logo
Czwartek, 09 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Łotr(dobry albo zły) (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-04-07 01:58

w ogóle nie mogę kierować swoim życiem. Nie mam wyboru. Nie prosiłem się na ten świat, to Pan Bóg mnie tu postawił. W złej rodzinie patologicznej, w ciężkich czasach, z ciężkim charakterem, ze skłonnościami do uzależnień ludzie w ogóle nie akceptowali mnie, ani mojej rodziny. Wokół tylko nienawiść i złość. Jestem ciągle w stanie wojny aby przeżyć. Proszę Boga, aby zrobił jakieś warunki gdzie będę mógł jakoś spokojniej żyć, ale jeszcze nie spełnił mojej prośby.
Czy Bóg postawił mnie na Ziemi, abym cierpiał, albo walczył z innymi?

Dlaczego nie urodziłem się w rodzinie ułożonej, bez patologii, bez niszczących mnie zdarzeń, jak próby samobójcze, alkohol i przemoc domowa? Dlaczego akurat w tym zapóźnionym i biednym kraju jak Polska?

Aby przeżyć musiałem stać się Łotrem. Ale wierze w Boga i to Jego decyzja. Bo gdyby chciał mieć na Ziemi fajnego gościa, postawiłby mnie w innych czasach i w innym środowisku. Niczego sobie nie wybierałem, takie życie dostałem.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Karolina (---.biznes.mm.pl)
Data:   2012-04-07 09:37

I widzisz, ile masz w sobie siły, aby to wszystko przetrwać i podejść na chłodno, z dystansem? Dziękuj Bogu, że właśnie Ciebie hartuje i Tobie to daje - to znaczy że dużo od Ciebie wymaga, że ma wobec Ciebie wielki plan. Na cierpienie można, a nawet trzeba patrzeć z innej perspektywy, z perspektywy szansy.
Nikt nie dostanie więcej cierpień, niż zdoła unieść.
Nie musisz od razu rezygnować z życia dobrego i praworządnego, zmień środowisko, zacznij spędzać więcej czasu w kościele.
Nie, Bóg nie chce, abyś walczył z innymi, abyś cierpiał. Ale czasami trzeba przyjąć krzyż.
Mamy okres Triduum Paschalnego, odwiedź Chrystusa czekającego w kościele. Bardzo Cię potrzebuje.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: xc (---.aster.pl)
Data:   2012-04-07 09:39

Nie wiem, czy Dżuma Alberta Camusa dziś jest jeszcze obowiązkową lekturą szkolną. Jeśli nie, to radzę ją przeczytać.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Paweł (---.centertel.pl)
Data:   2012-04-07 10:10

Zaufaj Bogu że to co przeżywasz ma sens.
"Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków" (Jk 1, 2-10).

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Maggy (---.play-internet.pl)
Data:   2012-04-07 10:12

Wczoraj byłam z moim tatą w banku. W pewnym momencie podchodzi do niego niewiasta i podaje mu dłoń i życzy wesołych Świąt. Po czym tato mówi, że to córka jego kolegi, pijaka jakich mało, żona jego też gdzieś sobie od czasu do czasu wychodziła z domu na "bankiety" zostawiała dzieci, a jak już była w domu, było też super "ciekawie" (przemoc itp.). I właśnie ta młoda dziewczyna, która składała tacie życzenia, to ich córka, obecnie kierownik jednego z wydziału tego banku. Tato określił jej rodzinę jako typowo patologiczną. A piszę to po to, żeby dać Ci do zrozumienia, że owszem, można sobie siedzieć i użalać się nad swym losem. Tylko po co? Co Ci to daje? Ale można też jak ta dziewczyna zacisnąć zęby i walczyć o szczęście w miarę swoich możliwości. Każdy bowiem jest kowalem swojego losu. Do pewnego momentu życia jesteśmy uzależnieni od rodziców i klimatu jaki wokół nas tworzą. Ale w pewnym momencie życia idziesz w świat sam decydując o sobie. Nie ma ani jednego człowieka, który nie miałby niczego za co nie mógłby Bogu podziękować. I nie jest też tak, żebyś nie miał niczego, czym mógłbyś się podzielić z drugim człowiekiem. Nieraz padało zdanie na forum: "Zmień perspektywę patrzenia", a będzie inaczej, będzie lepiej bo prawdziwie. Każdy ma jakiś krzyż i jedni go niosą z godnością. A inni uciekają zatracając się. I pozornie jest im lżej, ale wcześniej, czy później i tak prawda wraca ale ze zdwojoną siłą i dopiero wtedy zaczyna boleć. Zacznij nieść swój krzyż z Chrystusem, a wtedy dopiero zaczniesz żyć. Zresztą na to Bóg cały czas czeka.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: mbb (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-04-07 11:24

Nie umiem Panu pomóc, więc zmówiłam "Ojcze nasz" za Pana.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: ona (---.myslenice.net.pl)
Data:   2012-04-07 11:42

Rozumiem Cię. Może wyjazd za granicę coś pomoże. Trzymaj się. I nie zastanawiaj długo nad podjęciem decyzji. Najwyżej ci nie wyjdzie.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Coya (62.233.215.---)
Data:   2012-04-07 12:01

Polecam do wysłuchania rekolekcje o. Adama Szustaka "Ewangelia dla potłuczonych" wygłoszone w 2012 roku w Krakowie. Można je znaleźć m.in. na facebooku na profilu "Langusta na palmie". Powodzenia.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Michał (---.range109-145.btcentralplus.com)
Data:   2012-04-07 12:32

Na tytułowe: no i?
P.S.
Wiesz jak się robi perły? Wkłada się ziarenko piasku do skorupki perłopława, ziarenko uwiera, perłopław wytwarza wokół niego to co nazywamy perłą.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Andrzej2 (83.238.194.---)
Data:   2012-04-07 13:33

Przeczytałem. I mam wrażenie, że jesteś tu i teraz, bo przez Ciebie Pan Bóg chce pomóc innym ludziom - Twojej rodzinie. Nie jest obojętny na to wszystko, też cierpi, i nie patrzy bezczynnie. Dlatego stworzył Ciebie, aby przez Ciebie działać. Lżej? Działaj.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-04-07 13:47

Dobry łotr wykorzystuje szanse, które dostaje. Zły łotr jest wiecznie niezadowolony, buntuje się i narzeka, i na własne życzenie zdaje się schodzić do piekła.
Masz potencjał i masz szanse, więc wykorzystaj. Możesz pomóc innym, którzy są w podobnej sytuacji, jak Ty. Szczęść Boże.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Marlinek (---.play-internet.pl)
Data:   2012-04-07 14:10

Oto film dla Ciebie - znajdziesz w nim odpowiedzi na swoje pytania:
www.youtube.com/watch?v=2p5QmJy8FNQ

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Esterka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-04-07 14:19

To, jak wygląda Twoje życie, zależy przede wszystkim od Ciebie. Chcesz mieć ciężki charakter, to będziesz go miał. Chcesz żyć w patologii, to będziesz żył. Chcesz być łotrem, to będziesz. To Twój wybór. Jeśli upierasz się marnować swoje życie, to je marnuj, tylko nie zwalaj na Boga odpowiedzialności za własne decyzje.
Mój ojciec jest alkoholikiem. Żadne z nas, dorosłego rodzeństwa, alkoholu nie nadużywa. Patologią też nas nazwać nie można. Jak się chce żyć dobrze, to się da.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Łotr(dobry albo zły) (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-04-07 20:18

Jest już ze mną lepiej niż przed kilkoma laty, kiedy wierzyłem, że zdarzenia mojego życia są dziełem przypadku, a nie wolą Boga. Niemożność normalnego rozwoju osobowości, nieuleczalny Zespól Stresu Pourazowego, brak leczenia różnych wad dziecięcych (logopeda, pedagog, psycholog dziecięcy, gimnastyka korekcyjna), uwikłanie w opiekę nad bliskimi, spowodowały, że teraz jestem trochę okaleczony i słabszy, co niektórzy jak tylko mają okazję, wykorzystują, psują dzieła dobrych ludzi.

Wykazuję zewnętrzne oznaki sukcesu i w ogóle żyję średnio, ale cierpię, że muszę być Łotrem, aby żyć, bo gdy żyję uczciwie, a ludziom okazuję szczerą przyjaźń, uczciwość i pomoc, wykorzystują mnie, jest ze mną źle i mogę liczyć tylko na Boga. Teraz inni ludzie to dla mnie tylko klienci, usługodawcy, sędziowie (dobrzy pomagają lub źli - przeszkadzają). Moje stosunki z nimi są sztuczne, ale dobrze wyuczone, nie okazuję szczerej sympatii wielu dzieciom Bożym, bo wielokrotnie przez to traciłem, a wygląda na to, ze dla nich była to okazja do egoizmu i uwrażliwiania się na siebie samych, a na innych już nie. Daję jałmużnę na biednych i słabych, modlę się za zmarłych i błogosławieństwo Boże, ale dla tzw. normalnych ludzi jestem bezwzględny jak żołnierz na froncie, to są moi przeciwnicy jak Goliat dla Dawida, dobrze wychowani często silniejsi ode mnie. Jestem więc zmuszony wykorzystywać inteligencję i wykształcenie do cichej wojny, nie do konstruktywnego działania z innymi, bo w ogóle nie mogę liczyć na ludzi, pozostaje mi jedynie Bóg, wielokrotnie przekonałem się, że człowiek sam z siebie, bez Boga, jest zły, modlę się więc raz o to by Bóg zmienił serce danego człowieka na przychylne mi, albo by Bóg pozwolił mi wygrać z moim przeciwnikiem, albo by moje konieczne szwindle nie wyszły na jaw, o powodzenie przedsięwzięcia. czasem nie do końca uczciwego. Mam żal do Boga, że aby przeżyć muszę być nieuczciwym, skorumpowanym oszustem, złodziejem, krzywdzić niektórych ludzi - Łotrem, inaczej bym nie przeżył.
Z drugiej strony jestem przekonany, że niczego nie zawdzięczam ludziom, WSZYSTKO ZAWDZIĘCZAM BOGU (czasem działającemu poprzez ludzi, którzy mu na to pozwolą). chciałbym więc liczyć się tylko z tymi, którzy są Jego przyjaciółmi wg Pisma Świętego tych, którzy nie są, boję się, że zrobią mi krzywdę.
Nie mam siły iść na krzyż Chrystusową Drogą Krzyżową jak pokorny Baranek umrzeć ku uciesze moich nieprzyjaciół, idę Łotrowską.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Wojtek (---.opera-mini.net)
Data:   2012-04-07 23:37

Jak mamy Ci pomóc? Rozgrzeszenia, nie damy, grzechów nie tłumaczymy okolicznościami. Masz problem? Zacznij się z nim mierzyć. Masz skłonność do uzależnień? Zacznij coś z tym robić. Nie wybieraj zła, bo jest łatwiejsze. Bóg ciebie kocha, ale grzechów nie pochwala. Idź do spowiedzi i pracuj nad sobą. Nie zadawaj innym bólu. Staraj się ze wszystkich sił. I wróć tutaj za pół roku, i opowiedz ile dobra udało Ci się osiągnąć. Niech to będzie twoja praca.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Kasia (---.nplay.net.pl)
Data:   2012-04-08 16:59

Witaj,
wiele razy zadawałam sobie podobne pytania. Też pochodzę z rodziny patologicznej. Chcę Ci powiedzieć, że oprócz modlitwy i czekania, ważne jest Twoje działanie, podejmowanie kroków w dobrą stronę. Może warto pomyśleć o terapii?
Od ponad 3 lat tam właśnie odnajduję siebie, sens życia i sens przeszłości. Życzę Ci, aby na Twojej drodze pojawiły się osoby, które podadzą Ci pomocną dłoń, abyś mógł odnaleźć siebie. Powodzenia. :)

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: marta, (---.as13285.net)
Data:   2012-04-09 02:55

Chce powiedzieć Ci coś ważnego. Od wczoraj wchodzę na twój post i zbieram się jak ci napisać. Pochodzę być może z takiej rodziny jak ty. Tylko, ze u nas z zewnątrz wszystko wyglądało ok. rodzice moi kłócili się na okrągło tata nadużywał alkoholu. Obrywało mi się najczęściej, bo jestem najstarsza. Mama chroniła mojego 9 lat starszego brata. Byłam nie tylko bita ale tez stale przeklinana. Pisze to z bólem serca, ale wiem ze powinnam, bo może ci pomogę. W moim domu nie było miłości. Nigdy nie widziałam żeby moi rodzice się razem modlili. Nie widziałam żeby się kochali szanowali czy przytulali. Oczywiście nie czułam się kochana. Moim jedynym sprzymierzeńcem w domu był mój tata, który kiedy był trzeźwy stawał w mojej obronie, bo mama była stale rozdrażniona. Pamiętam że miałam myśli, żeby skoczyć z okna. Ale coś mnie powstrzymywało, chyba nie miałam odwagi żeby to zrobić. Chciałabym cie bardzo przestrzec abyś nie poszedł droga moich rodziców. Bo tak naprawdę na egoizmie człowiek nie potrafi kochać i niszczy nie tylko siebie ale także swoja rodzinę. wiem ze Jezus na damna czuwał i wiem ze nad tobą tez czuwa. Gdy miałam 15 lat poszłam na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. Moja mama jakimś cudem zgodziła się, bo mimo ze w domu była taka atmosfera byłam trzymana pod tak zwanym kloszem. Byłam szczęśliwa. Chyba Jezus dotknął mnie wtedy swoja miłością. Później wracałam chyba czterokrotnie na ten sam szlak i pamiętam ze moje serce przepełniała radość. Jedna z modlitw jaka nauczyłam się podczas pielgrzymki była koronka do Miłosierdzia Bożego. Tą modlitwą parę lat później modliłam się o dobrego męża, ktorego zresztą dostałam bo Jezus pragnie nam dać szczęście. Ale chce tez żebyśmy wnieśli swój wkład w to wszystko bo mamy dobra wole i jesteśmy rozumnymi stworzeniami. Ale zanim dostałam tego dobrego męża pogubiłam się w życiu trochę i straciłam radość. Ale na szczęście wyszłam z tych kłopotów. Choć wtedy tak jak teraz Tobie było mi bardzo ciężko. Rok przed poznaniem mojego męża wzięłam do ręki koronkę i codziennie modliłam się w tej intencji. Po ślubie zamieszkaliśmy u moich rodziców. Warunki bytowe mieliśmy naprawdę świetne. Prawie oddzielne mieszkanie. Ale, niestety, kłótnie były stale. Właściwie nic się nie zmieniło. Stosunek mojej mamy do mnie nie uległ zmianie. Nadal byłam przeklinana i zdarzało mi się słyszeć, że jak mi się nie podoba, mam się wynosić. Tylko, że teraz w mojej obronie stawał mój mąż i to rodziło nowe konflikty. Mimo tych kłótni bardzo kochałam swoją mamę i tatę. Z mężem zaczęliśmy się również kłócić, praktycznie jednego dnia miałam kłótnię z mężem, a drugiego z mamą. Byłam wykończona. Na świecie były już dwie nasze córki, które stale były świadkami tych kłótni. Modliłam się o cud, bo nie wytrzymywałam tej karuzeli. Sytuacja trwała siedem długich lat. Modliłam się codziennie za mojego tatę, choć w tamtym okresie nie wiedziałam jaką moc ma modlitwa. Tata mój przestał pic dziesięć lat przed swoją śmiercią. Nie żyje od czterech lat. Cud, o który prosiłam stał się, ale to nie miało nic wspólnego z zaczarowaną różdżką i wróżką. Uwierz mi, bolało i to bardzo. Od prawie 6 lat wraz z rodziną mieszkam za granica. Co miesiąc chodzę do spowiedzi i staram się być zawsze w stanie łaski uświęcającej. Zmieniam się. Chcę ci powiedzieć, że naprawdę zmieniam się. Współpracuję z łaską Bożą i działa ona cuda, ale nie zawsze jest lekko. Doświadczam Bożej obecności i wiem, ze Bóg kocha nas NAPRAWDĘ, że muszą być trudne sytuacje, bo bez nich nie dalibyśmy rady pójść dalej. To tak jak z dzieckiem. Gdy dasz mu wszystko, czy będzie chciało podjąć wysiłek, aby np. uczyć się? Proszę nie poddawaj się. Szatan wie ile może stracić, dlatego rzuca ci kule pod nogi. Jeżeli możesz, zacznij chodzić do spowiedzi. Weź do ręki różaniec i nawet jeśli od razu nie stanie się cud, nie upadaj. Jezus powiedział: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą" (Mt 7, 7-8). Kiedyś stale modliłam się w ten sposób. Pamietaj, o wszystko musimy walczyć, ale w zło zawsze rzucaj dobrem. Stanie się słabsze. Życzę ci dużo sil i wierzę, że sobie poradzisz. ;)

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Yankes (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-04-09 20:28

Witaj. Nie będę przekonywał, że rozumiem twoją sytuację - bo nie wychowałem się w tak trudnym środowisku. Ale poznałem już trochę Boga i przez to też samego siebie i wiem, że na pewno nie jest Jego wolą abyś był Łotrem. Nie można żyć z Bogiem i iść przez życie mając w sercu wolę oszukiwania/czynienia zła dla zysku. Jeśli będziesz trwał w takiej postawie ograniczysz łaskę Bożą, która na ciebie spływa i nie pozwolisz miłości w tobie się rozwinąć. Rozumiem, że po przeżyciach jakie miałeś ciągle chodzisz w postawie obronnej i ludzi traktujesz trochę jak potencjalnych wrogów. Ale poprzez takie zachowanie nie pozwalasz urodzić się w tobie miłości i nie umiesz stworzyć lepszej więzi z innymi. Wiem to, bo sam żaliłem się kiedyś na to, że nie mam prawdziwych przyjaciół - ale po czasie zrozumiałem, że to dlatego, bo nie potrafię kochać. Po pewnym czasie to wszystko się zmieniło.

Mówisz, że nie masz siły nieść krzyża, ale tak naprawdę ciągle dźwigasz krzyż swoich zranień, nieufności, braku miłości. Zastanów się czy nie warto zaryzykować i wyrzec się postawy Łotra, aby uzyskać uzdrowienie serca (wierz mi to jest możliwe). Wtedy Duch Święty zacznie cię zmieniać, i przychodzić ze swoim pokojem - a to jest bezcenne.
A krzyża Bożego nie ma się co bać: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie" (Mt 11, 27-30). Pozdrawiam.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Łotr (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-04-10 02:14

Gdyby nie Bóg, silniejsi ode mnie ludzie zabiliby mnie, albo popełniłbym przez nich samobójstwo, albo uciekał od bólu w mrok alkoholu, lub narkotyków. Koronkę do Miłosierdzia Bożego odmawiam, ale rzadko. Modle się często Psalmami. Długo prosiłem Ducha Świętego o światło, co jest moim ciężkim grzechem, od którego pochodzą inne, i odpowiedział mi poprzez wewnętrzne odczucie, że przekraczam I przykazanie: "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!" (Wj 20,3) Między innymi tym, że inni ludzie i opinia społeczna z czasem stają się dla mnie złymi bogami, kiedy ich w ogóle doceniam. Chciałbym, aby byli dobrym ludźmi, a oni są dla mnie złymi bogami. Bałem się ich i składałem im ofiary, zabiegałem o ich przychylność. Duch Święty powiedział mi, że miłość nieprzyjaciół i przebaczenie jest wypaczone w moim życiu tak, iż często nieświadomie przekraczam I przykazanie. To Bóg zmienia serca nieprzyjaciół, albo zaciemnia umysł tak, że nie są w stanie szkodzić.
To nieprawda, że zły, złośliwy i trudny dla mnie człowiek stał się, ot tak dobry, sam z siebie, albo poprzez cierpienie. To jest dzieło Boga i Jemu należy się wdzięczność, a nie człowiekowi, który, gdy tylko zdarzy się okazja znowu popełni zło na słabszym, lub chorym. Kiedyś pomogłem sąsiadowi, który prześladował w dzieciństwie moją rodzinę, ale ten człowiek był bardzo chory i bezbronny.
Z łatwością mu przebaczyłem, potrafiłem się za niego modlić, wiedziałem, że nie może już wiele złego zrobić.
Nie mam problemów z pomocą dla chorych i słabych, mam problem z strachem przed mocnymi, zadufanymi w sobie ludźmi występującymi w moim życiu.
Mam problem z "Sivis pacem para bellum" - Chcesz pokoju gotuj się do wojny - mam mieszane uczucia bo jestem słaby i okaleczony, i kiedy nie kombinuje to prowokuję silnych do ataku na mnie. Widzę co ci ludzie robią z innymi słabymi.
Ale cały Stary Testament jest historią walki słabego narodu wybranego z silnymi przeciwnikami.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Bratkowa (194.181.245.---)
Data:   2012-04-10 10:27

Drogi Łotrze,
Chociaż zgadzam się z Tobą w tym, że cierpienie niekoniecznie musi być dobre (znam osoby, którym służy, wzmacnia je, ale mnie na przykład niszczy), za nic nie mogę z Tobą zgodzić się, że musisz oszukiwać (kombinować), traktować innych wrogo, czy kłamać, żeby przetrwać. Moim zdaniem takie przekonanie to skutek wychowywania się w rodzinie dysfunkcyjnej. Czytałam o tym, bo mój eks-narzeczony był DDA i ranił mnie kłamstwami, jak wierzył, koniecznymi, choć zupełnie bezsensownymi i nieodpowiedzialnością. Nie daj sobą rządzić przeszłości. Widzę, że czujesz, iż coś jest nie tak, coś Cie uwiera. To dobry znak. Uwierz, pewnie nie z dnia na dzień, ale da się wypracować lepsze, zdrowsze wzorce postępowania. I będziesz z tym szczęśliwszy. Ty sam będziesz zdrowszy. Nie wiem do jakiego uzależnienia ze skłonnością borykasz się, ale są rożne wspólnoty dwunastokrokowe w Polsce. Anonimowi Alkoholicy, Anonimowi Palacze, Anonimowi Żarłocy, Anonimowi Hazardziści, Anonimowi Erotomani, nawet Anonimowi Depresanci. Część z tych wspólnot ma swoje strony w necie. Szukaj i zacznij zdrowienie. :) Są jeszcze Dorosłe Dzieci Alkoholików, ewentualnie Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych. To na pewno Ci się przyda. :) Szkoda czasu, zacznij zdrowienie.

Teraz małe świadectwo. "Sama jestem od jakiegoś czasu w Anonimowych Żarłokach. I nie tylko schudłam 18 kg, ale widzę zmiany we mnie. Przykład. Właśnie wróciłam od rodziców ze świąt. Odkąd pamiętam w święta zawsze wybuchały awantury, wściekle ścinałam się z rodzicami i często z rodzeństwem. Nie, nie ma tam żadnych nałogów. Po prostu rodzice/rodzina zostawiali całą robotę na ostatnią chwilę, przepracowywali się, byli podminowali i krzyczeli. W dodatku oboje nie potrafią chwalić. :) Brałam to do siebie, broniłam się, wkurzałam na to, że ile bym nie zrobiła, to ciągle źle. Na Boże Narodzenie było inaczej. Tylko jedno niewielkie ścięcie na koniec. Byłam zaskoczona, ale bałam się mieć nadzieję na trwałą poprawę. Tym razem - na Wielkanoc nie ścięliśmy się wcale. Moi rodzice się nie zmienili. To ja nauczyłam się z nimi postępować. To ja się zmieniłam. Sądzę, że to dzięki AŻ i pracy z psychologiem. Nie traktuję ich wybuchów jako skierowanych do mnie. Kiedy widzę, że są bliscy wybuchu nie daję się im wyładowywać akurat na sobie, tylko zbieram się i idę do swojego pokoju. Tam porobię coś swojego, pogadam z siostrą itp. Za jakiś czas wracam im pomagać. Oni akurat ostygną. Moja złość (której nie ma) nie nakręca ich. Czasem wprost mówię - Idę, bo zaczynacie krzyczeć. I jest mi dobrze."

Drogi Łotrze, daj sobie pomóc i pomóż innym. DDA, może inna wspólnota, może terapia, psycholog. No i modlitwa. Może jakaś wspólnota przy parafii? Powodzenia.

 Re: Nie prosiłem sie na ten świat.
Autor: Tosia19 (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-04-10 13:40

Bardzo Ci współczuje i wiem co czujesz. Ale powinieneś się nad czymś zastanowić. Ty cierpisz i cierpiałeś, a co czują ludzie, których oszukujesz itp. To samo, oni również to czują. Skoro tak dobrze znasz to uczucie, wiesz jak to jest, nie rób więc tego bliźniemu. Uważam, że wybranie się na terapię bardzo by Ci pomogło. Uszy do góry i zawierz to wszystko Bogu. Nie odrzucaj Go i nieś ten krzyż, bo dzięki niemu jesteś silniejszy od wszystkich i może kiedyś, przez swoje doświadczenia, będziesz mógł pomóc komuś innemu. Ktoś mi kiedyś powiedział, że Bóg najbardziej kocha właśnie tych, co mają trudne życie, którzy cierpią ale nie wątpią w Niego i niosą ten krzyż, nigdy się nie poddając (oraz zawsze będąc dobrymi ludźmi). Przemyśl to. Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie. :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: