Autor: m (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2013-01-15 10:18
Ten człowiek już osiągnął spokój duszy. Ty możesz już tylko zadośćuczynić. Widzę to tak, że (oczywiście poza modlitwą w intencji tego pana) wyciągasz wnioski i na drugi raz tak nie postąpisz. Jeśli Ci trudno, to ofiaruj swe zaangażowanie, choćby jednorazowo dla innej osoby, która potrzebuje odwiedzin. Może samotny sąsiad lub sąsiadka? Również w domach spokojnej starości lub w domach opieki są ludzie (nieraz w całkiem dobrym stanie, których rodzina traktuje jak zbędny mebel), którzy potrzebują pogadać - może to Cię uspokoi.
Pamiętam, gdy odwiedzałam moją ś.p. babcię w takim domu (była leżąca, najczęściej bez kontaktu itd.), a inni ludzie w tym domu siedzieli niby razem w takim saloniku, przy TV, całkiem "na chodzie". Gdy wchodziłam, to pytali "a pani może do mnie przyszła? Bo mnie tu nie odwiedzają - czasu nie mają, bo pracują". Serce ściskał żal...
Ja też miałam taki kilkuletni wyrzut sumienia trochę z innego powodu. Odmówiłam kobiecie zakupu chleba, w drzwiach piekarni (byłam wtedy głupią nastolatką). Sprawa nie dawała mi spokoju do czasu, gdy miałam okazję kupić posiłek chłopakowi, który grzebał po śmietnikach. Dlatego polecam Ci zadośćuczynienie.
Gdy przejeżdżasz obok domu tego pana, podziękuj Bogu, że taki wzór dobroci postawił na twej drodze, abyś się mogła doskonalić.
A rodzinie przebacz, nie miej żalu, nie złość się. "Ach, żałuję za me złości jedynie dla Twej miłości. Bądź miłościw mnie grzesznemu, dla Ciebie odpuszczam bliźniemu".
|
|