logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Waznosc pacierza a rozmowy z Bogiem.
Autor: Ola (---.54.172.60.tvksmp.pl)
Data:   2011-01-17 17:02

Nie podważam ważności tylko zapytuję:
1. czy wystarczy sam pacierz, czy też rozmowa z Panem Bogiem.
2. Co jest istotniejsze jakby lepsze?
3. czy można nazywać się katolikiem w pełni słowa znaczeniu chodząc do kościoła na Mszę ale nie przystępując do Komunii a jedynie dwa razy do roku na święta?

 Re: Waznosc pacierza a rozmowy z Bogiem.
Autor: zuzka (Bogumiła) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-01-17 19:11

Jeśli dla Ciebie pacierz to tylko odklepywanie formułek, to jest to modlitwa dzieci i na pewno trzeba kiedyś z tego wyrosnąć. Dopóki nie zaczniemy z Bogiem rozmawiać, pozostanie On dla nas Kimś obcym, dalekim, a może nawet całkowicie bezosobowym. Jeśli jednak już Boga spotkałaś, osobowego Boga - to nie można modlitwy dzielić na gorszą i lepszą tylko dlatego, że jest inna. Czasem potrzebujemy Bogu więcej powiedzieć własnymi słowami, czasem jest w nas taka pustka, że potrafimy tylko powtarzać formułki. Jeśli jednak ten czas "samego pacierza" (już po przejściu na rozmowę z Bogiem) trwa zbyt długo, to trzeba dobrze się sobie przyjrzeć. Może być kilka przyczyn:
1. Ucieczka przed Bogiem, przed szczerą rozmową, z powodu jakiegoś grzechu, który był lub którego się pragnie, czasem nie przyznając się do tego nawet przed sobą. Formułki są bezpieczne, bo nie trzeba szukać prawdy o sobie.
2. Zwykłe lenistwo. Nie chce mi się myśleć. Rozmowa wymaga zadawania sobie pytań, odpowiedzi. Zajmuje czas, energię.
3. Depresja (ewentualnie jakaś inna choroba, która często jest powiązana z depresją). Wtedy brak siły na cokolwiek. Jeśli się pragnie dalej modlić, można wtedy nie umieć zrobić nic więcej, poza powtarzaniem formułek.
4. Prawdziwe ogromne zmęczenie (np. długotrwała opieka nad chorym, własna choroba).
5. Po okresie bardzo uczuciowej modlitwy, przeżyć duchowych zazwyczaj przychodzi czas trudności w modlitwie, które ciężko jest przełamać.

W przypadku 3 i 4 wystarczy sam pacierz.
W przypadku 1 i 2 - absolutnie trzeba się przełamywać i rozmawiać z Bogiem. Rozmową jest dla mnie np. czytanie Pisma Świętego z rozważaniem, a nie tylko opowiadanie o sobie.
W przypadku 5 - to zazwyczaj już jest poziom z kierownikiem duchowym, więc trzeba z nim rozeznawać i szukać rozwiązań. Tutaj łatwo siebie oszukiwać. Zawsze można sobie na krótki czas pozwolić na lżejszą modlitwę, ale trzeba trzymać rękę na pulsie, żeby Bogu się nie zgubić. Człowiek z natury jest leniwy. Jak zabraknie uczuć, to mu się już nie chce.

A czy można nazywać się katolikiem. Uważam, że można. Grzesznik nie przestaje być katolikiem, jeśli tylko chce nim być. No ale dobrze czujesz (skoro zadajesz to pytanie), że jest to coś nie takie jak powinno. Tutaj ważniejsze jest pytanie jak wygląda to życie pomiędzy spowiedziami. Czy rzucenie się w grzech, czy jakieś inne powody, trudności duchowe. Czy decyzja o trwaniu w grzechu na stałe. Ważne co czuje i chce taka osoba. Można co niedzielę chodzić do kościoła (z rodziną), a być tak naprawdę niewierzącym. Można nawet iść do spowiedzi dla świętego spokoju w domu, ale w duchu uważać się za niewierzącego. Wtedy to żaden katolik. Ale można mieć duże problemy ze sobą i gorące pragnienie powrotu do Boga. Wiele słabości w sobie, ale ciągle poszukiwać łączności z Bogiem przez modlitwę.
Nie można jednoznacznie odpowiedzieć, bo nie można dobrze ocenić drugiego. Dlatego decyzję o katolicyzmie jednak pozostawiłabym osobistej ocenie. Jeśli ktoś uważa się za katolika to nim jest, nie odbieramy mu takiego prawa. Chyba że Kościół ogłosi publicznie ekskomunikę lub ktoś publicznie będzie popierał antykatolickie poglądy.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: