logo
Czwartek, 02 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (---.opera-mini.net)
Data:   2012-09-21 14:29

Witam
Od 11 lat jestem w związku z dziewczyną. Mamy syna, który obecnie ma 9 lat. Jest już po Pierwszej Komunii. Razem z Partnerką nie mamy ślubu, ale to bardzo długo historia, ponieważ czas leci bardzo szybko, ale zaczęło się od tego, że poszedłem na studia w innym mieście. Wtedy się już znaliśmy, ja przyjeżdzałem w weekend,Ona do mnie.Po 9 misiącach związku zaszła w ciąże. Wszyscy mi doradzali, nie pobieraj się, dopiero jak skończysz studia. Mimo,że nie czułem tego co rodzina mówi, jednak tak było. Moja Kobietka chciała, ale rozumiała. Nie ogarnąłem na studiach bez Niej i Syna i przeniosłem się na zaoczne. Znalazłem pracę w Wawie, Ona przyjechała, razem pracowaliśmy. Ściągnęliśmy dziecko, jednak jakoś wyszło, że ślubu nie ma, chociaż ja bardzo chcę od paru lat i zaręczam się, Ona to troche lekceważy. Bardzo chcę z Nią ślub, ale Ona ciągle coś kombinuje. Byliśmy 2 razy za granicą, w tym roku z synem, ja tam pracowałem. Zanim wrócili do Polski, postanowiliśmy, że wrócimy z powrotem do Norwegii. Ona wróciła z synem,miesiąc przede mną, i po powrocie pojechała na pielgrzymkę. Wróciła i oznajmiła, że Ona tak dłużej nie chce, a mieliśmy plany z życie i plany na nowe dziecko i przyszłość naszego syna. Teraz wymyśliła, że nie chce ze mną mieszkać jak wrócę, syna chce oddać do Jej rodziców, a sama chce iść do klasztoru. Co mam robić? Ona ma straszne długi w bankach, nie pracuje, ja utrzymuje nas od wielu lat, a Ona teraz takie coś.
Co mam robić? Nie zgadzać się Jej na pójście do Klasztoru na min. 3 miesiące?
Dziewczyna (już kobieta) w ogóle nie umie ogarnąć się w życiu. Tyle ode mnie dostała wybaczenia, wyrozumiałości, miłości nie wspomnę o marzeniach, które chciałem Jej spełnić, a finansowo to już w ogóle...
Nasza Przyszłość się WALI na łeb na szyję z powodu Jej kombinacji.
Pomocy, co Waszym zdaniem mam robić bo już nie ogarniam...

Dodam, że do tego klasztoru ma w planach iść na min. 3 miesiące, aby przemysleć życie i w ogóle się go nauczyć. Ale my - ja i Mój Syn potrzebujemy Jej i potrzebujemy być wszyscy razem.
Co mam zrobić? Pozwolić na to, czy walczyć?
Pozdrawiam

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Marlinek (---.play-internet.pl)
Data:   2012-10-01 22:52

"Dziewczyna (już kobieta) w ogóle nie umie ogarnąć się w życiu. Tyle ode mnie dostała wybaczenia, wyrozumiałości, miłości nie wspomnę o marzeniach, które chciałem Jej spełnić, a finansowo to już w ogóle...
Nasza Przyszłość się WALI na łeb na szyję z powodu Jej kombinacji".

W odniesieniu do tego, co napisałeś: to myślę, że to Ty jednak powinieneś nosić spodnie po męsku. To co ona chce zrobić wynika z braku poczucia bezpieczeństwa, które jej nie dałeś. Do tego cierpi jej dusza, bo jesteście daleko od Boga. Zafundowałaś jej parę lat w grzechu (sobie też) i to doprowadziło do tego, że coś w niej pękło, czegoś szuka.

Niech jedzie do tego klasztoru. Skoro ją kochasz, pozwól jej samej znaleźć Boga, bo będąc z Tobą pozwoliłeś żeby Go zgubiła. Tego nie robi mężczyzna, który kocha.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (---.150.33.111.tmi.telenormobil.no)
Data:   2012-10-01 23:43

Ale ja nie wiedziałem, że żyjemy bez Boga. Nie pochodzę z rodziny zbyt katolickiej (niepraktykującej). Czas leci tak szybko, że minęło tyle lat, jak jeden dzień. Sami wtajemniczaliśmy się nawzajem. Fakt cały czas było coś nie tak, nawet nie widzieliśmy co. Teraz już wiemy.
Mamy dziecko, pragnę odzyskać Jej miłość i zaufanie. Bardzo chciałbym, żeby była ze mną szczęśliwa. To jest możliwe. Bardzo chciałbym wynająć z Nią nowe mieszkanie, o wiele lepsze i żyć w oddzielnych pokojach i w czystości dopóki wszystko się nie ułoży. Kocham Ją jak i Naszego synka i nie za bardzo chcę zgodzić, aby Nas zostawiła. Czy wynajęcie mieszkania i życie w czystości pomoże? Bardzo chce, aby mi zaufała i wzięła ze mną ślub, który już dawno powinien być.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Nell (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-10-02 00:18

Poszukaj mądrego księdza, z którym moglibyście oboje porozmawiać. W Warszawie nie tak trudno znaleźć duszpasterza zajmującego się rodzinami. Pierwsi do głowy przychodzą mi dominikanie, ale może są i inni, trzeba popytać. Jak nie da rady pójść razem, to idź sam. Trudno coś radzić przez internet w takiej sytuacji, nie znam Twojej partnerki i wszystkich okoliczności. Lepsza będzie pomoc od kogoś "w realu". Mogę powiedzieć, jakie jest moje zdanie, ale może być ono zupełnie mylne. Uważam, że najlepiej by było, żebyście wzięli ślub kościelny, o ile nie ma przeszkód kanonicznych. Proponuj jej to spokojnie, jak rozumiem, nie masz przecież nic przeciwko. Poza tym, jeśli będzie się upierać na ten wyjazd do zakonu, to na to pozwól. Zakładam, że Twoja partnerka przeżywa teraz nawrócenie. To naprawdę rewolucja w życiu, trudno sobie wszystko poukładać (i nie chodzi mi tylko o Waszą relację, są i inne sprawy), miej cierpliwość. Niech jedzie, niech przemyśli, co tam ma przemyśleć, (choć 3 miesiące to moim zdaniem za dużo na takie rekolekcje, tydzień czy dwa by wystarczyły). Przez ten czas chyba dasz sobie rade z synem. Nie bój się, do zakonu jej nie przyjmą - raczej nie pozwala się matkom porzucać dzieci w celu wstąpienia. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Módl się dużo za Was, a najlepiej módlcie się razem.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-10-02 01:37

Nell napisała:
"Zakładam, że Twoja partnerka przeżywa teraz nawrócenie. To naprawdę rewolucja w życiu, trudno sobie wszystko poukładać (i nie chodzi mi tylko o Waszą relację, są i inne sprawy), miej cierpliwość".

Podpisuję się pod tym obiema rękami. Wygląda na to, że jeszcze tego nie przerabiałeś, a wtedy bardzo trudno zrozumieć, jak ogromnie ważny to czas. Z jednej strony przepiękny czas, ale z drugiej strony bardzo trudny, bo tak naprawdę dopiero wtedy widzi się całe zło życia (w waszej sytuacji) bez Boga. Jest ogromna wewnętrzna potrzeba wynagrodzenia Bogu za te wszystkie grzechy, ale też przeżycia tej radości pośród osób, które rozumieją co się wewnątrz człowieka wtedy dzieje. Ty nie dasz jej tego, bo sam tego nie przeżywasz, a poza tym jesteś ciągłym przypomnieniem grzesznego życia. Nie wierzę, żeby w tej chwili zgodziła się zamieszkać z tobą, skoro nie jest z dzieckiem bezdomna. Nowo nawrócony człowiek chce, aby wszystko było jak najbliższe Boga pod każdym względem. Wspólne mieszkanie, oprócz niebezpieczeństwa własnego grzechu, jest też zgorszeniem dla innych. Przy odczuwaniu tak wielkiej bliskości Boga czuje się w takim życiu wielki zgrzyt, z którym ciężko żyć. Teraz naprawdę nie chodzi o wynajęcie nowego mieszkania. Zacząłeś życie z nią od ogona, to teraz będzie to wszystko bardzo bolało. Ale dla niej życie zaczyna się dopiero teraz. Teraz będzie podejmowała decyzję jak to życie poukładać. Jak zacząć nowe życie.

Dla ciebie może to się wydawać trochę okrutne, ale to ty - mężczyzna - powinieneś był wcześniej to uporządkować. A ty pozwoliłeś, żeby się samo toczyło. Nie dałeś jej poczucia stałości, bezpieczeństwa. Gdybyś o to zadbał - teraz nie bałbyś się, że ją stracisz. Teraz ponosisz konsekwencje.
Jeżeli TERAZ piszesz: "Dziewczyna (już kobieta) w ogóle nie umie ogarnąć się w życiu. Tyle ode mnie dostała wybaczenia, wyrozumiałości, miłości nie wspomnę o marzeniach, które chciałem Jej spełnić, a finansowo to już w ogóle..." to znaczy, że nadal nie rozumiesz. Dla siebie ty jesteś kimś, a ona nikim. Na czym tu budować przyszłość? Zamiast przepraszać, że nie stworzyłeś prawdziwego domu, ty jeszcze dodajesz: "Nasza Przyszłość się WALI na łeb na szyję z powodu Jej kombinacji". Powiedz mi, jak ona ma wrócić do takiego domu? Kto ją w tym domu zrozumie, doceni, pokocha? Po co ci nieogarnięta kombinatorka, której ciągle trzeba wybaczać i płacić za nią? Tak o niej mówisz.

Jeśli chcesz, żeby coś z tego jeszcze było, zainteresuj się Bogiem, który jest w niej. To niby nie jest doskonałe, szukać Boga ze względu na dziewczynę, a nie dla Niego samego. Ale to nie jest złe. Syn marnotrawny wrócił do ojca nie dlatego, że tak mocno ojca kochał, ale dlatego, że nie miał co jeść (poczytaj Ewangelię św. Łukasza rozdział 15). Jeśli chcesz tworzyć z nią rodzinę, zacznij budować nowy dom na Bogu. Zacznij od własnego nawrócenia. Niekoniecznie od wielkich przeżyć, bo tego nie da się na siłę. Ale od własnej spowiedzi. Od czytania Biblii. Od poznawania Boga. Tego Boga, którego pokochała twoja dziewczyna. Jeśli nie pójdziesz w tym samym kierunku co ona, to możesz ją stracić. Jeśli nowy dom zbudujesz na Bogu, to ona będzie miała gdzie powrócić. Ale teraz już wszystko będzie musiało być po kolei. Nowe spotkanie, nowa decyzja, ślub kościelny, dopiero wspólny dom. Tę właśnie kolejność musisz zaproponować.

Masz czas, bo dziecko będzie u jej rodziców, ona w klasztorze. Masz czas na szukanie Boga. Na zajęcie się tym co najważniejsze.
Nie możesz jej zabronić porządkować życia przed Bogiem. Ona najpierw sama się musi w tym odnaleźć. Ona musi też widzieć, że chcesz ją nadal, ale taką jaka jest teraz, a nie dawną. Bo jest już innym człowiekiem. Więc i ty musisz być pewien, że ją nadal chcesz kochać, żeby jej drugi raz nie skrzywdzić.
Te "3 miesiące", to nie musi być dosłownie, może tak strzeliła, bo wie, że potrzebuje czasu. Może wcześniej zatęskni za dzieckiem. Może w klasztorze ktoś ją dobrze poprowadzi. Też uważam, że to za długo, ale nie dyskutowałabym teraz na ten temat.
Wszystko jeszcze może być dobrze. Ale i ty zacznij teraz zmieniać siebie.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (---.66.167.208.tmi.telenormobil.no)
Data:   2012-10-02 11:15

Bardzo dziękuję Wszystkim za odpowiedzi. Zamierzam w najbliższym czasie skontaktować się z pewnym znanym księdzem w Warszawie.
Piszecie, że nie dałem Jej od początku poczucia bezpieczeństwa, poprzez to, że pozwoliłem na życie w grzechu. Macie rację, ale naprawdę sam nie byłem świadomy.
Życie się toczyło, ja się starałem. Bardzo chcę z Nią ślub kościelny i to od dawna. Właśnie wracam do Polski. Jutro rano się z Nią zobaczę. Ona chce, abym nie nocował już z nimi. Czy Państwa zdaniem, nie lepiej by było jakbym wynajął mieszkanie z Nią i z Synem i dał Jej prywatność, pokój i nie ingerował w Jej życie za bardzo? Nie wiem co mam robić. :(
Ona nie ma pracy, nie ma gdzie mieszkać, ja Jej to mogę dać.
Rozumiem o co chodzi w Jej nawróceniu, ale też patrzę trochę realnie.
Jest jeszcze syn, ja też mam prawo decydować gdzie on będzie, a wiem, że Oni mnie potrzebują. Wynająć im mieszkanie i sobie?
I jeszcze odnośnie tej kwestii z klasztorem. Nie wiem czemu, ale jak mi to powiedziała to nie potępiłem Jej, nie skrytykowałem. Wsparłem. Pragnę żeby na nowo mi zaufała i pokochała jak kiedyś, żebyśmy wzięli ślub przed Bogiem.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Bratkowa (---.mos.gov.pl)
Data:   2012-10-02 12:04

Bardzo dobrze, że nie chce żyć z Tobą w grzechu śmiertelnym. I dla Niej i dla Ciebie. To nie są wymysły. To jest poważna decyzja, dojrzała. A w ogóle to jest dorosła, nawet nie jest Twoją żoną i nie możesz się "nie zgadzać".

Nie do końca rozumiem co znaczy "zaręczam się". Jesteście zaręczeni czy nie? Wręczyłeś jej pierścionek? Zaproponowałeś termin ślubu np. w tym roku we wrześniu?

Dlaczego piszesz, ze otrzymała od Ciebie tyle wybaczenia, wyrozumiałości i spełnienia marzeń? Czy tonie ona była cierpliwa i wyrozumiała będąc z Tobą 11 lat, choć nie zdecydowałeś się na ślub, kiedy ona tego pragnęła i to nawet wówczas, gdy okazało się, że poczęło się dziecko? Ja tam nie wiem, ale dla mnie życie bez ślubu przez tyle lat to nijak nie jest spełnianie marzeń. O jakich marzeniach mówisz?

Jakie to są te długi? skąd się wzięły, skoro Ty dawałeś jej tyle ile trzeba na wspólne życie, kiedy zajmowała się dzieckiem i domem. Ma jakiś nałóg, wspomagała rodziców? Chyba nie cały czas ją utrzymywałeś , piszesz przecież, ze razem pracowaliście. Czy ona nigdy nie pracowała? Kiedy dziecko było małe było to zresztą zrozumiałe, że Ty zarabiałeś na rodzinę. Czy ona ma wykształcenie czy zostawiła studia ze względu na Wasze dziecko? Czy szukała pracy?

Módl się, módl się, módl się. Idź do spowiedzi. Jak najszybciej. Dzisiaj najlepiej. W każdym razie w tym tygodniu. A ona pewnie się będzie modlić za Ciebie w tym klasztorze.

9-latek wytrzyma bez Mamy kilka tygodni, może 3 miesiące, zwłaszcza, że jest przyzwyczajony do dziadków, bo wiele razy wyjeżdżaliście za granicę i dopiero potem go ściągaliście. Możesz go częściej odwiedzać na to konto.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-10-02 14:27

"Czy Państwa zdaniem, nie lepiej by było jakbym wynajął mieszkanie z Nią i z Synem i dał Jej prywatność, pokój".

Tomaszu, patrz na życie realnie. Po co teraz wspólny dom, jeśli ona przez 3 miesiące będzie w klasztorze, a syn u jej rodziców? Na czym by polegało to "wspólne"? Ty pracujesz i nie będziesz miał możliwości trzy miesiące zajmować się dzieckiem (albo: skoro tak jest już ustalone, to może ona nie chce, żebyś to ty się nim zajmował).
Oczywiście wiem po co wspólny dom. Chcesz, żeby to było jej jedyne mieszkanie, do którego będzie musiała wrócić z klasztoru. Chcesz ją od siebie uzależnić. Ale ty nie możesz jej teraz zmuszać. Ona sama wybierze. Nie jest bezdomna, bo jak widać rodzice ją przygarnęli do siebie.
Miałeś swój czas, mogłeś mieć żonę. Ona chciała. Ale "Wszyscy mi doradzali, nie pobieraj się" i posłuchałeś, nie ożeniłeś się. Teraz "chociaż ja bardzo chcę od paru lat i zaręczam się, Ona to troche lekceważy". Czyli ta decyzja odejścia od ciebie nie jest jedynie sprawą jednej pielgrzymki i nawrócenia. Wygląda, jakby już dłużej miała wątpliwości. To może być nie tylko sprawa wiary.

Osobiście uważam, że chwilowe rozstanie może przynieść wiele dobrego. Oboje zastanowicie się co można zmienić na lepsze. A potem zdecydujecie, czy po tej zmianie nadal jeszcze jest między wami miłość.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Nell (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-10-02 15:08

Co do księdza, to proponuję załatwiać to jak najszybciej. Jak "znany ksiądz" nie będzie miał czasu na spotkanie przez kilka tygodni (a tak bywa), to umawiaj się z mniej znanym, ale nie tak zajętym. Moim zdaniem strasznie ważne jest, żebyście poszli razem na taką rozmowę.
Co do wspólnego mieszkania - nie naciskaj. Nie przekonasz jej. Jeśli Cię stać, to wynajmij dwa mieszkania albo niech ona jedzie do rodziców, a potem do tego zakonu. Poszukajcie wspólnie jakiegoś sensownego rozwiązania, ale nie upieraj się na wspólne mieszkanie. Na pewno potrzebne są Twoja pomoc i wsparcie, ale niekoniecznie poprzez zamieszkanie razem.
Co do Twojego pragnienia, aby Twoja Partnerka pokochała Cię na nowo i na nowo Ci zaufała. Bogumiła udzieliła Ci już bardzo dobrej rady: spróbuj zrobić to co Twoja ukochana, tj. odnaleźć Boga i się nawrócić. Myślę, że byłaby szczęśliwa wiedząc, że chcesz iść tą samą drogą co ona. Tylko naprawdę zrób coś konkretnego w sprawie własnego nawrócenia (spowiedź, modlitwa, czytanie Biblii). Niedługo w wielu parafiach w Warszawie zaczną się katechezy neokatechumenalne, może Ci pomogą znaleźć Boga. Są i inne możliwości (na pewno coś podpowie ksiądz, z którym się spotkasz).
Ostatnia sprawa - jeśli chcesz, żeby ona Ci ufała, to sam też jej ufaj, bo chyba Ci tego wobec niej brakuje.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (193.212.24.---)
Data:   2012-10-02 15:13

Nie chce się zbytnio usprawiedliwiać. Ale długi zaczęły się robić kiedy pierwszy raz wyjechałem sam za granicę. Mieliśmy wtedy pieniądze z kredytu na założenie firmy - takie byly plany. Wyjechałem i prosiłem żeby nie wydawala pieniedzy, zeby poszla do pracy. Pieniadze zreszta takze wysyłałem. Po powrocie nie miala nadal pracy, nie bylo ani pieniedzy z kredytu ani moich pieniedzy. Rodziców nie wspomaga.
Co do zaręczyn to zaręczałem się z Nią jakieś 4 razy, za każdym razem z pierscionkiem. Ostatni raz rok temu nad brzegiem morza w Norwegii. Nie odpowiedziala,ani tak ani nie. Powiedziala, ze jak wrocimy to najpierw sprobujemy otworzyc nową firmę i jak wyjdzie to sie pobierzemy. Z firma nie wyszlo, kase wydalismy i dopiero ja sie ogarnalem i poszedlem do pracy. Ona nadal nie pracowala, ja zarabialem, pomagalem splacac kredyt, jednak wynajmujac mieszkanie pod Warszawa, placac za wszystko i dodatkowo splacajac kredyty, bardzo ciezko mi bylo, w pomoc zaangazowani byli takze moi rodzice. Tymczasem ona czesto wychodzila na miasto, czesto nie wracala nawet na noc do domu. Bylem wtedy strasznie zestresowany, nie raz dzwonilem po szpitalach czy nic jej sie nie stalo.
Na poczatku czerwca znowu wyjechalem do Norwegii, teraz zreszta wracam. Po miesiacu przyleciala do mnie z synem, bylo cudownie, zaczelismy żyć jak prawdziwa rodzina. Mowila, ze mnie kocha, ze w przyszlym roku postaramy sie o dziecko, ja na to, ze jak wroce bede chcial sie z Nia pobrac do konca tego roku. Widzialem szczescie w Jej oczach, w koncu jakies realne szanse na spełnione katolickie życie. Po jakis 2 tygodniach od Jej powrotu pojechala na pielgrzymke i po powrocie nie moge Jej poznac.
Naprawde chce to ogarnąć. Zależy mi na Niej i Synu. Nie wyobrażam sobie życia bez nich.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (193.212.24.---)
Data:   2012-10-02 16:26

Z tym klasztorem to Ona tak powiedziala, ale to pewnie nie na 100%. Dziękuje Wszystkim za mądre odpowiedzi, prawda jest taka, że faktycznie pozwoliłem na życie w grzechu zamiast ogarnąc to wtedy kiedy Ona pragnęła. Lata zleciały nie wiadomo kiedy. Jeśli nie pójdzie to klasztoru to będę się starał, aby wynająć z Nią mieszkanie i z synem i dać Jej prywatność, wspierać Ją i żyć wg wiary, tzn. nie pragnąć Jej fizycznie. Jeśli nie będzie chciała wynajmę im pokój i sam wynajmę sobie też pokój nie daleko. W styczniu mogę wyjechać znowu do Norwegii, Ona o tym wie, bo mieliśmy plany wyjechać razem, ale Ona nie jest tego jeszcze pewna na 100%. Muszę się skontaktować z księdzem i być silnym.
PS. Przed Komunią Syna byliśmy u Księdza Proboszcza w parafii niedaleko gdzie mieszkam i on powiedział, że nie żyjemy w grzechu jeśli nie współżyjemy - nazwał to białym związkiem - małżeństwem coś takiego, ale powiedział, ze powinniśmy się pobrać, a to wiem już od bardzo, bardzo dawna.
Co do Jej decyzji o ślubie to na początku jak już wspomniałem - Ona bardzo chciała, ja studiowałem i nie mogłem się z niczym ogarnąć, później ja chciałem i tak jest do tej pory, ale Ona zawsze mówiła, że najpierw pare rzeczy musze dla Niej zrobić. Jednym z tych uczynków było coś co kosztowało mnie mnóstwo pieniędzy, dotrzymałem słowa, dałem Jej na to. To było jak już pojechałem i została sama z synem, nie zrobiła tego do czasu przyjazdu do mnie, po powrocie także, a pieniądze wydała na nic konkretnego, a to co miała zrobić było warunkiem do ustania przed ołtarzem (jednym z wielu). Słowa dotrzymałem, Ona niestety nie. Ale i tak nadal bardzo pragnę, żeby została moją Żoną.

Aha i bym zapomniał bo w tym wszystkim dochodzi jedna istotna kwestia, a mianowicie to miejsce w którym teraz mieszkamy w Polsce. Coś jest nie tak z tym mieszkaniem, oprócz tego, że można się tam nerwowo wykończyć bo piękne nie jest, cały rok chłód, to mamy podejrzenie, że w tym mieszkaniu kręci się zło.
Dlaczego tak uważamy?
- Mogę zacząć od chłodu, który wiecznie jest w ty mieszkaniu, choć nie wiadomo jakby grzały kaloryfery;
- Wcześniej w tym mieszkaniu były awantury, kłótnie jakiejś pary;
- Często słyszymy dziwne odgłosy (coś spadnie, coś się poruszy)
- Moja Partnerka widziała jakieś ciemne postacie poruszające się po tym mieszkaniu;
- Kiedyś słyszała jak coś uderzyło mocno w parapet jak mnie nie było, albo coś krzyczało na balkonie - nie ludzkie dzwięki;
- Księża nie przychodzą tam po kolędzie;
Moja Partnerka twierdzi, że dlatego tak często wychodzi z domu, ponieważ źle się tam czuje, np. w Norwegii ciężko Ją było gdziekolwiek wyciągnać z domu, tak dobrze się tam czuła. Nie wiem czy na cały ten szereg wydarzeń nie ma właśnie to przeklęte mieszkanie. W Norwegii między Nami bardzo się układało. Dlatego też pragnę wynająć coś ładnego dla Nas i dać Jej pokój, spokój i starać się o Nią.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: yeah (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-10-03 12:11

Co do ostatniej kwestii: wynajmij inne mieszkanie, ale to najpierw poswięć, tzn. poproś kapłana aby przyszedł i poswięcił - niekoniecznie musi to być "kolęda".
Odwagi w budowaniu Nowego Życia.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (---.111.c91.petrotel.pl)
Data:   2012-10-05 12:01

Wiem, ze to ze chce wynajac jeszcze raz z Nią mieszkanie nie dobrze brzmi, ale ja naprawde mam dobre intencje. Chce dac Jej pokoj i zajac sie synem.
Nie bardzo stac mnie na wynajmowanie 2-óch mieszkan.
Czy to dobry pomysł?

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Czytelniczka (---.pl)
Data:   2012-10-05 16:13

Czy to dobry pomysł?
Nie, niestety nie.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-10-05 16:27

Pytasz ciągle o to samo, więc jeszcze raz:
dla osoby nowo nawróconej, która rozpoczyna życie na nowo, teraz już z Bogiem, propozycja wspólnego zamieszkania bez ślubu jest propozycją na pewno złą. Co innego przenocowanie, a co innego wspólne mieszkanie. W środowisku, w które zapewne teraz powoli dziewczyna wchodzi, jest to bardzo źle widziane, jest to zgorszenie. Wierzę w twoje dobre intencje, ale dla niej przystępowanie do komunii może być przykrym przeżyciem, jeśli będzie bez ślubu mieszkać z mężczyzną. Jako mężczyzna, który kocha, nie powinieneś pozwalać na to, żeby ludzie podejrzewali ją o trwanie w grzechu (i przystępowanie w tym stanie do komunii). W innym środowisku mogło jej to nie przeszkadzać, teraz może tego nie chcieć.

Po drugie.
Cały czas zakładasz, że ona chce dalej z tobą być. A ja nie jestem tego pewna. Coś się już musiało między wami dziać, skoro odkładała ślub (a wcześniej go chciała).
Znamy obraz tylko z twojej strony, a to za mało. Z jej strony wszystko może wyglądać inaczej. Może być tak, że ona już nie chce, nie umie być z tobą, a ślubu nie było, więc za bardzo nie ma co bronić. Teraz może tę sytuację wykorzystać i odejść. Ale może być zwyczajnie zagubiona, a ty chcesz zastosować przymus. Jeśli sama jeszcze nie podjęła decyzji, to twoja nachalność może wszystko zniszczyć.

Rzeczywiście tak jest, że jeśli nie współżyjecie, to możecie nie mieć grzechu (choć grzechem przeciw VI przykazaniu jest nie tylko współżycie). W sytuacji zamieszkiwania razem jest jednak szereg sytuacji intymnych, które powinny być zarezerwowane dla męża/żony. Może nawet same w sobie nie są grzechem, ale tworzą klimat dobry dla grzechu.
Z pierwszego posta wywnioskowałam, że ta piegrzymka zmieniła wszystko i nagle między wami. Z drugiego - nie jestem tego pewna. Nie wiem
1. czy słowa księdza były jedynie propozycją jak można rozwiązać waszą sytuację,
2. czy może z okazji Pierwszej Komunii dziecka skorzystaliście z Sakramentu Pojednania i odtąd żyjecie w czystości (a pielgrzymka to tylko końcowy efekt nawrócenia, a nie początek),
3. czy może jeszcze tak, że wszystko między wami od dawna się psuło i już na długo przed tą komunią dziecka nie współżyliście ze sobą, a ksiądz tylko poinformował was, że w tej sytuacji można przystępować do komunii.

Nie interesują mnie wasze seksualne tajemnice, więc nie odpisuj, ale weź tę odpowiedź pod uwagę przy ocenie, czy dziewczyna ma jeszcze do czego wracać, czy może ona ocenia, że miłości już nie ma, a w związku jest jej źle i z tego względu nie chce ślubu kościelnego, który wiąże na zawsze, a tutaj związałby coś, czego ona nie chce, nie umie przyjąć. Nie potrafię ocenić, czy faktycznie jest tak jak piszesz: że przyszłość wali się przez nią. Może wasza przyszłość już się dawno zawaliła?

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: B. (---.pl)
Data:   2012-10-06 00:14

Tomasz,
"pozwoliłem na życie w grzechu. Macie rację, ale naprawdę sam nie byłem świadomy." To najważniejsze, nie byłeś świadomy.
11 lat bez ślubu. Długi finansowe. Wyjazdy.
Jesteś zaradny, nie załamujesz rąk, tylko uczciwą pracą (tak zrozumiałam) zdobywasz środki na utrzymanie.
Jak żyć? Już zrozumiałeś, że w zgodzie z Bożymi Prawami, a więc zastosuj te Prawa, od dziś, radykalnie. Jakie to są Prawa? Najprościej - Dziesięć Przykazań.
Przedstawiasz sytuację tak: Ty ją utrzymujesz, a nawet spełniasz kosztowne zachcianki i spłacasz wysokie zadłużenie kredytowe (kredyty są na nią?). Sugerujesz, że może ona jest z Tobą dla pieniędzy, bo nie pracując boi się nędzy i komornika?
To wszystko są sprawy drugorzędne (niektórzy "radzą sobie" z długami np. uciekając za granicę, co nie jest godne polecenia).
Ale jednocześnie pragniesz jej miłości? Nie chcesz żeby była wyrachowaną utrzymanką? Jak żyć?
Postaw na pierwszym miejscu Boga i Jego Prawa, a wszystko inne ustawi się samo na miejscach właściwych.
Nie kobieta i dziecko są najważniejsi, ale Bóg. Naprawdę.
Skończy się Twoja niepewność "co robić" jeżeli odnajdziesz wolę Bożą. Jeżeli odnajdziesz odpowiedź, co mówi Bóg i Kościół. Zwijasz się z niepewności bo nie znasz jeszcze Bożej woli. A nawet jeżeli te Boże Prawa gdzieś w głowie już Ci się krystalizują, jeszcze boisz się przyjąć je. Nie bój się Boga. Gdziekolwiek Jego droga zaprowadzi w rezultacie, będziesz miał pewność i pokój serca, że jest to jedyna słuszna Droga.
O tym jeszcze na końcu. Teraz jeszcze o zgorszeniu (złym przykładzie). Kto jest winien? Czy my, ludzie? Tak, wtórnie, bo ulegamy (wierzymy) pokusom diabła. Najpierw winny jest diabeł, a dopiero potem redaktorzy naczelni i właściciele mediów propagujący życie bez Boga. Czy diabeł istnieje? Tak, realnie. W internecie znajdziesz np. zdjęcia ludzi lewitujących (unoszących się w powietrzu wbrew prawom grawitacji), ściskających palce w magicznym znaku om). Sama to widziałam przez kościołem Mariackim w Krakowie. Zdjęcie tej kobiety też jest w internecie. Pomagają im w tym złe duchy. Św. ojciec Pio też lewitował, ale robił to w wyniku Bożej łaski i czynił nie dla pokazania sztuczki, ale czynił dobro, wiele dobra. Jak znajdziesz czas, możesz poczytać lub pooglądać świadectwa np. o. Verlinde, który był u buddystów, nawet nabył tam zdolność jasnowidzenia - w pewnym momencie coś złego zaczęło go niepokoić - zwrócił się do Jezusa - Jezu, jeżeli to nie jest zgodne z Twoją wolą, odbierz mi to - i natychmiast dar jasnowidzenia zniknął.
Piszę to żeby upewnić Cię, że złe duchy istnieją, realnie istnieją, to byty osobowe. O złych duchach pełno jest w Biblii.
Dlaczego robimy źle (Ty, ja i inni ludzie)? Bo ulegamy podszeptom diabła, jego kłamstwom. Czy jesteśmy winni? Tak, jeżeli poznamy już wolę Bożą, a mimo to idziemy za podszeptami szatana. Receptą na dobre życie jest więc odnalezienie Bożych Praw, niewolnicze przylgnięcie do nich i radykalne przystosowanie swojego życia do tych praw. Zaufanie Bogu na dobre i złe. Czy zaufałeś już Bogu i Jego Prawom? Czy już nie lękasz się, jeżeli pójdziesz drogami Boga, a po ludzku coś będzie nie po Twojej myśli, niepewne? Szczyt tego będzie gdy powiesz Jezusowi "Bądź Jezu Panem mojego życia, całego mojego życia, kieruj nim, spraw bym był Tobie radykalnie wierny, żebym kochał Ciebie nade wszystko na świecie". Czy jesteś już w stanie te słowa jeszcze raz powtórzyć, świadomie, jako Twoje? Spróbuj.
Codzienna wierność Bogu to coniedzielna Msza Św., na którą idziesz Ty, Twoja żona (dziewczyna) i dzieci (trzecie Przykazanie). To codzienna modlitwa poranna i wieczorna (najkrótsza to ta podana przez samego Jezusa, czyli "Ojcze nasz" - czy odmawiasz/odmawiacie tę modlitwę?).
Wierność Bogu to życie bezżenne lub życie z kobietą "byleby w Panu".
"Ale ja nie wiedziałem, że żyjemy bez Boga. Nie pochodzę z rodziny zbyt katolickiej (niepraktykującej)."
Rozumiem że teraz już wiesz, ale jeszcze nie do końca, bo jeszcze nie wiesz, jak powinieneś postąpić.
Tomasz, po pierwsze - skończyć z cudzołożeniem. Dopóki nie zawrzecie ślubu przed Bogiem, w kościele, nie może być mowy o grzechu cudzołóstwa, ani razu, nawet jakbyś myślał że ją to uszczęśliwi. Po ślubie. Mężczyzna ma być według Boga (wg Biblii) głową rodziny, a więc musi dbać o wierność Bogu swoją i kandydatki na żonę (ona Bogu dzięki też ma chyba ostatnio takie pragnienia). A więc - do ślubu ani razu nie powinieneś pomyśleć o cudzołożeniu ze swoją dziewczyną, bo gdy wy robilibyście to, w tym samym czasie Bóg widziałby to, widziałby że grzeszycie wbrew Jego Przykazaniu, że odmawiacie Mu wierności, że nie ufacie mądrości Jego Praw, że nie ufacie Jego mądrości i miłości.
A więc trzeba wystrzegać się sytuacji (m.in. wspólnego zamieszkiwania), które mogłyby doprowadzić do grzechu cudzołóstwa lub zgorszenia (zły przykład dla dziecka i otoczenia). Trzeba wystrzegać się sytuacji wzbudzających pożądanie do niebezpiecznego stopnia.
A jeżeli ona bardzo zapragnie zbliżenia? Zatęskni za zbliżeniem? Wtedy szybki ślub. Czy macie ukończone obowiązkowe kościelne kursy przedmałżeńskie?
"Szybki" ślub, bo po 11 latach trzeba się zdecydować. Albo rozstanie albo ślub. Ty najwyraźniej nie chcesz żyć w stanie bezżennym, a więc - małżeństwo sakramentalne umożliwi Wam życie bez grzechu cudzołóstwa.
Ale powiesz może - przecież pisałem że ona nie chce, że zwodzi.
Jednak daj sobie spokój z tymi analizami, a skup się na zgodności życia z Bożymi Przykazaniami. A więc "nie cudzołóż", "dzień święty święcić".
Tomasz, czy modlisz się za rodziców ("czcij ojca i matkę")? Rodzice pomagali wam w spłacie długów, o ile pamiętam, więc też nie mają zakorzenienia w Bogu (powinni powiedzieć - pomożemy wam jeżeli zawrzecie sakramentalne małżeństwo - a tymczasem wspomagali was w waszym trwaniu w grzechu).
Powiedz dziewczynie o motywach swojej decyzji o zachowywaniu czystości do czasu zawarcia małżeństwa, zbudujesz tym ją I SYNA (o tym że czynisz to ze względu na zachowywanie Bożych Przykazań). Bardzo ważne - i syna. Syn już 9 lat patrzy na życie rodziców żyjących bez ślubu, za moment, za następne 9 lat będzie powtarzał Wasze błędy i grzechy jeżeli teraz nie poprowadzicie go drogą Bożych Przykazań.
Są "Rachunki sumienia" pomagające zanalizować swoje życie pod względem zgodności z Przykazaniami, np. tu:
http://www.rodzinapolska.pl/dok.php?art=religia/archiwum/2004/421_1.htm

Zachowuj czystość i daj jej wolność. Zaprzestań traktowania ją jak utrzymankę (kupowania jej obecności za pieniądze) i nie bój się przy tym. Masz zobowiązania moralne, nawet pewnie cywilnoprawne (alimentacyjne) wobec syna i jego matki, a więc pomagaj im finansowo w godziwej wysokości, ale do ślubu nie spełniaj jej zachcianek finansowych ("coś co kosztowało mnie mnóstwo pieniędzy, dotrzymałem słowa, dałem Jej na to. To było jak już pojechałem i została sama z synem, nie zrobiła tego do czasu przyjazdu do mnie, po powrocie także, a pieniądze wydała na nic").

Gdyby po jakimś czasie (nie można wykluczyć takiej możliwości jeżeli nie zdecydowałaby się wyjść za Ciebie) zechciała poślubić innego mężczyznę, na pewno powstałoby pytanie - kto brał i żyrował ogromne kredyty o których pisałeś i kto będzie je spłacał? Nie pieniędzmi zdobywa się miłość, zaharujesz się marynarzu (wracasz do domu jak marynarz po rejsach), a jak np. zachorujesz, będziesz niepotrzebny?
Tomasz, ratunkiem jest Bóg i Jego Prawa. Prostujcie ścieżki wasze. Przed ślubem wyjaśnijcie spokojnie sprawy, które Was niepokoją (np. Ciebie niepokoi, gdzie spędzała kiedyś całe noce). Może wyjechalibyście na rekolekcje dla zakochanych? Mają podobno opinię, że są bardzo dobre.
http://www.spotkaniamalzenskie.pl/pl/wieczory-dla-zakochanych-i-rekolekcje-dla-narzeczonych/co-to-sa-wieczory-dla-zakochanych-i-rekolekcje-dla-narzeczonych

Regularna spowiedź i regularna Eucharystia dają życie (Pan Jezus uprzedził, że kto nie będzie spożywał Jego Ciała i nie będzie pił Jego Krwi, nie będzie miał życia w sobie - por. J 6,53).
Kilka cytatów biblijnych:
(i serdecznie pozdrawiam życząc Bożej pomocy w spełnieniu pragnień co do szybkiego wyprostowania życia. Niech wspiera Cię, Was Boża Matka).

* * *

"27 Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony! 28 Ale jeżeli się ożenisz, nie grzeszysz. Podobnie i dziewica, jeśli wychodzi za mąż, nie grzeszy. Tacy jednak cierpieć będą udręki w ciele, a ja chciałbym ich wam oszczędzić9. 29 Mówię, bracia, czas jest krótki10. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci10, 30 a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; 31 ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata. 32 Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. 33 Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. 34 I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. 35 Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu. 36 11 Jeżeli ktoś jednak uważa, że nieuczciwość popełnia wobec swej dziewicy, jako że przeszły już jej lata i jest przekonany, że tak powinien postąpić, niech czyni, co chce: nie grzeszy; niech się pobiorą! 37 Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę, dobrze czyni. 38 Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia. 39 Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu. 40 Szczęśliwszą jednak będzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją radą. A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego " 1 Kor 7,27-40



"7 Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki. 8 Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. 9 Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąc." 1 Kor 7,7-9


"2 Nie oddawaj siebie na wolę swych żądz,
abyś jak bawół nie był [nimi] miotany.
3 Liście zmarnujesz, owoce zniszczysz
i pozostawisz siebie jak uschłe drzewo.
4 Zła żądza zgubi tego, kto jej nabył,
i uczyni go uciechą dla wrogów." Syr 6,2-4

"1 Synu zgrzeszyłeś? Nie czyń tego więcej
i za poprzednie swe [grzechy] proś o przebaczenie!
2 Uciekaj od grzechu jak od węża,
jeśli się bowiem zbliżysz, ukąsi cię:
jego zęby to zęby lwa,
co porywają życie ludzkie." Syr 21,1-2

Polecam fragment "Dobra i zła kobieta (Syr 25,13--26 i 26,1-18)


20 Ani synowi, ani żonie, ani bratu, ani przyjacielowi
nie dawaj władzy nad sobą za życia,
nie oddawaj też twoich dostatków komu innemu,
abyś pożałowawszy tego, nie musiał o nie prosić.
21 Póki żyjesz i tchnienie jest w tobie,
nikomu nie dawaj nad sobą władzy.
22 Lepszą jest bowiem rzeczą, żeby dzieci ciebie prosiły,
niż żebyś ty patrzył na ręce swych synów.
23 W każdym czynie bądź tym, który góruje,
i nie przynoś ujmy swej sławie!
24 W dniu kończącym dni twego życia
i w chwili śmierci rozdaj [swoje] dziedzictwo!" Syr 33,20-24

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomek (---.191.c95.petrotel.pl)
Data:   2012-10-06 23:29

Bardzo dziękuję B. za odpowiedź.
Jesteś Aniołem?
Na pewno jesteś pierwszą osobą, która mnie rozumie.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (---.play-internet.pl)
Data:   2012-10-08 16:12

Witaj imienniku :-) Wiem ze pisze pozno ale kto wie - moze zechcesz zerknac na tych kilka zdan i byc moze znajdziesz w nich cos dla siebie...
W zasadzie rozumiem co czujesz. To jest jakoś tam logiczne i rozsądne i wielu z nas każdego dnia kieruje się taka logiką i takim rozsądkiem. Kłopot jednak jest taki ze ten rozsadek rozwalił życie tobie, waszemu dziecku i jego matce. Jeśli chcesz coś gruntownie zmienić w waszym życiu to musisz spróbować zacząć myśleć całkowicie inaczej niż dotąd. To z pewnością nie będzie łatwe no bo nie może być łatwe... Wydaje mi się jednak, że matka waszego dziecka to odkryła, zrozumiała i próbuje coś w waszym życiu zmienić.
To wasze życie i nie da się tu o wszystkim napisać dlatego odniosę sie do kilku jedynie spraw.

"jej kombinacje"
Nie pisz, nie myśl chłopie o jej kombinacjach ale pros o przebaczenie ją, waszego syna, może jej rodziców. Wiem że nie wiedziałeś, że być może chciałeś dobrze ale rozwaliłeś wam wszystkim życie i wszyscy ponosicie i pewnie długo jeszcze będziecie ponosić tego konsekwencje. Módl się o światło, o siłę i proś o przebaczenie.

"min. 3 miesiące"
Nawet jeśli wszyscy tu będą ci pisać że to za długo to ja i tak sie nie zgodzę! Po 11 latach totalnie zakręconych relacji, życia w nieprawdzie, w iluzji, po 9 latach macierzyństwa które było inne niż powinno być trzy miesiące refleksji to za dużo? Naprawdę wystarczy weekend, tydzień, dwa tygodnie??????

"wszystko może być dobrze"
Tu się zgadzam ale co to znaczy dobrze? Moim zdanie prawdziwe dobro nie musi zupełnie wyglądać tak jak sobie wyobrażasz. To nie musi być dla was i dla waszego dziecka najlepsze ze ty wynajmiesz większe mieszkanie, że zamieszkacie w nim razem, że znów w wasz nieuporządkowany, poplątany świat oparty na niejasnym systemie wartości wprowadzicie waszego syna.
A może dobrze będzie jesli ona zostanie w tym klasztorze jeszcze dlużej, az odkryje co dla niej i dla was jest naprawde ważne, jakie wartości warto przekazać waszemu dziecku, aż to wszystko sobie poukłada, przemodli, aż nabierze szacunku dla siebie, aż nabierze sił by stawić czoła przyszłości. Może dobrze będzie wtedy kiedy ty na serio przemyślisz, jak chcesz żyć dalej, jakie życie chcesz zaproponować swojemu synowi i jego matce, co w dotychczasowym życiu ci sie nie podoba i co naprawdę zamierzasz zmienić, jak bardzo zmienić. To wymaga przemyśleń, sił, może modlitwy, na pewno czasu...

"ślub"
Z całym szacunkiem ale do zawarcia sakramentalnego małżeństwa w Kościele Katolickim nie wystarcza brak przeszkód kanonicznych i to że w zasadzie ty nie masz nic przeciw temu pomysłowi. Nie wystarcza również to że macie dziecko i że mieszkaliście ze sobą przez ileś lat...
W skrócie, wielkim skrócie. Sakrament jest wyłacznie dla ludzi wierzących, dla tych ktorzy maja zaufanie do Kościoła, którzy w Kościele i na zasadach polecanych przez Kościół chcą budować swoje życie, rodzinę, małżeństwo, chcą te zasady przekazywać innym, przede wszystkim własnym dzieciom, chcą się razem modlić, gotowi są uznać ze najlepsze dla nich i dla ich dzieci jest nie to co sami wymyślili, co sami rozumieją i akceptują ale to do czego wzywa ich Bóg...
Sakrament małżeństwa to rzecz poważna i niełatwa. Jeśli chcesz żeby matka twojego dziecka ci zaufala to musisz to jakoś w sobie poukładać, musisz uświadomić sobie i jej z jakiego tak naprawdę powodu, po co, dlaczego proponujesz zawarcie sakramentalnego związku małżeńskiego w Kosciele Katolickim...


"dziecko"

Odpowiedzialność to podstawowy termin opisujący miłość mężczyzny, postawę męża, ojca... Odpowiedzialność zwykle zajmuje znacznie wyższą niż sądzimy pozycje na liście tego czego oczekują od nas kobiety. Nie wiem oczywiście jak można to praktycznie w waszej sytuacji zrealizować ale wiem że warto żebyś pomyślał także o odpowiedzialnościa za wasze dziecko. Nie zgadzam sie z tym że skoro dziecko będzie u dziadków to to jest dla ciebie, dla was szansa....
Szansa dla was to jeśli weźmiesz dziecko do siebie podczas nieobecności matki, jeśli w każdy możliwy sposób powalczysz o swoje dobre relacje z synem, okażesz mu miłość, przyjmiesz odpowiedzialność za jego dobro, za jego wychowanie, dasz mu poczucie bycia kochanym, chcianym, potrzebnym, pomożesz mu zrozumieć co to znaczy być mężczyzną, pokażesz mu prawdziwe wartości, będziesz przy nim w jego problemach, cierpieniu, w jego pytaniach. Rozumiesz chyba że jesteś mu potrzebny i że nie jest mu łatwo dorastać w takim świecie jaki mu zafundowaliście. Dziadkowie nie są w stanie zastąpić ojca. To wszystko oczywiście wymaga dobrej woli, określenia priorytetów, wymaga wysiłku, rezygnacji ze spraw mniej ważnych ale też wymaga czasu przeżywanego razem i obecności obok syna...


"miłość"
To chyba podstawowy powód małżeństwa. Miłość to pragnienie dobra dla tego drugiego, to tracenie życia żeby ten drugi mógł stać się lepszy. Jeśli wierzymy że Bóg jest samym Dobrem i że jest jedynym źródłem Dobra to dla kogoś kto mnie kocha w sposób oczywisty najważniejsze jest pragnienie bym wrócił do Boga, bym zbliżył się do Boga, bym pojednał się z Bogiem. Człowiek wierzący nie może mysleć inaczej a przypomnę że sakrament małżeństwa jest wyłącznie dla ludzi wierzących :-))
To tyle na początek :-)))
Z pragnieniem i życzeniami prawdziwego dobra dla ciebie, dla waszej rodziny no i rzecz jasna z modlitwą
Tomasz

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Ewika (---.wist.com.pl)
Data:   2012-10-09 16:24

Nic się przez Jej kombinacje nie wali. Dziewczyna usiłuje odnaleźć drogę do Boga, co nie jest takie łatwe po życiu jakie dotychczas z Tobą prowadziła. Najprostszym rozwiązaniem wydaje mi się zawarcie Sakramentu Małżeństwa. Twoja dziewczyna musi także wiedzieć, że klasztory odmawiają przyjęcia jeśli są poważne zobowiązania, jak dziecko, relacja rodzinna, zobowiązania materialne. Nie można uciekać przed problemami codzienności do klasztoru - najpierw należy te sprawy po ludzku uporządkować. I prawdopodobnie taki nakaz dostanie od każdej siostry przełożonej. Bo co to za pobożność, co to za wiara, jeśli chce się porzucić dziecko? Gdzie miłość, odpowiedzialność rodzicielska? Dziecko potrzebuje matki i jest to niezaprzeczalne. To mnie przeraża najbardziej. Wydaje mi się, że klasztor nie jest w tym wypadku drogą do Boga, a drogą ucieczki przed problemami. Ona nie może tak po prostu pójść sobie do klasztoru - to jest, powiem po ludzku, nierealne, są przeszkody ku temu. I jeśli nie Ty, to każda siostra czy matka przełożona jej to wybije z głowy po zapoznaniu się ze sprawą. Moim zdaniem powinniście wszyscy wrócić do Pana Boga. Wesprzyj swoją dziewczynę w tej drodze.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-10-09 18:09

Ewiko, ale ona nie wstępuje do klasztoru (jako siostra), tylko chce wyciszyć się i ustalić co dalej. Mówi o 3 miesiącach w klasztorze, choć osobiście nie wierzę, żeby na tak długo zostawiła dziecko. Ale na pewno potrzebuje czasu przed Bogiem. Dziecko ma już 9 lat i nie pierwszy raz zostaje z babcią, nie ma więc powodu do przerażenia :))

Piszesz też "Najprostszym rozwiązaniem wydaje mi się zawarcie Sakramentu Małżeństwa". Małżeństwa jednak muszą chcieć obie strony. To nie może być przymus, bo ślub nie będzie ważny. Ale może w tym czasie odosobnienia zatęskni za chłopakiem i tak się właśnie skończy.

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomasz (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-10-11 16:30

Witam Wszystkich,
Na początku jeszcze raz dziękuję za wspaniałe odpowiedzi.
Na dzień dzisiejszy już się trochę sytuacja wyjaśniła, a więc:
Moja Kobietka nie idzie do klasztoru. Zrozumiała, że nie może zostawić dziecka i nawet nie chce tego zrobić.
Co do NAS: Więc nie wiem czy uznacie to za stosowne, ale... postanowiła wynająć ze mną mieszkanie, ale tylko i wyłącznie dlatego, że obiecałem Jej życie w czystości. Byłem u spowiedzi i rozmawiałem z księdzem na ten temat i stwierdził, że owszem powinniśmy się pobrać jak najszybciej, ale jeśli będę dbał o Jej czystość to da mi rozgrzeszenie i mogę tak z Nią mieszkać, ale najlepiej, żeby ślub był w niedługim czasie. To samo Jej powiedziałem, zadeklarowałem się zadbać o Nasz związek duchowy i jeśli będzie chciała zacząć współżyć to tylko i wyłącznie po ślubie.
Co do klimatu jaki teraz między nami panuje to muszę powiedzieć, że nie jest SUPER EXTRA, ale moim zdaniem wszystko idzie w dobrym kierunku.
Jutro wynajmujemy mieszkanie (podpisujemy umowe) i zaczynamy przeprowadzkę.
Właścicielce tego obecnego mieszkania zaproponowaliśmy,że możemy przyprowadzić księdza, żeby poświęcił to mieszkanie, jednak ona miała nas za wariatów i się na to nie zgodziła. W tym domu od lat, przynajmniej 5 nie było księdza..
Ale to już nie nasza sprawa, bo w nowym mieszkaniu, które jest bardzo przytulne i ciepłe od razu sprowadzimy kapłana i sami też będziemy się modlić, aby to mieszkanie było wolne od złych mocy.
Dzisiaj Moja Wybranka w sklepie wspomniała, ze może byśmy się o dziecko niedługo postarali :) Powiedziałem, że bardzo chętnie :) Że Ją kocham i zadbał bym o Nią.
Coraz lepszy kontakt mamy z sobą, ale muszę się pilnować, aby już jej nie zranić i troszczyć się o dom rodzinny,aby żyć z Bogiem. A nie jest łatwo, bo nie raz chciałbym wejść do Niej do łóżka i się przytulić :(
Cóż Muszę być twardy :)
Pozdrawiam Wszystkich i jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ :)
Będę informował o kolejnych postępach :)

 Re: Nasza przyszłość wali się przez Jej kombinacje.
Autor: Tomek (---.24.245.50.zielonka.pl)
Data:   2012-10-25 08:35

Witam
Na dzien dzisiejszy sprawa wyglada tak ze czasem jest supeer i znowu pojawiaja sie plany na przyszlosc, ale gdy sama jezdzi do miasta to wraca i mowi ze nie jest gotowa. Na zwiazek, ze nie umie zyc odpowiedzialnie i musi poukladac sobie zycie. Tlumacze ze to miasto warszawa zle na nia dziala i nie moze tak sie po prostu wylogowac z rodziny.
Mowie o slubie i ogarnieciu wszystkiego bo na milosc boska przez takie akcje stoimy w miejscu, ona nie ma pracy. Przez te jej naloty nie moge sie na niczym skupic.
Chce ja zabrac do jakiegos ksiedza.
Czy dominikanie moga pomoc?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: