Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-03-06 10:24
Czystość obowiązuje zawsze. Czy się ma dzieci, czy nie. Jeśli natomiast chodzi o wstrzemięźliwość seksualną w małżeństwie: czy może sama żona. Małżonkowie są jednym ciałem i należą do siebie. Jak sobie wyobrażasz taki jednostronny ślub? Chyba, że wspólnie o tym zadecydowali. Jeśli druga strona tego nie rozumie czy nie chce, będzie to po prostu wpychanie męża w ramiona innej kobiety. To jest tak poważna sprawa, że nie wolno decydować samemu. To jest zmuszanie współmałżonka do życia innego, niż było ślubowane wcześniej. Samej można decydować o rodzaju odmawianej modlitwy, zmianie pracy, kupnie sukienki. Ale nie o sprawach tak mocno dotyczących obojga małżonków.
A czy w ogóle jest to dobry pomysł? Rozumiem, że chodzi tu o ofiarę z jakiegoś dobra dla spraw wyższych: dla Boga, dla wymodlenia czegoś bardzo ważnego, a nie dla ćwiczenia silnej woli. Uczucia można okazywać także w inny sposób, małżeństwo to nie tylko seks, ale jest to jednak bardzo delikatna sprawa. Pragnienie zjednoczenia się jest dla małżonków tak naturalne i dobre, i także uświęcające, jeśli jest się w łączności z Bogiem, że pojawia się pytanie, czy to potrzebne. Jest też bardzo ważne pytanie, na ile jest to naprawdę decyzja obojga, a na ile wymuszone przez jedną stronę, która albo jest bliżej Boga i chce większej ofiary, albo ma mniejsze potrzeby seksualne i nie jest to dla niej tak ważne. Ofiarę można składać tylko z własnego majątku, nie z cudzego. Czy w praktyce ta ofiara (stała czy wielkopostna) nie będzie ofiarą z pragnień cudzych? Dalej, czy rzeczywiście będzie to większe dobro. Na ile współmałżonek będzie odczuwał ten brak i jak to wpłynie na inne małżeńskie spotkania, na atmosferę w domu.
W ogóle wszelkie śluby to jest sprawa tak poważna, że trzeba omówić ze spowiednikiem, każdy osobno, w ciszy konfesjonału. Z twojego pytania zupełnie nie wynika co to za ludzie. Mogą być oboje na takim etapie świętości, że znając ich nie miałabym żadnych wątpliwości, że są na to gotowi, nie będą tego żałować i robią to faktycznie dla Boga. Tak zrobiło podobno np. małżeństwo bł. Marii i bł. Luigiego Quatrocchich. Może być jednak tak, że jest to forma antykoncepcji (po urodzeniu kilkorga dzieci i ze strachu przed innymi), wprawdzie naturalnej, ale byłoby to gwałtem na własnej naturze, a nie pragnieniem ofiarowania czegoś dobrego, czegoś więcej. Taka przyczyna nie wystarczy, nie jest dobra, jest zabieraniem współmałżonkowi możliwości realizacji dobrych, małżeńskich potrzeb. Jeśli nie jest to z prawdziwej miłości i sprawdzonej umiejętności opanowania swojego ciała, tylko z jakiejś potrzeby "ziemskiej", to wcześniej czy później może się skończyć zdradą albo innymi grzechami przeciw czystości. Albo takim napięciem psychicznym, że każde słowo może wywołać awanturę w domu.
A jako krótkie postanowienie? Małżonkowie nie mają określonego obowiązku współżycia ileśtam razy w jakimśtam okresie. Mają prawo współżycia, z prawa zawsze można zrezygnować. Podobnie jak rezygnują z tego prawa, chcąc odsunąć w czasie urodzenie kolejnego dziecka. Ale obowiązują tutaj te same zasady, co przy każdych innych postanowieniach wielkopostnych, czy innych:
1. Nie mogę JA postanowić, że TY nie będziesz w Wielkim Poście jeść słodyczy, choć fajnie by było. Dla innych miałabym wiele propozycji ;))))
2. Nie mogę JA postanowić, że MY WSZYSCY na forum rezygnujemy z komputera we Wielkim Poście, albo choćby tylko w piątek. Ty możesz żyć o chlebie i wodzie, ale rodzinie masz dać obiad.
3. Postanowienie ma przynieść DOBRO. Jeśli jego konsekwencją będzie zdenerwowanie i złość, to znaczy że na takie postanowienie jeszcze mnie nie stać. Tylko z grzechu trzeba zrezygnować bez względu na sytuację i na nasze uczucia.
Jeśli te warunki będą zachowane, a motywem ofiary będzie większe zbliżenie do Boga, to dlaczego nie? Nie możemy innym zabraniać, gdy chcą coś ofiarować Bogu.
|
|