Autor: Wściekła (---.myslenice.net.pl)
Data: 2012-04-22 10:41
Prawie rok temu zostałam dyscyplinarnie zwolniona z pracy. Powodem była moja choroba - nie dostarczyłam zwolnienia lekarskiego w ciągu ustawowych 7 dni, ponieważ byłam bardzo chora, nie miałam też możliwości przekazania go przez inne osoby. Ostatecznie zwolnienie dotarło 8 dnia za pośrednictwem Poczty. Na następny dzień przysłano mi wypowiedzenie, też Pocztą. Szefową informowałam o swojej nieobecności - zadzwoniłam do pracy i poprosiłam o przekazanie informacji o chorobie bodajże sekretarkę. Pani zapomniała przekazać i żeby się chronić wyparła się tego. I zaczął się cyrk, dodam, że moja choroba wynika z ciężkiego wypadku podczas pracy. Długotrwałe leczenie powodowało, że od czasu do czasu szłam na chorobowe i rehabilitację. Kiedy wracałam do pracy czułam niechęć szefowej do mojej osoby - inne osoby traktowała lepiej niż mnie, pozwalała im na zamiany grafiku, nieco wcześniejsze wyjście z pracy (dodam że mam 2 malutkich dzieci). Kiedy ją o coś prosiłam, nie wyrażała zgody. Któregoś dnia koleżanka przekazała mi wiadomość, że szefowa oświadczyła paru osobom, że dopóki ona tam rządzi, zrobi wszystko, żebym tam nie pracowała. A przecież zawsze starałam się dobrze wykonywać swoje obowiązki. Byłam koleżeńska, życzliwa, punktualna. Szefowała przymykała oczy na nietrzeźwość w pracy innych osób - kończyło się na upomnieniach, nie było nawet nagan. Poczułam się strasznie skrzywdzona tą niesprawiedliwością - jedni bezkarnie piją i kradną w pracy i nie ponoszą z tego tytułu żadnych konsekwencji, a ja podczas choroby, z powodu głupiego zwolnienia lekarskiego zostałam wyrzucona ze spapranymi papierami. I pomimo tego, że teraz mam inną pracę i swoją działalność, czuję się nadal rozgoryczona, mam żal o to. Jeśli chciała się mnie pozbyć, dlaczego nie zaproponowała mi wypowiedzenia za porozumieniem stron? Dlaczego mnie tak niesprawiedliwie potraktowała? Dlaczego nie powiedziała mi w oczy, że po prostu nie widzi miejsca dla mnie? Przychodzą mi do głowy złe myśli, złe życzenia dla niej, chociaż minęło już nieco czasu, zamiast odpuścić sobie to wszystko, bo to przecież przeszłość, coś co może i mi wyszło na dobre, czuję w sobie nienawiść do niej. Chciałabym jej przebaczyć - ale ilekroć chcę to zrobić, natychmiast złe myśli przychodzą mi do głowy. Żeby chociaż raz poczuła się tak jak ja się poczułam. Żeby zachorowała, czy miała wypadek i w międzyczasie dostała dyscyplinarkę. Żeby przez jakiś czas została bez środków do życia z dziećmi na utrzymaniu, chora i słaba. Takie mam straszne, nienawistne myśli, ilekroć chcę się zdobyć na słowo przebaczenia.
|
|