Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2007-09-07 18:24
Piszesz: Gdzieś przeczytałem że nie można się wtrącac w relację między daną osobą a Bogiem bo Bóg ma jakiś plan odnośnie takiej osoby jak ta, której przypadek opisuję.
To prawda, nie masz prawa się wtrącać. Tylko że wtrącanie się to co innego. Np. ja się modlę po swojemu, a ty oczywiście wiesz lepiej, że powinnam inaczej. Ja odczytuję fragment Ewangelii i rozumiem go w odniesieniu do swojego życia, ale ty oczywiście lepiej wiesz, co mi Bóg powinien powiedzieć. Ja chce należeć do Focolare, a ty uważasz że Bóg ode mnie żąda bycie w Neokatechumenacie. Ja odczytuję powołanie do kapłaństwa, ty "przygotowałeś" dla mnie małżeństwo. Itd. Mieszasz mi w głowie, już nie wiem, czy mogę sama decydować czy nie, czy ja potrafię coś zrozumieć, czy wszystko rozumiem źle. I jeszcze na dodatek nie prosiłam cię, żebyś kierował moim życiem, nie pytałam cię o radę. A ty zawsze dla mnie jakieś uwagi.
Ale modlitwa to co innego. Człowiekowi możesz namieszać swoimi propozycjami tak bardzo, że aż się może w tym zagubić. Ale Bogu nie namieszasz. A modlitwę kierujesz do Boga. I przecież mówisz zawsze sercem: bądź wola Twoja. Ja bym chciał, ale bądź wola Twoja. Ty Boże wiesz lepiej. Ty nas kochasz bardziej.
A dlaczego czasem wydaje się, że Bóg nas nie słyszy? Nie wiemy. Przepraszam, że zacytuję fragment siebie z innego wątku, ale nie ma sensu drugi raz pisać to samo:
Na przykład dlatego.
Kiedy prosimy o rzecz naprawdę ważną, jak na przykład nawrócenie bliskiego, wydaje nam się, że skoro prośba słuszna, to ma być już. A Bóg teoretycznie mógłby "już". A może nawet nie mógłby :). Ale jak to sobie wyobrażasz? Machnie nad kimś pałeczką i ktoś uwierzy? A gdzie jego wolna wola? (nie Boga tylko tego 'ludzia'). Bóg nie może na naszą prośbę gwałcić człowieka, bo dał mu wolną wolę. Dla ciebie tego nie zmieni. Jeśli ja się pomodlę o duże oczy dla ciebie, bo podobno duże oczy są ładne, to Bóg ma to zmienić? A może ty nie chcesz dużych oczu. Człowiek może nie chcieć. Ale może Bóg wysyłać Aniołów, którzy będą szeptać do ucha o Bogu tak długo, aż człowiek będzie gotowy chcieć. A może będzie gotowy dopiero - umierając? Tam, gdzie jest zaufanie do Boga, człowiek staje jakby ponad tym problemem. Może na zewnątrz boleć, denerwować. Ale na dnie serca jest spokój, że Bóg sobie z tym jakoś poradzi, choćby mi się wydawało, że nie da rady.
Na przykład dlatego.
Kiedy cierpliwie codziennie modlimy się o czyjąś wiarę, albo o wydostanie się z grzechu, z każdym dniem nasze serce łagodnieje, staje się wyrozumialsze, cierpliwsze, łatwiej się otwiera na człowieka, za którego się modlimy. Modlitwa czasem pomaga przejść nawet od nienawiści do miłości. Może Bóg wcale nie potrzebuje interweniować bezpośrednio, bo kiedyś nasza miłość przemieni tamtego człowieka? Choćby w dniu śmierci. Modlitwa naprawdę nas przemienia. Nie tylko ta modlitwa - za siebie. My czasem w ogóle nie zauważamy, że źli jesteśmy, szczególnie gdy spotykamy się z krzywdą. Wielki kontrast może uśpić naszą czujność. To przecież on jest zły, nie ja. Modląc się za innych - otwieramy serce. Nasza zmiana może zmienić innych. Czasem zamiast Anioła Bóg posyła mnie.
Tadeuszu, nie rezygnuj z modlitwy za te osobę. Ale uspokój emocje. Bo opadniesz z sił. Módl się dalej, ale spokojnie. Nie wymuszaj na Bogu kiedy ma ci to załatwić, bo wtedy Bóg w tobie stanie się bardzo mały. Stanie się gońcem na posyłki.
Nie musisz rozumieć dlaczego jest jak jest. Nie zrozumiemy Boga, możemy sobie tylko po ludzku kombinować. Ale Jezus powiedział: "Proście a będzie wam dane" (Mt 7,7). Więc prośmy dalej.
|
|