logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mam kryzys wiary i potrzebuję pomocy.
Autor: Kamil (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-05-15 12:21

Szczęść Boże,

Zdecydowałem się napisać ponieważ mam kryzys wiary i poszukuję wszędzie pomocy z pokonaniem go.

Coraz częściej dopadają mnie myśli że Bóg i wiara to tylko stan umysłu, każdy chciałby mieć życie wieczne i mieć kogoś kto nad nimi czuwa. To naturalne i ludzie wierzą bo tak im wygodniej, są spokojniejsi i o nic się nie martwią. Wiem to po swoim przykładzie, gdy przytrafiało mi się coś dobrego to byłem przekonany, że to zasługa Boga i dziękowałem Mu za to, gdy zaś coś złego doszukiwałem się na siłę pozytywnych aspektów tej sytuacji, bo tak było wygodniej. (Rozbiłem samochód nie z mojej winy bo ktoś wymusił pierwszeństwo to pomyślałem że to nawet lepiej bo coś tam... zawsze znalazł się powód żeby coś usprawiedliwić) Gdy tak patrzę teraz w przeszłość to niektóre tłumaczenia nieszczęść były kompletnie bezsensowne ale tak było mi po prostu wygodnie, nie myślałem o tym i lepiej się czułem.

Kilka lat żyłem w przekonaniu że wiara przenosi góry i mogę wszystko bo Bóg mnie wspiera, wystarczy tylko mocno w to wierzyć a gdy moja prośba nie była wysłuchana jakoś sobie ją tłumaczyłem, ale ile można, nie wiem czy potrafię tak dalej gdy widzę że moje modlitwy dają mi tylko komfort psychiczny i spokój...

Pół roku temu prosiłem Boga, aby mi pomógł znaleźć lepszą pracę bo w obecnej jestem traktowany jak zwierze a nawet gorzej. Na koniec tej mszy organista zaśpiewał jakąś pieśń (już nie pamiętam jaką) której słowa idealnie odpowiadały na moją prośbę,czułem w tedy że Bóg do mnie przemówił i byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, pamiętam to uczucie do dziś. Przestałem się o to martwić bo wiedziałem że Bóg mnie wysłuchał i jaki jest tego skutek? Od stycznia byłem na bezrobociu (z ufnością szukałem pracy, byłem na kilku rozmowach za każdym razem wierząc że to już na pewno ta, raz nawet przepracowałem 3 dni ale sam odszedłem bo warunki były jeszcze gorsze) a od wczoraj pracuje w podobnej firmie i robię dokładnie to samo za sporo mniejszą stawkę niż w tamtej, bo po prostu zwątpiłem że kiedyś znajdę lepszą i wolę się męczyć i dać poniżać niż nie mieć pracy. Teraz zastanawiam się dlaczego słowa tej pieśni odebrałem jako odpowiedź Boga skoro nawet jakby mnie w ogóle na tej mszy nie było to i tak prawdopodobnie zostałaby zaśpiewana, po prostu bardzo chciałem żeby to była odpowiedź i sobie to wmówiłem. Takich przykładów niewysłuchanych modlitw, pomimo mojej 100% wiary w spełnienie próśb, mógłbym podać kilka...

Pewnego dnia zauważyłem, że odsuwam się od Boga i moja wiara słabnie, więc poszedłem do kościoła prosić Boga o jakiś maleńki cud, o coś czego nie potrafiłby wytłumaczyć mój rozum (jestem na takim etapie że choćbym nawet bardzo chciał, to bez niego nie potrafiłbym pokonać siły umysłu) dopóki nie jest za późno. Myślałem że skoro Bóg jest miłosierny to wybaczy mi chwile słabości i umocni wiarę, skoro właśnie cuda są po to aby umacniać wiarę. Jezus i uczniowie głownie nimi przekonywali do wierzeń tysiące ludzi, więc myślałem że jakieś niewielkie niewytłumaczalne zjawisko nie będzie problemem, gdy jako syn marnotrawny chcę powrócić do domu ojca.
Wiem dlaczego Jezus nie mógł w Nazarecie czynić cudów, ale problem w tym że pomimo, że wiara moja jest bardzo słaba to otwieram się na wszystko a nawet na siłę doszukuję się cudu, bo bardzo pragnę aby wierzyć co najmniej tak jak pół roku temu.

Co mam w tej sytuacji zrobić? Bardzo chcę wierzyć jak dawniej, tylko że potrzebuję pomocy, której nie otrzymuję i powoli zaczynam wątpić że ją kiedykolwiek otrzymam.

 Re: Mam kryzys wiary i potrzebuję pomocy.
Autor: MaRtyna (---.bayer.de)
Data:   2013-05-15 17:05

Kamilu,

rozumiem Cię nieraz miałam podobnie, i uwierz mi jest mi bardzo ciężko z samą sobą, przechodzę niejeden kryzys w swojej głowie, ale mimo wszystko wierzę - wiesz dlaczego? Bo już raz oddaliłam się od Boga, tak bardzo, że zaczęłam myśleć o... tej drugiej stronie. Samo myślenie (nie praktykowanie, to nie miało miejsca) zaprowadziło mnie do takich cierpień i takiego zaułku, że okazało się, iż nie ma nic bardziej bolesnego jak tęsknota za Bogiem, nawet nie wiesz jak mi trudno, nawet teraz jak to piszę to płaczę.... Wydawało mi się, że mogę sobie na chwilę zboczyć z drogi Boga, pozastanawiać się, powahać co bym wolała, jedyne dobre co z tego wyszło, to fakt, Iż jestem pewna, że Bóg istnieje i godzę się na to co jest a czasami mam wrażenie, że jest tylko gorzej. I pomimo to kocham Boga i wierzę, że nawet jeśli mnie doświadcza, to wie co robi. Przeszłam, przez takie stany, .że wiem jedno, trzeba się cieszyć chwilą, nawet tą niełatwą, bo zawsze może być tylko gorzej i gorzej. Nie chodzi tu o jakieś dołowanie, ponieważ w tym pesymizmie jest pewien optymizm, a Ty możesz to zobaczyć na moim przykładzie.
Bóg zawsze jest ale nie "rozpycha się" łokciami i jeśli Ty Go nie będziesz kochał pomimo wszystko to też nie będziesz go czuł. A tak w ogóle "nie sztuka wierzyć w Boga gdy się Go czuje, sztuka kochać i werzyć w Boga gdy się go nie czuje". Proszę, nie przestawaj wierzyć. Bóg z Tobą.

 Re: Mam kryzys wiary i potrzebuję pomocy.
Autor: piotr (---.play-internet.pl)
Data:   2013-05-15 22:52

To dobrze, że masz kryzys. Tzn że coś sie w tobie dzieje. Mało kto ma niezachwiana wiarę. Równiez miałem problem ze zrozumieniem wiary i Boga. Chcesz cudu... masz go na każdym kroku. życie jest cudem słońce ziemia itp. żaden człowiek nie byłby w stanie tego zrobic. Bóg nie chce się nam narzucac i nie ujawnia się w sposób drastyczny jakimiś spektakularnymi cudami chce żeby wierzyć w to co się widzi i tak dojśc do jego poznania. Zebyśmy żądali tylko znaków to po co wiara? Błogosławieni którzy nie widzieli..... A co do modlitwy to ona jest zawsze wysłuchana ale może nie spełniona bo może nie tego potrzebujesz.

 Re: Mam kryzys wiary i potrzebuję pomocy.
Autor: mila (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2013-05-15 23:08

Postaraj się Kamilu uniknąć błędu, który ja popełniłam.
W przeszłości bardzo gorliwie modliłam się w niezmiernie ważnej intencji dotyczącej pewnej osoby. Minął ponad rok. Niestety moja modlitwa nie została wysłuchana, otrzymałam natomiast coś przeciwnego w ramach odpowiedzi. Odwróciłam się od Boga jak rozpieszczona szczeniara.
Dopiero po latach wróciłam do Niego dzięki wypadkowi, któremu uległam i dzięki któremu zobaczyłam, jak wytrwale Bóg mi towarzyszył mimo mojego buntu i grzesznego życia, ratując mnie wielokrotnie przed nieodwracalnymi błędami.
I czekał. Nie, po wypadku nie pobiegłam z trwogą do Boga, nie modliłam się o cudowne ozdrowienie, nie prosiłam Boga o ratunek, ulgę w cierpieniu ani o skuteczną rehabilitację. "Sama" uczyłam się chodzić od nowa i pokonywać przeszkody czekające na inwalidów. Po 2 latach mimo pokaźnych blizn na nodze chodzę o własnych siłach. Ile mnie to kosztowało, wie tylko On i ja. I dopiero po tym czasie Bóg obdarzył mnie znowu łaską wiary. Tak, wg mnie wiara to WIELKA łaska dana nam od Boga, ale już to, jak tę łaskę potraktujemy, czy będziemy ją dostatecznie pielęgnować, (roz)poznawać i rozwijać - nasza sprawa. Nie prosiłam Boga o nic, ani o pomoc, ani o zdrowie, bo po wypadku tym bardziej miałam powody, by w Niego nie wierzyć. Dzięki temu odrobiłam bardzo trudną, długą lekcję pokory, którą mój spowiednik podsumował 1 przykazaniem: "Nie będziesz miał bogów cudzych przed oczyma mymi".
Bolesna to prawda, trudno ją przyjąć będąc w sytuacji podbramkowej, ale trzeba zaufać, że Wola Boża nie chce naszej krzywdy ani cierpienia, choć może nam się wydawać, że w danej chwili nie udźwigniemy swojego krzyża i że właśnie teraz jesteśmy karani przez Boga. W moim przypadku wszelkie negatywne wydarzenia i przeciwności zawsze były konsekwencją mojego grzechu (zwłaszcza zaniedbania) i to nie Bóg mnie tymi konsekwencjami karał, tylko ja sama, łamiąc Jego prawa, które przecież mają nas chronić, nie ograniczać.
Dużo czasu zajęło mi rozeznanie tej prawidłowości i ciężko jest się do tego przyznać przed samym sobą, za to o wiele prościej zrzucić na Kogoś winę i wygarnąć Mu np. ociąganie się z pomocą.

Kamilu, nie wątp w znak od Pana, który otrzymałeś w postaci pieśni na zakończenie mszy. Bóg wyraźnie dał Ci do zrozumienia, że usłyszał Twoją prośbę. Znam od podszewki problem bezrobocia, wiem, jak trudno zmagać się z myślami o byciu niedocenianym, niespełnionym zawodowo. Jeżeli jednak twierdzisz, że "po prostu zwątpiłem że kiedyś znajdę lepszą i wolę się męczyć i dać poniżać niż nie mieć pracy", mało prawdopodobne, że Bóg w cudowny sposób uzdrowi Twoje, zależne wyłącznie od Ciebie nastawienie. Widzę po własnych doświadczeniach, że pewnych rzeczy Bóg po prostu nie zrobi za nas. Nie wyręczy nas w wysiłku, w cierpliwym poszukiwaniu indywidualnej ścieżki rozwoju, nie przekrzyczy naszych myśli, jeśli z uporem maniaka trzymamy się wyłącznie jednego, właściwego naszym zdaniem scenariusza na życie, który otula nas bezpiecznie jak kokon w strefie własnego komfortu.
W chwilach, gdy czuję się podobnie do Ciebie, tzn. gdy Bóg daje mi do zrozumienia, że w tym momencie życia to ja mam się wykazać determinacją/odwagą/cierpliwością, Bóg przypomina mi jeszcze bardziej ojca puszczającego drążek od roweru, na którym dziecko uczy się jeździć. Wie, że nie może dłużej dziecka asekurować ani holować, bo każdy musi kiedyś zdać ten egzamin z samodzielności nawet kosztem własnego upadku/pomyłki/kryzysu wiary. Ale wie również, że późniejsza satysfakcja, wspólna radość z przejścia kolejnej próby zwycięsko jest tego warta i takiej wiary w Boski Plan Tobie życzę, mając Cię na uwadze w mojej modlitwie, by Bóg ułatwił Ci rozeznanie Twojej drogi także w kierunku pogłębienia wiary.
Pytasz, co teraz robić. Na pewno spróbować kontemplacji i nie ustawać w uczeniu się doceniania tego, co się otrzymało, co już się osiągnęło, a co jest poza zasięgiem wielu innych ludzi na świecie.

Na koniec taka krótka dygresja:
Piszesz, że
"nie wiem czy potrafię tak dalej gdy widzę że moje modlitwy dają mi tylko komfort psychiczny i spokój"

Ciekawe to Twoje "tylko", bo w moim odczuciu komfort psychiczny i spokój to synonimy pełni szczęścia.

Szczęść Boże +

 Re: Mam kryzys wiary i potrzebuję pomocy.
Autor: trzy kropki... (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-05-16 02:13

Witaj Kamilu.
Napisałeś tak, że mam wrażenie, iż wierzysz w boga, który nazywa się Kamil. Kamil powie zaklęcie (mocno będzie w to wierzył) i zdarzy się to co chciał. Otóż Bóg nie jest bogiem Kamilem, tak jak my ma wolną wolę i nie możesz Go do niczego zmusić. Pewne jest to, że On nie może (nie chce) cię zmusić do wiary Jemu. Z postu wynika, że przeżywasz frustracje, że Bóg nie jest taki jakbyś chciał. Wydaje mi się, że te przeciwności mogą być z tego powodu, ponieważ Bóg chce oczyścić Twoje patrzenie na Niego. On jest cudownym Bogiem i robi, i będzie robił cuda dla Ciebie, o wiele większe niż sobie możesz wyobrazić. Tylko (albo aż) On działa po swojemu, ma lepszy ogląd sytuacji ;-)
Zbliżamy się do Święta Zesłania Ducha Świętego. W wielu kościołach są urządzane nocne czuwania modlitewne. Polecam poszukać, gdzie u Ciebie w sobotę jest jakieś ciekawe czuwanie, i po prostu pójść.
Co ze szczerością najbardziej jak potrafię powierzam całe swoje życie Bogu, przyszłość, potrzeby, marzenia. On zaskakuje mnie cudami i miłością jakimi mnie obdarza. Problemy nie znikają, nie wmawiam sobie, że ta zła sytuacja była dobra. Po prostu żyję dalej. Ciebie też chce, zachęcam proś o Ducha Świętego, byś wiedział co masz robić, aby umocnić wiarę.

Ludziom z kryzysem wiary serdecznie polecam wyjście ze swojej sytuacji. Czyli z domu, pójście i po prostu towarzyszenie do miejsc, gdzie pomaga się potrzebującym, bezdomnym, uzależnionym. Wtedy widzimy, że u nas nie jest tak najgorzej oraz "więcej radości jest z dawania niż z brania".
Z modlitwą.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: