Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-10-01 10:47
Zadośćuczynienie jest nie tyle karą, ile raczej wynagradzaniem Bogu/ludziom za nasz grzech. Karą jest np. czyściec (kara doczesna) lub piekło (kara wieczna). Oczywiście człowiek nie jest w stanie sam wynagrodzić Bogu za swoje grzechy, dlatego musiał to w naszym imieniu uczynić Jezus przez swoją mękę i śmierć. Nasza maleńka pokuta zadana przez kapłana ma sens tylko w łączności z męką Jezusa, inaczej byłaby jakimś głupstwem. Tak, jakbyś zabiła dzieciakowi ojca, a potem dała mu cukierka, żeby nie był smutny. To jest prawie bez sensu samo w sobie. Ale to jest nasz gest dobrej woli, bardziej po to, by przypomnieć sobie o tym ogromnym zadośćuczynieniu Jezusa. Śmierć Jezusa jest wystarczającym wynagrodzeniem Bogu Ojcu za nasz grzech, nam jednak zbyt łatwo o tym zapomnieć. Gdy dziecko rozbije w szkole szybę, to rodzice muszą zapłacić, bo dziecko nie ma takich pieniędzy. Ale żeby dziecko wiedziało, że to dużo kosztuje, musi mieć udział w tym wynagradzaniu (kieszonkowe, albo "zarabianie", albo rezygnacja z zakupu czegoś nowego). Dziecku trzeba już teraz uświadamiać stratę, a nie dopiero jak będzie dorosłe - zabrać mu z pensji (choć dlaczego nie?). Podobnie my: czyściec jest jeszcze daleeeeeko.A nasz gest wynagradzania musi być już dziś, gdy jesteśmy dziećmi, żebyśmy zdążyli się jeszcze czegoś nauczyć. Po uczynieniu zła trzeba dla przeciwwagi zrobić coś dobrego. Powinno to być z serca. Ale wystarczy z obowiązku. Jednak im więcej włożymy w to serca teraz (w zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu), tym mniejszą karę otrzymamy za to kiedyś, po śmierci.
|
|