logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Co może pomóc wyzwolić enerię do życia?
Autor: Terenia (94.254.159.---)
Data:   2010-11-15 21:26

Jak znaleźć pokłady energii w sobie? ponoć jakoś się jej szuka, bo mnie jej coraz bardziej brakuje. mam takie jakby uwarunkowania psychofizyczne, że słabość psychiczna powoduje brak parcia ku życiu, radości - tylko na odwrót, jest to równoległe z brakiem sił fizycznych. zastanawiam się, jaką pracę mogłabym wykonywać - cały czas na siedząco, a obecnie to już chyba na leżąco - nie mogę wysiedzieć np. godzinę w przychodni, chce mi się położyć. zażywam te różne lekarstwa "na głowę", przesypiam w nocy 10 godz., w dzień pół dnia leżę. wiem że psychika powoduje brak sił fiz., a ten na odwrót niechęć do życia, zamknięte koło. dużo jem, wyniki krwi dobre, ale ten brak sił. piję przez to Red bulle i mnóstwo kawy, a to jeszcze pogarsza sprawę - nie chce mi się wychodzić, z nikim widywać i ciągle mnie zastanawia jak ja będę żyć dalej. jak bym wyszła za mąż, to mąż miałby problem ze mną. moje marzenie to zasnąć i się nie budzić. myślę jakby sobie pomóc od strony fizycznej, bo jakbym miała dużo siły, to coś by mi się może zachciało. co w was wyzwala energię?

PS. wczoraj podejrzewałam cukrzyce, ale przecież by mi wykryli. mogę zacząć pić sok z buraków - to eliminuje toksyny. mogłabym wyprowadzić się w wysokie góry, gdzie jest wyższe ciśnienie. co jeszcze? są ponoć jakieś ćwiczenia np. oddechowe.

 Re: Co może pomóc wyzwolić enerię do życia?
Autor: Michał (---.bnet.pl)
Data:   2010-11-16 02:20

Tę chorobę to ma każdy, tylko teraz to ucone ludzie, co to dohtoraty porobiły, mówią, że to depresyja jakowaś, albo wapory ją naszły i energija witalna ze szczętem opuściła. Dawniej służąca mówiła gościom: pani jest dzisiaj niedysponowana i nie opuszcza alkowy (buduaru). U ludzi prostych, ta choroba od zawsze ma jedną nazwę: "leń śmierdzący". I proszę mi tu nie zwalać winy na rodziców, czy okoliczności. Jak czytam te wpisy, to dostaję szału. Owszem, jest taka choroba psychiczna: depresja. Umarł Wam kto? Świat wam się zawalił? Mąż Cię rzucił dla kochanki? To NIE WYMYŚLAJ, tylko weź się do roboty. I ciepnij ten komputer. Wyście zatracili kontakt z rzeczywistością, to jest wasza choroba. Paluszek i główka. Miałem w szkole takie koleżanki, które chorowały jak tylko miała być klasówka. A jak zbliżała się ich kolejka odpytywania, to MUSIAŁY wyjść do ubikacji.

 Re: Co może pomóc wyzwolić enerię do życia?
Autor: Michał (---.bnet.pl)
Data:   2010-11-16 17:16

To prawda, wszystko już widziałem, wszystko przeżyłem, a jak czytam to co wypisujecie, to popadam w coraz większą depresję. Zresztą wszystko tu w kraju sprzyja depresji. To jest kraj patologiczny i nie wiem skąd się biorą samobójcy, którzy dokonują takich wyborów politycznych. Przypominacie mi ludzi, którzy mając gangrenę cieszą się: muszę uciąć nogę, ale to na szczęście lewa. A teraz rękę prawą, ale lewa mi jeszcze została. Nie mam wprawdzie rąk i nóg, ale do głowy to jeszcze daleko. CZARNA ROZPACZ. Uciekam stąd, dobijacie mnie przez ostatnie 20 lat. Jak to jest, że normalnych ludzi spotkałem na pogrzebie Kaczyńskiego pod Wawelem. A nawet tu, na forum katolickim większość (młodych), to ci z gatunku: "Ni mogę, no ni mogę i już. Taka jakaś żałość i niemoc mie ogarnęła i ni mogę." A potem patrzę na ten sad zdziczały, który dziadek sadził, na to pole odłogiem od 15 lat, na ten bajzel w domu i morze wódy wszędzie. I tyż ni moge. Z Wami. Młodzi (z nielicznymi wyjątkami) - Wy mnie dobijacie. Niewola już była. Kto za Was ten świat zmieni, jak Wy ni możecie? To nie jest gra, następnego życia ni bedzie, a rodzice wymrą.

 Re: Co może pomóc wyzwolić enerię do życia?
Autor: Michał (---.bnet.pl)
Data:   2010-11-18 01:22

Tak na marginesie, nie widzę tu w ogóle chrześcijaństwa (a to jest podobno katolickie forum). Zamiast tego:
"Jak znaleźć pokłady energii w sobie? ponoć jakoś się jej szuka, bo mnie jej coraz bardziej brakuje. mam takie jakby uwarunkowania psychofizyczne, że słabość psychiczna powoduje brak parcia ku życiu, radości - tylko na odwrót, jest to równoległe z brakiem sił fizycznych. zastanawiam się, jaką pracę mogłabym wykonywać - cały czas na siedząco, a obecnie to już chyba na leżąco - nie mogę wysiedzieć np. godzinę w przychodni, chce mi się położyć. zażywam te różne lekarstwa "na głowę", przesypiam w nocy 10 godz., w dzień pół dnia leżę. wiem że psychika powoduje brak sił fiz., a ten na odwrót niechęć do życia, zamknięte koło. dużo jem, wyniki krwi dobre, ale ten brak sił. piję przez to Red bulle i mnóstwo kawy, a to jeszcze pogarsza sprawę - nie chce mi się wychodzić, z nikim widywać i ciągle mnie zastanawia jak ja będę żyć dalej. jak bym wyszła za mąż, to mąż miałby problem ze mną. moje marzenie to zasnąć i się nie budzić. myślę jakby sobie pomóc od strony fizycznej, bo jakbym miała dużo siły, to coś by mi się może zachciało. co w was wyzwala energię?
PS. wczoraj podejrzewałam cukrzyce, ale przecież by mi wykryli. mogę zacząć pić sok z buraków - to eliminuje toksyny. mogłabym wyprowadzić się w wysokie góry, gdzie jest wyższe ciśnienie. co jeszcze? są ponoć jakieś ćwiczenia np. oddechowe." -
"A czy długo już tak masz? Leczenie farmakologiczne mi pomogło bardzo szybko" "1 - odstaw Red bulle, to nie pomaga, a bardziej szkodzi, to sama chemia, z kawą jest różnie, jak pijesz kawę rozpuszczalną albo typu 3 w 1 to też jest w tym wiele chemii i cukru.
2 - może to być depresja jesienna. Rada zacznij chodzić na spacer więcej ruchu powoduje podniesienie hormonu szczęścia, a tym samym więcej energii.
3 - Jedzenie Ci nie pomoże tylko może Cię zapędzić w choroby.
4 - Pytanie najważniejsze czy byłaś kiedyś np. u wróżki, bioenergoterapeuty, reiki, joga, homeopatia" "Może to być choroba fizyczna - oprócz cukrzycy, może warto sprawdzić, czy to nie zaburzenia snu, które powodują, że się naprawdę nie wysypiasz, albo zespół przewlekłego zmęczenia, nie zawsze to przychodzi do głowy - albo jakieś zaburzenia natury psychicznej (choćby depresja - warto udać się do specjalisty czyli psychiatry, psychologa). Ale też może być to kwestia abulii czyli zaburzeń woli" "Mam to samo. Gdy mam wolny dzień, to cały przeleżę. Rano boję się wychodzić np: na zajęcia, bo wiem, że zachce mi się spać, a nie będę miała gdzie. Tak się dzieje w Polsce, kiedy mieszkam z rodzicami. Leczyłam się nawet u psychiatry. Nic nie pomogło. A w wakacje wyjechałam do pracy do Włoch. I odmieniło mi się totalnie. Wstąpiły we mnie chęci do życia. Wstawałam pierwsza, ostatnia kładłam się spać. Teraz wróciłam do Polski do rodziców, na studia. I znowu nie mam siły. Okazało się, że to rodzice mają na mnie toksyczny wpływ, są nadopiekuńczy i nie muszę o niczym sama myśleć." "Mam podobnie, wiążę to z szeregiem różnego rodzaju porażek takich widocznych i tych niewidocznych (jak porażka sposobów myślenia, nadzieje zawiedzione, upadek filozofii życiowej, zawód, itd), wiem, ze chce w tym wszystkim jakoś znaleźć sens. Zobacz jak na poziomie bardzo ogólnym odnosisz się do swojego życia i do życia ogólnie, jakie masz przekonania, także wobec innych i spróbuj na to spojrzeć z lekkim dystansem, bez celu jakiegoś bardzo konkretnego, po prostu kontakt z życiem. Bez szukania powodów na siłę." "..."

Chciałem dalej wklejać, ale mnie chyba depresja dopadła. Nie wartościuję w żaden sposób tego co zacytowałem i te drugie tyle, którego nie mam siły cytować. Ale przecież te teksty, jak lecą nadają się do pozycji "humor na dzisiaj". Mój Boże, gdyby rzecz cała działa się w czasach gdy po Ziemi chodził Jezus. Już widzę Jego reakcję. Mam pytanie do autorki tego wątku (oczywiście, jeśli w ogóle ma Pismo Święte w domu): Ile kilogramów kurzu na nim leży? Jak bym grzmotnął cytatami z Nowego i ze Starego Testamentu (szczególnie księgi mądrościowe, ale nie tylko).
P.S.
Wadę serca to mam poważną (i nie tylko), ale jakoś mnie to nigdy nie stopowało w życiu. Leno m na coś trzeba umrzeć, chyba, że chcesz jak moja św.p. ciocia zaprzeć się w sobie i postanowić, że nigdy nie umrzesz. Ona wprawdzie też umarła, ale ile ludzi przedtem wykończyła... I nie twierdzę, że nie wiem co to depresja, tylko, że powody miałem prawdziwe, a nie wyimaginowane. Gdybym mógł podać przykłady Waszych zachowań, których doświadczyłem w ostatnim czasie. Wprawdziem nie ksiądz, ale mi nie wolno, więc zmilczę. Miałem ostatnio do czynienia z taką jedną młodą kobietą, podobno po depresji. Jej zachowanie jednak nijak na to nie wskazywało (i nie dała sobie słowa powiedzieć). Wręcz przeciwnie, wyglądało to mniej więcej tak: O mam spaloną rękę? Ciekawe z czego? Wsadzę rękę do ognia jeszcze raz, bo zupełnie możliwe, że to po tym. O jaka spalona. Ciekawe z czego? Muszę jeszcze raz spróbować z tym ogniem, bo to ciekawy eksperyment. Ale mi skóra skwierczy. To chyba niemożliwe, żeby od trzymania ręki w ogniu? Muszę dłużej ją tam potrzymać, to się przekonam. Itd. To jest ciekawe zjawisko. Współcześni absolwenci studiów wyższych nie zauważają związków przyczynowo-skutkowych. Uważam Was za produkt ministerstwa narodowego nieuctwa i debilizmu. Ostatni sensowny minister nazywał się Giertych (a choć inteligentny, to nie był, to wcale minister wybitny, tylko normalny), ale jacyś debilni nauczyciele podpuszczali równie debilnych uczniów do demonstracji przeciw niemu. No to mamy produkty. Łybackie, jak mawiają niektórzy. Zupełnie jak w tym kawale: Klient rano w recepcji: Zasłałem pani łóżko. Dziękuję. Płoszę.

 Re: Co może pomóc wyzwolić enerię do życia?
Autor: zuzka (Bogumiła) (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2010-11-24 15:13

Trzeba pamiętać, że nawet nasza poczciwa znana wszystkim grypa ma bardzo różny przebieg i różnie może się skończyć. W sprawie depresji ciężko się dogadać.
Po pierwsze dlatego, że tak w dalszym ciągu nazywamy i zwykłego doła i ciężką chorobę. To powoduje często rozgoryczenie chorych, bo atakuje się ich autentyczną niemoc, nazywając lenistwem coś, co dla nich jest ciężkim krzyżem. Obrazowo można to pokazać tak: na łóżku leży chory bez nóg i rąk, a obok skacze człowiek i mówi: "no wstań leniu jeden, widzisz że ja skaczę, każdy potrafi skakać, tylko trzeba chcieć". Po takiej "pomocy" brak nóg i rąk jest tysiąc razy straszniejszy niż był przedtem. To dlatego lepiej ocenę przesunąć w drugą stronę - taką pomyłkę z czasem da się naprawić.
Po drugie: depresja jako choroba nie jest jednolita, nie ma więc jedynie słusznej drogi wychodzenia z niej. Jest kilka rodzajów depresji (ale NIE MA podziału absolutnego, zazwyczaj jedna zahacza o drugą).

- Depresja endogenna występuje najczęściej i najbardziej jest podobna do zwykłego "doła", tyle że do n-tej potęgi. Życie staje się bez sensu, marzy się o śmierci (choć rzadko są akty samobójcze), brak sił fizycznych i psychicznych, ciągłe zniewalające zmęczenie, dlatego samego siebie oskarża się o lenistwo, nie widząc jednak możliwości jakiejś zmiany, raczej coraz większy dół, zaburzenia snu, przerażenie rozpoczynającym się dniem. Tu często przyczyny są genetyczne, bardzo rzadko środowiskowe, można wręcz powiedzieć, że dzieje się to "bez powodu", w tym sensie, że obiektywnie nic się temu człowiekowi nagle nie stało. No i dlatego czyta się potem wypowiedź: "Umarł Wam kto? Świat wam się zawalił? Mąż Cię rzucił dla kochanki? To NIE WYMYŚLAJ, tylko weź się do roboty". Tutaj są potrzebne środki antydepresyjne, które pomogą wreszcie normalnie żyć. Jeśli nie ma konkretnych przyczyn, to nie można ich w inny sposób eliminować.

- Depresja somatogenna: wynika z choroby ciała, jest skutkiem lub objawem innej choroby, a zdrowienie najczęściej też jest wspólne w obu chorobach. Są to choroby przemiany materii, albo ciężkie nieuleczalne. Wymienia się tarczycę, nowotwory złośliwe, łuszczycę, zatrucia, chorobę nerek i wątroby, ale tak naprawdę dla różnych ludzi mogą to być różne choroby, nawet zwykła grypa. I nie jest to tak, że każdy chory na to ma depresję, dotyka ona mniej niż połowę chorych. Ten rodzaj depresji może się też brać po dłuższym zażywaniu niektórych lekarstw. Tutaj leczenie skutków jest mało skuteczne, bo wszystko wraca. Trzeba leczyć przyczynę, czyli konkretną chorobą (jeśli to oczywiście możliwe). Tu można się czasem obyć bez lekarstw antydepresyjnych, co nie znaczy, że każdy może i że zawsze. Niektóre choroby ciała powracają, leczy się długo, lub trwają do końca życia razem z depresją.

- Depresja psychogenna:
1. reaktywna - reakcja organizmu na jakieś bardzo trudne konkretne jednorazowe wydarzenie, z którym sobie nie możemy poradzić. Np. po śmierci kogoś bliskiego, zagrożenie własnego życia, katastrofa, strata domu czy całego majątku, czasem rozwód, gwałt. I znów: nie każdy po stracie ma depresję, ale często tak bywa. Reakcja często jest ostra, ale wcale nie jest taka groźna jako choroba. I nie jest to symulowanie, świadome uciekanie od życia. To nie jest zależne od woli człowieka. Niektórzy psychologowie mówią, że to właśnie z tej depresji często można wyjść bez lekarstw i odwiedzania psychologa, bo okoliczności choroby ustają, oddalają się. Leczy to czas. Dopiero jeśli trwa to zbyt długo (ponad rok? różnie mówią) trzeba koniecznie zacząć leczenie. Żałoba czy straszne przeżycia u każdego człowieka muszą trwać i lekarstwa mogą tylko trochę wyciszyć. Oczywiście jeśli zachowanie człowieka jest zbyt dalekie od normalności, to zawsze lepiej do lekarza iść niż nie iść. Zresztą w pierwszych chwilach po tragedii wiele osób potrzebuje środków uspokajających, więc wizyta u lekarza jest słuszna. Prywatnie uważam, że choć cierpienie może być straszne, to jest to sytuacja wyjątkowo korzystna psychicznie, ponieważ "świat" ROZUMIE i współczuje. Nie jest się samotnym w bólu, w przeciwieństwie do innego rodzaju depresji niezrozumiałej czy wręcz odrzucanej/wyśmiewanej przez otoczenie.
2. Depresja psychogenna nerwicowa: też przyczyną jest coś konkretnego, ale nie jednorazowe wydarzenie, tylko właśnie długotrwałe, ciągłe. Np. wieloletnie molestowanie psychiczne, życie w patologicznym domu, wieloletnie bicie. Depresji towarzyszą wtedy często objawy jak w psychicznych chorobach: fobie, natręctwa, histeria więc trzeba to leczyć równolegle z psychiatrą, bo nie da się tego rozdzielić.

Podziały depresji są jeszcze inne. Niektórzy powyższe uznają za przestarzałe. Zresztą podział zależy też od kryterium (objawy kliniczne, przebieg choroby, wiek). Powyższe wydają mi się jednak najbardziej jasne dla laika, jakimi w większości jesteśmy, nie będę więc już wprowadzać pojęcia "choroba afektywna dwubiegunowa" i innych. Chciałam przekazać nie wiedzę medyczną (której nie mam), ale właśnie niejednolitość. Bo wszelkie "kłótnie" na temat depresji biorą się z tego, że za bardzo chcemy wszystko to włożyć do jednego worka, i to czasem nawet łącznie ze zwykłym dołem psychicznym.
Jednak skoro są duże różnice w chorobie, także leczenie jest różne i to, co jednemu pomaga, drugiemu nie musi. Czasem ważniejsza jest psychoterapia, czasem lekarstwa, czasem jedno i drugie, a niektórzy poradzą sobie bez leczenia. A jeszcze inni popełnią samobójstwo. Jeśli własne zachowanie zbyt niepokoi, lepiej, żeby to ocenił lekarz. Nie można natomiast podważać czyjegoś samopoczucia, bo nie wiemy, co ktoś czuje. Depresji towarzyszy ogromnie głęboka bezradność i zbyt łatwo można wyrządzić sobie/komuś krzywdę.

Na forum każdy dzieli się własnymi doświadczeniami, lub doświadczeniami osób bliskich, lub informacjami które uzyskał z innych źródeł. Nie mamy powodu nie wierzyć, zaprzeczać, udowadniać nieprawdę. Skoro jest mnóstwo odmian choroby, to mogło tak właśnie być, co nie znaczy że u innego tak będzie. Pewnego rodzaju narzucanie, że u innych musi być tak jak u mnie, jest niepoważne. Ale doświadczenie innych jest ważne, bo albo zmusza do szybkiego leczenia, albo daje większą nadzieję. Tyle że nigdy nie można brać cudzych lekarstw/leczenia tylko dlatego, że "jemu pomogło".

A tak dla rozluźnienia emocji. Poszłam kiedyś z czymś na skórze do lekarza i mówię, że to boli. Na co lekarz:
- To nie może boleć.
Hm. No bardzo mi przykro, poczułam się winna, że boli chociaż nie może. Po dłuższym obejrzeniu lekarz dodał:
- To musi swędzieć.
Hm. Poczułam się jeszcze bardziej winna, że nie swędzi, a przecież musi. Wróciłam do domu przekonana o niedoskonałości własnego ciała, które nie zechciało się dostosować do zaleceń lekarskich i nie zaswędziało ani razu, za to bolało, nie przyjmując do wiadomości, że nie wolno.

No, a depresję chcielibyśmy u każdego traktować jednakowo.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: