logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak mogę pomóc nawrócić się moim dzieciom?
Autor: marzena1 (83.2.225.---)
Data:   2010-11-16 11:13

Proszę o pomoc. Być może ktoś poradził sobie z takim problemem jak mój. Cieszyłam się jak mój syn się żenił, bo synowa pochodzi z rodziny bardzo wierzącej. Dla mnie była to nadzieja, że syn bardziej przybliży się do Boga. Po upływie kilku lat widzę że tak jednak nie jest. Synowa prowadzi z nim walkę o każde wspólne wyjście do kościoła, o wspólną z dziećmi modlitwę. Ale o niego jestem spokojniejsza, bo wiem, że jest w dobrych rękach. Kocham synową jak własną córkę i jestem przekonana, że wartości które wyniosła z domu rodzinnego, dadzą w przyszłości dobry owoc. Moje wnuczki tak pięknie mówią pacierz, że moje serce się raduje jak słyszę i odmawiam razem z nimi. Myślę o sobie, że nie miałam takiego szczęścia w swoim rodzinnym domu - w którym Boga nie było - Bóg razem z moją wiarą przyszedł do mnie, kiedy byłam już w bardzo zaawansowanym dorosłym wieku. Zapewne nie byłam w stanie przekazać moim dzieciom tego co synowa przekazuje moim wnukom.
Moja córka wyjechała na studia i poznała chłopaka, z którym obecnie mieszka u swoich przyszłych teściów. Jest dorosła i co mogę zrobić? Oboje nie chodzą do kościoła, choć jak mi wiadomo rodzice tego chłopaka są wierzący. Nie mogę tego pojąć, że pod ich dachem pozwalają (a nawet to z ich propozycji wynikło) na życie pozamałżeńskie ich syna. Nie chcę ich oceniać, ale osobiście bym się na to nie zgodziła w moim własnym domu. Syn drugi - najbardziej negował naszą wiarę i nawet jak wspólnie wyjeżdżaliśmy do kościoła - on po prostu z kościoła uciekał.
Teraz żyje w związku niesakramentalnym, wspólnie wychowują dziecko. On popija, robi awantury - ogólnie, dopuszcza się bardzo złych rzeczy. Moje rozmowy z "synową" na temat ich związku (ślubu) to raczej trudny temat, bo sama widzę, że syn to raczej nie materiał na męża. Obawiam się tego, żeby nie doszło w ich związku do tragedii. Ona twierdzi, że go bardzo kocha i wybacza za każdym razem. Wiem, że jej rodzina nie jest wierząca i mówiąc wprost nie przepadają za nami. Kiedyś usłyszałam od nich, że my udajemy takich wierzących, chodzimy do kościoła, jeździmy do różnych świętych miejsc na rekolekcje - a i tak ciągle borykamy się z rożnymi problemami. Tak więc odstępuję od dyskusji z nimi. Wiem swoje.
Jak pomyślę to robi mi się przykro że nie jestem w stanie wpłynąć na swoje dzieci, bo jednak autorytet ze mnie żaden. Kiedyś też żyłam tak jakby Boga nie było, jednak Pan Bóg upomniał się o mnie i mam wielką nadzieję, że upomni się także o moje dzieci. Moja najmłodsza córka rok temu przeżyła zawód miłosny - efekt? Próba samobójcza - bardzo poważna. Lekarze dawali nikłe szanse na przeżycie. Wtedy wręcz krzyczałam do Pana Boga aby ją ocalił. Dzwoniłam gdzie się dało, tam gdzie wiedziałam, że wierzą w Boga. I następnego dnia córka wróciła do żywych. Jak więc mam wątpić w Miłosierdzie Boże i wielką moc modlitwy? Tak to działa - BÓG JEST MIŁOSIERNY I WYSŁUCHUJE NASZYCH MODLITW. Dziś jeszcze nie jest całkiem dobrze, ale małe kroczki poczyniliśmy, wspólnie na modlitwie, na rekolekcjach, z psychologami. Modlimy się wspólnie z mężem zawsze wieczorem, odprawiamy obecnie nowennę do św. Judy Tadeusza i ufamy że Dobry Bóg przyjdzie nam z pomocą. Jeśli mogę w tym miejscu prosić - to proszę o radę i modlitwę aby nam się udało, żeby ten zły duch opuścił moją rodzinę. CHWAŁA PANU.

 Re: Jak mogę pomóc nawrócić się moim dzieciom?
Autor: zuzka (Bogumiła) (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2010-11-19 09:47

Popatrz na to z innej strony. W Twoim rodzinnym domu, jak piszesz, nie było Boga. To prawda, że nie miałaś pewnych nawyków, że musiałaś szukać własnej drogi do Boga, zapewne popełniając wiele błędów. Ale przecież tego Boga znalazłaś, prawda? Braki w domu tego nie uniemożliwiły. A Twoje dzieci, o których wiarę się martwisz, mają już dużo więcej niż Ty. Mają Twoją wiarę i modlitwę. Czyli są już bogatsze niż Ty. Nawet jeśli jeszcze nie dałaś im Boga, gdy byli mali, to teraz ich obdarowujesz. Dlaczego więc kiedyś i oni nie mieliby Boga odnaleźć? My nie wiemy, jaki czas jest dla kogoś najlepszy na nawrócenie. Tylko Bóg to wie. Złóż to w Jego ręce. Módl się i ufaj, a nie "módl się i się denerwuj". Ty więcej już wprost nie zrobisz. Są dorośli i sami podejmują decyzję. Fakt, że często złą decyzję. Ale nie przeżyjesz za nich życia. Ty tylko możesz (i musisz) mówić im, co jest dobre, a co złe. Nie chodzi o nękanie ich na każdym kroku, bo to daje odwrotny skutek. Ale muszą mieć wyraźne, stanowcze sygnały, jakie jest Twoje zdanie, co Cię martwi, czego nigdy nie zaakceptujesz. Reszta należy do nich. A każdy z nas jest inny i co innego pomaga mu w nawróceniu. Jednemu bardziej pomoże radość, innemu ból, a jeszcze inny musi w grzechu zatęsknić za Bogiem, żeby do Niego wrócić. Jesteśmy uparci, niepokorni.

Boli Cię, kiedy Twoje dziecko robi źle. Sama zrobiłaś już wiele, by się zbliżyć do Boga, a teraz, w tym bólu, możesz być do Boga jeszcze bardziej podobna. Już wiesz jak to jest, gdy ludzie, których się kocha, idą własną drogą. Wobec Boga wszyscy tacy jesteśmy, jak Twoje dzieci. Chcemy żyć po swojemu i niejednokrotnie Boga odtrącamy. A Bóg "musi" na to pozwolić. Bo nie chce zabierać daru, który raz ofiarował: wolnej woli. Ale ciągle nam mówi, jak On to "widzi". Co Jemu nigdy się nie spodoba, a czego od nas chce.
Skoro więc bezpośrednio nic nie możesz zrobić dla innych, zrób wszystko co możesz dla siebie. Myślę tak jak Bronek, że oprócz samej modlitwy, jest to czas na uświęcanie siebie. Uświęcanie siebie nigdy nie jest tylko dla nas, ale dla wszystkich, którzy wokół nas żyją. Modlitwa człowieka świętego ma większą moc, a lepsze życie jest lepszym przykładem dla innych. To zresztą, według Konstytucji o Kościele, jest rolą każdego świeckiego człowieka: „przyczyniać się do uświęcenia świata na kształt zaczynu, od wewnątrz niejako” (KK 31). Rolą kapłanów jest zmieniać świat jakby "z zewnątrz", trochę z góry. Taka jest też rola rodziców wobec małych dzieci (nauczać, wymagać). Świat ludzi dorosłych zmieniamy jednak "od środka", swoją własną świętością. Bo zabierać wolnej woli, którą dał im Bóg, - nie możemy.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: