logo
Sobota, 11 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Aga (po 30-stce) (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-09-12 10:08

Założyłam rodzinę, mam dzieci. Generalnie jestem małomówna, nieśmiała, ale przez lata nauczyłam się jakoś z tym radzić na co dzień. Chciałabym prowadzić głębsze życie duchowe, tzn. zaangażować się w jakąś wspólnotę, niestety szczególna nieśmiałość wobec osób duchowych powoduje, że wysiłki jakie próbuję w tym kierunku czynić idą na marne. Nie mam żadnej traumy, nie doświadczyłam niczego złego od Kapłanów, w moim domu rodzinnym zawsze o Kapłanach wyrażano się z najwyższym szacunkiem. Już jako młoda osoba zazdrościłam rówieśnikom luzackiego podejścia do księży, ja niestety zagadnięta przed lekcją religii czy przed kościołem zapominałam języka w gębie i zwykle nie umiałam odpowiedzieć ani jednym słowem. Tak jest do tej pory, a w głębi duszy rośnie pragnienie zbliżenia się do Boga poprzez wspólnoty. Nie mogę wstąpić do wspólnoty razem z mężem (byłoby mi łatwiej, bo mąż z kolei nawiązuje bardzo łatwo kontakty), ponieważ jest on na tę chwilę człowiekiem niepraktykującym i nie podziela ze mną takich pragnień. Nie mam również żadnych znajomych we wspólnotach ani w moim mieście ani w sąsiednich. Podobnie wiele razy chciałabym zamówić intencje mszalne, niestety coś mnie blokuje przed wejściem do zakrystii. Od znajomych z innych miast słyszę, że np. spokojnie idą do Księdza i proszą o błogosławieństwo indywidualne, poświęcenie dewocjonaliów, rozmawiają z Księdzem o kłopotach. Taka "swoboda" kontaktów jest moim marzeniem. Bardzo proszę o opublikowanie mojego listu.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-12 13:11

Miałam ten sam problem: raz w życiu, w wieku 5 - 6 lat. Wtedy ksiądz, któremu miałam powiedzieć wierszyk na imieniny, wydawał mi się "transcendentny", a tymczasem zauważyłam na jego stopach takie same sandały, jakie nosił mój tata. To mnie bardzo onieśmieliło.
Od tamtej pory nie przypominam sobie, bym jakoś przejmowała się tym.
"Chciałabym prowadzić głębsze życie duchowe, tzn. zaangażować się w jakąś wspólnotę, niestety szczególna nieśmiałość wobec osób duchowych powoduje, że wysiłki jakie próbuję w tym kierunku czynić idą na marne" - A czy korzystasz ze spowiedzi ? Przecież podczas spowiedzi jest indywidualny kontakt ze spowiednikiem. Przedstaw problem spowiednikowi. Według mnie to może być związane z działaniem złego ducha. Poproś w czasie spowiedzi o rozmowę po spowiedzi, poza konfesjonałem. Staraj się przełamywać swoje ograniczenie.
"w głębi duszy rośnie pragnienie zbliżenia się do Boga poprzez wspólnoty" - Pragnienie Boga w sercu ma każdy człowiek. Każdy też ma swoją własną drogę do Boga. Ona może prowadzić przez wspólnotę, ale nie jest to warunkiem koniecznym do pogłębienia relacji z Panem Bogiem. Konieczna jest do tego codzienna, osobista modlitwa, uczestniczenie we Mszy świętej, sakramenty święte: sakrament pokuty i pojednania (czyli spowiedź święta) i Komunia święta.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Agnieszka (---.146.207.108.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-09-12 14:11

Spróbuj wyjechać na tydzień rekolekcji ignacjańskich z indywidualnym prowadzeniem kapłana. Być może tam się przełamiesz.

Nieśmiałość to dobra cecha, nie ma co innym zazdrościć.

Skoro masz rodzinę i męża nie wiem czy wspólnota będzie dobrym rozwiązaniem, chyba że wszystko ustawisz tak aby mąż ani dzieci nie czuły się zaniedbane.
Wspólnoty lubią absorbować innym czas i wciągać w wiele inicjatyw a bez akceptacji twojej rodziny będzie z tym ciężko.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Marlinek (---.rzeszow.vectranet.pl)
Data:   2012-09-12 14:12

Zatem wspólnota to odpowiednie miejsce dla Ciebie. Tam bedziesz mogła pomalutku, z czasem nauczyć się kontaktu z kapłanem. Znajdź sobie wspólnotę, dowiedz się kiedy mają spotkania i idź.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Aga (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-09-12 16:27

Dziękuję za odpowiedzi. Tak, ze spowiedzi korzystam, spowiednicy radzą mi wybranie kierownika duchowego, może dlatego, że nie umiem się podczas nich jakoś głębiej wypowiedzieć. Próbowałam szukać kierownika dwa razy, niestety te próby skończyły się niepowodzeniem. Było to umawianie się na konkretny czas, poza konfesjonałem, kosztowało mnie sporo stresów, ale mimo to bardzo się w głębi duszy cieszyłam. Niestety, wkrótce doszło do tego, że zamiast cieszyć się ze spotkania z Bogiem w Sakramencie przez większość przygotowania do spotkania myślałam o osobie spowiednika; co powiem, jak się mam otworzyć itd. Oczywiście powiedziałam o mojej nieśmiałości i problemach, ale nie sądzę, żeby mi uwierzyli, bo moja nieśmiałość objawia się na dwa sposoby - albo nie jestem w stanie wykrztusić z siebie słowa, albo zaczynam niemiłosiernie dużo mówić, dokładnie pleść trzy po trzy, a potem dopiero zastanawiam się jak to się w ogóle ma do mojego życia. W obu przypadkach ujawnił się wariant drugi. Po krótkim czasie okazało się, że obaj Księża po prostu nie mają
czasu na spowiedzi poza konfesjonałem.

Bardzo chętnie wyjechałabym na rekolekcje ignacjańskie, ale dzieci są ,a ja nie mam wystarczającej pomocy ze strony najbliższych, żebym mogła je zostawić na tydzień - mąż pracuje, rodzice i teściowa w podeszłym wieku wymagający naszej opieki (ja i mąż jesteśmy jedynakami). Nieśmiałość to dobra cecha, nie ma co innym zazdrościć". Tak, wielokrotnie słyszałam, że nieśmiałość dodaje kobiecie uroku, dlatego napisałam, że w życiu jakoś sobie z tym radzę, a nie mam ambicji podbijać świata. Mam za to jeden konkretny problem ujęty w temacie tego listu, który uniemożliwia mi dzianie się rzeczy, na których mi zależy.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Margola (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-09-12 17:17

Są wspólnoty (znam takie) gdzie jeden kapłan jest na całkiem sporą wspólnotę i kontakt z nim ogranicza się właściwie do kontaktu wzrokowego podczas jakichś konferencji czy Mszy św. dla wspólnoty. Pewnie wcześniej czy później jest okazja takiego poznać osobiście ale wcześniej się z nim pewnie tak oswoisz że będzie jak każda inna osoba ze wspólnoty. Może spróbuj poszukać właśnie takiej?
A tak w ogóle, ktoś kiedyś powiedział (parafrazuję): "Nigdy nie klękaj przed własną słabością." Klękanie oznacza tutaj brak wiary w to, że można tę słabość pokonać w Bogu. Ty to właśnie robisz.
Jeśli nie spróbujesz, raz, drugi i trzeci to nigdy Ci się nie uda. Może zacznij od zamówienia intencji mszalnej :) Ja miałam zawsze stracha przed dzieleniem się we wspólnocie/rekolekcjach. Moje pierwsze świadectwo to były raptem dwa krótkie zdania wypowiedziane trzęsącym się z nerwów głosem (nigdy nie byłam zbyt wylewna) i naprawdę nie miałam z tego powodu nic sobie do wyrzucenia, żadnych żali i pretensji do siebie że inni mówili 10 minut, na tyle mnie było wtedy stać. Za dziesiątym razem mogłam mówić w nieskończoność. Także praktyka czyni mistrza :)

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-09-12 17:40

Nieśmiałośc może i dodaje kobiecie uroku w oczach osób o specyficznych upodobaniach, ale tej konkretnej kobiecie, w tym wypadku Tobie, utrudnia i uprzykrza życie. Zastanów się, czy chcesz żyć tak, żeby podobac się innym, czy tak, żeby Tobie było dobrze. Z nieśmiałością warto walczyć, życie jest za krótkie, zeby się ciągle bać, wahać i przejmowac opinią innych.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-09-12 18:45

Aga, myślę, że powinnaś próbować przełamywać swoją nieśmiałość, robiąc małe kroki. Możesz zacząć od zamówienia Mszy św. czy prośby o błogosławieństwo dewocjonaliów. Jeśli oczywiście masz taką potrzebę, a nie w ramach treningu. :) Zauważ, że w takich przypadkach, to Ty "zaczepiasz" księdza, a nie on Ciebie. :) Jest wtedy łatwiej, bo z góry wiesz, co masz powiedzieć. Nie ma tego elementu zaskoczenia, jaki miał miejsce, gdy ksiądz pierwszy rozpoczynał rozmowę. Intencje możesz spisać wcześniej na kartce, jeśli obawiasz się, że pod wpływem emocji wylecą ci nagle z głowy.
Jeśli spowiednicy polecają ci kierownictwo duchowe, to nie poddawaj się po dwóch nieudanych próbach. Szukaj dalej, módl się w tej intencji. A kolejnemu po prostu powiedz, że twoja nieśmiałość może objawiać się nieskładnym gadulstwem. Może wspólnymi siłami uda się temu zaradzić. Czy przed trudnymi rozmowami próbowałaś porządkować swoje myśli, zapisując je? Mnie to pomaga.
Staraj się wykorzystać wszystkie możliwości kontaktów z kapłanami, nie stronić od nich, a przekonasz się, że z czasem staną się swobodniejsze. Sprawdzona metoda. :)

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Michaela (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-12 22:08

Na początku poradziłabym Ci pogadać o tym najlepiej z psychologiem. Spotkałam osobę mającą problem podobny do Twojego. Po dłuższej rozmowie wyszło "szydło z worka" i okazało się, skąd taki problem. Niekoniecznie to musi być trauma. Mówisz, że w Twojej rodzinie kapłan był traktowany z szacunkiem, a może to był wręcz "ubóstwiający szacunek"? Znalezienie motywu takiej nieśmiałości pomoże Ci poszukać najlepszego rozwiązania. Wiem, że taka przesadna nieśmiałość względem duchownych musi być czymś spowodowana - skoro jesteś mężatką, domyślam się, że nie masz podobnych problemów w kontaktach ze świeckimi mężczyznami.
Moi przedmówcy radzą Ci, aby nie stronić od kontaktów z kapłanami. Może mieć to dwie strony. Dobra jest taka, że może kiedyś się przełamiesz i wszystko wróci do normy. Zła jest taka, że możesz nabawić się wrzodów i migreny od nadmiernego stresu, a stały kontakt z czynnikiem stresogennym spowoduje jeszcze większy lęk. Trzeba odkryć przyczynę i ją leczyć. Trudno mi cokolwiek poradzić przez Internet, dlatego zalecam rozmowę z psychologiem.
Chciałabyś należeć do wspólnoty i prowadzić głębsze życie duchowe. Ale jaki jest motyw tej decyzji - przełamanie nieśmiałości czy szczera miłość do Boga i Kościoła? Bo jeśli miałoby to tylko być lekarstwo na Twe problemy z duchownymi, to radzę, abyś nie podejmowała tego kroku. Kierownictwo duchowe czy wspólnota mają inny cel, a nieśmiałość pokonuje się przy wsparciu psychologicznym.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Blueberry (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-12 22:50

E tam, wrzody powoduje bakteria helicobacter hylori, a nie kontakty z duchownymi. Proponuję zacząć od małych dawek, a następnie stopniowo zwiększać. Albo inna metoda - od razu skok na głęboką wodę.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Alicja (78.9.4.---)
Data:   2012-09-12 23:17

Z doświadczenia co do swojej osoby wiem, że nie ma się co z sobą cackać. Także popieram skok na głęboką wodę. Problem nie jest zagrażający życiu, skacząc kręgosłupa nie połamiesz. W życiu trzeba się przełamywać. Jest za krótkie, jak to już ktoś wspomniał, aby się ciągle bać. Próbuj, nie zrażaj się niepowodzeniami, tylko tak osiągniesz sukces. Dasz radę. Z drugiej strony jakieś bliższe kontakty z duchownymi nie są w życiu niezbędne, więc próbując nic nie tracisz. Jesteś w doskonałej sytuacji.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Franciszka (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2012-09-12 23:22

Aga, podobnie jak już napisała Michaela, radziłabym ci kontakt z psychologiem. Zachęcając cię do rozmowy z księdzem, nie miałam na myśli, by jej tematem była twoja nieśmiałość wobec duchownych. Przecież życie duchowe nie polega na utrzymywaniu relacji z duchownymi, ale na życiu w łasce uświęcającej, do czego niezbędne są sakramenty: spowiedź i Komunia święta. Jeśli chodzisz regularnie do spowiedzi, to dobrze robisz. Módl się o dobre natchnienia do Ducha Świętego, by pokierował cię i pomógł. Te problemy z wyjazdem na rekolekcje czy należeniem do wspólnoty z pewnością dasz radę pokonać. Tylko zaufaj Panu Jezusowi Miłosiernemu. To On jest twoim najlepszym Przyjacielem i pokieruje cię do dobrego spowiednika, kierownika duchowego lub wspólnoty. Jak masz już pragnienie pojechania na rekolekcje ignacjańskie, to radzę ci zapisać się na nie, a potem módl się, by znalazły się osoby do opieki nad dziećmi i o inne swoje codzienne sprawy, by rozwiązały się pomyślnie. Pan Jezus potrafi zaskoczyć pozytywnie tych, którzy Jemu ufają i otwierają się na Jego Ducha, Ducha Świętego.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-09-12 23:31

Ago, jako osoba z natury nieśmiała, zachęcam Cię do zrobienia pierwszego kroku w kierunku zakrystii, a nie gabinetu psychologa. Bo gdyby miało się okazać, że zamówienie trzeciej z kolei Mszy św. poszło Ci całkiem gładko, to może szkoda byłoby marnować czas, jaki będzie Ci potrzebny na przełamywanie nieśmiałości w kontaktach z psychologiem. :)

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Marta (---.28.102.131.threembb.co.uk)
Data:   2012-09-13 00:41

"Innym sposobem na lęk przed spowiednikiem jest prosta wizualizacja, tj. wyobrażenie sobie go w sytuacji odmiennej, np. w piżamie lub na grządce pietruszki. To automatycznie zmniejsza nadmierny niepokój przed konkretnym człowiekiem, nawet jeśli będzie to największy “pogromca dusz" w okolicy." o. Stanisław Morgalla SJ
www.katolik.pl/jak-to-powiedziec--zeby-nie-powiedziec,1417,416,cz.html?s=3
Wiem, że Ty mówisz ogólnie, a nie o spowiedzi, ale ta wizualizacja może Ci pomoże.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Dan (---.play-internet.pl)
Data:   2012-09-13 03:58

Cóż oznacza być nieśmiałym w kontaktach z duchownymi? Przecież są ludzie z krwi i kości i na nasze szczęście nie są świętymi (póki co), ani aniołami. Gdyby tak było, to wtedy mógłby się pojawić problem nieśmiałości. Nikogo bym z tego powodu nie wysyłała ani do psychologa, ani na żadne rekolekcje. Te ostatnie służą zupełnie czemu innemu i nie są panaceum na nieśmiałość. Proponuję znaleźć w sobie odrobinę szczerości i nie wdziewać żadnej maski. Bądźmy sobą w jak najbardziej naturalny sposób.
Poza tym w konfesjonale nie siedzi "figurka barokowa" (przepraszam tu wszystkich księży za to określenie - ale w tym temacie trzeba być więcej, niż dosadnym), i nie "recytuje" każdemu penitentowi tych samych formułek pouczających. Przeto jeżeli nas stać na rozmowę z osobą duchowną zza kratek konfesjonału, to gdzież tkwi problem, aby rozmawiać face to face?
Jeżeli w modlitwie rozmawiasz szczerze z Bogiem, tak samo rozmawiaj z osobą duchowną i nie koloryzuj świata, który czasami przybiera spore barwy szarości. Gdybym miała w życiu tylko taki problem, to bym była nader szczęśliwa.
Pozdrawiam

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-13 13:32

"Innym sposobem na lęk przed spowiednikiem jest prosta wizualizacja, tj. wyobrażenie sobie go w sytuacji odmiennej, np. w piżamie lub na grządce pietruszki".
Nie proponowałabym jednak kobietom "piżamowej wizualizacji" księdza. Mogą być potem większe kłopoty ;)))

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Michaela (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-13 15:34

Blueberry, zalecam czytanie ze zrozumieniem... :-)
Joy, ja nie powiedziałam o stałej terapii, ale o odkryciu przyczyny nieśmiałości. Nic w naszym życiu nie bierze znikąd. Wszelkie nieprawidłowości w naszym funkcjonowaniu psychofizycznym mają źródło - albo dziedziczne, albo w zranieniach/traumach, albo w nieprawidłowym budowaniu swego obrazu rzeczywistości etc.
Wiele z porad moich przedmówców jest z pewnością cennych i pożytecznych, bo wypływają one z wiedzy, doświadczenia i zwykłej miłości bliźniego. Jednak każdy z nas jest inny. To że ktoś skoczył do wody, nie łamiąc sobie kręgosłupa, to nie znaczy, że drugiemu też się powiedzie. Znając tylko ogólny obraz sytuacji, jesteście jak lekarze, którzy eksperymentują na żywym organizmie, usiłując wyleczyć silny ból. Nie wiedzą, co boli ani dlaczego, ale poddają nieszczęśnika tysiącu badaniom, dozują mu litry medykamentów, licząc, że "kiedyś trafią w źródło bólu". Oczywiście, takie leczenie może mieć trudne do przewidzenia skutki.

Ubolewam, że często pacjenci psychologów są traktowani jak osoby chore psychicznie. Nie. Po prostu warto skorzystać z ich umiejętności i wiedzy, aby samemu sobie pomóc. Nie musi to być długofalowa terapia, ale kilka spokojnych rozmów, w których będzie możliwa całkowita szczerość, a przez to znalezienie źródła Twego problemu. Psycholog, jeśli będzie miał okazję trochę Cię poznać, zaleci Ci też najbardziej odpowiednie podejście do duchownych - z pewnością powie, czy ma być to "skok w głęboką wodę", "małe dawki" czy też unikanie kontaktów z księżmi przynajmniej na jakiś czas (do życia wiarą nie są konieczne relacje "nadprogramowe" z księżmi, ale relacja miłości z Panem Jezusem). Jego zalecenia będę z pewnością lepsze niż Internautów, gdyż uwzględnią Twoją kondycję psychofizyczną oraz stan ducha.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-09-13 17:31

Michaelo, osoby nieśmiałe, do których należy Aga (nie jest to tylko nieśmiałość wobec duchownych - proszę czytać uważnie), mogą potrzebować sporo czasu, żeby zdobyć się na otwarcie przed psychologiem. Takie budowanie zaufania może nieraz trwać wiele miesięcy. Dlatego warto sprawdzić, czy znacznie prostsze metody nie przyniosą pożądanych skutków. Naprawdę, nie każda nieśmiałość wymaga wizyt u specjalistów. Nie wmawiajmy osobom o takim usposobieniu, że nie są w stanie poradzić sobie bez pomocy psychologa. Nie straszmy ich konsekwencjami działań na własną rękę. Zwłaszcza gdy chodzi o robienie małych kroków. Wejście do zakrystii bynajmniej nie jest skokiem na głęboką wodę. :) Na pewno nie jest trudniejsze od spowiedzi poza konfesjonałem, na co Aga potrafiła się zdobyć.
Odkrycie źródeł własnej nieśmiałości - do czego nie zawsze jest potrzebny psycholog - bynajmniej nie oznacza pozbycia się problemów, jakie ona stwarza. Praca nad sobą i tak jest potrzebna. Nie zawsze musi być wykonywana pod psychologicznym nadzorem, żeby była skuteczna.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Blueberry (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-13 23:03

@Michaela
To był tzw. skrót myślowy. Ale proszę bardzo:
Wrzody powoduje bakteria helicobacter pylori, a nie nadmierny stres w wyniku kontaktów z duchownymi. Stres powodujący wrzody to mit, funkcjonujący w naszym niedouczonym społeczeństwie, które ani czytać ani słuchać nie potrafi ze zrozumieniem.

http://www.poradnia.pl/choroba-wrzodowa-boli-i-powraca.html
http://stary.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111208&typ=sz&id=sz03.txt

Nie będę podawać bardziej naukowych źródeł, bo nie uważam żeby było to konieczne dla potrzeb tego forum :)))

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-14 01:01

"Niedouczone społeczeństwo" też często korzysta ze skrótów myślowych. Stres bardzo często powoduje ujawnienie się choróbsk, które wcześniej nie dawały znać. Organizm jest wtedy słabszy i gorzej sobie radzi z każdym paskudztwem, które się zagnieździło. Stąd - biorąc pod uwagę jedynie objawy - bardzo często mówimy, że przez stres ktoś ma wrzody czy nawet raka. I poniekąd jest to prawda, bo wtedy to wylazło.

Po drugie, jak ktoś jest młody, to mu się wydaje, że wszystko co on wie teraz, wszyscy inni powinni wiedzieć od zawsze. Tymczasem "od zawsze" było wiadome, że wrzody są ze stresu i nie był to "mit niedouczonego społeczeństwa" (skąd te narodowe kompleksy? może to też jakaś bakteria powoduje?) tylko oficjalna diagnoza lekarska. Wrzody leczyło się przez wycinanie ćwiartki lub połowy żołądka. Bakterię odkryto dopiero w 1982 roku, czyli bardzo niedawno, a przecież po odkryciu potrzebny jest szereg badań, a lekarze (czyli wykształcona, a nie niedouczona część społeczeństwa i nie tylko naszego) długo nie chciała w to uwierzyć. Dopiero w 2005 roku odkrywcy otrzymali za to Nobla. A mimo to dalej się mówi, że bakteria jest wprawdzie przyczyną zdecydowanej większości przypadków choroby wrzodowej, ale nie wszystkich przypadków. Nadal także nie wiadomo dlaczego z 80% ludzi (bo tyle podobno nosi od dzieciństwa to paskudztwo w sobie) tylko część zachoruje i to właśnie najczęściej ci, którzy żyją w stresie.

Nie trzeba obrażać. Ani nas wszystkich: "Niedouczone społeczeństwo", ani kogoś, kto przecież nie odpowiada w wątku medycznym, gdzie powinno się być bardziej konkretnym. Chodziło o nerwową sytuację, a niejednego wtedy właśnie boli żołądek. Nie wnikam czy ma, czy nie ma bakterii. Ból jest ten sam.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: agna (---.zamosc.mm.pl)
Data:   2012-09-14 10:47

Ale szum wokół nieważnej sprawy. Są tacy ludzie co "mają śmiałość" i tacy co nie "mają". Nie ma się nad czym rozrzewniać.

 Re: Nieśmiałość w kontaktach z duchownymi.
Autor: Arizona (62.233.195.---)
Data:   2012-09-14 14:11

Aga, zastanawiam się, co jest przyczyną twej szczególnej nieśmiałości akurat wobec księży. Czy nie ma to związku z lękiem i poczuciem niepewności, niższości wobec osób posiadających jakąś władzę lub autorytet? Czy nie przybierałaś podobnej postawy wobec np. nauczycieli w szkole czy innych osób, z którymi byłaś w relacji zależności? Jakie miałaś relacje z rodzicami, zwłaszcza z ojcem? Nie pytam z ciekawości, możesz sama sobie odpowiedzieć na te pytania. A pytam dlatego, że znam podobną osobę. Kobieta w relacjach "poziomych" (np. z rodzeństwem, przyjaciółmi)funkcjonuje dość dobrze, natomiast w "pochyłych" (z księżmi, nauczycielami, przedstawicielami władzy, szefami)dużo gorzej, zwłaszcza, gdy towarzyszy temu bycie ocenianą. Spotkania z takimi ludźmi działają na nią paraliżująco. I jest dokładnie jak w twoim przypadku: albo nic nie mówi albo wpada w nerwowy słowotok.
Przepraszam, jeśli te rozważania nie pasują do twojej sytuacji. Tak sobie tylko skojarzyłam. W końcu każdy jest inny.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: