Autor: Belka (---.ssp.dialog.net.pl)
Data: 2011-01-14 20:21
Witam, mam 21 lat i jakoś zawsze wierzyłam w Boga. Wręcz często może i idealizowałam instytucje Kościoła wierząc w jego zamysł, mądrość, natchnienie. Broniłam się, czasem denerwowałam, gdy ktoś "najeżdżał" na Kościół, księży ale pewna sytuacja bardzo odwróciła moje spojrzenie. Zawsze myślałam, że mam rację, a teraz widzę, że może jednak nie do końca. Przeżywam bardzo trudny okres w życiu, wiem że nie jest powiedziane, że kto wierzy w Boga, ten będzie miał lekko, ale czasem wydaje mi się, że to ponad moje siły. Patrząc realnie spotykam wielu ludzi dobrych, życzliwych spoza Kościoła, spoza Boga.
Z jednej strony wydaje mi się, że życie bez Boga jest płytkie i bez sensu, a z drugiej widzę, że ludzie tak żyją. I to żyją dobrze, życzliwie z miłością. A przez te wszystkie cierpienia które przechodzę osobiście nie potrafię wykrzesać z siebie jakiejś takiej mobilizacji, by klęknąć, by dziekowac. Jedyne co, to czytam rozważania co dzień, bo to jakby nie sprawia mi kłopotu.
Jak wykrzesać z siebie wiarę, modlitwę, poczucie, że to ma sens?
|
|