Autor: Jakub (---.dynamic.mm.pl)
Data: 2013-01-06 16:08
Zachęcam do odwagi żeby jednak spróbować włączyć się w jakąś wspólnotę. Na pewno nie będzie łatwo, na pewno na pierwszych spotkaniach będziesz się czuła zagubiona, osamotniona, ale potrzebujesz zrobić jakiś radykalny krok, bo sama widzisz, że jeżeli nic nie zrobisz, też będzie źle. Po prostu w szukaniu wspólnoty rób wszystko maleńkimi krokami. Nie zakładaj sobie, że pójdziesz na spotkanie i od razu musisz poznać wszystkich ludzi, wiedzieć jak wygląda modlitwa itd. Na pierwszym spotkaniu nawet jak nikogo nie poznasz to nie będzie to nic złego. Wszystko przyjdzie z czasem i to szybciej niż się spodziewasz. Trzeba tylko zacząć. Najlepiej poszukaj działającego w mieście, gdzie studiujesz, duszpasterstwa akademickiego. Tam będą wspólnoty zrzeszające głównie studentów, a więc ludzi w podobnym wieku. Możesz tam też znaleźć (np. w Duszpasterstwie Akademickim KULu w Lublinie) punkt konsultacyjny z psychologiem, czy kapłanem, gdzie można umówić się na bezpłatną rozmowę. Wiele wspólnot (np. Odnowa w Duchu Świętym, Oaza, Neokatechumenat), ma pracę w grupkach dzielenia. Zazwyczaj jest to mała grupka osób w podobnym wieku i tej samej płci, które spotykają się w celu dzielenia się Słowem Bożym albo własnymi przeżyciami. W grupce panuje zasada dyskrecji, że każdego obowiązuje tajemnica co do tego, co usłyszą. Są też w zależności od wspólnoty wspólne wyjścia, spotkania integracyjne, rekolekcje, dni skupienia, zabawy, imprezy. Dlatego też jest to świetne miejsce dla osób samotnych. A np. ja byłem w Odnowie w Duchu Świętym w Duszpasterstwie Akademickim KUL i sam słyszałem piękne świadectwa ludzi, którzy przed czasem wspólnoty prosili Boga o śmierć, brali narkotyki, byli samotni (sam wszedłem do wspólnoty ze względu na samotność), a później znajdowali powołanie (ja dzięki wspólnocie odkryłem powołanie do kapłaństwa, jestem w seminarium, a co roku był przynajmniej 1 ślub pomiędzy członkami, tak zażyłe relacje się tworzyły) i teraz mają mężów/ żony, a zaczynali podobnie jak Ty. Naprawdę Bóg działa.
I jeszcze chciałem powiedzieć o pewnym błędzie początkujących (sam popełniłem ten błąd i do dziś myślę, że odczuwam jego konsekwencje). Piszesz: "I kiedy tam przebywam, uczestniczę w tych wszystkich ciekawych wydarzeniach religijnych to wiara jakoś tak...wzrasta? A może to jakieś pozory? Zwykłe emocje? Tak, pewnie emocje, ale emocje są systematycznie podtrzymywane przez kolejne wydarzenia, więc mam wrażenie, że moja wiara jest tam głębsza." No właśnie. Wiara to nie emocje. Emocje są chwiejne. Budowanie na emocjach to budowanie na piasku. Sam czuję, że ciągnie mnie na wiele wydarzeń religijnych, gdzie ładuję się emocjonalnie, a po powrocie wszystko zaraz pryska i nie buduje to żywej relacji z Chrystusem. Oczywiście, na ogół Bóg tak działa, że aby przyciągnąć do Siebie zagubionych ludzi, pozwala odczuć swoją obecność fizycznie, emocjonalnie. Może to trwać nawet parę lat. Sam tak miałem. Ale w pewnym momencie Bóg chce zaprosić do głębszej wiary, która nie polega na tym, że coś czujesz na modlitwie, czy w życiu, ale po prostu trwasz, choć jest ciężko. Pisząc, że w domu jest źle, myślę, że to potwierdzasz. Człowiek głębokiej wiary, który buduje na skale nie straci tej wiary w obliczu trudności, nawet pomimo jakiejś kłótni, nieporozumienia. Myślę, więc że może to być znak żeby zmienić motywację chodzenia na spotkania religijne, nie dla sensacji, emocji, ale aby szukać Boga. U mnie w Lublinie jest bardzo wiele różnych wydarzeń i często księża przestrzegają nie przed chodzeniem na takie spotkania, bo one są piękne i wartościowe, ale przed tzw. "sportem duchowym", czyli chodzeniu ciągle tam gdzie coś się zdarzy, będzie jakaś sensacja, będzie więcej emocji, bo to nie ma wiele wspólnego z prawdziwą, żywą, wiarą. Zresztą, sama piszesz, że pomimo, że chodzisz w wiele miejsc, szybko emocje opadają i jest wszystko po staremu. Może to właśnie oznaka tego, że szukasz emocji zamiast Boga. Oczywiście Boga trzeba szukać, ale zachęcam gorąco tutaj do jakiejś stałej drogi budowania relacji z Nim.
Myślę, że w Twoim stanie potrzebujesz stałej wspólnoty, aby być z zaufanymi ludźmi, z którymi można porozmawiać o poważniejszych rzeczach. Jak nie masz koncepcji jaka to ma być wspólnota, możesz trochę poeksperymentować, chodząc na różne spotkania, ale ostatecznie zachęcam do pewnej stałości. Możesz oczywiście też szukać psychologa, a także porozmawiać z jakiś kapłanem, który wyda się odpowiedni.
|
|