logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 W wieku 16-17 l. złożyłam obietnicę. Jednak nie daję rady.
Autor: Justyna (---.gl.digi.pl)
Data:   2012-09-17 10:48

Witam, mam pytanie. W wieku 16-17 lat mój kolega w którym się kochałam popełnił samobójstwo. Byłam bardzo zrozpaczona wiec obiecałam Bogu, że w jego intencji przez 40 dni bede jadła tylko jeden posiłek dziennie, wydawało mi sie to bardzo proste. Jednak nie daję rady, po kilku dniach czuję się wyczerpana i bezsilna. Nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji jakie będzie to miało dla mojego zdrowia. Męczę sie z tym kilkanaście lat i nie daje mi to spokoju. Czuję, że nie dotrzymałam danego słowa. Bardzo mi z tym źle. Prosze o radę
Pozdrawiam

 Re: W wieku 16-17 złożyłam obietnicę. Jednak nie daję rady.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-17 15:17

Wszelkie tego rodzaju posty trzeba uzgadniać ze spowiednikiem. Radzę ci jak najszybciej udać się do konfesjonału i tam przedstawić sprawę tak, jak tu napisałaś i poprosić spowiednika o zwolnienie z tego postanowienia.

 Re: W wieku 16-17 l. złożyłam obietnicę. Jednak nie daję rady.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-09-17 15:25

Myślę, że powinna Pani porozmawiać z duchownym na ten temat. Celem tego typu obietnic nie jest zniszczenie (psychiczne i fizyczne) obiecującego ale coś przeciwnego: rozbudowanie jego duchowości i relacji z Bogiem. Ktoś to Pani powinien w realu wyjaśnić i pewne sprawy uporządkować.

 Re: W wieku 16-17 l. złożyłam obietnicę. Jednak nie daję rady.
Autor: Jacek (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-09-17 17:48

Szczęść Boże,
Proszę mierzyć siły na zamiary. Sto razy bardziej pomożesz koledze modlitwą odmówieniem chociaż jednego Ojcze Nasz czy dziesiątek różańca świętego oraz ofiarowywaniem w Jego intencji uczestnictwa we Mszy Świętej, przyjmowanej Eucharystii czy postaraniem się o otrzymanie odpustu.
W Dzienniczku św. Faustyna Kowalska napisała, że dusze czyśćcowe BARDZO potrzebują naszej pomocy i modlitwy. Odwagi.
Z Bogiem

 Re: W wieku 16-17 l. złożyłam obietnicę. Jednak nie daję rady.
Autor: magda (---.myslenice.net.pl)
Data:   2012-09-17 19:48

może zamiast się głodzić - bo to nie jest post tylko głodówka warto pomyśleć w czym możesz pomóc osobą z Twojego otoczenia. Pościć tak ostro to można najwyżej 1, 2 dni, później trudno jest normalnie funkcjonować, zdarzają się omdlenia w pracy, szkole, nie można się na niczym skoncentrować itd.

 Re: W wieku 16-17 l. złożyłam obietnicę. Jednak nie daję rady.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-18 12:16

Justyna, to normalne że w takim wieku (16-17) brakuje przemyślenia swoich obietnic, nie zastanawia nad możliwościami własnego organizmu. Wtedy młodemu człowiekowi wydaje się, że jak chce to potrafi wszystko i jest gotowy na najwyższą ofiarę. Po prostu przeliczyłaś się, nie starczyło sił. W ofierze (obietnicy) była szczerość, była dobra wola. Nie chciałaś udawać dobrej, robiłaś to z miłości. I Bóg tę ofiarę, a właściwie to pragnienie przyjął na pewno tak, jak ty chciałaś ofiarować.
Nie możesz powiedzieć, że zlekceważyłaś obietnicę. Ani o niej nie zapomniałaś. Nie jest twoją winą, że nie potrafisz, a Bóg doskonale widzi, że próbowałaś/próbujesz. Nie czuj się winna i nie myśl przypadkiem, że skoro ty nie potrafisz, to Bóg nie będzie dla chłopaka miłosierny.

Rozumiem jednak, że nie chcesz się poddać, choć minęło kilkanaście lat od tej obietnicy. Ale teraz jesteś już dorosła i emocje nie są tak mocne, żeby nie było czasu na przemyślenie sprawy. To nie był ślub/przysięga publiczna, więc także zmiana tej obietnicy nie wymaga szczególnych obrzędów. Dla spokoju sumienia można jednak poprosić kapłana w konfesjonale o zwolnienie z tej obietnicy. Żeby cię to jednak nie gryzło, proponuję nie rezygnować całkowicie, a tylko obietnicę zmienić na możliwą do spełnienia. Już doskonale znasz swój organizm, wiesz ile możesz. Dlatego przed rozmową w konfesjonale ustal sobie coś na zamianę.
Dla mnie najbliższa byłaby obietnica poszczenia nadal te 40 dni, tyle że nie w ciągłości, ale na przykład raz w tygodniu, w ten sam dzień. Jeśli uznasz, że to da się zrobić, że nie zemdlejesz, nie będziesz z głodu wściekła na cały świat, i ważne: jeśli nie masz jakiejś diety, jakiejś choroby, która wymaga jedzenia 3-5 razy dziennie, jeśli nie jesteś w ciąży - to taka obietnica jest w porządku. Tym razem jednak powiedz o tym w konfesjonale, równocześnie prosząc o zwolnienie z tamtej, o zamianę obietnic.
Jeśli jednak uznasz, że tego też nie dasz rady zrobić bez uszczerbku na zdrowiu, bez narobienia innym kłopotu, bez omdlenia, to nie rób sobie wyrzutów. Przecież dla wielu nawet "normalny" post wielkopiątkowy (tylko trzy razy dziennie w tym tylko raz do sytości) jest bardzo trudny. Może właśnie taki post podejmiesz: np. trzy razy dziennie, i bez żadnego dojadania, bez słodyczy, albo innych rzeczy, które bardzo lubisz. Dla bezpieczeństwa (i jeśli chodzi o zdrowie, i żeby za chwilę znów nie mieć wyrzutów sumienia) nie obiecuj tych 40 dni po kolei. Teraz może ci się wydawać, że dasz radę, ale zdrowie może nie pozwolić. Umartwienie/post nie może być wykroczeniem przeciw przykazaniu "nie zabijaj". Skoro ma to być ekspiacją za samobójstwo, nie może być własną próbą samobójstwa :)) Ma być darem, a nie grzechem. 40 dni to bardzo dużo. Rozłóż je raczej na 40 tygodni. To jest rozsądne.
Moim zdaniem od dziecięcych i wczesnomłodzieńczych nierozsądnych obietnic nie musi zwalniać spowiednik/kapłan. Wystarczy na spokojnie przed Bogiem to rozwiązać teraz, gdy już się jest rozsądnym. Ale gdyby miała pozostać w sercu wątpliwość, to najlepiej od razu poddać to ocenie kapłana. Tym bardziej, gdy ta nowa obietnica także jest trudna.

Natomiast teraz, gdy już duchowo jesteś dorosła, wiesz, że możesz inaczej zadośćuczynić niespełnionej obietnicy. Zmarły grzesznik potrzebuje na przykład bardziej mszy świętej niż głodówki. Możesz w jego intencji zamówić mszę świętą. Wielkim darem są odpusty zupełne, które może ofiarowywać nawet codziennie, bez jakiejkolwiek szkody dla organizmu, a z wielkim pożytkiem dla ducha. Możesz więc tamte 40 dni postu zamienić na 40 dni modlitw: codziennie ofiarujesz odpust zupełny za niego, co oznacza codzienną obecność podczas mszy świętej (wymagana komunia święta, nie musisz być na całej mszy) plus inne warunki odpustu. Można to zrobić 40 dni w ciągłości, albo połączyć pierwsze pragnienie (post) z odpustem i jeden dzień w tygodniu poświęcić zmarłemu.

Podpowiadam różne możliwości, bo tu najważniejsze jest jakoś swoją obietnicę wypełnić i zamknąć sprawę. Modlić się oczywiście możesz za niego do końca życia, ale dopóki będziesz miała niespełnioną obietnicę, będzie ci to w życiu ciążyło pod każdym względem. Możesz nie umieć być szczęśliwa, możesz nie umieć wejść w poważny związek z mężczyzną, albo mieć problemy w małżeństwie. Niedokończone sprawy robią z nas psychicznie kalekich ludzi. Zakończ to i oddaj to Bogu. Zacznij żyć na nowo. Doskonale wiem jak się czuje człowiek, gdy ktoś bliski popełnia samobójstwo, dlatego nie radzę ci po prostu zapomnieć o obietnicy. Pójdzie to za tobą przez całe życie. Ale koniecznie zamknij sprawę. To wszystko już trwa kilkanaście lat za długo. Szkoda, że nie powiedziałaś o tym wcześniej kapłanowi z prośbą o pomoc. Zakończ to. Życzę ci bardzo gorąco, abyś zaczęła się cieszyć z życia, zamiast męczyć nieprzemyślanymi obietnicami z dawnych lat. To jest i dla ciała, i dla psychiki konieczne, ale też dla twojej wiary. Nasz Bóg nie jest Bogiem okrutnym, bezwzględnym, który nie podaruje ci, że nie spełniłaś obietnicy i będzie złośliwie trzymał kogoś w czyśćcowych mękach, aż sama umrzesz z rozpaczy. A ty za chwilę zaczniesz wierzyć, że taki właśnie jest. Nasz Bóg jest Bogiem miłości. On nas kocha. On nas rozumie. On wie, co przeżywamy i dlaczego właśnie tak. Trzeba Mu tylko powiedzieć, co się stało. Nie Jemu to potrzebne, bo On już wie, ale jest to potrzebne tobie. Przyznaj się wreszcie, że nie potrafisz spełnić obietnicy i że zamiast do końca życia próbować, chcesz ją zmienić. Wiem Justyna, to trochę boli. Coś nie wyszło, nie udało się. Ale takie postanowienie jest też oznaką pokory. Jesteś słaba, masz ograniczenia. Czy coś się stanie, kiedy wreszcie się do tego przyznasz? To twoja duma nie pozwala ci załatwić sprawy inaczej, choć wiem, że nazywasz to miłością i tak czujesz. Pozwól sobie na bycie słabą. Przed Bogiem i tak jesteś przecież dzieckiem.

Obietnica dana Bogu jest formą okazania zaufania. Ale uwierz mi, przyznanie się do słabości i prośba o zmniejszenie wymagań (a przecież to własne wymagania, a nie Boże), także jest okazaniem zaufania. Zaufania do Jego miłosierdzia, dla którego ważny jest duch, a nie litera. Bo jakie świadectwo teraz Jemu wystawiasz? "Bóg nie patrzy na moje możliwości, tylko zmusza to czegoś, co jest ponad moje siły". Jeśli poprosisz Go, by przyjął inną ofiarę w zamian - wtedy mówisz o Nim: "On nas kocha i wie dobrze, na ile mnie stać. Nie kocha mnie mniej, gdy czegoś nie potrafię". To drugie świadectwo jest prawdziwe. Okaż więc Bogu zaufanie. On cię kocha.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: