Autor: AsiaBB (---.147.203.97.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2013-12-07 10:48
Czytając oba twoje posty mam wrażenie, że dajesz się porwać modnemu w ostatnich czasach wyczekiwaniu końca świata (w poprzednim roku było głośno o 21 maja 2012 czy tam 21 grudnia, nie pamiętam). Pan Jezus mówił o potrzebie rozpoznawania znaków czasu (por. rozdział 12 Ewangelii wg. Św. Łukasza), ale raczej nie chodziło mu o takie wróżenie ze zjawisk atmosferycznych - "będą miejscami trzęsienia ziemi" (Mk 13, 8) - aha, w zeszłym miesiącu zatrzęsła się ziemia w Grecji, a ostatnio we Włoszech, to znaczy, że nadchodzi koniec świata. On już w czasach apostołów był bliski (por. Mk 1, 15). Myślisz, że wtedy nie było trzęsień ziemi, głodu i innych klęsk? My natomiast żyjemy w czasach dużego zasięgu różnych mediów, coraz bardziej agresywnych, szukających coraz większych sensacji. Kiedyś nie dominowały programy kryminalne, dziś cieszą się największą oglądalnością i do nich zbliżają się wiadomości. Wystarczy wejść na któryś portal informacyjny, żeby przeczytać, kto komu dał w dziób, gdzie wydarzyła się tragedia rodzinna i kto kogo w jaki sposób oszukał. Kiedyś nie było takiego zasięgu mediów zorientowanych na tragedie, to zwyczajnie nie wiedziałaś, że w Chinach była powódź, w Ameryce terroryści, a w Rosji strzelanina. Przez to, że media interesują się głównie takimi wydarzeniami, tobie jako odbiorcy wydaje się, że nic innego nie dzieje się na świecie. A koniec świata jest bliski, niektórzy ze współczesnych Św. Pawła tak się tym przejmowali, że przestawali pracować, bo po co, skoro spodziewali się rychłego końca świata. Św. Paweł upomina ich (por. 2 Tes, 3). Dlaczego? No i dlaczego ten świat przetrwał aż do naszych czasów, skoro już 2000 lat temu spodziewali się rychłego powtórnego przyjścia Pana Jezusa? Bo nie o to chodzi, żeby w napięciu wyczekiwać nadchodzących klęsk kończącego się świata i zastanawiać - zdążę/ nie zdążę przed tsunami/pożarem/wybuchem, ale o nawrócenie. Żeby w każdej chwili być gotowym na spotkanie z Bogiem twarzą w twarz. Wczoraj miałam mały wypadek na lodowisku - mocno uderzyłam głową o lód, jakby tak mocniej, to już byłby koniec mojego świata. Oczywiście, fizyczny koniec ziemi też nastąpi, wtedy kiedy Bóg zechce i nam nic do tego, my musimy troszczyć się jedynie o swoje nawrócenie. Ewangelia Mateusza opisuje dzień Syna Człowieczego (Mt 17, 22-37). Jest tam mowa, że z końcem świata będzie jak za dni Noego - wszyscy sobie jedli i pili, aż Noe wszedł na arkę i spadł deszcz. Ale to nie była jakaś nagła katastrofa, której nikt się nie spodziewał. Raczej ludzie nie uwierzyli, że będzie potop, śmiali się z Noego, który budował arkę, tak jak dziś śmieją się z potrzeby nawrócenia. Nawiązując do drugiego pytania - jak widzisz, Bóg zawsze daje szansę, ale to, czy ktoś Mu uwierzy, to jego indywidualna sprawa. Także twoich bliskich. Możesz im pomóc, modląc się za nich. Pan Jezus obiecał Św. Faustynie, że ta modlitwa zawsze jest wysłuchana.
|
|