logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: Magda (---.tarnow.mm.pl)
Data:   2011-08-10 15:35

Witam. Mam 19 lat. Od czasu mojego nawrócenia minęło parę miesięcy. Od tamtej pory dużo się w moim życiu zmieniło. Przed nawróceniem byłam półtora roku z chłopakiem, współżyliśmy. Chodziłam regularnie do kościoła, ale nie przywiązywałam wagi do zakazów i nakazów wiązanych z chrześcijaństwem. Zaczęłam jednak odczuwać, że takie życie prowadzi do piekła. Mój chłopak nie mógł zaakceptować nowych zasad. Bo burzliwych miesiącach wspólnej walki o czystość, sprzeczek na tym tle rozstaliśmy się. Byłam bardzo załamana, modliłam się gorąco o poprawę sytuacji, o siłę, jednak popadłam depresję. Czułam się rozdarta pomiędzy - miłość do chłopaka i chęć współżycia z nim, bardzo mi brakowało tej bliskości a konieczność przestrzegania zasad. W końcu postanowiłam udać się do psychiatry, ponieważ moja kondycja psychiczna się pogarszała. Lekarz uznał że moja wiara spowodowana jest strachem, i że brak współżycia przyczynia się również do mojego złego samopoczucia, ponieważ mój mózg nie odczuwa już regularnych bodźców przyjemności. Po tym wszystkim miałam ogromny mętlik w głowie. Z jednej strony czułam, że zrobiłam dobrze - postąpiłam zgodnie z Bożymi zasadami, z drugiej, że być może sama sobie utrudniam życie, odbieram stabilizację i szczęście. Postanowiłam spotkać się z byłym chłopakiem. Oboje bardzo przeżyliśmy rozstanie, byliśmy do tej pory naprawdę szczęśliwą parą. Doszło o tego, że zaczęliśmy się znowu spotykać. Na początku nie sypialiśmy ze sobą, jednak po jakimś czasie zaczęło mnie i jego "kusić", i parę razy wylądowaliśmy w łóżku. Za każdym razem po stosunku czułam się winna płakałam, obiecywałam sobie, że to ostatni raz, jednak nie udawało się i znowu kończyliśmy w łóżku. Żyję tak "w rozsypce" od jakiegoś czasu, czuję, że muszę wybrać - ten chłopak, lub życie po chrześcijańsku. Od tego wszystkiego zaczynają irytować mnie wszyscy "porządni chrześcijanie". Irytuje mnie to, że nie umiem tak żyć, mam takie myśli, że gdyby nie Bóg, wszystko byłoby takie proste. Nie bałabym się po współżyciu z chłopakiem, że pójdę na wieczność do piekła. Zastanawiam się czy moja wiara jest prawdziwa, czy może są to moje jakieś psychiczne urojenia, strach, że to wszystko może okazać się prawdziwe i wtedy pójdę do piekła. Miewam przez to stany depresyjne i dziwne uczucia lęku. Nie wiem co dalej robić.
Jeśli ktoś był na tyle cierpliwy, żeby przeczytać moje przemyślenia bardzo proszę o jakąś radę. Być może ktoś kiedyś czuł podobnie.

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-16 13:39

"brak współżycia przyczynia się również do mojego złego samopoczucia, ponieważ mój mózg nie odczuwa już regularnych bodźców przyjemności." - To zdanie mogłoby śmieszyć, gdyby nie było wypowiedziane poważnie przez lekarza. Skoro powiedział to lekarz, jest to po prostu - tragiczne, że wykształcony człowiek mówi bzdury. Idź teraz do Jezusa, a nie do psychiatry. On jest najlepszym Lekarzem ludzkich serc. To twoje serce potrzebuje Lekarza, a nie mózg. Ona zostało zranione. Każdy człowiek chce kochać i być kochanym, a nie uprawiać seks i być wykorzystywanym, jak to ma miejsce w twoim przypadku.
Co ci jest trudno? Trudno ci odnaleźć siebie samą, tę małą dziewczynkę, która drzemie w twoim wnętrzu. Spróbuj przypomnieć sobie, jaka byłaś, zanim zaczęłaś współżyć z chłopakami. Masz już spore doświadczenia w sferze seksu, jak na swój wiek. To grzech cudzołóstwa zranił twoje serce. Teraz trzeba je uzdrowić.
"czuję, że muszę wybrać - ten chłopak, lub życie po chrześcijańsku" - Samodzielny wybór życiowy to cecha człowieka dojrzałego. Jeśli tak czujesz, to znaczy, że dojrzewasz. To bardzo dobrze. Pan Jezus puka do twojego serca. Tylko nie zagłuszaj tego delikatnego głosu. Jezus nie jest natrętny i Sam nie wejdzie do twojego wnętrza, w przeciwieństwie do złego ducha.
Zachęcam cię do przeczytania książki "Urzekająca" autorstwa Johna i Stasi Eldredge, a dla zachęty polecam stronę: http://efca.wordpress.com/urzekajaca/

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: MaBi (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-16 15:15

Magdo, życie po Bożemu nie jest łatwe. Korzystaj z sakramentów. Spowiedź nie tylko daje Ci przebaczenie grzechów; Bóg obdarza też nowymi łaskami, by człowiek był w stanie żyć wg Jego woli. Proszę Cię, nie rezygnuj z dobrej drogi. Jeśli chłopak nie akceptuje tej Twojej decyzji, to faktycznie trzeba się pożegnać.

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: Esterka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-16 17:34

Zmień lekarza, ten mówi bzdury. Proponuję, żebyś po każdym upadku korzystała z sakramentu pokuty i jak najczęstszej Komunii świętej. Daj Jezusowi szansę na uleczenie siebie i swoich zranień, także tych spowodowanych współżyciem.
O wartości czystości przedmałżeńskiej fajnie pisze Sylwester Laskowski: http://www.jim.org.pl/

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: Nell (178.73.48.---)
Data:   2011-08-16 20:27

Nie dziwię się wcale, że tak bardzo jest Ci trudno. Grzechy nieczystości bardzo zniewalają. Generalnie, instynkt seksualny jest potężną siłą w człowieku, wcale nie jest tak łatwo żyć w relacji z chłopakiem w czystości (jest to możliwe, ale wymaga sporo dobrej woli i wysiłku), jeszcze trudniej jest wrócić do czystości, kiedy przekroczyło się już granicę. "Zwykły" dotyk przywiązuje ludzi do siebie, a akt seksualny przywiązuje bardzo mocno. Wydaje mi się, że byłoby dziwne, gdybyś nie przeżyła tak boleśnie rozstania z chłopakiem, w którym byłaś zakochana, i z którym współżyłaś. Rozstania zawsze są trudne, a dla ludzi, którzy żyli w nieczystości - bardzo, bardzo trudne (szczególnie dla kobiet). A powrót do czystości po grzechu wymaga walki i nie jest łatwy. Dlatego naprawdę, nie uważam, że to co się z Tobą dzieje, jest nienormalne. To po prostu konsekwencja tego grzechu, który z Twoim chłopakiem popełniliście. Bóg dał nam przykazania nie po to, żeby było nam źle i ciężko, tylko po to, żebyśmy byli wolni i szczęśliwi. Cierpienie, które teraz przeżywasz, nie wynika z tego, że starasz się przestrzegać przykazań, tylko z tego, że ich nie przestrzegałaś wcześniej. Pomyśl, przecież Twój chłopak mógł odejść od Ciebie z każdego innego powodu, a przez fakt, że współżyliście, cierpiałabyś przy rozstaniu tak samo mocno jak teraz.
Ale - jest coś o wiele ważniejszego, niż to, co napisałam wyżej. Z Twojej poplątanej sytuacji jest wyjście. Posłuchaj - chrześcijaństwo to nie jest system nakazów i zakazów, nagród i kar. To nie jest tak, że Bóg chce Cię ukarać piekłem - Bóg chce Cię przed piekłem uchronić. Dlaczego? Bo Cię kocha. Jezus umarł za Ciebie na krzyżu po to, żebyś Ty mogła być wolna. W tej konkretnej sytuacji to znaczy, że nie chce Cię karać za grzechy, tylko chce uzdrowić Twoje serce z ran, które sobie zadałaś. Chce Cię uwolnić od nieczystości i wszystkich jej konsekwencji, chce Ci pomóc zerwać z tym grzechem i budować relacje chłopakami w czystości, żebyś mogła być naprawdę szczęśliwa i w przyszłości stworzyć z mężczyzną, którego wybierzesz, udane i piękne małżeństwo. Jezus bardzo pragnie pokazać Ci jak bardzo Cię kocha i również chce, żebyś Ty Go kochała. Chce Twojej przyjaźni, bo sam jest Twoim najlepszym i najwierniejszym Przyjacielem, na którym zawsze możesz polegać i który Cię nigdy nie opuści. Głowa do góry - zwróć się całym sercem do Jezusa. Sama nie możesz sobie pomóc, ale On może wszystko. Módl się do Niego, proś, żeby Ci pomógł, żeby dał Ci poznać swoją miłość, żeby wyprowadził Cię z tej trudnej sytuacji, szukaj Go. Koniecznie idź do spowiedzi i chodź do niej tak często, jak tylko będzie trzeba. Pomyśl też, czy nie ograniczyć albo całkiem nie zerwać relacji z Twoim chłopakiem, skoro ciągle lądujecie w łóżku. Nie bój się - Bóg Cię nie oszuka. Jeśli dla Niego zrezygnujesz z tej grzesznej relacji, będzie Cię prowadził dalej i da Ci prawdziwe szczęście. Jeżeli w Twojej miejscowości są jakieś duszpasterskie grupy dla młodzieży (Oaza, Odnowa w Duchu Świętym) - pójdź na spotkanie. Tam spotkasz ludzi, którzy Ci pomogą naprawdę poznać Boga i przeżywać wiarę radośnie, a nie w strachu i rozdarciu.

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: magda (---.play-internet.pl)
Data:   2011-08-16 20:37

Niezły ten ten lekarz. "Mądra głowa", nie powiem. A tak poważnie, zerwij ze wszystkim co się do tego grzechu przyczynia. Ze wszystkim, jeśli inaczej nie potrafisz. A pokusy będą zawsze, kwestia tylko czy chcesz i potrafisz się im oprzeć. Normalna sprawa tylko zaczyna się nie normalnie dziać, gdy wydaje ci się, że do szczęścia potrzebne jest ci spełnienie pokusy, a w tym wypadku współżycie. Zresztą sama widzisz, że mimo, iż zdarzy wam się współżyć, jakoś tego szczęścia brak. I to uznałabym za wielką łaskę Boga. Łaską Boga jest mimo wszystko to poczucie rozdarcia. Gdyby nie to, mogłabyś grzęznąć co raz głębiej w tym błocie nieczystości, żyjąc w ułudzie szczęścia. Pamiętasz jak było kiedy jeszcze nie współżyliście? Były pokusy. Ale czy byłaś mniej szczęśliwa nie poddając się tej pokusie? Pewnie, że teraz jest trudniej, bo zasmakowałaś "zakazanego owocu", wiesz jak on przyjemnie smakuje. I widzisz jak teraz jest ciężko, czujesz rozdarcie, ale przecież sama sobie je zaserwowałaś, zrywając owoc z "drzewa zakazanego". To nie Bóg je zerwał, ale Ty sama i teraz ponosisz tego konsekwencje. Ale i w tym nie jesteś sama. A co do rady, na Twoim miejscu chyba bym zaczęła od poznania Jezusa, Syna Bożego. Bo tak jak tu nieraz ktoś pisał, "nie cudzołóż" jest dopiero szóstym przykazaniem, a nie pierwszym. Pierwsze przykazanie to "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną". Gdyby było tak jak ma być w relacji z Bogiem, nie byłoby problemu z szóstym przykazaniem. Zacznij do tego. Módl się dużo i pytaj się Jezusa kim jest dla ciebie, konkretnie w Twoim życiu i Kim chce być, i jaka jest Jego miłość do Ciebie. W Piśmie Świętym jest odpowiedź. W tej miłości masz żyć i ta miłość jest obok Ciebie, w Twoim sercu. Gdyby jej nie było, Ciebie też by nie było. A dlatego o tym piszę, bo w Tobie tak strasznie dużo lęku, a przecież Bóg jest z Tobą, w Twojej walce o dobro i czystość w sercu, ale też jest blisko, kiedy odchodzisz i zawodzisz przede wszystkim siebie. On wtedy też jest, ale umęczony w Tobie i nie może Cię opuścić, bo miłość jest na zawsze i Bóg wie, że bez Niego nic Ci się nie uda. Nic nie możesz zrobić, a już na pewno nie możesz wrócić bez Jego łaski. Ale Ty też musisz chcieć ją przyjąć, bo bez Ciebie, Twojej dobrej woli, Bóg też nie "może" wiele zdziałać. Nie może Cię do niczego zmusić, bo wtedy zaprzeczyłby Sobie, zaprzeczyłby swojej miłości do Ciebie, która daje Ci wolność. Brzmi to jakoś patetycznie, ale to jest prawda, tylko czy ją przyjmujesz, czy w nią wierzysz. A tą swoją walkę nazywaj walką "o coś" (w tym wypadku walczysz o czystość, dobro czyli piękne serce) a nie "z czymś" (z grzechem nieczystości). Niby na to samo wychodzi, ale dla naszej ludzkiej konstrukcji psychicznej lepsze jest myśleć, że się pożytkuje siły na coś, żeby budować, niż na coś, żeby niszczyć. I tej dobrej woli, siły do walki o piękne i prawdziwe szczęście (a nie jego ułudę), czego Ci z serca życzę. Nie raz jeszcze upadniesz, Bóg to wie i robi wszystko dla Twojego dobra, żeby do tego nie dopuścić. Ale najważniejsze, żeby się nie poddawać, żeby wstawać ile tylko trzeba będzie, bo "kochać to powstawać", jak mówią słowa jednej piosenki. Pomóż Bogu walczyć o Ciebie i zrób co możesz, żeby było lepiej, ale nie załamuj się kiedy jednak nie wyjdzie. Nie zabijaj w sobie tych pięknych pragnień czystości, bo to wartość, której niestety trzeba szukać ze święcą w tym świecie. Tak mało jej w nas. Dbaj o te pragnienia, dziękuj, że je masz w sercu, że jednak Bóg puka i to chyba dość głośno, a to moim zdaniem znaczy, że aż tak źle chyba nie jest, jak Ci się wydaje. Tylko, proszę nie poddawaj się, nie wątp w sens tej walki (to podszepty złego) i spokojnie. Bóg patrzy w serce i zna Twoją słabość, ale też wie, że masz w sobie wiele siły, której źródłem jest On sam. Więc uwierz Jego słowu, a nie tej myśli, że do szczęścia musisz spełnić "tę" potrzebę. Wolny człowiek nic nie musi. I spokojnie. Kiedyś jednak Bóg pobłogosławi to wszystko tylko w swoim czasie, tj. w twoim małżeństwie. Na wszytko przychodzi pora. Ale człowiek taki głupi, że ciągle kradnie to, co do niego nie należy, a później jest płacz i lament. Ale spokojnie i na to Bóg ma jakąś radę, tylko trzeba być blisko z Nim i dbać o tę więź. Z Bogiem.

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2011-08-16 21:14

Magdo, myślę, że Twoja wiara jest wciąż bardzo uboga i niepełna, bo oparta przede wszystkim na strachu przed wiecznym potępieniem. Nie poznałaś jeszcze Boga, który Cię kocha. Miłością bezwarunkową. Który, jeśli tylko zechcesz, potrafi Ci pomóc zrozumieć, na czym polega miłość między dwojgiem ludzi (i wiele, wiele więcej). A bynajmniej nie jest to zauroczenie oparte na seksie. Zauroczenie, na którym naiwnie chcesz zbudować swoją przyszłość.
Jesteś jeszcze bardzo młoda i masz szansę na to, żeby pięknie przeżyć swoje życie. Opierając się na Bogu, na Jego Miłości. U boku kogoś, kto nie będzie Cię od Boga odciągał, ale pomoże Ci przy Nim trwać. Dla kogo Twoje prawdziwe dobro będzie ważniejsze niż chwilowa przyjemność osiągana głównie Twoim kosztem.

To nie Bóg przez Swoje istnienie jest winien temu, co teraz przeżywasz. To zejście z Jego dróg jest tego przyczyną. Jesteś kimś, kogo Bóg stworzył na Swój obraz i podobieństwo. Kto w swoim wnętrzu kryje dobro, piękno i bogactwo. I pragnienie życia w harmonii z Tym, Kto cię stworzył. Dlatego Twoje próby "unicestwienia" Boga nigdy nie przyniosą Ci szczęścia. Przynieść Ci je może wyrzeczenie się tego, co Cię od Boga oddziela - grzechu.

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: B. (---.warszawa.mm.pl)
Data:   2011-08-16 23:27

Nie znalazłam w Twoim poscie informacji o tym, co robisz i co robi Twój chłopak. Czy już pracujecie? Studiujecie? Jeżeli możliwa jest jakaś finansowa samodzielność, spróbujcie przemyśleć ten werset Pisma Świętego:
"Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąc" (1 Kor 7,9).

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: MaBi (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 11:17

B., proponujesz małżeństwo w takiej sytuacji? Gdy chłopak nie respektuje jej zdania?
Magdo, słyszałam dziś piękną i wręcz niewiarygodną historię 20-letniej dziewczyny, która zrezygnowała z relacji z niewierzącym chłopakiem. Wspaniale Bóg w jej życiu zadziałał. Nie bój się powierzyć siebie Bogu.

 Re: Trudno mi żyć po Bożemu.
Autor: Aguu (---.42.134.1.net-mar.com.pl)
Data:   2011-08-18 14:49

Wszystko co nakazuje i zakazuje Bóg jest dla naszego dobra. Trochę martwię się o ten Twój związek, bo jeżeli chłopak źle odebrał to, że nie chcesz już współżyć, czy to jest prawdziwa miłość, czy tylko potrzeba czerpania przyjemności?
Jesteś człowiekiem wolnym i nikt nie może Cie do niczego zmusić. A więc twój chłopak nie powinien Cię zmuszać do seksu - to jest głupota. To nie jest miłość. Miłość jest wtedy, kiedy się kocha pomimo wszystko.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: