Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-08-31 14:07
Dobre w tym wszystkim jest to, że sumienia jeszcze nie zagłuszyłaś. Ono mówi prawdę i ty tę prawdę słyszysz. Na tym można coś zacząć budować. Nie wiem czy da się "umocnić relację z Bogiem", bo przez grzech, a tym bardziej trwanie w grzechu, jednak Boga odrzuciłaś. Wstawiłaś do kąta. Ale jeśli będziesz się starać być blisko/bliżej Boga, to może kiedyś będziesz gotowa do Niego wrócić. Prosić Boga o dobro dla ludzi zawsze możesz. Ale potem mówimy: bądź wola Twoja. Czy zdajesz sobie jednak z tego sprawę, że Boża wola może być nie tylko zupełnie inna, ale nawet bardzo bolesna? Chcesz się modlić o zdrowie dla partnera. Ale są rzeczy ważniejsze. Albo: są rzeczy gorsze niż choroba i śmierć. A przecież najgorsze już go spotkało, bo najgorsze jest trwanie w grzechu. I to "najgorsze" spotkało go z twojej ręki. Chcesz dla niego dobrze, ale dałaś mu śmierć. Tak wygląda prawda. Jest bardzo bolesna.
Naprawdę rozumiem, że człowiek potrzebuje być po ludzku szczęśliwy. A jeśliby wcześniej spotkała go wielka krzywda, wielkie zło - to tym bardziej potrzebuje szczęścia. Ale da się żyć bez partnera. Choćby się czasem kwiczało z pragnienia bycia z kimś - da się bez tego żyć. A my łatwo mówimy, że kogoś kochamy, ale swoją niby miłością potrafimy niszczyć. Piszesz, że jesteś szczęśliwa z nim. Ale gdybyś była szczęśliwa, to nie byłoby tego listu. Jest wam razem niby dobrze, ale ty nie jesteś szczęśliwa. I pewnie on z tobą (niejako przez ciebie) też nie jest do końca szczęśliwy.
Czy naprawdę pytasz "Jak w mojej sytuacji można umocnić relacje z Bogiem"? Ale naprawdę szczerze pytasz? Czy tylko chcesz zagłuszyć sumienie, udawać że jest dobrze, bo przecież "coś robisz". Bo jeśli naprawdę chcesz, to naucz się żyć w czystości. Drugie łóżko, drugi pokój i - dobranoc. Naucz się modlić o to, żebyś umiała to zrobić. I naucz się żyć z ludzkimi odczuciami, że "unieszczęśliwiasz" partnera. Bo tak przecież to się czuje. To strasznie trudne. Ale jak już człowiek się zgodził na to, żeby poplątać życie sobie i komuś przy okazji, to wyjście z tego zawsze bardzo boli. Po ludzku mówiąc: nie ma dobrego wyjścia. Zawsze będzie jakiś ból. Ale jeśli szczerze pytasz o Boga, to odpowiedź jest prosta: jedynym wyjściem jest przestać grzeszyć. Reszta to tylko malowanie grobowca.
Przepraszam, że cię ranię tymi słowami. Uwierz mi, że nie tylko czytać to trudno, ale pisać - też. Zakładam jednak, że pytasz szczerze. Bóg się o ciebie upomina, skoro zadałaś to pytanie. Ale pytanie świadczy też o tym, że nie jesteś jeszcze gotowa odejść. Jeszcze nie zatęskniłaś za Bogiem na tyle mocno, aby być gotową na wszystko. To nie przychodzi od razu, bo jest zbyt trudne, po ludzku czasem wręcz niemożliwe. Ale czy jesteś już gotowa w ogóle na taką myśl? Że trzeba będzie od siebie odejść? Nawet żyjąc do końca pod jednym dachem. Że do tego trzeba doprowadzić? Czy jesteś gotowa o to właśnie prosić Boga? Czy jesteś już gotowa prosić Boga: "ja nie umiem odejść, ale zmuś mnie do tego, rozwiąż to jak uznasz za słuszne".
W tej perspektywie modlitwa o zdrowie niekoniecznie musi iść w parze z Bożą wolą. Czasem to właśnie ciężka choroba, perspektywa śmierci, pomaga nam zobaczyć co jest najważniejsze. Wiedząc to, ciężko przechodzą przez gardło słowa "Bądź wola Twoja".
Módl się o co tylko chcesz, bo najważniejsze to ciągle jeszcze z Bogiem rozmawiać. Ale dobrze czujesz, że coś tu jest "nie tak". Każdy z nas grzeszy. Na każdego z nas może przyjść taki czas, że "polubi" swój grzech. I chciałby, że grzech trwał. Wtedy najważniejsze jest zapragnąć poprawy. Podjąć walkę, nawet gdyby trwała bardzo długo. Jeśli nie zmierzysz się z tą myślą, że musicie żyć jak brat i siostra, jeśli nie podejmiesz choćby najmniejszych kroków w tym właśnie kierunku, to wszystko inne będzie fikcją.
A ponieważ to jest bardzo trudne, po ludzku prawie niemożliwe, dlatego jest w Kościele duszpasterstwo związków niesakramentalnych, aby pomagać sobie nawzajem w tej trudnej drodze. Warto z takiej pomocy skorzystać. Tam nie trzeba będzie tłumaczyć swojego bólu, bo wszyscy doskonale to znają.
|
|