Autor: Agnieszka (---.net.pulawy.pl)
Data: 2013-12-07 17:04
Szczęść Boże. Być może moje pytanie z tematu jest głupie, jednakże naprawdę mam z tym spory problem. Oczywiście znam te warunki: pełna świadomość, pełna dobrowolność, materia ciężka i to wszystko ma wystąpić naraz. I oczywiście słyszałam o tym sporo, chociażby na religii, czy od księży. A jednak jak przychodzi co do czego, to zawsze pojawiają się wątpliwości.
Kiedy rok temu zaczęłam prawdziwie wierzyć, spowiadałam się średnio co miesiąc. Ale z czasem, gdzieś w okolicach wakacji, zaczęłam coraz częściej odczuwać potrzebę spowiedzi. Od tamtego czasu spowiadam się praktycznie co dwa tygodnie, czasem (choć rzadko) nawet częściej, bo po prostu po tym czasie zaczynam czuć, że coś już jest nie tak, czuję, że obraziłam Boga i koniecznie chcę to naprawić, i obawiam się, że nie mogę przyjąć komunii świętej. Teraz akurat minęły trzy tygodnie od spowiedzi i wczoraj czułam się fatalnie przygnieciona grzechami, wydawało mi się, że bardzo dużo rzeczy źle zrobiłam i, robiąc rachunek sumienia, bardzo płakałam i szczerze żałowałam. Dziś niestety nie mogłam pójść do spowiedzi, więc chciałam pójść jutro, ale teraz, gdy patrzę na te same grzechy, to wydaje mi się, że wcale nie są tak poważne, że znowu przesadzałam, że to jakieś moje skrupuły. I tak mam często, bo boję się, że może niepotrzebnie tak szybko znów idę, może wcale nie zgrzeszyłam ciężko i nadużywam sakramentu pojednania. A z drugiej strony ksiądz, u którego się prawie zawsze spowiadam (nie jest moim stałym spowiednikiem, ale uczy mnie religii, zna mnie i z pewnością wie, że lubię się u niego spowiadać), nigdy nie zwrócił mi uwagi, że z czymś przesadzam, jedynie tłumaczył, że pewne myśli, które mi przychodziły, nie były grzechem, tylko pokusą, ale to już jakiś czas temu.
Słyszałam też, że chociażby papież, święci, zakonnicy czy osoby bardzo wierzące odczuwają potrzebę częstej spowiedzi, nawet cotygodniowej. Jednak ja jestem bardzo mała duchowo i nigdy nie ośmieliłabym się z nimi porównywać. Raczej ciężko mi uwierzyć, że te moje spowiedzi to oznaka wzrastania duchowego, jestem przecież tak niedoskonała, właściwie można powiedzieć: początkująca katoliczka.
Nie wiem już, czy faktycznie chodzi o moje skrupuły i zbyt poważnie traktuję lekkie przewinienia, czy jednak wszystko jest w porządku, to znaczy naprawdę ciężko grzeszę i dobrze, że tego żałuję i często się spowiadam, żeby nie przyjąć komunii w stanie grzechu ciężkiego.
Bardzo proszę o pomoc.
|
|