logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Daniel (---.148.vip-net.pl)
Data:   2013-09-12 05:33

Witam was,

Ten temat był wałkowany juz tysiąc razy ale nadal nie wiem jak sie zachować. Planuje za pare miesięcy pobrać się z miłości z moja narzeczoną. Termin slubu przyspieszamy ze względu na obecne zycie w grzechu. Teraz odczuwam wielki zawód na nauczaniu kościoła. Poszedłem do spowiedzi i ksiądz każe mi się żenić, żebym nie grzeszył więcej z narzeczoną. ok, jesteśmy razem 5 lat i chce się z nia pobrać. może będzie nam trochę trudno ze względu na młody wiek (23 lata) no i dzienne studia ale jakoś damy sobie rade. Teraz jak sie okazuje po slubie tez nie możemy normalnie ze sobą współżyć, bo nie wolno się zabezpieczać. Oboje pochodzimy z wielodzietnych rodzin i nie chcemy tego, bo nie jest to nic dobrego, przynajmniej na podstawie naszych doświadczeń. Jeżeli moja narzeczona zajdzie w ciąze po slubie to nawet nie uda się jej skończyć dziennych studiów. Docelowo chcemy mieć 2 dzieci ale za pare lat. I co ja mam zrobić, jeżeli jak nawet po slubie założe prezerwatywę to ksiądz nie da mi rozgrzeszenia bo nie będę tego załował i podobno jest to grzech śmiertelny... a jeżeli chodzi o kalendarzyk to nie wolno się kochać w owulację, kiedy najbardziej się tego pragnie. Czyli tylko dwa razy w życiu będę mógł z zoną kochać się tak na maksa? wszystkio się sypie jak się zblizamy do kościoła.... po co mam się żenic skoro i tak będę żył w grzechu, nie zrezygnuje z prezerwatyw. Czasami wydaje mi się, że kościół stawia przed człowiekiem ciężary nie do udzwignięcia.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Gośka1981 (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-09-12 07:00

Do udźwignięcia. Wierz mi. Dla faceta trudniejsze do udźwignięcia, ale jednak. Mówię Ci to po dłuższym okresie trwania w grzechu, o jakim piszesz. Do poradni małżeńskiej gnajcie, kolego na spotkanie z nauczycielem NPR. No, chyba że seks jest ważniejszy niż Komunia. To wtedy róbcie jak chcecie.

Koniecznie kup książkę o. Ksawerego Knotza "Seks jakiego nie znacie". Koniecznie, Daniel. W Waszym przypadku będzie idealnie pomocna.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2013-09-12 08:33

Jeżeli pobieracie się dlatego tylko, by nie grzeszyć nieczystością, to trochę słaby powód. Myślę, że powinieneś się mniej skupiać na fizycznej stronie (erotycznej) waszego związku. Nie wszystko da się sprowadzić do seksu. Seks nie jest najważniejszy - małżeństwo, wspólne bycie razem to wiele różnych rzeczy i to one na co dzień są ważniejsze, seks jest dopiero na którymś miejscu. NPR (naturalne planowanie rodziny) jest łatwo się nauczyć, jest zdrowe, ekologiczne, tanie, no i zgodne z nauką Kościoła. I to nieprawda, że najlepiej jest w owulację - u różnych kobiet jest różnie. Wiele kobiet np. ma największe potrzeby tuż po miesiączce (a więc okres niepłodny) lub tuż przed (okres niepłodny). Nie należy się bać tej metody. Poza tym wiąże się ona z czasową abstynencją, a więc zapobiega rutynie w małżeństwie.
Poza tym, tak na chłopski rozum, prezerwatywa oddziela od siebie małżonków. Ja nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż używał prezerwatywy podczas czegoś tak pięknego jak współżycie małżeńskie. To przeczy bliskości między małżonkami. Kobieta podczas współżycia chce czuć bliskość męża, a nie lateks.
No i prezerwatywa nie chroni wcale w 100 procentach przed ciążą. Większą skuteczność ma NPR. Metoda sprawdzona - polecam.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: teresa (---.sileman.net.pl)
Data:   2013-09-12 09:36

Chłopie, jakie ty masz pojecie o życiu seksualnym? To jakieś herezje! Co ty wiesz o naturalnych metodach? A jeśli Twoja żona zachoruje i nie będziesz mógł się kochać np. pół roku, to co? Drugi człowiek to nie pojemnik na spermę! Nie żeń się, bo będziesz tylko krzywdził!

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Jurek (---.perm.iinet.net.au)
Data:   2013-09-12 10:11

"Czasami wydaje mi się, że Kościół stawia przed człowiekiem ciężary nie do udzwignięcia." - Na szczescie wydaje sie tylko. Mnie sie chyba tez wydawalo, a teraz zaluje, ze mamy tylko czworo juz doroslych dzieci i dopiero trojke + wnuczat. Najstarsza 37 letnia corka jest po slubie blisko 10 lat, po 5 poronieniach, wreszcie ma upragniona 2 miesieczna coreczke, a chce miec co najmniej czworke. Najmlodsza moglaby by nasz wnuczka. Zwykle jest zupelnie inaczej niz jak sie planuje, a punkt widzenia zmienia z wiekiem.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: m (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-09-12 12:29

"Ciężary nie do udźwignięcia" ... Takim ciężarem to może jest wyznawanie chrześcijaństwa w Korei Północnej, Egipcie czy Arabii Saudyjskiej, a nie zakaz antykoncepcji. Kilka postów niżej pisze kobieta, która nosi w sobie dziecko, któremu lekarze nie dają szans, to jest ciężar... Mówisz, że nie wiesz jak się zachować - skoro będziesz niedługo mężem, głową rodziny, to wypadałoby zacząć zachowywać się jak mężczyzna, czyli brać odpowiedzialność za swoje czyny i nie użalać się nad sobą. "Normalnie współżyć" to znaczy bez oszukiwania natury antykoncepcją, a nie odwrotnie. Zainteresuj się naturalnym planowaniem rodziny, bo skoro używasz określenia "kalendarzyk" to masz sporo do nadrobienia. Poza tym, powstrzymać się należy nie tylko w owulację, ale i co najmniej kilka dni przed i ok. 2 dni po, to może wynieść 2 tygodnie w cyklu. Można się do tego stosować i być całkiem szczęśliwym człowiekiem, bo wspólne życie nie kręci się przecież tylko wokół współżycia seksualnego. Nie rozumiem, czemu współżycie w okresie niepłodnym nie jest wg. Ciebie "na maksa", i piszę to jako młoda mężatka (23 l.), która razem z mężem stosuje się tylko do metod naturalnych, aktualnie w celu odłożenia rodzicielstwa na później. Fajnie, że uważasz, że jeśli będziecie chcieli dziecka, to od razu się uda (chcecie dwoje, to dwie owulacje na to wystarczą)... tak wielu ludzi nie może mieć własnych dzieci i rozpaczają, dali by się pokroić, byle je mieć - jakoś ich wtedy nie cieszy brak ograniczeń. Ci, którzy usilnie się starają o dzieci, mówią też, że współżycie w dni płodne z nastawieniem "zadaniowym" to już nie to samo. Poza tym zastanawia mnie jedno - skoro ze swoją dziewczyną współżyjesz tylko w okresie najbardziej płodnym (bo wtedy podobno jest "na maksa") to ciekawe co byście zrobili, gdyby zawiodła antykoncepcja? Dziecko stało by się powodem do szybkiego ślubu, czy urodziłoby się w konkubinacie?

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Hanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-09-12 12:46

Istnieją naturalne metody planowania rodziny, akceptowane przez Kościół, można, warto się ich nauczyć, przyłożyć się do tego. Są w ogromnym procencie skuteczne. Wymagają jednak trochę silnej woli i kultury, dyscypliny i umiejętności zrezygnowania ze współżycia w niektóre dni. To jest do udźwignięcia, zapewniam Cię. W inne zaś, proszę bardzo, na całego...
Nie zrzucaj winy na "nakładanie ciężarów ponad siły". Owszem, tylko Ci się wydaje, że tak jest, że to ponad siły - złudzenie, słusznie piszesz.
No, pozostaje pytanie, dlaczego nie zrezygnujesz z prezerwatyw. Bo wygodniej? Bo nie chcesz czekać? Bo chcesz "móc zawsze, na gwizdek"? tak, to było wałkowane 1000 razy, więc nie będę już powtarzać wielu pytań z serii: a co, jeśli się okaże, że ze względów zdrowotnych żona nie będzie mogła współżyć przez rok? tez nie będziesz miał siły poczekać?

A poza tym chciałabym wiedzieć, dlaczego wg Ciebie z prezerwatywą, kawałkiem gumy oddzielającej ludzi i darujcie, proszę, brutalną dosłowność - ale to przecież prawda: ładowanej do wnętrza ciała kobiety, najbardziej intymnego, to akurat "współżyć normalnie"? (no bo skoro "bez zabezpieczenia" to Twoim zdaniem nienormalne)

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Ya (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2013-09-12 13:04

W sumie rozumiem Twoje rozżalenie. Naturalne metody nie są proste i uważam, że nie dla każdego. Z kobiecego doświadczenia powiem Ci, ze kochanie się na 100% nie zależy od owulacji. Pewnie, może jest łatwiej, bo fizycznie wszystko jest na to ukierunkowane, ale kobieta jest tak skonstruowana, że jeśli włoży się trochę wysiłku to "rezultaty" tych starań w innym czasie mogą przejść Twoje najśmielsze oczekiwania. Ale trzeba zrezygnować z podejścia maksimum przyjemności tu i teraz, a punkt ciążenia przenieść na pytanie: co zrobić, aby to współżycie było wyrazem realnej bliskości, jak wzbudzić w kobiecie pozytywne uczucia, aby pragnęła się tak otworzyć na Twoje pieszczoty, że nie będzie miało to znaczenia, czy jest owulacja czy nie. Pewnie, trudno jest czekać, ale przy opanowaniu metod tego czasu trochę jest na wzajemną bliskość. Poza tym w dorosłym życiu, kiedy przychodzi praca, nauka, obowiązki, to codzienny seks może się okazać mrzonką z powodu zmęczenia fizycznego. Naturalne metody pomagają regulować czas współżycia przynosząc za każdym razem świeżość spotkania po pewnym oczekiwaniu.
Ale tak jak mówię, nie każdy tak potrafi. Gdyby popatrzeć na to jak na higienę życia seksualnego, która ma zapewnić satysfakcjonujące współżycie przez wiele lat - to się opłaca. Natomiast jeśli chodzi o przyjemność tu i teraz i realizowanie swojego "chcę", to się to nie opłaca i jest nie do zrealizowania.
Po co masz się żenić? Po to, aby być z kochaną przez siebie osobą.
Jeżeli chodzi o to żeby brać ślub, bo się chce seksu - to trochę za mało.
A co jeśli po ślubie przyjdzie taka choroba, że tego seksu nie będzie, powiedzmy kilka lat? co po urodzeniu dziecka? a jeśli ciąża będzie zagrożona, jak wytrzymasz 9 miesięcy i okres poporodowy?
Przemyśl, powodzenia!

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: sstaszek (---.tvkdiana.pl)
Data:   2013-09-12 13:04

Nie przesadzaj, małżeństwo w układzie sakramentalnym, moralnym i społecznym ma całkiem inny wymiar niż antykoncepcja. Antykoncepcja dziś jest, a jutro może jej nie być, różne są losy ludzkie.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Michaś (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-09-12 13:24

Przestaw sobie priorytety: wyrzeknij się własnej przyjemności, a nie Boga. Problem się sam rozwiąże :)

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-12 14:11

A po co masz żyć, skoro i tak umrzesz...? Tak pytać można bez końca. Odpowiedź jest tylko jedna. Dla Boga.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Mala (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-12 14:27

Mam wrażenie, że na siłę chcesz sobie wszystko komplikować. Przez lata z moim mężem kochałam się tylko według zasad naturalnego planowania rodziny i w ciążę nie zaszłam. Wystarczy trochę myślenia i odpowiedzialności. Oczywiście, że łatwiej jest założyć prezerwatywę i "hulaj dusza...", ale to, że coś jest łatwiejsze nigdy nie równało się z tym, że jest lepsze. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że naturalne planowanie rodziny to nie jest kalendarzyk, tylko cały zestaw konkretnej obserwacji ciała kobiety? Jeśli się tego trzyma i przestrzega, to jest bardzo, bardzo małe prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Tylko, że niestety ku temu trzeba chęci. I w ogóle co to za stwierdzenie, że "tylko dwa razy w życiu będę mógł z żoną kochać się tak na maksa"? Dojrzałeś w ogóle do życia w małżeństwie? Bo mam wrażenie, że chyba jednak nie. Niestety, seks nie jest zabawą i nie jest tylko przyjemnością. "Na maksa" można się kochać nie tylko w trakcie owulacji, ale również poza nią (nie wiem, czy o tym wiesz).
Oczywiście, że wszystko się sypie jak się zbliżasz do Kościoła, bo Bóg nie chce, żebyśmy zniszczyli sobie życie. A Ty "na chama" chcesz je sobie zniszczyć.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: ... (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-09-12 16:28

Prezerwatywy nie zabezpieczają w 100%. Wystarczy, że w magazynie, w którym były przechowywane, było ciepło - i już nie spełniają swojej funkcji. Sporo ryzykujesz z takim podejściem...

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Trudka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-09-12 17:15

Myślisz, że za 10 lat będziesz miał tak samo silny pociąg seksualny?
Po drugie, zawsze to jeden grzech mniej. I to poważniejszy grzech nierządu.
Znam kilka małżeństw, o których wiem, że stosują metody naturalne, tylko dwie pary mają 5 dzieci, ale sądzę, że tyle chcieli. Inni 2-3.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Daniel (---.148.vip-net.pl)
Data:   2013-09-12 17:23

(...)

Z sekcji 'zanim zapytasz': 6. Trudno też odpowiadać na 'pytania', w których osoba pytająca już dokonała oceny i pewnego własnego podsumowania.

z-ca moderatora

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Daniel (---.148.vip-net.pl)
Data:   2013-09-12 17:30

I co to wnosi do naszej dyskusji?

---
Pomylił Pan fora. Zapraszam tutaj.
z-ca moderatora

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Daniel (---.148.vip-net.pl)
Data:   2013-09-12 17:42

widze, że nie panuje na tym forum wolność słowa. albo pisz tak ajk my wszyscy myslimy albo nie pisz wcale? chciałem wywołać dyskusje, z której może cos wyniknie...

---
Zachęcam Pana do zapoznania się z sekcją 'zanim zapytasz'.

z-ca moderatora

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Jan (---.wroclaw.vectranet.pl)
Data:   2013-09-12 19:57

Jest osobne forum dyskusji i tam możesz dyskutować. Jak nie podoba Ci się katolickie podejście, to jest tyle innych dróg. Przecież nikt Ciebie nie zmusza, abyś był katolikiem.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Maggy (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-09-12 21:09

Ale naprawdę nie musisz być katolikiem. Nie chcesz zostać muzułmaninem na przykład albo buddystą albo...? Tyle jest możliwości. A wracając do Twojego problemu. A wiesz, że to wszystko co Ci się nie podoba w Kościele jest dla Twojego dobra? Dziecko też nieraz płacze, gdy mu mama czegoś nie pozwala zrobić w trosce o jego bezpieczeństwo, ale czy to znaczy, że mama jest niemądra, okrutna i zła? Dla dziecka pewnie wtedy nie wydaje się być najfajniejszą mamą na świecie ale cóż. To, że Ty też teraz "płaczesz" jak dziecko wcale nie znaczy, że masz rację i że wiesz co robisz. Nie wiesz, ale na szczęście jest Ktoś, kto wie i NIGDY nie przestanie Cię kochać i troszczyć się o Ciebie jak mądra matka czy ojciec. Możesz tupać nogami, ale mądrego Ojca tym nie przestraszysz. On ma swoją rolę i zadania z niej wynikające. Bardzo poważne zadanie. Najprościej by było zacząć szukać Boga, a wtedy po jakimś czasie byś przejrzał i zobaczył swój problem zupełnie innymi oczyma. I wtedy dopiero przestałbyś tupać. Bo jak na razie, to wcale się nie dziwię, że warczysz, skoro jesteś jak dziecko, które nie ma zamiaru najmniejszego zrezygnować z czegoś super fajnego, ale nieważne, że też super niebezpiecznego. Zacznij szukać i pytać mądrych ludzi, a znajdziesz odpowiedź, która naprawdę uprości to, co Ci się wydaje takie trudne teraz.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: ona88 (---.adsl.alicedsl.de)
Data:   2013-09-14 13:25

Wybacz Daniel, ale wedlug mnie wogole nie dorosles do sakramentu malzenstwa. Na twoim miejscu poczekalabym kilka lat, az dojrzejesz.

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-09-14 20:52

Myślę, że powinieneś przeczytać "Miłość i odpowiedzialność" Karola Wojtyły

 Re: Po co mam się żenić, skoro i tak będę żył w grzechu?
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-16 12:40

Stosując naturalną metodę poczęć, urodziłam dwoje (tylko) dzieci, "na maxa" kochałam się z mężem w ciągu ok. dwóch tygodni przed każdą miesiączką i to z wielkim poczuciem bezpieczeństwa, jaką daje znajomość mechanizmów cyklu... Najwspanialsze jednak było to, że poczęcia obojga naszych dzieci miały miejsce dokładnie wtedy, kiedy je sobie zaplanowałam. Tak, że drogi Danielu, zanim napisałeś podobne rewelacje, należało zgłębić temat naturalnych metod poczęcia, nie kalendarzyka (lata 30-ste XX wieku), ale np. metody termiczno-objawowej. Dodam tylko, że wstrzymywanie się od współżycia w okresach tzw. niebezpiecznych, a więc owulacja i okres przed nią oraz trzy dni po, podnosi wzajemną atrakcyjność małżonków, zwiększa czułość, a także podnosi temperaturę oczekiwania, a potem samego zbliżenia. Same korzyści! Kiedyś przeczytałam na jakimś forum wypowiedzi kobiet na temat stosowanych tabletek antykoncepcyjnych i spiralek. Ani jednej pozytywnej wypowiedzi nie doczytałam! A mimo to panie zaciekle rzuciły się na mnie, kiedy napisałam, że można inaczej... Śmiać mi się chciało, bo przeczyły same sobie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: