Autor: olinka (---.kalisz.mm.pl)
Data: 2007-10-14 00:19
Zgadzam się z Wami, że to piękne i właściwe oddać swój ból w jakiejś intencji, nawet nie własnej, lecz kogoś innego. I dotyczy to każdego rodzaju bólu, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.
Ja sama z perspektywy czasu widzę, że wszystkie rodzaje mojego cierpienia dobrze przeżyte zaowocowały zbliżeniem się nie tylko do Boga, lecz również do ludzi. I w jakiś spsób spowodowały umocnienie nie tylko mojej wiary, ale też woli walki.
Tu jednak widzę sprzeczność między poddaniem się woli Bożej, a moją wolą, która odrzuca trudne doswiadczenia.
Ja wtedy chcę się pozbyć tego, co sprawia mi ból, np. poprzez ofiarowanie go Bogu (w przypadku cierpienia psychicznego, które wydaje mi się trudniejsze do usunięcia). Więc sam fakt ofiarowania go Bogu nie jest do końca "czysty". I tu objawia się również moja niedoskonałość chrześcijanina. To miałam na myśli mówiąc o nieuczciwości na dnie duszy, bo właśnie wtedy wychodzi ze mnie ten ludzki egoista, którego motywacje są wynikiem skoncentrowania na nim samym.
Bóg jest cierpliwym nauczycielem, dlatego ćwiczenia z poddawania się Jego woli powtarza aż do skutku. Czy dlatego ja staję przed takim samym zadaniem wciąż od nowa? Jak Syzyf dźwigający głaz na szczyt góry i patrzacy z rozpaczą, jak on stacza się z powrotem do jej podnóża?
38mko, ja zbyt mało myślę i w tym cały problem ;)
Ago, ja rzeczywiście nie pomyslałam, żeby modlić się o odwagę w znoszeniu trudności, prosiłam Boga raczej o ulgę w cierpieniu :)
andy-pandy :), wiem, że Bogu nie chodzi o nasze bierne cierpienie i ja daleka jestem od tego. Jednak dużo czasu zajmuje mi pogodzenie się z cierpieniem i znalezienie jego sensu. Zbyt dużo.
Justyno:), podziwiam Cię, za to jak bez zgorzknienia znosisz cierpienie mimo, że jest ono ciągłe.
Ja nie mam do czynienia z bólem fizycznym, chociaż czasami razem z "duszą" zaczyna cierpieć i moje ciało. Ale ciało łatwo oszukać tabletką. A duszę - nie.
Widzisz, marto-mario:) właśnie o takie pogodzenie się na dnie duszy mi chodziło, kiedy nie rozum, lecz serce mówi "Bądź wola Twoja". Kiedy nie musiałabym się zastanawiać nad sensem, tego co się dzieje i przyjmować to, lecz przyjmowałabym to jako coś naturalnego samo w sobie.
A swoją drogą, jak dobrze, że każdy z piszących posty zwraca uwagę na inny aspekt sprawy, właśnie to mi się tu podoba.:)
|
|