Autor: Ania (91.240.136.---)
Data: 2013-12-08 12:18
Szczęść Boże,
niedawno uświadomiłam sobie zasadniczy problem, który psuje i komplikuje moją relację z Panem Bogiem: nie potrafię dziękować za dar życia. Otóż wiem że jest nieskończenie wiele rzeczy tu na ziemi za które powinnam i chcę Panu dziękować, za to że obdarza mnie mnóstwem łask, widzę przecież jak inni cierpią, jak bardzo mają pod górkę, jak wiele mniej mają ode mnie.., dziękuję Panu za to co mam. Ostatni rok był dla mnie bardzo trudny, zmagałam się z depresją, przygnębieniem, straszliwym poczuciem samotności i niespełnienia. Szukałam Pana, czytałam ewangelie, setki artykułów, stron internetowych, książek. Jak mało wiedziałam. Religijny analfabetyzm. I coraz więcej układało mi się w jedną logiczną, mądrą całość, na wszystkie pytania znajdowałam odpowiedzi mądrych ludzi. Umocniłam swoją wiarę, stałam się osobą wierzącą z przekonania. Gdy było mi ciężko, modliłam się modlitwą wstawienniczą, uwielbienia, dziękczynną. No właśnie – dziękczynną. Jedyne pytanie pozostawione bez odpowiedzi. Odkryłam, że nie potrafię spojrzeć na swoje życie jako na DAR. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie chodzi mi o myśli samobójcze, a bardziej o niemoc spojrzenia na moje życie jak na coś co zostało mi podarowane jak najpiękniejszy prezent, w nagrodę, nie za karę. Być może to echo przebytej depresji. W depresji życie przecież wydaje się przymusem. Nie mniej jednak. Przyjemność obcowania z Panem Bogiem psują mi wątpliwości np. jak to jest z tą wolną wolą, którą obdarzył nas Pan, jak to z nią jest, skoro już przez samo powołanie nas do życia (bez naszej zgody) zostaliśmy jej pozbawieni. Całe to podążanie za Panem, naśladowanie Go to wszystko piękne, sensowne, tylko tu można znaleźć ukojenie w chwilach upadku. Jednak co z karą, karą za grzechy, z czego będziemy rozliczani po śmierci, zawsze wtedy nasuwa się wątpliwość, że to trochę nie fair. Może wytłumaczę to w ten sposób; czyż nie powinno być tak, że człowiek winien być rozliczany za niedotrzymanie, złamanie „warunków umowy”, pod warunkiem, że wcześniej się z nimi zapoznał?
Myślę, że ta wątpliwość pozbawia mnie możliwości innego lepszego spojrzenia na wiele spraw. Psuje mi relację z Bogiem i ilekroć przychodzi mi zdać ciężką próbę, wykorzystuję ten argument jak armatę przeciwko Panu…( nie prosiłam Cię Panie o życie). Boję się też, że ta moja niemoc (to przecież strasznie czarne myśli), dyskwalifikuje mnie jako osobę wierzącą, i może to dowodzi najsmutniejsze, że - chociaż wydawało mi się, że mam już za sobą jakąś drogę – tak naprawdę jestem na jej początku..Czy ktoś ma pomysł, jak się powinnam modlić, aby Bóg pomógł mi spojrzeć na moje życie jak na największy dar. Szczęść Boże. ania
|
|