Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-09-13 13:23
Usprawiedliwiłabym taki zabór tylko w jednym przypadku: gdyby była między nami umowa, że jak nie odda długu to mi da za to jakąś konkretną rzecz podobnej wartości (ten gadżet). Ani nie oddał pieniędzy, ani chce dać gadżeta. Ten leży, więc biorę i mówię, że odebrałam co moje, ale mogę wymienić na pieniądze, jak mi je odda do tego i tego dnia. (Trzeba pamiętać, że dla mnie gadżet to tylko jakaś materialna wartość, a dla niego może być czymś bardzo cennym). Wszystko według umowy, oficjalnie. Właśnie podobnie jak w banku.
Jeśli nie było umowy, to mój zabór jest zwykłą kradzieżą (owszem, z bezradności, więc na pewno grzech jest mniejszy, ale jednak kradzież). Staję się podobna do tego, kto nie chce oddać mojego. Robiąc to w tajemnicy, pozostawiam na dodatek kogoś w przeświadczeniu, że długu nie spłacił. Nie jest to w porządku.
Próba oficjalnego zabrania? Owszem, jest jakimś szantażem, ale myślę, że nie przekracza ważnej granicy. Oczywiście zakładam sytuację, że "A" nie umiera z głodu, a "B" naprawdę potrzebuje pieniądze odzyskać, bo prawie umiera z głodu. Jednak może to być jedynie próba oficjalnego zabrania, aby ktoś się opamiętał, a nie faktyczna kradzież. A już rzucanie żebrakowi "reszty" jest zwykłym bezprawiem. To jest dysponowanie cudzym pieniądzem, a tak nie wolno.
Ludzie dorośli muszą ponosić odpowiedzialność za to, co robią. Pożyczanie komuś jest zawsze ryzykiem, nawet po podpisaniu umowy. Godzisz się na to ryzyko. Strata jest ceną za nauczkę. Może ta nauczka będzie kiedyś bardzo potrzebna przy prawdziwych pieniądzach. Przy małych zarobkach 1000 zł to dużo. Nie pożycza się tak dużo, gdy nie ma się samemu na czarną godzinę.
Inaczej może to wyglądać jedynie w małżeństwie, gdzie wprawdzie są "moje" i "twoje" rzeczy (obowiązuje szacunek do cudzej własności), ale jednak w sumie wszystko jest wspólne. Jeśli małżonek wydaje zarobione pieniądze na alkohol, hazard, narkotyki - żona ma prawo zabierać mu pieniądze potrzebne na dom, na dziecko. Nie można wtedy traktować pieniędzy męża jako jego prywatne, ale jako należące także do żony i dziecka. Człowiek w nałogu często nie rozumie, co robi.
|
|