logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami?
Autor: Monika (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-01-27 04:33

Proszę Was o porady jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami z przeszłości. Wciąż w niej tkwię i wyobrażam sobie w myślach czarne scenariusze, jakie mogą wyniknąć z z tych złych doświadczeń. Na początku drugiej klasy liceum miałam swoje pierwsze doświadczenie seksualne, które było wymuszone. Ten okres był dla mnie najgorszy jeśli chodzi o wchodzenie w relacje z chłopakami (zagubienie, niewiedza, brak wyobraźni, naiwność, ogromne pragnienie miłości, słabość, doskwierające poczucie samotności, niska samoocena). Zdążyłam się już zakochać w moim pierwszym "chłopaku", a raczej wyidealizować zanim zaczęły się pojawiać pierwsze sygnały jakim jest zdemoralizowanym człowiekiem. Ale nie chciałam w to uwierzyć, chęć bycia w związku była silniejsza. Naiwnie wierzyłam, że jak będę dla niego "dobra", to będę jego pierwszą wyjątkową dziewczyną przy której zechce się zmienić i po raz pierwszy prawdziwie się zakocha( bo miał już bardzo duży bagaż doświadczeń seksualnych mimo, że był tylko o niespełna 2 lata starszy). Niestety to ja czułam się tą gorszą, więc działo się dosłownie na odwrót-przechodziłam na jego stronę, z lęku przed odrzuceniem. Nie zdawałam sobie sprawy, że ta znajomość była dla mnie aż tak ryzykowna i będzie nieść za sobą takie konsekwencje w psychice(bo tylko przed niechcianą ciążą mnie ostrzegano przez dorosłych, a tego się nie obawiałam). Już na początku naszych spotkań zaczął się temat seksu, co było dla mnie ogromnym szokiem. Nie wyobrażałam sobie, że będę się borykać z takimi problemami w tym wieku. Nie rozumiałam wtedy jeszcze sensu i konsekwencji grzechu cudzołóstwa. Wtedy niedawno dowiedziałam się w ogóle, że seks przedmałżeński jest grzechem, ale nie wiedziałam czemu. Byłam przekonana (wzorując się na filmach), że seks z miłości nie jest niczym złym. Spotkałam się z tym problemem niestety zanim spotkałam ludzi, którzy swoim świadectwem ukazali mi jak dostosowanie się do tego przykazania jest ważne. Dlatego, że nie słyszałam żadnych argumentów za czystością, łatwo było mu mnie przekonywać do swoich "racji". Że niby pary, które żyły w czystości przed ślubem, później się rozwodzą itd. Niestety byłam w tym bardzo osamotniona i nie miałam z kim się moimi obawami podzielić. Widząc w nim starszego chłopaka, bezgranicznie mu ufałam, chociaż sumienie podpowiadało mi co innego. Ale wciąż sobie wmawiałam, że pewnie ma rację, a co ja mogę wiedzieć skoro nikogo nie miałam wcześniej. Zdziwiło mnie, że na początku naszych spotkań zaczął mnie dopytywać o fantazje seksualne, czy oglądałam filmy pornograficzne(teraz już rozumiem, że chciał się upewnić do jakiego stopnia może mną zmanipulować, abym spełniła jego seksualne eksperymenty). Wtedy miałam bardzo czyste myśli, nigdy mnie nie interesowały "te sprawy", bo czułam się jeszcze dzieckiem. Nie zdając sobie jeszcze wtenczas sprawy z istoty czystości przedmałżeńskiej, marzyłam o pierwszym razie z wielkiej miłości w wieku, kiedy będę gotowa na macierzyństwo, czyli powyżej 20-21 lat, po długim czasie chodzenia ze sobą (min. rok). Oczywiście chciałam, aby to był ktoś na zawsze. Niestety ten chłopak nie uszanował tego. Na początku słuchał moich próśb, ale z czasem co raz mniej panował nad swoim popędem i słowa nie wystarczyły. Wywoził mnie na jakieś pola, ja z myślą, że pójdziemy na romantyczny spacer, a on, że dostanie to co chce albo do domu, gdy nikogo nie było- ja z myślą, że obejrzymy jakiś film, a on wiadomo. Naruszał moją intymność bez mojej zgody, czasami używając siły, co raz bardziej był nachalny. Ja niestety bałam się być bardzo stanowcza. Wmawiałam sobie, że jak się rozstaniemy to nikogo już nie będę miała, że już się więcej nie zakocham, dlatego wierzyłam w lepsze jutro, kopiąc sobie jednocześnie co raz głębszy dół. Nie chciałam się poddawać, chciałam dać sobie szansę na miłość, nie wierząc że zasługuję na lepsze traktowanie. Oczywiście nasze rozmowy dotyczyły głownie seksu, wyparłam się moich ideałów dając sobie wmówić, że jestem niedojrzała i naiwna. Pozwalał sobie na co raz więcej, a ja bałam się sprzeciwić. Chciałam odejść, ale przez relację seksualną, która zaczęła się b. wcześnie w tym związku nie było to dla mnie łatwe. Od dawna przestałam czuć się dziewicą, więc to wszystko zaczęło się przeistaczać w relację podporządkowania się jemu i mojego pokornego znoszenia tego wszystkiego. Przymuszając mnie do co raz bardziej obrzydliwych i zboczonych praktyk seksualnych(wtedy nie do końca jeszcze zdawałam sobie z tego sprawy, dla własnej wygody, aby samą siebie oszukać wmawiałam sobie, że większość tak robi, tylko, ze ja po prostu do tego nie dojrzałam), pod pretekstem, że jeśli chcemy być szczęśliwi, to musimy się dopasować seksualnie, bo to jest b. ważne, w pewnym momencie było mi już wszystko jedno i zdecydowałam się z nim na pierwszy raz, z nadzieją, że jak się mu oddam całkowicie to to doceni. Miał co raz większe wymagania, ja jako 17-latka już się w tym wszystkim pogubiłam. Byłam bliska obłędu. Nie umiałam odejść i jednocześnie dręczyły mnie koszmary, że biorę z nim ślub. Myślałam, że go kocham, lecz to nie była miłość. Teraz z perspektywy czasu widzę, że to był lęk przed samotnością i przekonanie, że lepiej być w takim związku niż być samemu. Bardzo tego potrzebowałam dla podbudowania własnej wartości, nie zdając sobie sprawy, że to pogłębi jeszcze bardziej w przyszłości moje problemy z samoakceptacją. Później zaczął nalegać na trójkąty. Czułam się jak w koszmarze. Całe szczęście nie dałam się przekonać do tego. Chociaż nie wiadomo jak długo wytrzymałabym tę presję. Do tej pory dziękuję Bogu, że mnie przed tym uchronił. Bo niedługo po mojej odmowie rzucił mnie, oficjalnie z powodu braku czasu, uczył się do matury- dostał się na medycynę. Od tego czasu nie utrzymujemy kontaktu, ale modlę się, żeby jako przyszły lekarz stał się dobrym człowiekiem, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam. Całe szczęście tylko tyle, że nie poświęciłam mu zbyt wiele czasu, bo z moim ówczesnym poczuciem wartości i słabej wierze, tkwiłabym w tym jak najdłużej się da. Ale to i tak było o jeden raz za dużo, aby zrypać mi psychikę. Byłam zbyt duma, aby samą przed sobą się przyznać do takiej porażki. Po tym związku (nie mając innych wzorców, a swoje wyobrażenia jakie sumienie mi podpowiadało zaczęłam uważać za naiwne i niemożliwe do zrealizowania w życiu-przynajmniej dla mnie) miałam bardzo zniekształcony obraz miłości, opierający się głównie na sferze seksualności (podświadomie). Jak patrzyłam się na pary w parkach lub w innych romantycznych miejscach, zapatrzone i zakochane w sobie, jak zniekształcałam ten piękny obraz obrzydliwymi zachowaniami w łóżku, będąc pewną, że tak wszyscy robią, nawet moi rodzice. Bardzo rozpaczałam po rozstaniu, to wszystko było dla mnie bardzo emocjonalne. W dość krótkim czasie weszłam w podobną relację, podświadomie opierając się na moim pierwszym związku, jako, że zaspokojenie seksualne miało być najlepszym dowodem miłości. Nie wiedziałam jak wydostać się z tego bagna. Nie chciałam być znowu wykorzystana, ale byłam przekonana, że ten schemat w moim życiu musi się już zawsze powtarzać, że jak już wybrałam grzeszną drogę, to ona jest bez wyjścia. W ogóle nie myślałam o sobie, lecz tylko o "sprawiedliwości" dla innych. I ten związek bardziej mnie boli, bo choć również chciał się ze mną kochać, to był na tyle wrażliwy, że uszanowałby moje zdanie i na pewno do niczego by mnie nie przymuszał. Znacznie dłużej byliśmy w czystym związku. Bardzo szybko przywiązałam się do niego emocjonalnie, był dla mnie bardzo dobry w porównaniu do pierwszego chłopaka. Ten piękny związek popsuły zbliżenia, które również miały miejsce po jakimś czasie. Myśląc, że taka jest idealna recepta na związek w tym świecie. Nie doszło do stosunku, lecz również poniżałam się dla niego, myśląć, że jestem mu to winna, nie widząc już jak się upadlam. Nie uwolniłam się jeszcze od tego zgorszenia, po prosty trwałam w przekonaniu, że to wszytsko musi być obrzydliwe i mechaniczne, zero uduchowienia, jak to sobie wyobrażałam, będąc czystą. Nie rozumiejąc, że przez takie alternatywy również mu się oddaję, tak samo jakbym z nim współżyła. Po tym związku czuję do siebie większy wstręt. Ten związek również nie przetrwał. Poźniej od 18 do 20 roku życia nie miałam nikogo. Z czasem uświadamiałam sobie to wszystko co mnie do tej pory spotkało, lecz nie było czasu na rozliczenie się z tym. Przestałam o tym myśleć i żyłam swoim życiem. Lecz teraz nastał dla mnie punkt kulminacyjny tego wszystkiego(mam 21 lat) i ten stan trwa ponad pół roku. Bardzo cierpię, wciąż to analizuję i zadręczam się złymi myślami, co przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu. Codziennie modlę się o uzdrowienie. Przepuszczam życie przez palce. Kiedyś byłam wesoła dziewczyną z marzeniami i celami w życiu do których dążyłam za wszelką cenę, a teraz czuję, że na nic dobrego nie zasługuję, że ja już jestem wrakiem czlowieka, w którego nie warto już inwestować, wegetuję. Nie mogę się pozbyć tego paskudnego poczucia bezwartościowości. Jak wrócić do życia? Zadręczam się wyrzutami sumienia, ze nie doceniałam tego co mi pan Bóg ofiarował, jak skrzywdziłam moją rodzinę, choć nie do końca świadomie, siebie, tych chłopaków. Myślę, że nie zasługuję już na prestiżową pracę, dom, małżeństwo. Czuję się przegrana. Dawno się wyspowiadałam, a ja wciąż czuję się brudna i nic nie warta. Mam bardzo wartościowych przyjaciół, niektórzy więdzą co mi się przytrafiło, lecz zamartwiam się, czy niektórzy wciąż byliby dla mnie życzliwi, gdyby wiedzieli o tym wszytskim lub czy rodzice wciąż by mnie kochali. Czasami nie czuje się godna z kimś przyjaźnić. Uważam, że to wstyd zadawać się ze mną. Chcę wybaczyć sobie i innym, pragnę wrócić do zycia, pokochać siebie na nowo i już się tym nie zamartwiać, tylko jak??? Żyję w przekonaniu, że te doświadczenia determinują całą moją przyszłość.

Przez to, że wtedy wszystko robiłam wbrew sobie, teraz porównuję się do wyuzdanych, wulgarnych dziewczyn, prostytutek, bo ci chłopcy są dla mnie w tej chwili obcymi ludźmi, nie chcę mieć z nimi żadnego kontaktu. Generalnie jestem uważana za porządną i wrażliwą dziewczynę i to mnie dręczy. Uważam , że przez przeszłość nie zasługuję na taką opinię. Nagle dopadły mnie lęki, że o wszystkich szczegółach wie spora ilość ludzi, że to w przyszłości bardzo mi zaszkodzi i zadręczam się wyrzutami jak oszpeciłam swoją rodzinę... Tracę nadzieję, że ten stan minie. Moja samoocena spadła do takiego stopnia, że nie czuję się godna określenia mnie jako dziewczyny, panny, damy. Czuję się nikim... Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.

Jak się od tego uwolnić? Pragnę być żoną i matką, lecz nie czuję się tego godna.

 Tematy Autor  Data
 Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Monika 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Łucja 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Śliwka 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Monika 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Joanna 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Łucja 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Monika 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Paweł 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Monika 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Iza 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy malutka 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Joanna 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Monika 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy malutka 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Iza 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Łucja 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy paty 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy jola 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy Joanna 
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy
  Re: Jak uporać się z natrętnymi wspomnieniami? nowy
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: