Autor: Małgorzata (ponad 30 l.) (---.net.stream.pl)
Data: 2012-01-01 23:29
Szczęść Boże,
Planuję wyjść za mąż za mężczyznę, który żył z kobietą bez ślubu i ma z nią 2 dzieci, które są już dorosłe, mają po 20 lat, my też mamy już ponad 30 i ponad 40, ;) czuję, że to jest on i czuję, że Bóg to wszystko prowadzi, pytałam księdza na spowiedzi i ksiądz doradzał, żeby go nie odrzucać. Jednak jest to dla mnie trudne, czasem akceptuję to, ale czasem mam ochotę zapomnieć o nim. A jest to dobry człowiek, poznaliśmy się w Taize, on się tam nawraca. Nie dzieci są dla mnie problemem, ale to, że przez nie, on jest złączony z nią na całe życie, oczywiście nie tak jak przez sakrament (to jest wyjątkowe i to mnie pociesza, że to będzie tylko ze mną), ale że widząc je odbija się w nich ta kobieta, może trzeba będzie się z nią spotkać z różnych okazji, np. ślubu dzieci (on normalnie nie ma z nią kontaktu), a ja nie chce jej widzieć. Cała ta ich intymność przeraża mnie. Ciąża, opiekowanie się dzieckiem, życie rodzinne, że on już ma to doświadczenie, że może będzie mnie porównywał, że jestem druga.
Łatwiej byłoby mi gdyby nie było dzieci. Był z kobietą, rozstał się z nią i koniec (ona odeszła z innym, wcześniej też już miała dziecko z innym, w zasadzie to nie była wielka miłość, on był sam i ona sama z dzieckiem) mam takie czarne myśli. Że nie stosowali antykoncepcji (choć jestem przeciwko antykoncepcji i chcę stosować metody naturalne), lub że łatwiej byłoby mi, gdybym i też żyła z mężczyzną i miała dziecko, ale przecież nie mogę tego żałować. Czy jestem zła, czy to jest egoizm? Mam się tego wyzbywać, czy mi to przejdzie? Na pewno muszę podlić się o większe serce.
|
|