logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: Elżbieta (21 l.) (---.94-252-0-207.dyn.cust.tango.lu)
Data:   2013-03-14 04:42

Witam, mam 21 lat i od 9 lat jestem z chłopakiem (24 lata), jesteśmy razem praktycznie od zawsze, ani ja ani on nie mieliśmy nigdy nikogo innego. Nasz związek rozwijał się bardzo powoli, wszystko przychodziło z czasem. Pierwszy buziak po kilku miesiącach. Pocałunek po latach. Teraz już znamy się bardzo dobrze, chcielibyśmy sie pobrać ale nie mamy jak. Studiuję w innym mieście, a on ma pracę 200 km od miejsca moich studiów. Nasz związek jest taki trochę na odległość, widujemy się średnio co dwa tygodnie. Jesteśmy katolikami, lubimy się modlić, rozmawiać z Bogiem, jeździliśmy na różne rekolekcje i Oazy. Jednak jest problem, to całe głupie pożądanie. Tak ciężko się od niego uwolnić. Nie chcemy uprawiać seksu przed ślubem, ale cieżko wytrzymać, i po długim czasie niewidzenia się kiedy tęsknota jest ogromna tak bardzo cieszymy się, że w końcu możemy być razem..przychodzi pożądanie...zaczynamy się całować..dotykac..podniecać..jest to przyjemne ale wkurza mnie to. Bo staram się żyć tak żeby Bóg mnie zawsze kochał, a z tym pożądaniem nie daje rady.. wiem, ze to grzech, cieszę się tylko z tego, że mam chłopaka, z którym nie będe uprawiać seksu przed ślubem, zastanawiam się często czy wszystkie pary mają taki problem jak my. Wśród moich znajomych seks jest czymś co robią w pierwszym tygodniu "związku" ..co dla mnie jest niepojęte.. ale czy wystarczy powstrzymać się z seksem do ślubu by Bóg wciąż mnie kochał? czy te wszystkie grzechy nieczystości obecne w moim związku są aż takie krzywdzace Boga?

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-03-16 23:04

Bóg poprzez przykazania pokazuje nam drogę do szczęścia - zbawienia, bo tego chce dla nas najbardziej. Nie ma nic lepszego ponadto. Nasze grzechy ranią, zasmucają Boga, ale najbardziej krzywdzą nas samych. My nie widzimy wszystkiego, patrzymy tylko z naszej małej, ludzkiej perspektywy. (Pomijam fakt, że nasze postrzeganie zmienia się z biegiem lat - to, co dzisiaj wydaje się trudne, kiedyś wspomnimy z pobłażliwym uśmieszkiem). On widzi całość - to, co ludzkie i to, co Boskie, co skończone i nieskończone.
Myślę, że wiele par (szczególnie w takim wieku jak wy) ma taki problem. Mnie ciężko Tobie radzić, bo sama swego czasu poddałam się w zachowaniu czystości. Później jednak zrozumiałam, że pragnę być blisko Boga, a nie tylko chłopaka. I uwierz mi, trudniej nam było wytrwać w tym nowym postanowieniu, niż gdybyśmy cały czas żyli w czystości. Na szczęście nam się udało (a było to 1,5 roku do ślubu, więc trochę długo). Jednak nie wszystko dało się naprawić (noc poślubna nie była zapewne tak "magiczna" jak mogłaby być). To między innymi są konsekwencje tego grzechu.
Dlatego radzę, żebyście wytrwali i modlili się o to wspólnie, aby się udało. A co będzie? Nikt oprócz Boga nie wie.
Pytasz: "czy wystarczy powstrzymać się z seksem do ślubu by Bóg wciąż mnie kochał?". Jedno jest pewne: On będzie zawsze Cię kochał. Zawsze tak samo.

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: p. (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2013-03-17 00:40

Wiesz tak szczerze szczery podziw dla Ciebie, że tak powiem Pan Bóg może być z Ciebie naprawde dumny:) Naprawde podziw. I zycze żeby sie Wam zawsze dobrze powodziło w życiu by Bóg Wam zawsze błogosławił.

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: Maria (---.pl)
Data:   2013-03-17 00:43

"Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąc" 1 Kor 7,9
Ale czy on oświadczył się Tobie?

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: Elżbieta (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-03-17 10:42

jeszcze się nie oświadczył, ale dużo o tym myśli i rozmawiamy o tym więc wiem i czuję, że zrobi to niedługo. Bardzo dziękuję za miłe słowo i pomoc.

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: stall (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-03-17 13:54

To bądźcie małżeństwem na odległość. Jesli jesteście pewni, że chcecie być razem. Kiedys się to zmieni, tzn. jak skończysz studia to wspólne mieszkanie.

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: AsiaBB (79.139.65.---)
Data:   2013-03-17 14:29

Bóg nie kocha cię dlatego, że nie uprawiasz seksu przed ślubem, ale dlatego, że jesteś Jego ukochanym dzieckiem, doskonałym dziełem i miłością Jego życia. Wszystko w tobie jest doskonałe, skonstruowane z najwyższą precyzją i potrzebne, także pożądanie. Jesteś normalna, zdrową kobietą i martwić by się należało, gdybyś nie czuła pożądania do ukochanego. Bez pożądania kocha się ojca, brata i sąsiada. Miłość małżonków jest inna, wiąże się ze szczególną cielesną bliskością. W tej chwili dojrzewasz do tej bliskości, dojrzewacie razem z chłopakiem. Nie bez powodu współżycie zarezerwowane jest wyłącznie dla małżonków, wytwarza ono tak silną więź, że nie mielibyście możliwości poznać i docenić inne aspekty miłości, rozkoszować czekaniem na coś wspaniałego, miłość nie mogłaby się rozwijać. A wszystko potrzebuje czasu, nawet jak owoce dojrzewają i już, już chcemy je zerwać, bo są zarumienione pierwszym słoneczkiem, to jednak warto poczekać, aż rzeczywiście dojrzeją - będą wtedy lepiej smakować.

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: Elżbieta (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-03-17 15:08

Nie wyobrażam sobie małżeństwa na odległość. To dla mnie bardzo ważne, wiem że wtedy rozwiązałoby to problem grzechu, ale myśle że nie jestem jeszcze gotowa na małżeństwo, bo tak jak pisałam do każdego etapu dochodziliśmy powoli, wiem że jesteśmy juz tak długo razem że może powinnam już byc gotowa na związek małzeński, ale małżeństwo to odpowiedzialnośc, z jednej strony bardzo tego pragnę a z drugiej chciałabym być dobrą żoną więc muszę jeszcze ciut dorosnąć.mam jeszcze dwa lata studiów więc trzeba będzie jakos ten czas z Bożą pomocą wytrzymać.

 Re: Nie daję rady z pożądaniem.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-03-18 14:46

Trudno mówić, że pożądanie zawsze i w każdych okolicznościach jest grzechem. Gdybym ja nie pożądał, nie byłoby moich dzieci, gdyby moi rodzice nie pożądali siebie na wzajem nie byłoby mnie. To "całe pożądanie" nie jest wcale takie głupie. Gdyby uznać, że sama pożądliwość jest grzeszna, to patrząc z tej perspektywy zapłodnienie pozaustrojowe (czyli tzw. in vitro) byłoby idealem: nikt nikogo nie pożąda, żadnych grzesznych myśli, zero przyziemnej przyjemności i tak dalej. A jednak nie jest to sposób rozmażania się ludzi, który Kościół propaguje, wręcz przeciwnie. Problem nie tkwi w tym "czy?", problem w odpowiedzi na pytanie: "co dalej?".

Nie podoba mi się redukcja chrześcijaństwa do roli tłumika. LMamy problem z własną seksualnością, nie dajemy rady, no to dawaj: różaniec, spowiedź, modlitwy i cały czas na klęczkach. Oczywiście, że w trudnych sytuacjach mamy prawo zwrócić się o pomoc do Boga, wręcz obowiązek. Bo do do kogo jak nie do NIego? Ale z drugiej strony czyż nie jest herezją nasze postrzeganie Boga i naszej z Nim relacji tylko i wyłącznie w kategoriach stróżna naszego libido?

To, że pożądamy drugą osobę i ona nas pożąda to jest źródło wielkiej radości, wielkiego szcześcia. To jest objaw bardzo pozytywny, dar. A co Państwo z tym zrobicie i jak to wykorzystacie, to już Wasz problem. Tak, Moi Mili. To Wasza, tylko i wyłącznie sprawa. Tylko i wyłącznie Wy jesteście za to odpowiedzialni i nie ma żadnego tłumaczenia typu "bo koleżanka mi mówila...." albo "bo w internecie pisali....".

Moim zwyczajem, radzę aby najpierw zacząć od siebie. Porozmawiać szczerze, co kto czuje, co komu potrzeba, co komu brakuje, jak widzi to jedna strona, jak druga.

I jeszcze jedno: relacja seksualna kobiety i mężczyzny zmienia się. Tak ilościowo jak i jakościowo. Nie oznacza to, że każdy związek musi kończyć się oziębłością, obcością w łóżku i uprawianiem seksu tylko z obowiązku (na marginesie: ciekawe, że po polsku "uprawia się seks", uprawiamy również: rolę, pasterstwo, suternerstwo, szpiegostwo, hazard, sabotaż, sport, rzemiosło; uprawiać - kultywować, praktykować, hodować, raczej nie uprawiamy muzyki, rzeźby, malarstwa, poezji, sztuk pięknych, nie uprawiamy fizyki, matematyki, prawa, ekonomii, demokracji, wolności, równości, braterstwa, koniec marginesu). Związek (poważny i głęboki) kobiety i mężczyzny to bieg bardzo długodystansowy z wieloma przeszkodami. Warto aby w biegu tym dwoje ludzi połączone bylo wieloma więzami, nie tylko jeden ("co ja wiem a pan rozumisz"). Bardzo, bardzo ważnym ale nie jedynym.

A tak w ogóle, to proszę patrzeć na siebie samą, na Pani chlopaka i Wasz związek bardziej optymistycznie. Będzie dobrze, bo jakżeby inaczej?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: