Autor: Michał (---.range86-162.btcentralplus.com)
Data: 2012-09-24 04:15
Jeszcze tytułem wyjaśnienia, bo ono się pewnie Wam jakoś należy, po tych paru latach mojego udziału w tym forum. Zaznaczam, że nie piszę by wszczynać dyskusję, prowokować wypowiedzi, a już szczególnie ludzi, którzy mnie nie trawią, którym to, co piszę jest obce. I tak nie wezmę w tym udziału. Uważam, że mój dalszy pobyt tu byłby elementem prowokowania do nieodpowiedzialnych wystąpień ze strony kogoś, kto jest poza krajem, więc nie ma do tego prawa. Jak widzę w Radio Maryja, po ponad roku trwania tzw. afery z TV Trwam, zaczynają pojawiać się wreszcie poprawne, choć bardzo jeszcze niepełne diagnozy sytuacji w Polsce. Daleko im jeszcze do pełni, ale przynajmniej nie wprowadzają w błąd, bo zaczynają, szczególnie ostatnio pokazywać całą złożoność problemu w szerszym kontekście. Moją skrótową opinię o tym, z czym wg mnie mamy do czynienia w Polsce można znaleźć tu: http://info.wiara.pl/komentarze/pokaz/317443 (Wypowiedzi sygnowane M.R.) Wg mnie sytuacja przypomina ( A NIE JEST TOŻSAMA) z tą, jaka panowała w Królestwie Polskim w czasach powstania listopadowego. Właściwie w Królestwie do końca nie było jasne, o co chodzi, dlatego powstanie zostało przegrane na własne życzenie. Refleksja przyszła później i to głównie na emigracji, przy czym jej skutki, z punktu widzenia interesu narodowego były dosyć absurdalne (rabacja galicyjska, powstanie Adampolu). Natomiast wywołanie powstania było kompletnie nieprzygotowaną nieodpowiedzialnością grupy młokosów z zupełnie błahego powodu. Uważam, że nie ma żadnych przesłanek do podobnej rewolucji teraz, ponieważ nie widzę żadnych szans na jej zwycięstwo. One są dokładnie zerowe. Tak warunki zewnętrzne jak i stan świadomości narodu nie pozwala na przedsięwzięcie podobnych kroków. Po pierwsze musiałaby się dokonać przemiana mentalnościowa podobna do tej, jaka dokonała sie w narodzie polskim w wyniku pierwszej wojny światowej, lub wyboru Papieża i rewolucji Solidarności. To wg mnie wymaga, by wymarło pokolenie, które weszło i wchodzi w dorosłość po przemianach wywołanych tzw. wiosną ludów 1989 r. Jest to pokolenie dla sprawy polskiej w swojej masie stracone. Jest przy tym tak zmanipulowane i zmanierowane, cyniczne i nastawione na kombinatorstwo za wszelką cenę, do tego roszczeniowe i nieprzygotowane do normalnej pracy i odpowiedzialności za życie realne, nie wirtualne, tylko do kombinatorstwa, że przy ewidentnych brakach wykształcenia i utracie zdolności do samodzielnego myślenia – nic się nie da z tym zrobić. Określenie „lemingi” wbrew pozorom dosyć dobrze oddaje istotę rzeczy. Po drugie musiałoby dojść do wzrostu do odpowiedniej wartości ciśnienia społecznego, co sobie nie bardzo wyobrażam. O ile w czasach socjalizmu praktycznego, było to stosunkowo proste, ponieważ były to społeczeństwa hermetyczne i para nie miała gdzie ujść, więc kocioł musiał wybuchać, o tyle, dzięki przyjęciu Polski do Unii Europejskiej cześć państw Unii podjęła eksperyment odmłodzenia się w postaci neokolonialnego przejęcia nowej siły roboczej rasy białej o korzeniach chrześcijańskich i postchrześcijańskich i o europejskim systemie wartości i dosyć długiej tradycji demokratycznej z ewidentnymi szansami na szybką integrację, będącą tradycją Wysp, co stanowi istotną wartość w porównaniu z dotychczasowymi nabytkami ludnościowymi, spod znaku hinduizmu i islamu oraz kultów afrykańskich. Tu w Anglii ten proces jest wyraźny - inaczej traktowani są potencjalni przybysze z Polski, Czech, Słowacji, czy Węgier, inaczej z prawosławnych krajów bałkańskich, prawosławnych i potencjalnie znacznie bardziej wybuchowych. Rozładowanie terenów nad Wisłą, z co najmniej 4 milionów Polaków (Takie są rzeczywiste szacunki w stosunku do oficjalnych statystyk, które nie uwzględniają ok. 60 % emigrantów znajdujących się stale, lub czasowo na Wyspach, po części z braku odpowiednich narzędzi, po części z winy przyjętej metodologii, wg mnie błędnej, ale błędnej na zamówienie. Nikomu ani w Polsce, ani w Wielkiej Brytanii nie zależy na ujawnianiu rzeczywistej skali zjawiska) usunęło, na co najmniej jedno pokolenie, (Którego de facto nie ma. To, co jest nad Wisła, to nędzne pozostałości polskości spod znaku mniej więcej od Gazety Polskiej po Radio Maryja, coś w rodzaju takiej „kapeli nad Baryczą”, czy jakoś tak, rozwijanej na różne sposoby w alternatywnej przestrzeni publicznej, oraz kompletnie zatomizowana tłuszcza niezdolna do jakichkolwiek samodzielnych gestów, nie mówiąc o celowych, a tym bardziej długofalowych działaniach) groźby wybuchu społecznego. Powiedzmy też sobie, że punktem krytycznym i odniesienia do wszystkich dywagacji w Polsce i o Polsce był dzień 10 kwietnia 2010 r. On zmienił w sposób zasadniczy cały ogląd rzeczywistości kraju nad Wisłą. Do tego momentu, można było żywić złudzenia, że jest to tylko kwestia zmiany jakiegoś rządu, przejęcia władzy przez jakąś ekipę, przyjęcia określonego kierunku narodowej polityki. Od tego momentu jest jasne, że taki ruch jest bez znaczenia, wywoła, co najwyżej niepotrzebny upływ cennej polskiej krwi. I choć istnienie szeroko pojętego Radia Maryja jest bardzo ważne, jako jednej z ostoi katolicyzmu i polskości (trudno, by przetrwała ona wyłącznie w formie szczątkowej na emigracji), to podejmowane przez środowisko Radia Maryja protesty społeczne nie dość, że nie przyniosą żadnych widocznych efektów (Ośrodki rządzące nad Wisłą nie mogą sobie pozwolić na istnienie i szersze oddziaływanie czegoś takiego jak Radio Maryja. Owszem, ocalenie go, jest narodowym interesem Polski, jedną z wielu, ale też jedną z najważniejszych spraw), natomiast wszczynanie manifestacji społecznych wtedy, gdy nie ma żadnych przesłanek zewnętrznych i wewnętrznych ich powiedzenia, jest wg mnie eksperymentem niesłychanie groźnym społecznie i bardzo nieodpowiedzialnym. Co pozostaje? Praca od podstaw, co zawsze było domeną Kościoła i szeroka akcja uświadamiania.
Jest jedno ale - ono mnie dotyczy. Ja nie jestem w stanie w żaden sposób wewnętrznie zgodzić się z tym, co jest teraz nad Wisłą. To jest dla mnie upokorzenie, które jest nie do przyjęcia. Wolę gołymi rękami wyrywać chwasty na polu w Anglii, lub przerzucać nimi tony towarów na stare lata, niż zgodzić się na takie upodlenie, w jakim znajduje się społeczeństwo polskie. Dotrwałem do 1989 r., ponieważ wierzyłem, że on nastąpi, ale na tym koniec. Nie przyłożę więcej ręki w jakiejkolwiek formie do wytrzebienia tej resztki Polaków, która pozostała nad Wisłą. Dlatego, przy takim moim nastawieniu, a nie stać mnie na inne i na zaakceptowanie realiów, takich, jakimi są, bo to by dla mnie oznaczało wewnętrzną zgodę na to by polską rządziły bandy oprychów i morderców, nasyłane z zewnątrz, ja po prostu nie mogę dalej brać udziału w tym forum. (Więc precz z takim „mentorstwem”!) Ale nie zarzekam się - jeśli za mojego życia nastąpi cud, porównywany z tym, który wywołały skutki przegranej trzech zaborców, lub rewolucja podobna do rewolucji Solidarności po wyborze Papieża, z przyjemnością tu na forum wrócę. Póki co, każda moja rada, byłaby kompletną nieodpowiedzialnością. Wy nie potrzebujecie takich mentorów. Jeśli nie możecie znieść tego, co w kraju - uciekajcie, póki można. Jeśli nie widzicie dla siebie miejsca poza krajem, znajdźcie takie miejsce, w którym będziecie mogli cos pożytecznego w swoim mniemaniu robić. Natomiast pozostałym radzę - zostańcie, nie macie czego tu szukać. Najechało tu ostatnio pełno młodych i starszych ludzi z wytrzebionymi mózgami, pogubionych, nieodpowiedzialnych i kompletnie bez wyobraźni. Oni psują obraz Polaków, nawet z tego samego pokolenia, którzy jednak przyjechali tu 7 - 8 lat wcześniej w odmiennej sytuacji tak w Polsce, jak i na Zachodzie i ich mentalność jest już inna. Nie zdążyli nasiąknąć obecną polską, a przejęli część brytyjskiej. Ci, choć może nie zawsze rozumieją co się dzieje, są mentalnościowo innym pokoleniem, nawet, jeśli nie ma różnicy wiekowej między jednymi i drugimi. Oni wrosną w społeczeństwo brytyjskie we właściwym czasie, wy, teraz, przy tak wykształconej mentalności i tak nie macie na to szans. Budujcie swoją przyszłość w kraju, tak będzie zdecydowanie lepiej. Ostatecznie niech ci, którzy nawarzyli piwa nad Wisłą wypiją je sami, albo tak jak im pozwolą je wypić ich mocodawcy. Napisałem to, co napisałem teraz, ponieważ wydaje mi się, że sytuacja jakoś do tego dojrzała i przynajmniej części osób na forum może to przyjmie, choć oczywiście bez wyobrażenia sobie wszystkich konsekwencji, bo jak widać choćby na przykładzie zadanego w tym wątku pytania – Wy zupełnie nie myślicie, nie nauczono Was tego, wręcz przeciwnie, stąd pytania na forum, na które ja nie znajduję odpowiedzi, bo nie mamy wspólnego języka, będącego płaszczyzną wzajemnego zrozumienia. Ja nie rozumiem już (i co ważniejsze nie chcę rozumieć) was, wy mnie. Powiedziałem swoje, nie po to by wszczynać dyskusję. Ktokolwiek cokolwiek tu napisze i tak się nie odezwę, choć nie wykluczam tego w ogóle w przyszłości. Któż może wiedzieć, co nas czeka. Ja czekam na kolejny cud
Zupełnie to nie na temat wprawdzie, ale może jednak jakoś jest to też odpowiedź na zadane wyżej pytanie w formie w jakiej ono padło. Jaret, rzecz chyba polega na braku płaszczyzny odpowiedzi. Odpowiedź cały czas jest, tylko nie ma wspólnego języka komunikacji. Natomiast jest w was oczekiwanie, że Bóg odpowie wam w waszym. Owszem w waszym mogą wam odpowiadać wasi bogowie. Nie w tym jednak rzecz. (Wiem, że starasz się być pobożnym młodym człowiekiem, nie było moim zamiarem obrażenie ciebie, co ty jesteś temu winien?) Zadałeś Saulowe pytanie i takież odpowiedzi dostałeś. Odpowiedź z założenia musi być uniwersalna. Dla wszystkich pokoleń, które były i będą, to nie jest wyjątkiem, nawet jeśli tak siebie postrzega. To naprawdę nie jest problemem Boga. On ma inny. Z wami. Jesteście ludem o mentalności niewolników, ludem o twardym karku i wiecznie szemrającym. I uważającym, że wszystko jest ok. To Bóg ma się zmienić. Ja mam propozycję dla wszystkich tak myślących: ogłoście sobie za boga np. Adama Michnika, albo jaki inny autorytet. Odciąłem sobie dostęp do TVP, ale słyszałem od nowych przybyszów, że ostatnio udziela się publicznie np. pan Bartoszewski i znajduje duży posłuch. Za chwilę przyjdzie dzień Owsiaka, tak jak był dzień Palikota, czy Biedronia. Ktoś na nich głosuje przecież, są dla kogoś autorytetami, nie wzięli się znikąd. Tam nad Wisłą nigdy nie brakowało autorytetów, z gotowymi odpowiedziami - na wszystko. Oni wam pokażą niebo.
|
|