logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Jaret (---.houston.hp.com)
Data:   2012-09-14 21:17

Opis piekla mozna znalesc w wielu miejscach i na pewno nie jest to miejsce gdzie chciabym trafic, ale opis nieba ...raczej nie jest az tak zbytnio przekonujacy.
Bieganie po lakach i spiewy w chorach anielskich jakkolwiek sa "lepsze" od piekla to raczej tez nie sa jakas miara niezmiernej szczesliwosc. Wszystkie opisy nieba w testamencie mowia glownie o szczesciu bycia blisko Boga, i ze dane nam bedzie cos z czego bedziemy zadowoleni. Problem w tym ze cokolwiek nam wydaje sie szczesciem eg. materialny dobrobyt, ladny dom, szybki samochod, piekna kobieta (czy tez przystojny facet), egzotyczne wakacje... nie sa tym prawdziwym szczesciem, ale tez z drugiej strony wszyskie opisy niebianskiego szczescia sa tak ogolnikowe, ze az trudno byc niesamowitym entuzjasta.

Wiec dlaczego Bog nie pokazuje nam co jest tym szczesciem. Czy roznica roznica miedzy jago szczesciem a naszym odczuwaniem radosc jest az taka duza. Niby mozna postawic twierdzenie "masz szczescie ze nie trafiles to piekla" ale to chyba nie o to chodzi.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Michał (---.range86-156.btcentralplus.com)
Data:   2012-09-15 00:16

A jak myślisz?

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: xc (---.146.108.41.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-09-15 05:27

"Opis piekła można znaleźć w wielu miejscach". No właśnie, gdzie? Czy może Pan przytoczyć biblijne opisy piekła. Nie dzieła literackie ale opisy wynikające ze Słowa Objawionego.
"Opis nieba jest nieprzekonywujący" - jak wyżej.
"Wszyskie opisy nieba w testamencie" - a konkretnie jakie? Jak powołujemy sie na Pismo święte, to podajemy konkretny fragment: księgę, rozdział, werset. Na marginesie: nie cierpię tzw. kwantyfikatorów nijakich: wszyscy, niektórzy, większość. Łatwo się nimi operuje ale jak konkretnie się spytać: niektórzy, to znaczy którzy konkretnie, po imieniu, większość ale jaka: bezwzględna, absolutna, jak i czym wyrażona, to z reguły padają odpowiedzi "nijakie" i wymijające.
"Bieganie po łąkach i śpiewy" - a kto Panu powiedział, że będzie Pan biegał i śpiewał?

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Mateusz (---.skytech.pl)
Data:   2012-09-15 08:53

Jak nie pokazuje jak pokazuje?

Nasze niebo ma twarz Chrystusa, którą możesz oglądać na każdej stronie Nowego Testamentu. Naszym niebem jest sam Bóg. To kolejne arcydzieło Mistrza Paradoksów - Niebo to Osoba, możliwość przebywania z Nią, zapatrzenie w Chrystusa. Nawet gdy będziemy w niebie w formie fizycznej, która będzie przypominać obecną, lecz pozbawiona będzie cierpienia, to niebo i tak będzie nim tylko i wyłącznie ze względu na Osobę Boga. Dlatego tym pewniej możemy oczekiwać zbawienia - Bóg nie obiecał nam gruszek na wierzbie czy spełnienia niedostępnych mitów (mimo, że jako Bóg Wszechmocny mógłby je nam dać ;) ) - obiecał nam samego siebie, a jako, że sam dysponuje swoim bytem, nie ma najmniejszego cienia wątpliwości, że wie co mówi.
Można by jeszcze wiele mówić o zbawieniu od strony ontologii, ale myślę, że nie o to tu chodzi.
Jeżeli jednak chcesz konkretnej wizji (jednej z wielu z resztą w PŚ), proszę:

"I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma.I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża.I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie "BOGIEM Z NIMI". I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły». I rzekł Zasiadający na tronie: «Oto czynię wszystko nowe». I mówi: «Napisz: Słowa te wiarygodne są i prawdziwe». I rzekł mi: «Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego,a on dla mnie będzie synem." (Ap 21,1-7)
Polecam przeczytanie Ewangelii, a następnie Apokalipsy (koniecznie w tej kolejności).

Prócz tego:
"Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane:
Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień,
uważają nas za owce przeznaczone na rzeź.
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym." (Rz 8, 35-39).

Dlatego też jest niezwykle ważne poznawanie Chrystusa już teraz, przyjmowanie Go w Komunii Świętej, odkrywanie w Piśmie Świętym i w bliźnich - budzenie tęsknoty za Oblubieńcem :)
Pozdrawiam.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Iwona (---.dip.t-dialin.net)
Data:   2012-09-15 13:32

A to pewnie dlatego, że jakbyś już teraz je zobaczył to umarłbyś ze szczęścia,

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Jaret (---.tampfl.dsl-w.verizon.net)
Data:   2012-09-15 18:05

xc, Nie wymienialem testamentu w moim orginalnym e-maily (admin skorygowal moj j. polski, lol, ale to nie jest istotne). Mialem na mysli opis nieba np. przez F. Kowalska:
"Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je, i wraca do Źródła wszelka chwała i cześć z uszczęśliwienia, i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga – Ojca, Syna i Ducha Świętego, którego nigdy ani pojmą, ani zgłębią. "

czy tez piekla:
"Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie - ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka - jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka - jest ustawiczna ciemność"

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Mateusz (---.skytech.pl)
Data:   2012-09-15 22:25

Jaret:
Po pierwsze nikt nie każe wierzyć w objawienia prywatne.

Po drugie, dla mnie oba opisy są na tym samym poziomie szczegółowości, a jedyna różnica uwidacznia się w tym, że opis nieba jest stylistycznie bardziej implicite zaś piekła - explicite.

Po trzecie, jako że większość z nas nie jest świętymi mistykami, doświadczenie zła jest w naszych umysłach znacznie bardziej plastyczne niż doświadczenie szczęścia płynącego z kontemplacji Boga, która i dla mistyków była szczęściem nie tylko niewysłowionym, ale i niewysławialnym. Stąd też logicznym wydaje się wniosek, że do naszej wyobraźni bardziej przemawia obraz piekła.

Pozdrawiam.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: O. Jan, omi (---.dsl.bell.ca)
Data:   2012-09-16 12:08

Proponuję zauważyć fakt doświadczany w naszym życiu. Cieszymy się z obecności kochanej i lubianej osoby wiedząc, że ta osoba nas też lubi i kocha, Obecność wystarcza. A jeśli tą osobą jest Bóg? Nie wyuczony z książki, ale przeżyty sercem?
I tajemnica naszej wiary. Ile razy uszczęśliwiliśmy kogoś, mamy radość w sercu. Jeśli sprawiliśmy przykrość, w sercu rodzi się smutek i żal.
Problem przedstawiony w ubiegłym roku w telewizji. Dlaczego 10-latek wyrokiem sądowym oddany bogatym ludziom był nieszczęśliwy, a odnalazł szczęście, gdy powrócił do biedy, gdzie byli jego rodzice?
Pewien uczony wierzący powiedział, że nie interesują go niespodzianki, jakie przygotował mu Bóg po śmierci. Interesuje go tylko to, aby na nie zasłużyć.
Szczęść Boże

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Jaret (---.tampfl.dsl-w.verizon.net)
Data:   2012-09-16 15:37

dzieki za wszystkie odpowiedzi.

"Pewien uczony wierzący powiedział, że nie interesują go niespodzianki, jakie przygotował mu Bóg po śmierci. Interesuje go tylko to, aby na nie zasłużyć."
- tez to wyznaje, ale ta ludzka ciekawasc i "ludzko-ziemskie" pojmowanie rzeczy sprawia ze chcialoby sie troche wiecej wiedziec, tym bardziej ze w przyszlym zyciu tez bedziemy mieli ciala (albo cos bardzo podobnego) i tez bedziemy jakos cielesnie odczuwac.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Mateusz (---.skytech.pl)
Data:   2012-09-16 16:23

A kto powiedział, że nie będziemy mieli ciała? Raczej będziemy mieli ciało uwielbione - takie jak Jezus po zmartwychwstaniu :)

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: AsiaBB (---.31.51.133.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-09-16 20:02

Jak nie będziesz chciał biegać po łąkach i śpiewać, to raczej nie będziesz musiał. A byłeś kiedyś w życiu z jakiegoś powodu bardzo szczęśliwy? Widzisz, tu na ziemi, tę radość można stracić, bo przeplatają się okresy szczęścia i smutku. W niebie będzie tylko radość i to radość niezagrożona utratą. I większa od tej, którą możesz czasami odczuwać na ziemi. Czasem, jak czujemy się szczęśliwi, to wydaje nam się, że po prostu nie może być lepiej. W niebie może.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-09-17 12:28

Fajny ten cytat z Faustyny ale taki jeden drobiazg mnie nurtuje. Gdzie w nim łąki i bieganie po nich,gdzie śpiewy chórów anielskich, o które pyta Pan, panie Jaret?

Niezależnie od wszystkiego, to sugerowałbym jednak stosować przyjęte w całym świecie metody obowiązujące przy cytowaniu fragmentów lub odnoszeniu się do nich. Czyli podawanie autora, tytułu dzieła, daty i miejsca wydania, wydawcy, strony (i dodatkowo ew. wersetu), w przypadku dzieł tłumaczonych z języka obcego warto podać też nazwisko tłumacza. Przykład: Cytat pochodzi z pracy pt "Szekspir. Leksykon” pod red. Marty Gibińskiej, Marty Kapery i Jacka Fabiszaka, wyd. Znak, Kraków 2003, s. 17.
Nie żebym chciał być przemądrzały ale po prostu wiemy na czym stoimy.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Alba (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-17 14:46

Przede wszystkim, warto pamiętać, że opisy biblijne (dotyczące nieba jak i piekła) są bardzo często tylko niedoskonałymi ludzkimi przybliżeniami, przenośniami. Nie przywiązywałabym tu nadmiernej wagi do szczegółów - bo w rzeczywistości "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują." (1 Kor 2,9). Mnie osobiście zupełnie wystarczy świadomość, że "niebo" to miejsce (a może "stan"?:)) gdzie będziemy przebywać z Bogiem przez całą wieczność, ujrzymy Go "twarzą w twarz", takiego, jakim jest (por. 1 Kor 13,12) i że będzie to dla nas źródłem szczęścia, tym bardziej, że - jak obiecał - "otrze tam z naszych oczu wszelką łzę." (Ap 21,4).
A dlaczego nie pokazuje nam od razu i bez symbolicznych osłonek, 'jak tam jest"?:) Może dlatego, że jako dobry Ojciec pragnie, by Jego dzieci miały niespodziankę?:) A może dlatego, że gdybyśmy to raz zobaczyli, nikt z nas już by nie chciał żyć tu na ziemi?:)

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-09-17 15:35

Sęk w tym, że popularne opisy nieba (góra, łąki, chóry, światło, ciepło) i piekła (dół, żar, smród, smoła, ogień) mają pochodzenie przede wszystkim literacko-kulturowe a nie biblijne. Przyjęło się utożsamiać niebo z ogrodem Eden znanym nam z początków Księgi Rodzaju. Ale tam mamy dwa opisy ogrodu: jeden - woda, zieleń a drugi: sucho, piasek, step, i co wtedy?

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Michał (---.range86-148.btcentralplus.com)
Data:   2012-09-18 21:17

Może inaczej, bo pierwsza odpowiedź, jak widzę, była za trudna: a powinien?

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Michał (---.range109-158.btcentralplus.com)
Data:   2012-09-21 14:10

Dobrze, dalej obniżam stopień trudności: Czy to co Bóg JUŻ stworzył, nie wystarcza? (Proszę nie mylić nieba z manifestacjami ulicznymi sekty Hare Kriszna).
P.S.
Jestem tak załamany tym co widzę w tzw. drugiej Irlandii i tym co teraz nadchodzi z terenu położonego nad Wisłą do Anglii, że zaprzestaję dalszego udziału w tym forum. Nie dziwię się, że Anglicy wszelkim sposobami chcą zamknąć granice. Też bym to zrobił na ich miejscu. Być może TAM jest wspaniale. TU robi się strasznie.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Michał (---.range86-162.btcentralplus.com)
Data:   2012-09-24 04:15

Jeszcze tytułem wyjaśnienia, bo ono się pewnie Wam jakoś należy, po tych paru latach mojego udziału w tym forum. Zaznaczam, że nie piszę by wszczynać dyskusję, prowokować wypowiedzi, a już szczególnie ludzi, którzy mnie nie trawią, którym to, co piszę jest obce. I tak nie wezmę w tym udziału. Uważam, że mój dalszy pobyt tu byłby elementem prowokowania do nieodpowiedzialnych wystąpień ze strony kogoś, kto jest poza krajem, więc nie ma do tego prawa. Jak widzę w Radio Maryja, po ponad roku trwania tzw. afery z TV Trwam, zaczynają pojawiać się wreszcie poprawne, choć bardzo jeszcze niepełne diagnozy sytuacji w Polsce. Daleko im jeszcze do pełni, ale przynajmniej nie wprowadzają w błąd, bo zaczynają, szczególnie ostatnio pokazywać całą złożoność problemu w szerszym kontekście. Moją skrótową opinię o tym, z czym wg mnie mamy do czynienia w Polsce można znaleźć tu: http://info.wiara.pl/komentarze/pokaz/317443 (Wypowiedzi sygnowane M.R.) Wg mnie sytuacja przypomina ( A NIE JEST TOŻSAMA) z tą, jaka panowała w Królestwie Polskim w czasach powstania listopadowego. Właściwie w Królestwie do końca nie było jasne, o co chodzi, dlatego powstanie zostało przegrane na własne życzenie. Refleksja przyszła później i to głównie na emigracji, przy czym jej skutki, z punktu widzenia interesu narodowego były dosyć absurdalne (rabacja galicyjska, powstanie Adampolu). Natomiast wywołanie powstania było kompletnie nieprzygotowaną nieodpowiedzialnością grupy młokosów z zupełnie błahego powodu. Uważam, że nie ma żadnych przesłanek do podobnej rewolucji teraz, ponieważ nie widzę żadnych szans na jej zwycięstwo. One są dokładnie zerowe. Tak warunki zewnętrzne jak i stan świadomości narodu nie pozwala na przedsięwzięcie podobnych kroków. Po pierwsze musiałaby się dokonać przemiana mentalnościowa podobna do tej, jaka dokonała sie w narodzie polskim w wyniku pierwszej wojny światowej, lub wyboru Papieża i rewolucji Solidarności. To wg mnie wymaga, by wymarło pokolenie, które weszło i wchodzi w dorosłość po przemianach wywołanych tzw. wiosną ludów 1989 r. Jest to pokolenie dla sprawy polskiej w swojej masie stracone. Jest przy tym tak zmanipulowane i zmanierowane, cyniczne i nastawione na kombinatorstwo za wszelką cenę, do tego roszczeniowe i nieprzygotowane do normalnej pracy i odpowiedzialności za życie realne, nie wirtualne, tylko do kombinatorstwa, że przy ewidentnych brakach wykształcenia i utracie zdolności do samodzielnego myślenia – nic się nie da z tym zrobić. Określenie „lemingi” wbrew pozorom dosyć dobrze oddaje istotę rzeczy. Po drugie musiałoby dojść do wzrostu do odpowiedniej wartości ciśnienia społecznego, co sobie nie bardzo wyobrażam. O ile w czasach socjalizmu praktycznego, było to stosunkowo proste, ponieważ były to społeczeństwa hermetyczne i para nie miała gdzie ujść, więc kocioł musiał wybuchać, o tyle, dzięki przyjęciu Polski do Unii Europejskiej cześć państw Unii podjęła eksperyment odmłodzenia się w postaci neokolonialnego przejęcia nowej siły roboczej rasy białej o korzeniach chrześcijańskich i postchrześcijańskich i o europejskim systemie wartości i dosyć długiej tradycji demokratycznej z ewidentnymi szansami na szybką integrację, będącą tradycją Wysp, co stanowi istotną wartość w porównaniu z dotychczasowymi nabytkami ludnościowymi, spod znaku hinduizmu i islamu oraz kultów afrykańskich. Tu w Anglii ten proces jest wyraźny - inaczej traktowani są potencjalni przybysze z Polski, Czech, Słowacji, czy Węgier, inaczej z prawosławnych krajów bałkańskich, prawosławnych i potencjalnie znacznie bardziej wybuchowych. Rozładowanie terenów nad Wisłą, z co najmniej 4 milionów Polaków (Takie są rzeczywiste szacunki w stosunku do oficjalnych statystyk, które nie uwzględniają ok. 60 % emigrantów znajdujących się stale, lub czasowo na Wyspach, po części z braku odpowiednich narzędzi, po części z winy przyjętej metodologii, wg mnie błędnej, ale błędnej na zamówienie. Nikomu ani w Polsce, ani w Wielkiej Brytanii nie zależy na ujawnianiu rzeczywistej skali zjawiska) usunęło, na co najmniej jedno pokolenie, (Którego de facto nie ma. To, co jest nad Wisła, to nędzne pozostałości polskości spod znaku mniej więcej od Gazety Polskiej po Radio Maryja, coś w rodzaju takiej „kapeli nad Baryczą”, czy jakoś tak, rozwijanej na różne sposoby w alternatywnej przestrzeni publicznej, oraz kompletnie zatomizowana tłuszcza niezdolna do jakichkolwiek samodzielnych gestów, nie mówiąc o celowych, a tym bardziej długofalowych działaniach) groźby wybuchu społecznego. Powiedzmy też sobie, że punktem krytycznym i odniesienia do wszystkich dywagacji w Polsce i o Polsce był dzień 10 kwietnia 2010 r. On zmienił w sposób zasadniczy cały ogląd rzeczywistości kraju nad Wisłą. Do tego momentu, można było żywić złudzenia, że jest to tylko kwestia zmiany jakiegoś rządu, przejęcia władzy przez jakąś ekipę, przyjęcia określonego kierunku narodowej polityki. Od tego momentu jest jasne, że taki ruch jest bez znaczenia, wywoła, co najwyżej niepotrzebny upływ cennej polskiej krwi. I choć istnienie szeroko pojętego Radia Maryja jest bardzo ważne, jako jednej z ostoi katolicyzmu i polskości (trudno, by przetrwała ona wyłącznie w formie szczątkowej na emigracji), to podejmowane przez środowisko Radia Maryja protesty społeczne nie dość, że nie przyniosą żadnych widocznych efektów (Ośrodki rządzące nad Wisłą nie mogą sobie pozwolić na istnienie i szersze oddziaływanie czegoś takiego jak Radio Maryja. Owszem, ocalenie go, jest narodowym interesem Polski, jedną z wielu, ale też jedną z najważniejszych spraw), natomiast wszczynanie manifestacji społecznych wtedy, gdy nie ma żadnych przesłanek zewnętrznych i wewnętrznych ich powiedzenia, jest wg mnie eksperymentem niesłychanie groźnym społecznie i bardzo nieodpowiedzialnym. Co pozostaje? Praca od podstaw, co zawsze było domeną Kościoła i szeroka akcja uświadamiania.
Jest jedno ale - ono mnie dotyczy. Ja nie jestem w stanie w żaden sposób wewnętrznie zgodzić się z tym, co jest teraz nad Wisłą. To jest dla mnie upokorzenie, które jest nie do przyjęcia. Wolę gołymi rękami wyrywać chwasty na polu w Anglii, lub przerzucać nimi tony towarów na stare lata, niż zgodzić się na takie upodlenie, w jakim znajduje się społeczeństwo polskie. Dotrwałem do 1989 r., ponieważ wierzyłem, że on nastąpi, ale na tym koniec. Nie przyłożę więcej ręki w jakiejkolwiek formie do wytrzebienia tej resztki Polaków, która pozostała nad Wisłą. Dlatego, przy takim moim nastawieniu, a nie stać mnie na inne i na zaakceptowanie realiów, takich, jakimi są, bo to by dla mnie oznaczało wewnętrzną zgodę na to by polską rządziły bandy oprychów i morderców, nasyłane z zewnątrz, ja po prostu nie mogę dalej brać udziału w tym forum. (Więc precz z takim „mentorstwem”!) Ale nie zarzekam się - jeśli za mojego życia nastąpi cud, porównywany z tym, który wywołały skutki przegranej trzech zaborców, lub rewolucja podobna do rewolucji Solidarności po wyborze Papieża, z przyjemnością tu na forum wrócę. Póki co, każda moja rada, byłaby kompletną nieodpowiedzialnością. Wy nie potrzebujecie takich mentorów. Jeśli nie możecie znieść tego, co w kraju - uciekajcie, póki można. Jeśli nie widzicie dla siebie miejsca poza krajem, znajdźcie takie miejsce, w którym będziecie mogli cos pożytecznego w swoim mniemaniu robić. Natomiast pozostałym radzę - zostańcie, nie macie czego tu szukać. Najechało tu ostatnio pełno młodych i starszych ludzi z wytrzebionymi mózgami, pogubionych, nieodpowiedzialnych i kompletnie bez wyobraźni. Oni psują obraz Polaków, nawet z tego samego pokolenia, którzy jednak przyjechali tu 7 - 8 lat wcześniej w odmiennej sytuacji tak w Polsce, jak i na Zachodzie i ich mentalność jest już inna. Nie zdążyli nasiąknąć obecną polską, a przejęli część brytyjskiej. Ci, choć może nie zawsze rozumieją co się dzieje, są mentalnościowo innym pokoleniem, nawet, jeśli nie ma różnicy wiekowej między jednymi i drugimi. Oni wrosną w społeczeństwo brytyjskie we właściwym czasie, wy, teraz, przy tak wykształconej mentalności i tak nie macie na to szans. Budujcie swoją przyszłość w kraju, tak będzie zdecydowanie lepiej. Ostatecznie niech ci, którzy nawarzyli piwa nad Wisłą wypiją je sami, albo tak jak im pozwolą je wypić ich mocodawcy. Napisałem to, co napisałem teraz, ponieważ wydaje mi się, że sytuacja jakoś do tego dojrzała i przynajmniej części osób na forum może to przyjmie, choć oczywiście bez wyobrażenia sobie wszystkich konsekwencji, bo jak widać choćby na przykładzie zadanego w tym wątku pytania – Wy zupełnie nie myślicie, nie nauczono Was tego, wręcz przeciwnie, stąd pytania na forum, na które ja nie znajduję odpowiedzi, bo nie mamy wspólnego języka, będącego płaszczyzną wzajemnego zrozumienia. Ja nie rozumiem już (i co ważniejsze nie chcę rozumieć) was, wy mnie. Powiedziałem swoje, nie po to by wszczynać dyskusję. Ktokolwiek cokolwiek tu napisze i tak się nie odezwę, choć nie wykluczam tego w ogóle w przyszłości. Któż może wiedzieć, co nas czeka. Ja czekam na kolejny cud
Zupełnie to nie na temat wprawdzie, ale może jednak jakoś jest to też odpowiedź na zadane wyżej pytanie w formie w jakiej ono padło. Jaret, rzecz chyba polega na braku płaszczyzny odpowiedzi. Odpowiedź cały czas jest, tylko nie ma wspólnego języka komunikacji. Natomiast jest w was oczekiwanie, że Bóg odpowie wam w waszym. Owszem w waszym mogą wam odpowiadać wasi bogowie. Nie w tym jednak rzecz. (Wiem, że starasz się być pobożnym młodym człowiekiem, nie było moim zamiarem obrażenie ciebie, co ty jesteś temu winien?) Zadałeś Saulowe pytanie i takież odpowiedzi dostałeś. Odpowiedź z założenia musi być uniwersalna. Dla wszystkich pokoleń, które były i będą, to nie jest wyjątkiem, nawet jeśli tak siebie postrzega. To naprawdę nie jest problemem Boga. On ma inny. Z wami. Jesteście ludem o mentalności niewolników, ludem o twardym karku i wiecznie szemrającym. I uważającym, że wszystko jest ok. To Bóg ma się zmienić. Ja mam propozycję dla wszystkich tak myślących: ogłoście sobie za boga np. Adama Michnika, albo jaki inny autorytet. Odciąłem sobie dostęp do TVP, ale słyszałem od nowych przybyszów, że ostatnio udziela się publicznie np. pan Bartoszewski i znajduje duży posłuch. Za chwilę przyjdzie dzień Owsiaka, tak jak był dzień Palikota, czy Biedronia. Ktoś na nich głosuje przecież, są dla kogoś autorytetami, nie wzięli się znikąd. Tam nad Wisłą nigdy nie brakowało autorytetów, z gotowymi odpowiedziami - na wszystko. Oni wam pokażą niebo.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Michał (---.range86-162.btcentralplus.com)
Data:   2012-09-26 10:32

Jeszcze jedno, bo choć już to mówiłem nie raz, zawsze warto powtórzyć, bo umyka - tym wszystkim, którzy jak Ty - domagają się znaku, proponuję obserwować karierę Donalda Tuska. W szczycie kariery, po kolejnych wygranych wyborach, jesienią 2011 r. wypowiedział publicznie wojnę Bogu. Wystarczy trochę cierpliwości, by zobaczyć jak to się skończy. No, ale takiego premiera mieszkańcy kraju nad Wisła sobie wybrali i to piwo wypiją. Znaki, jakie to mają być znaki, byście uwierzyli, skoro te co są nie wystarczają? Po najbardziej bezmyślnym od 300 lat pokoleniu, ta ziemia woła o ludzi myślących.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Jaret (---.atlanta.hp.com)
Data:   2012-09-28 18:33

Michal, czy ty nie pomyliles watku? Nie pytalem sie o Twoj poglad polityczy czy obraz poloni (chociaz w wiekszosci z nimi sie zgadzam). Jestem ponad 25 lat poza krajem i czytajac wiadomosci na portalch, wiele rzeczy mnie flustruje w Polsce, ale moze przez to ze u mnie w domu mowi sie w dwoch jezykach (a zaden nie jest polski), nie zyje ta "atmosfera polskich problemow". Zreszta te problemy dotycza nie tylko polakow. Prawda jest ze swiat idzie w zlym kierunku i chyba wszyskie przpowidnie sie sprawdza. Jezeli faktycznie zmierzamy do jakiegos Amargedonu to i tak mnie to nie przraza. Bo co to jest Amargedon jak w najgorszym wypadku smierc.
Ta na pewno przyjdzie predzej czy pozniej (wole pozniej). Dlatego zadaja sobie te pytania: jezeli w tym zyciu jest zle, to czego moge spodziewac sie "tam"?
Nie jest to pytanie o istneie Boga, bo w to jestem 100% pewien, ale co to jest to niebianskie szczescie. Na pewno brak chorob i problemow finansowych ..lol ale takie odpowiedzi jak " bycie blisko Boga" nie sa odpowiedziami bo to jest oczywiste. Bog stworzyl nas (na swoje podobienstwo) wiec wie jak my odczuwamy i watpilbym zeby jego poczucie szczscia bylo az tak dalekie od naszego. Mowi sie o radosci, a radosc to glownie smiech (nie przsmiewczy rechot czy ironia). Prawda jest ze Jezus sie nie usmiecha w testamencie ale: pierwszy cod jaki uczynil tu na ziemi byla przemiana wode w wino. Widomo alkohol daje nam dobry humor Wiec Bog Jezus musi miec poczucie humoru przeciez mogl zrobic cos bardziej wznioslego. I wlasnie takie opisy/znaki bardziej do mnie przemawiaja.

 Re: Dlaczego Bóg nie pokazuje nam szczęścia nieba?
Autor: Sabina (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2012-09-28 21:36

"Prawda jest ze Jezus sie nie usmiecha w testamencie ale: pierwszy cod jaki uczynil tu na ziemi byla przemiana wode w wino. Widomo alkohol daje nam dobry humor Wiec Bog Jezus musi miec poczucie humoru przeciez mogl zrobic cos bardziej wznioslego."
To nie jest prawidłowe rozumienie tego wydarzenia.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: