Autor: Anna (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-01-10 10:33
Jestem tego warta (rzecz nie o kosmetykach)
Centrum Formacji Duchowej w Krakowie (a od niedawna także w Trzebini) nie potrzebuje reklamy. Prowadzący je księża salwatorianie nie narzekają na brak zgłoszeń, a w przypadku niektórych sesji czy rekolekcji informacja o braku wolnych miejsc pojawia się na kilka miesięcy przed ich terminem. Ale może ktoś z naszych Czytelników, tak jak ja przed niespełna ośmioma laty, po raz pierwszy usłyszy o tym, że można wyjechać na weekend lub tydzień, wyłączyć telefon i w klimacie ciszy i modlitwy spotykać się z Bogiem i z samym sobą.
Dlaczego? – Bo, Drogi Czytelniku, jesteś tego wart!
Kiedyś sądziłam, że to pewien luksus, na który mogą pozwolić sobie nieliczni. Oderwać się od codziennych obowiązków, zostawić wszystko po to, żeby się modlić. Może księża i siostry zakonne, bo mają taki obowiązek. Ale świeccy? – oni przecież mają inne zadania. A jednak to nie luksus, to ludzka potrzeba. To troska o siebie, która nie jest egoizmem. To także troska o innych – bo gdy ja będę „lepsza”, skorzystają na tym też ci, z którymi żyję i spotykam się.
A wszystko zaczęło się od Słowa Bożego. Pierwsza sesja, na którą pojechałam do Krakowa, miała temat „Jak żyć Słowem Bożym na co dzień”. Pamiętam chwile spędzone w kaplicy, gdy moją modlitwą było samo bycie tam i mówienie Bogu, bardziej obecnością niż słowami: „Oto jestem”.
Dziś z perspektywy czasu widzę, jak Bóg tę dziwną modlitwę przyjął i wielokrotnie na nią odpowiadał, zapewniając mnie o swojej miłości i o tym, że nie muszę być „Kimś”, ani zrobić „Czegoś Szczególnego”, żeby mną się interesował. Wystarczy być.
CFD nieprzypadkowo nazywane jest domem (przez niektórych nawet duchowym domem). Każdy od progu może poczuć się tu jak u siebie – przyjętym i oczekiwanym. To niewątpliwa zasługa pracujących w recepcji sióstr salwatorianek – bo przecież pierwsze wrażenie zostaje na długo. Niestrudzenie odpowiadają na każde pytanie. Są chyba w stanie zaradzić każdej potrzebie przybywających tam uczestników - w każdym razie mnie nie zdarzyło się nigdy odejść stamtąd z kwitkiem.
Salwatorianie dzielą się tym, co mają. Nie przepraszają więc, że np. nie dla każdego wystarczy pokoi jednoosobowych. Goszczą jak potrafią.
Czas na weekendowej sesji mija szybko. Dzielony jest pomiędzy konferencje, osobistą modlitwę, adorację Najświętszego Sakramentu, codzienną Eucharystię i oczywiście posiłki. Coś dla ciała to także spacer w ogrodzie. Zdecydowanie konieczny! Pod wpływem treści konferencji i modlitwy budzą się różne myśli i uczucia. Czasem dobrze z kimś o nich porozmawiać – z kimś, kto na tej drodze zażyłości ze Słowem Żywym jest nieco dalej. Dlatego na każdej sesji jest możliwość rozmowy z kierownikiem duchowym, a także spowiedzi.
A potem powrót do codzienności. Bo to ona jest uprzywilejowanym miejscem na spotykanie Boga. A ten czas szczególny – czas pustyni – ma do niej przygotowywać. Dlatego nie rozpisuję się dłużej. Idę się modlić, bo… jestem tego warta!
|
|