Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2013-07-23 09:53
Nikt z tu wypowiadających się nie zna szczegółów sprawy. Nic Pani nie pisze o okolicznościach. Nie wiemy nawet czy jest to sytuacja faktyczna czy abstrakcyjna.
To czy coś jest grzechem czy nie jest, każdy powinien rozważyć sobie we własnym sumieniu. Nikt (ale to nikt) nie ma wglądu w Pani sumienie. Tam jest Pani sama ze sobą i ze swoim Stwórcą.
W kościelnej praktyce istnieje pojęcie tzw. ekonomii zbawczej. Wybiera się mniejsze zło celem uniknięcia większego zła. Kodeks prawa kanonicznego przewiduje oddalenie się małżonków poślubionych sakramentalnie właśnie z takich przyczyn. A czy to oddalenie przyjmie wyraz cywilno-prawny, to już osobna sprawa. Czy rozwód jest grzechem? Nie wiem, nie śmiem się wypowiadać. Rozwód rozwodowi nie jest równy. Każde spotkanie mężczyzny i kobiety w związku jest jednokrotne, niepowtarzalne i unikalne. To samo dotyczy okoliczności i form rozstania się. Powtarzać się mogą pewne schematy, pewne prawidłowości statystyczne, ale nic nie jest pewne w danym konkretnym przypadku.
Z mojego doświadczenia wiem, że bywają sytuacje, kiedy rozwód jest jedyną dopuszczalną formą oddzielenia się. Mam takiego przyjaciela, który przepił cały swój (i swojej rodziny) majątek, zaciągnął potworne długi, fizycznie i psychicznie znęcał się nad rodziną. Biedna jego żona, w ostatecznej desperacji, po wypróbowaniu wszelkich wariantów, aby chronić resztki stanu posiadania i jako tako zabezpieczyć trójkę dzieci, wykorzystując to, że sam "zainteresowany" ruszył w kolejne, wielomiesięczne "tango", rozwiodła się z nim. Bodaj by mi język w ustach usechł, nim bym wypowiedział słowo "grzech" w odniesieniu do tej sytuacji. Nie wiem dokładnie co ta kobieta przeżyła ale wiem na tyle dużo, żeby powiedzieć: zrobiłaś dobrze, nie było wyjścia. Sam "zainteresowany" po powrocie z "rejsu", dowiedziawszy się co się stało, zrobił jej taki "oklep", że interweniowała policja, zawiozła go do szpitala psychiatrycznego. Tam obudził się, przywiązany do łóżka, w obcym, zimnym otoczeniu i przyszła mu do głowy myśl: "coś tu k..a nie jest dobrze". Poprosił o rozmowę z lekarzem. Nie pije już trzy lata. Znalazł pracę, dogaduje się (opornie) z wierzycielami. Dzieci tymczasem się do niego nie odzywają. Żona zaczęła się z nim spotykać. Raz na parę miesięcy ale zawsze. Ma nadzieję, że wróci do niego na jesieni, gdy jego sytuacja się ustabilizuje.
Grzech? Czy nie grzech?
Bóg ma moc nieskończoną. Jest Miłością i Dobrem samym w sobie. Potrafi wyprowadzić dobro ze zła, świętość z grzechu.
Proszę się modlić w intencji Pani rodziców, jeśli to ich dotyczy Pani pytanie. Jeśli nie, to i tak proszę się modlić w intencji wszystkich małżeństw "na zakręcie". Bo Panią samą ten zakręt też kiedyś spotka. Tak jak każdego.
|
|