logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: Małgorzata (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-12-30 17:47

Pisałam już tutaj wcześniej o moim problemie, że mam cywilnego męża alkoholika, z którym byłam na Mszy wstawienniczej o uzdrowienie i podczas tej Mszy mąż dostał łaskę od Boga. Ale jak potem nam ksiądz powiedział, że skoro żyjemy w grzechu ciężkim, Bóg nie może nam do końca pomóc. Wtedy pytałam was jaką decyzję podjąć ślub czy rozstanie.
I podjęłam już decyzję, zostawiłam go. Wyjechałam do rodziców z naszą córką, gdyż nie mogłam tego wszystkiego już znieść psychicznie, bo było coraz to gorzej. Pił więcej, uciekał z domu, sprzedał obrączkę. Dlatego wyjechałam. I myślałam, że on pójdzie na terapię zamkniętą, potem przyjedzie do nas, wynajmie mieszkanie, znajdzie pracę, będzie kontynuował terapię i złożymy śluby czystości, a potem weźmiemy ślub kościelny. Ale on wręcz przeciwnie, pije dalej i jest coraz to gorzej.
Jego matka kiedy była w Polsce założyła mu niebieską kartę i złożyła pismo o przymusowe leczenie, ale niestety trzeba czekać na to rok czasu. On ciągle do mnie dzwoni i pisze sms-y. Powiedziałam mu wyraźnie, że daję mu rok czasu aby się zmienił. Ale nawet nie zapowiada się na zmianę.

Teraz skoro nie mieszkamy razem, już nie ma tego grzechu, więc czy ta łaska od Boga bardziej na niego spłynęła? Czy mogę przystąpić do spowiedzi?

Nie wiem co mam robić, tak bardzo mnie to boli. Mam wciąż nadzieję, że on się zmieni. Ale wszyscy są pesymistycznie nastawieni i mówią mi, że mam przestać się łudzić i zająć się dzieckiem. Ale nie potrafię, nie mam siły. Chciałabym, żeby on się zmienił. Myślałam, że skoro Bóg dał nam dziecko to chce, żebyśmy byli razem. Ale widać, że chyba jednak chce inaczej.

 Re: Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: yeah (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-01-06 13:23

Do spowiedzi, po spełnieniu warunków sakramentu pokuty i pojednania, jak najbardziej możesz przystąpić.
A resztę - zostaw Bogu - rok czasu, czy półtora, a może więcej trzeba będzie poczekać, ale jeśli otoczysz wszystkie te sprawy modlitwą, zaufaj, że Bóg jej wysłucha. I oczywiście zajmij się sobą i dzieckiem - to podstawowe Twoje zadanie na teraz. Módl się i ufaj Bogu.

 Re: Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: kk (---.myslenice.net.pl)
Data:   2012-01-06 15:49

Jesteś naiwna. Nie wiem dlaczego, niektóre kobiety dają się tak wciągać w grę alkoholika. Może jeszcze cię zaciągnie do ślubu kościelnego? Wtedy już w ogóle będziesz miała problem. Uciekaj jak najdalej od tego człowieka, poszukaj sobie innego partnera na męża. Dasz radę.

 Re: Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: xc (---.180.85.175.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-01-06 16:25

Jest tu, na Forum, sporo wypowiedzi pań, które związały się z alkoholikami. Proszę zerknąć do archiwum.

Jeśli facet nie ma zamiaru wyjść z nałogu, nic w tym kierunku nie czyni, pozostaje Pani tylko jedno: wiać jak najdalej od niego. Zero kontaktów, sms-ów, telefonów. Proszę nie bawić się w Boga i nie zgadywać co On chciał, a czego nie. Bóg dał Pani rozum, a ten nakazuje zostawić alkoholika. Dla dobra Pani, Pani dziecka i samego alkoholika. Póki nie uderzy łbem o dno dna nie ma nadziei. A jak uderzy, niech najpierw wytrzyma z piciem, a potem się zobaczy.
Bo nawet niepijący alkoholik to nie jest łatwy kawałek chleba. Zmiany nastrojów, depresje, załamania - to wszystko trzeba umieć wytrzymać, trzeba przejść przez specjalny trening przygotowujący, tzw. terapię dla współuzależnionych.

Jeszcze raz: daleko od niego.

 Re: Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: Anka (194.42.110.---)
Data:   2012-01-06 20:24

Mądra decyzja. I nie zmieniaj jej. Absolutnie.

 Re: Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: karolina (151.76.192.---)
Data:   2012-01-06 22:25

witam cie Małgosiu, coś mamy wspólnego - mam 27 lat i moi rodzice również są alkoholikami. wydaje mi się, że odkąd się urodziłam pili, teraz dzięki moim staraniom, modlitwie i wierze w Boga, a przede wszystkim Jego pomocy, od 3 lat moi rodzice nie piją. zdecydowali się na leczenie i teraz jest dobrze po wszystkich smutkach, wstydliwych sytuacjach. dzięki modlitwom wszystko się odmieniło. od podstawówki moim celem bilo, aby rodzice zaprzestali tego nałogu. walczyłam z tym na wszystkie sposoby, a teraz nadal nie wierzę w to, że są normalni. chcę ci przez mój przypadek zaświadczyć, że trzeba wierzyć, że Bóg ci pomoże. pozdrawiam.

 Re: Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: dominik (---.play-internet.pl)
Data:   2012-01-08 19:26

Modlitwa o uwolnienie też jest możliwa, ale to wymaga rozeznania, bo nie każda sprawa jest pochodzenia demonicznego, czasami ktoś może nie chcieć takiego uwolnienia, ale czasami też może nawet nie wiedzieć, że jest mu to potrzebne. Staraj się poszukać możliwości dotarcia do księdza, który zajmuje się takimi sprawami, albo zespół modlitwy wstawienniczej, są takie organizowane, poszukaj sobie np. www.mamre.pl - warto poszukać też innych opcji.
ciężki temat ogólnie, także trudno jednoznacznie coś doradzić.

 Re: Mam wciąż nadzieję, że alkoholik się zmieni.
Autor: xc (---.182.176.214.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-01-09 09:39

Alkoholizm jest chorobą, którą leczy się środkami stricte medycznymi, w ramach uznanej procedury leczniczej, a nie jest efektem opętania szatańskiego.

Jeśli ktokolwiek, w tym Pani Małgorzata, ma wątpliwości w kwestii "grzech czy nie", powinien udać się do konfesjonału aby w ramach sakramentu wątpliwości te sobie wyjaśnić.

Nie wiem co Bóg zamierza odnośnie Pani i Pani rodziny. Myślę jednak, że Bóg nie karze Pani chorobą Pani męża. Jego samego też nie. Choroba, w tym choroba alkoholowa, stanowi pewnego rodzaju wyzwanie. Dla chorego, dla ludzi z jego otoczenia (lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów, rodziny, przyjaciół, znajomych, sąsiadów itd). Myślę, że Bóg jest mocen pomóc człowiekowi w jego chorobie. Nie oznacza to jednak, że będzie ON się za człowieka leczył.

Doświadczenie, które jest mi dane, pozwala mi wysnuć następującą tezę:
alkoholizmu nie można leczyć bez dobrej woli i świadomości samego chorego. Często bywa tak (a miało to miejsce w 100% wszystkich znanych mi osobiście przypadkach), że aby leczenie podjąć chory musi najpierw sięgnąć dna. W znanych mi przypadkach były to: bezdomność, bankructwo, stan krytyczny zdrowia i doświadczenie śmierci klinicznej, odcięcie się najbliższej rodziny i przyjaciół. Dopiero wtedy chory uznaje, że trzeba coś z tym fantem zrobić, że coś nie gra. Że to nie "wszyscy się na niego uwzięli", nie "żona się czepia", nie "policja jest brutalna i przekupna", ale coś z nim samym nie jest w porządku. Mój najbliższy przyjaciel (pisałem o tym tu wielokrotnie) dopiero wtedy zaczął leczenie, gdy obudził się na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego, dostarczony tam przez policję, którą wezwała żona, gdy sprawił jej kolejny "oklep". I wtedy dopiero dotarło do niego, że coś tu nie gra, że coś trzeba zrobić. I zadał lekarzowi pytanie: "Panie doktorze: co mi jest i czy Pan mi może pomóc?". Lepiej późno, niż wcale, ale facet zaczął swój "powrót z U". Nie jest to proces lekki, łatwy i przyjemny. Żona, dzieci i część tej garstki przyjaciół jaka mu została, nie wytrzymali. Z jego alkoholizmem "aktywnym" nauczyli się jakoś sobie radzić, z jego "trzeźwym" alkoholizmem nie. I żona sobie poszła, zabierając dzieci. Ale może wróci. On wie, że jak będzie pił, to na pewno nie wróci, jak nie będzie pił to może wróci. I nie pije. Drugi rok się tak trzyma.
Dlatego zwracam Pani, Pani Małgorzato, uwagę na to, że życie z trzeźwym alkoholikiem może być równie trudne, a może nawet trudniejsze, niż życie z pijącym.

Sakramenty mają moc duchową, nie farmakologiczną lub magiczną. Bóg jest wszechmocny. Może pomóc każdemu, także (a może przede wszystkim) tym którzy żyją w grzechu. Jezus pomagał grzesznikom, leczył ich dusze (przy okazji także ciała), nie odwrócił się od nikogo w potrzebie. Nie był "słodziutkim Jezuskiem" ale był także ostrym krytykiem, ciskał gromy na grzeszników, ostrzegał ich przed zgubnymi skutkami grzechu, ale nigdy ich nie zostawił w potrzebie.

Nie wiem, co dokładnie Pani radzić, ale myślę, że zawsze może się Pani modlić za swojego męża i może Pani mężowi taki sygnał: jak wytrzeźwiejesz i nie będziesz pił, a nie będziesz miał dokąd pójść, pamiętaj o mnie. Taką postawę przyjął Brat Albert. Wszystkich nie uratował, wszystkim nie pomógł, nie każdy się do niego zgłosił. Ale w bardzo dużej liczbie przypadków taka postawa zadziałała.

Życzę Pani pozytywnej zmiany losu w Nowym Roku.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: