logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Michał (30 l.) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-08 14:47

Witam,

Jestem 30 letnim mężczyzną, który od bardzo dawna ma wątpliwości co do sensu swojej egzystencji. Doskwiera mi samotność i spotykają mnie same nieszczęścia. Straciłem po raz kolejny pracę w październiku zeszłego roku i do tej pory jej szukam. Byłem na kilku rozmowach ale niestety moja kandydatura została odrzucona. To kolejny raz kiedy tracę pracę w ciągu bardzo krótkiego czasu. Od kilku lat zmagam się z samym sobą. Popełniłem w życiu wiele błędów, których efekty uderzyły we mnie teraz z jeszcze większą siłą. Nie skończyłem podjętych przez siebie studiów, dlatego że straciłem do nich serce i brakowało mi konsekwencji i motywacji do doprowadzenia tego co zacząłem do końca. Pracowałem w jednej bardzo dobrej firmie przez ponad 4 lata, ale wyrzucili mnie gdyż zacząłem sprawiać same kłopoty. Były one spowodowane moim nieudanym życiem osobistym. Byłem w związku, który zakończył się dramatycznie. Dziewczyna mnie zdradziła i zostawiła dla innego. Przeżyłem to tak bardzo że w pracy miałem ogromne trudności z koncentracją i co i rusz chodziłem załamany i bez energii do życia. Po tym jak straciłem tę pracę pojawiły się kolejne, ale już mniej satysfakcjonujące finansowo oferty. Poza tym ciągle nie potrafiłem się wyleczyć z mojego zawodu miłosnego. Dlatego problemy z koncentracją, ciągłe błędy i brak zaangażowania w pracę przyczyniały się do tego że znowu mnie zwalniali. Kiedy znalazłem w miarę satysfakcjonującą pracę i wydawało mi się że kryzys mam za sobą. Znowu zostałem zwolniony,choć w moim odczuciu było to niesprawiedliwe. Po czasie jednak dochodzę do wniosku że problem leży w moim podejściu do pracy, niskim poczuciu własnej wartości, oraz braku porozumienia ze współpracownikami. Próbuje się zmienić,ale niestety nie udaje mi się to i od dłuższego już czasu zaznaje samych porażek, również w życiu prywatnym.Myślę że chodzi tu głównie o moje niskie poczucie własnej wartości i ciągłe porównywanie się do innych chociażby moich rówieśników, którzy są teraz na zupełnie innym etapie swojego życia. Często mają rodziny dobrą pracę i są szczęśliwi. Ja zazdroszczę im tego i jednocześnie wiem że wiele lat swojego życia zmarnowałem. Zaangażowałem się w muzykę bo potrafię śpiewać, niestety nie osiągnąłem do tej pory za wiele w tej branży. Po czasie zdałem sobie sprawę że moje zaangażowanie w muzykę było ogromnym błędem.Poświęcałem na nią za dużo czasu, inne ważniejsze sprawy odkładając na bok, chodzi tu przede wszystkim o naukę. Teraz mam ogromne poczucie winy i po tym jak ostatnio mój serdeczny przyjaciel poderwał na moich oczach dziewczynę z którą zacząłem się spotykać załamałem się totalnie. Ten przyjaciel jest prawnikiem, zresztą bardzo dobrym, ma własne mieszkanie, całkiem nieźle zarabia i ma życie na tyle poukładane że nie dziwie się tej dziewczynie. Zresztą nie mówiłem jej całej prawdy o sobie bo było mi wstyd i nie chciałem żeby mnie odrzuciła. Niestety być może moje zachowanie i tematy które poruszałem w jej towarzystwie nie zainteresowały ją za bardzo. Chwaliłem się swoim talentem muzycznym i tym że mam zespół, z którym właśnie zaczynam nagrywać swój minialbum.Rzeczywiście tak jest i w tej kwestii nie kłamałem, aczkolwiek jej zainteresowanie moją osobą osłabło kiedy poznała mojego kolegę, który mimo iż wiedział że dziewczyna mi się podoba zaczął się z nią spotykać. Przykro mi bardzo z tego powodu i ... nie potrafię znieść kolejnego odrzucenia i tej bolesnej pustki, samotności i braku perspektyw na polepszenie mojej sytuacji. Boję się że dopadła mnie depresja, bo czytając o objawach tej choroby wszystko na to wskazuje. Mam nawet myśli samobójcze i niekontrolowane napady złości , której podmiotem często jest mój przyjaciel. Jakbym na niego chciał zrzucić winę za swoje niepowodzenia. Zazdroszczę mu że jest z tą dziewczyną i często, szczególnie w nocy myślę o tym że on z nią jest. Nie daje mi to spokoju i staje się wręcz koszmarem, który nie pozwala mi zasnąć a w ciągu dnia normalnie funkcjonować. Brak zajęć, pracy i negatywne postrzeganie swojej przyszłości sprawia że staje się to dla mnie nie do zniesienia. Miałem już nieudaną próbę samobójczą, choć chyba tak naprawdę nie chciałem się zabić, bo szkoda mi w tak młodym wieku odchodzić i narazić na cierpienie swoich najbliższych. Szczególnie że pół roku temu zmarł mi ojciec i mama została sama. Jestem dla niej jakimś wsparciem choć tak naprawdę wiem że ja potrzebuje tego wsparcia. Czuje się jak w klatce i brakuje mi często powietrza, często myślę o śmierci i nie cieszy mnie to co kiedyś sprawiało mi radość. Nie wiem co mam zrobić bo sam nie jestem w stanie sobie z tym poradzić. Pomocy !!!!

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Beata (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2014-01-15 17:00

Witaj,

Rozumiem co niepowodzenia w życiu i pracy mogą zrobić z człowiekiem. Ale proszę nie poddawaj się. Potocznie mówi się "gdy Bóg zamyka drzwi otwiera okno" - mogę powiedzieć z własnego doświadczenia - nieśpiesznie ale skutecznie.

Jeśli rozpoznajesz u siebie symptomy depresji, nie zwlekaj z wizytą u specjalistów, to bardzo ważne.
Polecam Ciebie Temu co wie lepiej.
Pozdrawiam

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: matka44 (78.10.73.---)
Data:   2014-01-15 19:34

Zawsze sie pocieszam, że inni mają gorzej. czasem już nic innego na mnie nie działa. potem myslę, że w najgorszych chwilach życia zawsze myslałam że juz nic mnie dobrego nie czeka a jednak po czasie wychodziłam z doła. i popełniłam wiele błedów, ale nie bede ciagle do tego wracać bo sie wykończe. mysl o tym co bedzie.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-15 19:59

Wszystko, co napisałeś wskazuje, że masz depresję, dlatego masz problemy z koncentracją w pracy. Niestety pewnie to widać i dlatego trudno Ci utrzymać pracę. Najpierw musisz pomóc sobie samemu, wzmocnić swoje poczucie własnej wartości, aby inni widzieli, że ją posiadasz w sobie, wtedy będzie Ci łatwiej utrzymać pracę. Poszukaj pomocy u psychologa, który zajmie się Tobą, Twoją niską samooceną, pomoże Ci uporać się z poczuciem odrzucenia i pogodzić się z tym wydarzeniem. To, że straciłeś dziewczynę, na pewno bardzo boli i musi upłynąć jakiś czas, zanim będziesz mógł normalnie żyć. Nie jesteś bezwartościowy, bo tak się stało, bo inna dziewczyna wybrała Twojego przyjaciela. Takie rzeczy się zdarzają, a Twoje emocje są naturalne. Musisz tylko zająć się sobą, podnieść swoją wartość w swoich oczach, nie w czyichś i nie możesz jej opierać na drugim człowieku, który też popełnia błędy, źle wybiera lub po prostu kieruje się swoją wolną wolą, na którą nie masz wpływu. Polecam Ci też książkę "Pokonać odrzucenie" J.P. Jacksona, która może Ci pomoże zrozumieć to, co teraz czujesz i uporać się z tym.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Monika (---.play-internet.pl)
Data:   2014-01-16 12:00

Michale, naprawdę doskonale Cię rozumiem, nie jesteś sam z tym problemem. Zgłoś się, proszę do lekarza psychiatry. Mi swego czasu środki antydepresyjne pomogły nie tyle zlikwidować problem, co zbalansowac poziom serotoniny w mózgu. Bo czasem nie do końca sami mamy wpływ na to, jak reagujemy na trudne sytuacje. Może Ci to pomoc spojrzeć na problemy z perspektywy.

Kolejna sprawa: czy w Twoim życiu jest Bóg? Mi niesamowicie pomaga świadomość, że mimo swoich niedoskonałości jestem dla Niego ukochanym dzieckiem. Wiadomo, że to nie zawsze likwiduje samotność i np potrzebę bycia żoną i matką... Ale za to nigdy nie pomyślałam o samobójstwie... Poszukaj Boga ponieważ On czeka na Ciebie.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Zuzanna (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2014-01-16 13:21

Dlaczego masz niskie poczucie własnej wartości? Przecież św. Michał Archanioł to Wielki Książę Niebieski.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: xoxo (---.derkom.net.pl)
Data:   2014-01-16 14:20

Michał myślę, że i tak sobie świetnie radzisz. A to co ostatnio cię przytłoczyło to za dużo wszystkiego naraz. Po pierwsze powinieneś sobie uświadomić, że zdobycie dobrej pracy, a ty taką zdobyłeś i miałeś przez 4 lata to jest bardzo duży wyczyn w dzisiejszych czasach i powinieneś być z siebie dumny. Masz zawsze jakiś punkt zaczepienia, doświadczenie, kwalifikacje. Co do dziewczyn wiem, że to boli jak ktoś odchodzi i wybiera inną osobę. Ale zauważ, że to dla ciebie lepiej, bo te dziewczyny cię nie doceniły, nie były ciebie warte, nie ma czego żałować.
W chwili obecnej masz za dużo problemów na głowie, wszystko się na siebie nałożyło: tymczasowy brak pracy (a to samo w sobie człowieka może nieźle wyprowadzić z równowagi i zniszczyć zdrowie), nieszczęśliwe historie miłosne, brak bezpieczeństwa (tak mi się wydaje), jakieś niespełnione ale ważne dla ciebie nadzieje i to razem wpędziło cię w niezłą depresję. Nie jesteś sam, nie zostawiaj tego tak, idź do psychologa, do psychiatry, za dużo tego by samemu to poukładać, ktoś musi ci troszeczkę pomóc w tej chwili, byś wyszedł na prostą i na nowo zaczął budować życie. Może nie porównuj się z innymi, bo zawsze znajdzie się ktoś komu lepiej poszło niż tobie. Ty miałeś po drodze wiele trudnych przeżyć i musiałeś sobie z tym radzić, a czy osoba do której się porównujesz poradziłaby sobie z takimi trudnościami i byłaby obecnie w tym punkcie życia, którego jej zazdrościsz? Wydaje mi się, że nie. Tak jak napisała Monika - Bóg chce być w twoim życiu blisko ciebie, i naprawdę pomaga. Polecam regularną modlitwę (zwłaszcza różaniec), nawet jakbyś miał wyć z rozpaczy i same żale Bogu wyrzucać to warto. Ale idź też do lekarza, bo masz objawy depresji, a to choroba, którą trzeba leczyć, nie można jej zostawić samej sobie.
Myślę, że w tym momencie musisz uporządkować całą swoją przeszłość, uzdrowić zranienia, nabrać sił i dopiero iść do przodu. Trzymaj się Boga a będzie dobrze.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Michał (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2014-01-16 17:23

Witajcie,

Bardzo Wam dziękuje za słowa otuchy i wsparcie. Nawet nie wiecie jak jest to dla mnie ważne. Dało mi to trochę nadziei i chęci do pokonania tych trudności. Kiedy ja patrzyłem z zewnątrz na osoby, które prawdopodobnie miały depresję myślałem sobie "Weź się w garść", "Całe życie przed Tobą" itp. Często słyszę te słowa w swoim otoczeniu, nawet tym najbliższym. Mama nie do końca potrafi zrozumieć mój problem i często wspomina o mojej siostrze, która ma rzeczywiście bardzo trudną sytuację. Ma ciężko chore dziecko. Jej czteroletni synek Jaś ma guza mózgu, którego nie da się usunąć operacyjnie. Przez to jest dzieckiem niepełnosprawnym i siostra musiała zrezygnować z pracy żeby się nim zaopiekować. Pracuje jej mąż, który niestety ma problemy z alkoholem i nie układa im się w małżeństwie. Jest jeszcze 16- sto letnia córka, która jest w centrum tego koszmaru i też ma to na nią negatywny wpływ. Częste awantury, niekiedy nawet dochodzi do rękoczynów... . Najlepiej powodzi się mojemu bratu, który ma bardzo dobrze płatną pracę, niedawno się pobudował i przede wszystkim ma wspaniałą, kochającą się rodzinę. Jego 10-cio letnia córka jest zresztą moją chrześnicą. Mama ciągle myśli o Jasiu, choć Jaś już robi postępy (lepiej chodzi, zaczyna coraz więcej mówić), więc jest szansa na poprawę Jego stanu. Guz podobno według lekarzy minimalnie się zmniejszył. Właściwie zostałem trochę sam ze swoimi kłopotami. Mama obecnie przebywa w Warszawie i pomaga mojemu bratu przy dzieciach (gotowanie obiadów, odprowadzanie na lekcje itp.), często też jeździ do mojej siostry, która także mieszka w Warszawie by pomóc przy Jasiu i wesprzeć siostrę. Też tam pracowałem i mieszkałem przez ponad osiem lat, obecnie siedzę w naszym rodzinny domu, ponad 100 km od najbliższych. Nie pomaga mi to bo w domu nie bardzo mam się czym zająć. Trudno mi skupić uwagę na czymkolwiek na dłużej. Przestało mi się chcieć robić rzeczy, które kiedyś sprawiały mi przyjemność. Piszę od prawie 10 lat tzw. leksykon nieżyjących legend muzyki rozrywkowej, który ma już ponad 500 stron. Piszę książkę o pewnym muzyku, który jest dla mnie ogromną inspiracją, jako wokalista i wyjątkowa osobowość. Poza tym jest zespół, z którym obecnie się nagrywam. Niestety ze względu na to że jestem w innym mieście, rzadko się teraz z nimi widuje. Czasami przyjeżdżam na próby, żeby się trochę rozerwać i odciąć od tej małomiasteczkowej rzeczywistości. Zwykle przyjeżdżam wtedy, kiedy mam rozmowy o pracę, bo podróż też mnie kosztuje a oszczędności nie mam zbyt wiele. Siedząc w domu szukam usilnie kontaktu z innymi. Dzwonię do kolegów, żeby najzwyczajniej w świecie porozmawiać, czasami się pożalić. Wiem że mam osoby w których mam większe wsparcie niż w najbliższej rodzinie. Potrafią mnie zrozumieć i zawsze poświęcają mi choć trochę czasu na rozmowę. To daje mi trochę energii. W moim rodzinnym mieście, mam tylko dwóch kolegów, z którymi mogę szczerze porozmawiać i choć na parę chwil oderwać się od tej ponurej rzeczywistości. Nawet nie użalam się przed nimi, tylko staram się poruszać zupełnie inne, bardziej wesołe tematy. Nie chcę żeby się do mnie zniechęcili, bo ile można słuchać lamentów dorosłego faceta ;). Poza tym jest jeszcze jedna dziewczyna spod Warszawy, z którą widuje się dość rzadko, ale mamy kontakt telefoniczny (bardziej smsowy). Nie wie o moich problemach z pracą i na razie nie chcę jej o tym mówić. Traktuje ją bardziej jak koleżanką zresztą ona jest tak bardzo zaangażowana w życie zawodowe że nie bardzo ma czas na życie prywatne. Poza tym robi doktorat i ze względu na to że pracuje w bardzo ważnej państwowej instytucji, często wyjeżdża w tzw. delegację. Liczę na to że jak znajdę pracę i ustabilizuje się trochę spróbuje, żeby nasze relacje się zacieśniły. Nie liczę na dużo bo wiem że jakbym jej powiedział o swoich kłopotach z pracą (ona ciągle myśli że pracuje w ostatnie firmie z której zostałem zwolniony) mogłaby mnie nie zaakceptować. Nie wiem jak długo to jeszcze potrwa, ale wiem że im dłużej jestem w takiej sytuacji jak obecnie tym gorzej. Co do psychologa / psychiatry to w tamtym roku, kiedy było ze mną źle, byłem na kilku wizytach u takiego lekarza. Trwało to do momentu znalezienia przeze mnie kolejnej pracy. Wydawało mi się że trochę mi to pomogło,aczkolwiek może to wynikało ze zmiany mojej sytuacji zawodowej. Jedna kwestia została przynajmniej zamknięta. Wyleczyłem się z mojej byłej i właściwie pogodziłem się z tamtym przykrym zdarzeniem. Szkoda tylko że kolejne tego typu zdarzenie miało znowu miejsce, choć z drugiej strony dobrze że na tak wczesnym etapie. Choć boli mnie to że to właśnie mój przyjaciel, którego znam od dziecka zrobił mi taką przykrość. Choć myślę że on nie zdaje sobie z tego sprawy i uważa że ja pogodziłem się z tym. Powiedziałem że nie mam do niego o to żalu i nie ma sensu żebym usilnie starał się o względy dziewczyny, która tego nie chcę. Nie mam do niej o to żalu i wiem że nie powinienem mieć także żalu do mojego kumpla, ale jednak serce mówi inaczej. To co najbardziej mi doskwiera to samotność i brak tej drugiej połówki, osoby która zaakceptuje mnie takiego jakim jestem i przyjmie do serca osobę z bagażem takich przykrych doświadczeń i przeżyć ... Co do Boga to jestem osobą wierzącą, choć nie praktykującą. Modlę się do Niego choć nie regularnie i proszę o pomoc i wsparcie. Nie będę już was zanudzał bo i tak za bardzo się rozwinąłem w tej swojej wypowiedzi. Jeszcze raz dziękuje za wsparcie i chyba zastanowię się nad ponowną wizytą u znajomego psychiatry. Trzeba będzie zainwestować w to trochę pieniędzy, których niestety nie przybywa, ale wiem że tu chodzi o moje zdrowie a nawet życie tak więc decyzja powinna być oczywista.

Pozdrawiam :)

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Marzena (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-16 18:30

Michale, przeczytałam dwa Twoje wpisy z 8 stycznia i ten dzisiejszy, po lekturze pierwszego pomyślałam ma facet ciężko, wszystko się wali, ale czytając drugi list widzę zupełnie innego faceta z innym życiem. Piszesz, że masz rodzinę, brata siostrę, mamę znajomych kolegów, koleżankę. Co do tego przyjaciela to nie wiem, czy to jest jeszcze Twój przyjaciel, ale ja bym po męsku mu powiedziała, że zrobił ci świństwo, podrywając dziewczynę, którą byłeś zainteresowany, ale z drugiej strony, może dziewczyna nie była Ciebie warta, skoro poleciała na kasę i mieszkanie - choć mogę źle ją oceniać, ale to zrozumiałam z Twojego wpisu. A wracając do Ciebie, człowieku piszesz książkę, masz zainteresowania. Jesteś wartościowym facetem, po prostu parę rzeczy się posypało i to napawało Cię smutkiem, ale masz dla kogo żyć i musisz o siebie walczyć. Czasy są ciężkie, nie ty jeden straciłeś pracę, więc się tak nie dołuj. Ja też jestem bez pracy, w poprzedniej doświadczyłam mobbingu (mam wyższe wykształcenie, zajmowałam wysokie stanowiska) i co szukam pracy. Mam tylko rodziców, nie mam męża i 40ka coraz bliżej, koleżanki się poodsuwały, bo a nóż będę chciała poderwać im męża. Wiem jedno, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wierzę, że Pan Bóg ma dla mnie jakiś fajny plan, wiem, że będę szczęśliwa. Michale polecam modlitwę - ku pokrzepieniu serca, chwyć do ręki różaniec, módl się Nowenną Pompejańską - nowennę nie do odparcia, poszukaj w internecie. A skoro masz na imię Michał odmawiaj modlitwę do Twojego wielkiego patrona - egzorcyzm, "Św. Michale Archaniele wspomagaj nas w walce a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną, oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to Cię prosimy, A Ty wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym święcie krążą mocą Boską strąć do piekła AMEN." To szatan Cię tak dołuje, więc ze swoim patronem go zniszczysz. Powodzenia Michale, będzie dobrze :-)

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Monika (---.231.2.92.koba.pl)
Data:   2014-01-16 18:48

No właśnie, decyzja powinna być oczywista :)
To bardzo dobrze, że kontynuujesz swoje muzyczne pasje i szukasz towarzystwa ludzi. Dobrze, że umawiasz się z kolegami i podczas spotkań nie tylko się żalisz. Ja wiem, że gdy człowiek jest w trakcie epizodu depresji to jest mu bardzo ciężko nie skupiać się tylko na sobie i nie uważać swoich problemów za najważniejsze na świecie. Wtedy nie pomagają argumenty pt "ciesz się z tego, co masz bo inni mają gorzej".... To jest min. kwestia tej równowagi w mózgu, o której wcześniej pisałam.

Myślę, że w pierwszej kolejności powinieneś dojść do siebie, poukładać sobie w głowie swoje realne potrzeby i pragnienia. I zacząć powoli aczkolwiek bez desperacji je realizować. Ja staram się tak robić i modlę się aby Bóg dał mi siłę na kontynuację.

powodzenia!

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: joanna (---.181.182.194.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-01-17 11:50

Myślę że wypaliłeś się, musisz po prostu wyjechać gdzieś i odpocząć, to ci pozwoli spojrzeć na wszystko inaczej. Nie bierz sobie do serca ze dziewczyna zaczęła się umawiać z twoim kolegą, dzisiaj są takie czasy, że liczy się gruby portfel, samochód itd. Dzisiaj ludzie nie chcą zaczynać wszystkiego od przysłowiowej łyżki, wolą przyjść już na gotowe, bo czasy są ciężkie. To na pewno nie Twoja wina.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Michał (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2014-01-17 13:12

Mam nieodparte wrażenie że bardzo pomagają mi Wasze rady i wsparcie. Dziękuje Wam za to. Wczoraj czytając Wasze słowa, choćby Marzeny o tym że mam dla kogo żyć i uświadamiając sobie, że mam pasje, które mimo tych mam nadzieje przejściowych trudności powinienem realizować dają mi energię i chęć do walki o siebie i o lepsze jutro. Moniko myślę że to najlepsze wyjście by "w pierwszej kolejności dojść do siebie, poukładać sobie w głowie swoje realne potrzeby i pragnienia. I zacząć powoli aczkolwiek bez desperacji je realizować." To jest domena która powinna mną teraz kierować. Wiem że będzie trudno bo choć wczoraj miałem nawet udaną drugą połowę dnia (porozmawiałem z kumplami z kapeli n.t. planów, które mamy zrealizować i nagrania które jest w trakcie realizacji, popisałem trochę i obejrzałem dobrą komedię na koniec dnia ) to i tak dziś rano budziłem się kilka razy z ogromnym niepokojem i znowu myślałem o tej sytuacji z moim kumplem i tą dziewczyną. Nie daje mi to ciągle spokoju mimo iż rozum mówi "daj sobie spokój i zajmij się sobą" , serce podpowiada " zauroczyła Cię ta dziewczyna, podoba Ci się a Twój kolega perfidnie Ci ją odbił" . Kiedy mam jakieś zajęcie to staram się odganiać te przykre myśli ,ale wystarczy chwila zadumy żeby opadła mi energia i żebym znowu zaczął się dołować. Tak bardzo chciałbym o tym jakoś nie myśleć i nie przejmować się tym już więcej... znaleźć jakieś lekarstwo na zranioną męską dumę i żyć najlepiej jak potrafię, a właściwie jak pozwala mi na to obecna sytuacja. Myślę że przestanie boleć i minie za jakiś czas tak jak w przypadku mojej byłej, tylko jak długo? Teraz mam lęk przed poznaniem kolejnej dziewczyny i kolejnym potencjalnym odrzuceniem. Zdrowy rozsądek mówi żebym zajął się tym co teraz jest dla mnie najważniejsze, czyli znalezieniem pracy i co chyba ważniejsze równowagi psychicznej, która pozwoli normalnie funkcjonować. To co chciałbym zrobić to skończyć studia, które wcześniej rozpocząłem, zrealizować swoje plany (napisać książkę, nagrać płytę z kapelą i wrócić do koncertów) i znaleźć sobie kogoś kto pomoże mi poczuć się jak prawdziwy pełnowartościowy facet. Strasznie przeszkadza mi ta nieznośna świadomość, że jestem gorszy od swoich rówieśników, którzy studia mają już za sobą i teraz są w szczęśliwych związkach niejednokrotnie małżeńskich i cieszą się z życia w otoczeniu swoich latorośli. Jeśli uda mi się znaleźć jakąś dobrą pracę i podjąć studia, to może będę tak zajęty że nie będę miał czasu myśleć o tym i może też będę na tym poziomie co oni tylko za parę lat. Tego bym bardzo chciał, tylko żeby starczyło mi sił, żebym był konsekwentny i nie odpuścił jak to już kiedyś nierozważnie zrobiłem. Na razie to jest sfera planów i marzeń które może się kiedyś ziszczą. Rzeczywiście wydaje mi się że teraz więcej czasu poświęcając na modlitwę i rozmowę z Bogiem mam większą ochotę do realizacji wyznaczonych sobie zadań. Pomaga mi to bo czuje, że Ktoś tam mnie słucha i dodaje mi otuchy w walce z tymi negatywnymi myślami i pozwala w ciągu dnia utrzymać dobrą energię do pracy nad sobą. Jeszcze jedno może głupie pytanie i właściwie nie powinienem Go zadawać na tym forum, ale potrzebuje rady kobiet takich jak Wy. Jutro ta dziewczyna, która zaczęła się spotykać z moim kolegą ma urodziny. Nadmienię jeszcze że ona również jest prawnikiem tak jak ten mój kolega i jutro ma jeszcze ważny egzamin. Chciałbym mimo wszystko złożyć jej życzenia i delikatnie dać do zrozumienia, że dalej mi się podoba, ale nie chcę żeby odebrała to jako narzucanie się. Tak żeby pozytywnie była zaskoczona i zaintrygowana treścią tego smsa. Może im szybciej odpuszczę tym lepiej , choć wiem że prędko nie zapomnę, ale chcę choć w taki sposób spróbować zmienić jej nastawienie do mnie. Nie liczę na Wasze zrozumienie, tego mojego myślenia może to jest jakaś desperacja, ale ja po prostu nie umiem tak bez walki odejść w cień. Proszę o wyrozumiałość i szczerą odpowiedź, bo tylko na takiej mi zależy.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: xoxo (---.derkom.net.pl)
Data:   2014-01-17 17:31

Daruj sobie ten sms, ona już wybrała ;( chyba nie chcesz być odebrany jako natręt?
Myślę, że tylko ją zirytujesz, albo co najwyżej podniesiesz jej mniemanie o sobie.
Zresztą, jeśli nie możesz o niej zapomnieć to postaw się na jej miejscu: masz 2 adoratorów: nr 1 poukładany, majętny z mieszkaniem, wspólny zawód, wspólna pasja, nr 2 mniej poukładany, bez mieszkania, bez pracy, fajny, ale to za mało.
Kogo byś wybrał na miejscu dziewczyny, która chce sobie ułożyć życie, znaleźć ojca dla swoich dzieci i żyć bezpiecznie?
Super, że chcesz skończyć studia i znaleźć pracę - to jest dobry plan i zajmie ci mnóstwo czasu i energii, nie będziesz myślał o głupotach. Jak widać jest jakiś ustalony porządek na tym świecie, ktoś to dobrze zaplanował, tylko my ludzie lubimy czasem postawić na swoim, jest czas na naukę, pracę, zakładanie rodziny, na wszystko jest określony czas i trzymanie się tego porządku i tej kolejności wiele by człowiekowi ułatwiło. U ciebie się trochę poprzestawiało, ale dobrze, że dostrzegasz dawne błędy i chcesz wszystko naprawić. Nie ustawaj w modlitwie.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Monika (---.231.2.92.koba.pl)
Data:   2014-01-17 18:32

Michale, ja tej dziewczyny nie znam, ale jeśli jest choć trochę wrażliwa, to może jej się zrobić niezręcznie jak uświadomi sobie, że mimo wszystko wciąż o niej pamiętasz. Nie wierzę, że odrzucenie Ciebie nie miało dla niej znaczenia, że przyszło tak łatwo. Musi sobie zdawać sprawę z tego, że też masz uczucia i na pewno wie, że źle Ci z tym.
Ale rozumiem, że jest Ci ciężko zaprzestać kontaktu. Zakochałeś się, tęsknisz i tylko czas może Ci pomóc. Powiem szczerze, że ja niedawno zakończyłam pewien krótki związek ponieważ nie miał on sensu. W swoim poczuciu samotności związałam się z nieodpowiednim mężczyzną i po prostu musiałam to zakończyć. Co nie znaczy, że od dwóch tygodni nie biję się z myślami na przemian "dobrze zrobiłaś" i "zmarnowałaś szansę na szczęście". Daję sobie czas i proszę Boga, aby zesłał mi Ducha Pocieszyciela i Uzdrowiciela, bo wiem, że nie mogę wrócić do tego, co było.
Wytrwałości!

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-17 19:20

Jeśli chcesz złożyć tej dziewczynie życzenia urodzinowe i być dla Niej miły, to wyślij tego sms-a, ale dlatego, że Jej dobrze życzysz, a nie dlatego, żeby o Nią w ten sposób walczyć i zwrócić Jej uwagę na siebie. Taka metoda może być źle odebrana. Wiem, że jest Ci trudno się pogodzić z odrzuceniem, ale nie zmusisz Jej do tego, żeby Ciebie kochała, może Ona kocha Twojego przyjaciela? Nie musiała Go wcale wybierać, bo przy Nim czuje się bardziej bezpieczna, może po prostu połączyło Ich uczucie? Radziłabym Ci unikać kontaktu z tą dziewczyną, jeśli cierpisz z powodu odrzucenia i nie możesz przestać o Niej myśleć, chyba że zaakceptujesz Jej decyzję i będziesz podchodził do tego z dystansem.
Nie jesteś też gorszy od innych, bo nie masz pracy, skończonych studiów i rodziny. To nie świadczy o wartości człowieka. Nie porównuj się ze znajomymi, bo Oni wszystko mają, a Ty masz mniej. Wpędzasz się w ten sposób w depresję. Też nie mam pracy, własnej rodziny, gdy większość moich znajomych to posiada. Staram się o tym nie myśleć i żyć takim życiem, jakie mam.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Zgretka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-18 14:30

Twoja historia jest trochę podobna do mojej, też skończyło się dużym stresem, i do dziś nie wiem czy to było załamanie nerwowe czy depresja. Ale można z tego wyjść, mnie się udało bez lekarza. Mam kilka rad dla ciebie, czy skorzystasz twoja spraw.
1. Odpocznij, wyjedź gdzieś na kilka dni, odpuść szukanie pracy na kilka dni, złap oddech, najlepiej odpoczynek aktywny.
2. Wybacz sobie i innym wszystkie krzywdy. Najlepiej spisz sobie na kartce kto cię zranił i jak, a potem po kolei zadeklaruj, że wybaczasz to tej osobie albo sobie. Wybaczenie to decyzja. Możesz oczywiście nie wybaczyć bo to twoja decyzja, ale po co to w sobie nosić jak nie ma z tego żadnego pożytku. Za tą decyzją dopiero pójdą emocje.
3. Uporządkuj myśli i pozbądź się tych niepotrzebnych.
4. Słuchaj wesołej muzyki, mądrość góralska mówi - "Nima takich serc strapionych co się nie wyleczą niech się ino wesolutka muzycką pocieszą"
5. Popracuj nad poczuciem własnej wartości. To że ktoś ma wysokie poczucie własnej wartości nie wzięło się z powietrza, tylko musiał pracować nad tym. "świadomość, że jestem gorszy od swoich rówieśników", nie można tak o sobie myśleć, chłopie jesteś wrażliwy, zaradny, rozwijasz swoją pasję i skończ już z tymi żonatymi dzieciatymi prawnikami jako wzorem idealnego życia. Jeśli to będziesz czytać to proszę nam tu napisać minimum 10 swoich mocnych stron, pozytywnych cech - czekamy :)
6. Odkochaj się, im wcześniej tym lepiej bo później będzie trudniej. Jak nabierzesz dystansu do tej całej sprawy to przestaniesz mieć pretensje do swojego przyjaciela. Co on winien, że między nimi bardziej zaiskrzyło niż między wami, zdarza się, odpuść. Rywalizować to można w sporcie a nie w miłości.
7. Odpuszczaj rzeczy i zdarzenia na które nie masz wpływu, wierz mi że takie są, nie zadręczaj się tym bo to nie sprawi że te sprawy się rozwiążą, pozwól im się toczyć sowim torem.
8. Zadbaj o dietę bo ona ma duży wpływ na samopoczucie.
Mnie to pomogło, nie znaczy że tobie musi, jeżeli skorzystasz z tych rad a mimo to nie pomoże to trzeba będzie udać się do lekarza. Tyle mojego mądrzenia.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Michał (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2014-01-18 19:43

Niestety należę do tego rodzaju facetów, którzy są że tak powiem są zbyt wrażliwi i kiedy przeżywają tak trudne chwile nie potrafią po tym normalnie funkcjonować. Moje myśli i uczucia są teraz w strasznym bałaganie. Zdaje sobie sprawę z tego że jeżeli moje poczucie wartości byłoby większe (miałbym skończone studia, miałbym dobrze płatną pracę, samochód itp.) byłoby mi łatwiej w kontaktach z kobietami i nawet jeżeli zostałbym odrzucony, znacznie szybciej bym się z tym uporał. Boję się że teraz nawet jeżeli będę miał jakieś rozmowy o pracę to... nie podołam i nie wypadnę najlepiej. Czuje się jakbym wszedł w labirynt, z którego nie mogę znaleźć wyjścia i ciągle błądzę coraz bardziej zagłębiając się w jego wnętrzu i nie widzę znikąd pomocy. nie życzę tego nikomu bo ten stan jest beznadziejny i to tak cholernie boli :(. Wczoraj nie mogłem wytrzymać siedząc sam w zimnym domu z pilotem w ręku i zadzwoniłem do kumpla czy nie mógłby się ze mną spotkać. Wpadłem do niego na kilka godzin i... wcale się nie żaliłem, słuchaliśmy muzyki i nawet nie wspominałem o moich problemach. Potrzebuje towarzystwa jak nigdy przedtem bo... samemu czuje się źle i popadam w obłęd.

Napisałem jej życzenia, takie normalne bez żadnych podtekstów poza tym że dodałem po... " szczęścia i spełnienia w miłośći:) ". Podziękowała i zaznaczyła że "dziś ma bal" pewnie chodzi o bal aplikantów. A ja głupi będę dziś myślał że jest na tym balu mój "przyjaciel" i dotrzymuje jej dzielnie towarzystwa. Nie będę potrafił nad tym zapanować i wiem że to mi dziś nie da łatwo zasnąć. Straszne to jest. Do tej pory zmagałem się z brakiem pracy i martwiłem kiedy w końcu ją znajdę. A teraz jeszcze to... . Wczoraj wieczorem wróciła moja mama i od razu pretensje "że nie odśnieżone, że lodówka pusta, że jestem pijany (wypiłem tylko dwa piwa)" i jeszcze "sam jesteś sobie winien, powtarzaliśmy ci z ojcem ucz się weź się za siebie, później będziesz płakał". To jeszcze bardziej pogłębia moje poczucie winy i ten nieznośny stan. Nie chcę jej mówić o tej sytuacji z dziewczyną bo domyślam się jaka będzie odpowiedź "dziwisz się, co mógłbyś jej zaoferować, weź ty się lepiej zajmij czymś pożytecznym..." , tylko że za co się teraz nie wezmę to odczuwam bezsens moich działań. Nie mam ochoty wracać do swoich zajęć pisania leksykonu, książki, tekstów dla zespołu. Dziś zmusiłem się do pracy, odśnieżyłem, przewiozłem trochę drzewa, sprzątnąłem samochód, rozpaliłem w piecu. Zajęło mi to kilka godzin i wróciłem do domu odpaliłem internet i... przeczytałem na fb wpis Andrzeja, czyli tego mojego kolegi "Kiedyś przecież wrócę. Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec. Brzęk kajdan, którymi skuty jesteś z drugim człowiekiem, milszy jest czasem od samotnej pieśni na drodze.”
- Marek Hłasko (z książki Sowa, córka piekarza. Widzę że jedyną osobą która go polubiła jest Magda czyli właśnie ta moja femme fatale. Widać że są ze sobą a ja chciałbym im życzyć dobrze... tylko nie potrafię. Dodam jeszcze jedno, myślę że w tym przypadku istotną rzecz. Chodzi o zdarzenie które miało miejsce jakieś dwa tygodnie temu i które myślę że zaważyło na tym co się obecnie dzieje. Mam nadzieje że komuś z Was uda się przeczytać całość... Był piątek po południu, zaproponowałem Magdzie spotkanie w sobotę. Ona powiedziała że jutro nie może, ale jest dziś (piątek) spotkanie jej znajomych z aplikacji, których zdążyłem poznać i że z tego co wie z maila będzie na niej też Andrzej, więc może zabiorę się z nim i w ten sposób możemy się spotkać. Niezwłocznie zadzwoniłem do Andrzeja, pytając czy się wybiera i czy wie gdzie to jest. Odpowiedział twierdząco na obydwa pytania i umówiliśmy się że razem tam pójdziemy. Wiedział już wtedy że dziewczyna wpadła mi w oko i że spotkałem się z nią kilka razy. On podobno wrócił niedawno do swojej byłej, z którą był około 5 lat. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu jej jeszcze nie było choć wiedziałem że się spóźni bo tak mi napisała. Usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku wśród znajomych,zapoznałem także kilka nowych osób, wdając się z nimi w ciekawą dyskusję. Ogólnie była miła atmosfera, ale zacząłem z niepokojem obserwować wejście i czekałem aż przyjdzie Magda. W końcu przyszła w towarzystwie swojej koleżanki i jej chłopaka. Przywitała się ze wszystkimi i usiadła naprzeciw mnie. Trudno nam było rozmawiać bo ona była po drugiej stronie stołu i wokół panował hałas, ale żeby nie dać jej do zrozumienia że tylko dla niej tu przyszedłem zacząłem rozmowę ze swoimi sąsiadami. Z czasem chciałem się przysiąść bliżej niej i zacząć że tak powiem flirt. W pewnym mommencie zauważyłem że przysiadł się do niej Andrzej. Od razu uderzył mnie sposób w jaki patrzyli na siebie i widziałem że dobrze się czują w swoim towarzystwie. Mimo tego iż starałem się nie zwracać na to uwagi i nie myśleć o tym niepotrafiłem do końca skupić się na rozmowie, którą toczyłem z jej koleżanką. W pewnym momencie zauważyłem jak Andrzej łapię ją za rękę i widzę że wyraźnie z nią flirtuje. Gotowało się we mnie ale starałem się trzymać fason i opanować wzbierające się we mnie negatywne emocje. Koleżanka Magdy, której imienia już nie pamiętam widać wciągnęła się w rozmowę ze mną i wyraźnie zaczęła mnie podrywać. Zapytała mnie co myślę o Andrzeju i o tej sytuacji która ma miejsce. Powiedziałem, że znam Andrzeja od lat i choć nie podoba mi się to co widzę to nie mam zamiaru robić z tego powodu niepotrzebnej awantury. Ona mimo że przyszła z chłopakiem, którego nie było w naszym otoczeniu kontynuowała flirt ze mną. Wiedziała że Magda mi się podoba i zaznaczyła że to wartościowa osoba i zapytała czy ja o tym wiem. Przyznałem jej rację i w pewnym momencie widzę że Andrzej i Magda idą gdzieś na papierosa. Byłem w takiej konsternacji i poczułem najzwyklejszą zazdrość. Poszedłem później ich szukać, niby też idąc na papierosa i znalazłem ich siedzących w zatłoczonej sali przy dwuosobowym stoliku, śmiejących się, wpatrzonych w siebie i w najlepsze flirtujących ze sobą. Nie myśląc za wiele przysiadłem się do nich i starałem się włączyć do dyskusji, choć w pewnym momencie poczułem się jak piąte koło u wozu. Jakoś dyskutowaliśmy ze sobą, było nawet wesoło, aczkolwiek moja osoba chyba była tam zbędna. Andrzej wstał i poszedł do łazienki ja siedziałem z Magdą starając jakoś złapać wspólny temat. Trochę pogadaliśmy i z racji że było głośno bo właśnie grupa facetów zaczęła śpiewać komuś sto lat wróciliśmy do reszty znajomych, ona po drodze zatrzymała się w łazience. Później widziałem jeszcze ukradkowe spojrzenia i oczka jakie Andrzej puszczał do Magdy. Miałem ochotę wyjść z tego lokalu bo moje nerwy były już wystarczająco nadszarpnięte. Wypaliłem chyba z paczkę papierosów w ciągu tego wieczoru (nie jestem osobą palącą) aż w końcu zwymiotowałem w łazience. Po wyjściu z tego lokalu Magda chwyciła Andrzeja pod rękę i tak szliśmy kilka skrzyżowań, aż dotarliśmy do miejsca gdzie trzeba było sie rozstać. Pożegnaliśmy się z Magdą i poszedłem z Andrzejem do jego mieszkania gdyż miałem u niego przenocować. Była gdzieś 3 w nocy. Po dotarciu na miejsce do mieszkania Andrzeja rozmawialiśmy na temat zaistniałej sytuacji i powiedziałem Andrzejowi że źle się czuje z tym że Magda zainteresowała się nim a mnie trochę olała. Andrzej zgodził się z tym i stwierdził że czasami trzeba odpuścić, bo nie ma się co narzucać. Przytaknąłem mu i nagle usłyszałem sygnał smsa w jego aparacie, wiedziałem że była to Magda... poczułem się oszukany i pomyślałem jak to przecież on ma dziewczynę, przecież nie może jej tego zrobić. Ogarnął mnie ponury nastrój i zawiesiłem się na moment. On z uśmiechem na twarzy odpisał na smsa, pytając mnie jeszcze (z racji że dobrze znam język angielski) jak się piszę "Daddy is home". Pogadaliśmy chwilę na inny temat, z tym że myślami byłem już gdzie indziej. Położyłem się spać ale za nic nie mogłem usnąć. Zeby nie przedłużać spotkałem się z nim kilka dni później, zapytałem co u Agnieszki czyli tej dziewczyny z którą ponoć się znów zszedł. Odpowiedział że już nie są ze sobą bo stwierdzili że już nic tego nie będzie. Z tego co wiem Andrzej zdradził ją kiedyś dlatego też się rozstali... Nie wiem znam człowieka tyle lat niby się z nim przyjaźnie, ale czasami mam ochotę go opieprzyć i powiedzieć co myślę na temat tego jak traktuje Agnieszkę. Widziałem że się w końcu to wyda i Aga nie wytrzyma, nieraz byłem świadkiem jak Andrzej podrywał inne dziewczyny na imprezach na których razem żeśmy bywali. Wracając do tematu powiedział mi w końcu że spotyka się z Magdą i co ja o tym myślę, czy nie mam do niego żalu. Skłamałem że nie i że nie ma sensu pchać się tak gdzie mnie nie chcą. Potwierdziłem jednocześnie że nic między mną a Magdą nie było i że tylko spotkałem się z nią kilka razy z nadzieją pogłębienia naszej znajomości. Zrobiło się niezręcznie i Andrzej powiedział mi że nie spał z Magdą. Odpowiedziałem mu trochę wzburzony że nie interesuje mnie już to i że temat Magdy jest dla mnie zamknięty. W głowie i sercu miałem wówczas burzę z piorunami. Wypiliśmy po jeszcze jednym piwku i wyszliśmy z lokalu, w którym się spotkaliśmy. To co się później wydarzyło sprawiło mi jeszcze większy ból. Weszliśmy po drodze do Mc Donalda Andrzej kupił na wynos dwa zestawy i w pewnym momencie w drodzę na mój tramwaj zatrzymał się mówiąc bez ogródek "ja tu już skręcam, idę do Magdy". Była niedziela godzina 21-sza. Czując jak coraz bardziej się we mnie gotuje zamieniłem z nim jeszcze kilka zdań i nie wiedząc co mam powiedzieć życzyłem mu powodzenia i poszedłem z sercem w gardle w stronę tramwaju. Docierając do siebie i myśląc o tym co się stało nie mogłem sobie miejsca znaleźć. Położyłem się do łóżka i przez całą noc nie zmrużyłem oka. Na drugi dzień napisałem list pożegnalny, nie wspomniałem w nim nic o Andrzeju i Magdzie tylko wyrzuciłem swoje wszystkie żale i wypisałem dlaczego podjąłem decyzję o tym żeby ze sobą skończyć. Byłem wówczas u brata, gdzie była także moja mama i widziała że moje zachowanie jest niepokojące i mam doła, zapytała co jest ja powiedziałem że chodzi o sytację z pracą. Nic jej nie powiedziałem o Andrzeju i Magdzie (Andrzeja mama i moja mama są koleżankami i znają się od ponad 30 lat, stąd nasza długa znajomość). Musiałem wtedy już wracać do domu, czyli ponad 100 km od Warszawy bo zrobił się mróz i trzeba było w piecu rozpalić żeby grzejniki nie rozsadziło. Mama została żeby zająć się dziećmi brata i miała przyjechać dopiero w piątek. Wsiadłem w samochód i w takim fatalnym stanie jechałem do domu, po drodze płacząc jak dziecko i słuchając smętnych, smutnych ballad. po przyjeździe spotkałem się z moim kumplem Pawłem, który również bardzo dobrze zna Andrzeja i powiedziałem mu o całej sytuacji. Musiałem komuś się wygadać, poprosiłem jednocześnie żeby nic nie mówił Andrzejowi o naszej rozmowie i o tym co ja naprawdę czuje po tym co się stało. Przez kolejne pięć dni odchodziłem od zmysłów i siedząc w pustym domu, szukałem jakiegoś zajęcia, niestety nic nie było w stanie skupić moją uwagę na dłużej. Dzwoniłem do kumpli, żeby mieć z kim pogadać, czasami się żaliłem, czasami po prostu chciałem pogadać tak zwyczajnie. I tak do dzisiaj to się ciągnie... . Boję się co będzie dalej ze mną i jak dalej mój organizm sobie z tym poradzi. Marnie jem, śpie mało, a kiedy rano wstaje mam problem z podniesieniem się z łóżka. Mama zauważyła po przyjeździe że coś ze mną nie tak, ale ja tylko obstawałem dalej przy tej dołującej sytuacji z brakiem pracy. Nie mogę znieść tej beznadziei mojego losu i ciągle biję się z myślami, a serce mam wrażenie że wyskoczy mi zaraz z klatki. Chciałem tylko napisać jak to się zaczęło i nie liczę na to że przebrniecie przez całą moją wypowiedź. Po prostu musiałem to z siebie wyrzucić. Wiem że mój stosunek do Andrzeja się teraz zmieni i jeśli spotkam go w towarzystwie Magdy, może nic głupiego nie zrobię ale na pewno nie będzie to dla mnie przyjemne doświadczenie. Muszę się zacząć modlić o siebie i próbować jakoś wyjść z tej działającej na mnie destruktywnie sytuacji. Moja psychika zaczyna już trochę szwankować i nie potrafię znaleźć ukojenia.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Michał (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2014-01-18 20:00

Dzięki Zgretka za dobre rady postaram się do nich dostosować. Właśnie jedną z nich wprowadzam w życie. 10 moich pozytywnych cech, oto i one:

1. towarzyski ( ogólnie lubiany)

2. dobrze śpiewa

3. uczynny

4. przystojny (choć to nie jest cecha charakteru, ale...)

5. uczuciowy

6. wzbudzający zaufanie

7. nie odmawiam ludziom w potrzebie

8. mam ogromną wiedzę muzyczną, szczególnie n.t. historii muzyki

9. szczery czasem aż do bólu

10. opiekuńczy

Na razie więcej nie przychodzi mi do głowy, ale to chyba są te najważniejsze.

Cieszę się że mnie znosicie i mimo wszystko odpisujecie (choć zdaje sobie sprawę że czasami mogę irytować). Potrzebuje komuś napisać to co czuje bo nie potrafię tego w sobie dusić. Ciężko mi będzie zmienić swoje życie, ale muszę to zrobić dla własnego zdrowia psychicznego, oraz dla zdrowia innych osób z mojego otoczenia.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Zgretka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-21 14:59

Poczucie własnej wartości nie zależy od tego czy masz skończone studia, dobrą pracę, samochód i dziewczynę. Poczucie własnej wartości zależy od wartości :) którymi się w życiu kierujesz. Dlaczego jesteś towarzyski, dobrze śpiewasz, uczynny, przystojny, uczciwy, wzbudzający zaufanie, nie odmawiasz ludziom w potrzebie, masz ogromną wiedzę muzyczną, jesteś opiekuńczy i szczery? Jak znajdziesz odpowiedzi na te pytania znajdziesz swoją wartość, to jest to co się w tobie nigdy nie zmieni, co czyni cię człowiekiem, dzieckiem Bożym, człowiekiem stworzonym na obraz i podobieństwo Boga.
Pracę, samochód i studia mogą mieć wszyscy, ale nie ma drugiego takiego człowieka na świecie, który by miał identyczny zestaw talentów, pasji i cech charakteru jak ty. W dwóch słowach: jesteś wyjątkowy. Jesteś, bo Bóg cię takim stworzył. A teraz ty musisz odkryć tą swoją wyjątkowość.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Zgretka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-21 16:50

Szkoda tylko, że mnie nie ma kto podnieś na duchu :(

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-21 17:20

Przeczytałam Twoją długą wypowiedź. Niepotrzebnie roztrząsasz tę całą sytuację, bo pogrążasz się jeszcze bardziej w tym wszystkim. Na niektóre sprawy, wydarzenia nie mamy wpływu. Możemy tylko się z nimi pogodzić i żyć dalej albo roztrząsać to wszystko. Rozumiem Ciebie Michale, bo też zostałam przez Kogoś odrzucona i wiem, jak to boli. Trudno było mi się pozbierać i boli do tej pory. Dużo się wtedy modliłam i oddawałam Bogu swój ból. Moim zdaniem nie powinieneś spotykać się z tym przyjacielem, dla własnego dobra. Ta dziewczyna wybrała Jego i to jest Jej wybór, nie wiesz, czy za jakiś czas się nie rozstaną i czy On Jej nie porzuci, tak jak tej poprzedniej dziewczyny. Ale na chwilę obecną są razem i powinieneś odciąć się od Nich, zostawić Im wolny wybór. Zajmij się sobą, szukaniem pracy, może terapią. Myśląc ciągle o tej sytuacji, wpadasz jeszcze w większą depresję. Wiem, że to trudne, dlatego przydałaby Ci się pomoc specjalisty. Znajomi mogą Cię wesprzeć, ale to Ty sam musisz poukładać sobie wszystko w głowie i odkryć swoją wartość, bo jak jej nie odkryjesz, to zawsze będziesz czuł się gorszy od innych. Nie skupiaj się też tak bardzo na sobie, swoich odczuciach, spróbuj dostrzec wokół siebie ludzi, komuś pomóc. Wtedy będzie mniej bolało i Ty poczujesz się lepszym człowiekiem. Mama też Ci nie może pomóc, tylko obniża Twoją wartość, nie wiedząc o tym, co czujesz. Otaczaj się dobrymi ludźmi, którzy mogą Ciebie jakoś wesprzeć i staraj się unikać kontaktu z Twoim przyjacielem i tą dziewczyną, chociaż przez jakiś czas, zanim sobie z tym nie poradzisz. Powodzenia. :)

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Michał (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2014-01-22 16:00

Myślę że rzeczywiście nie powinienem tak narzekać. Choć nie jest lekko, ale w końcu dopóki mam zdrowie, jestem jeszcze w miarę młody:) i tak jak Zgretka napisała jestem na swój sposób wyjątkowy - jak zresztą każdy z nas - i wiem że jeśli nad sobą popracuje będzie lepiej. Dziś mam lepszy nastrój - być może dlatego że dzwonili do mnie w sprawie pracy z dość dobrej firmy i zostałem zaproszony na rozmowę. Wiem że to może nic takiego, bo rozmowa może się nie powieść i mnie nie zatrudnią, ale jednak mam nadzieje że się uda wrócić do normalnego życia. Dziś nawet popisałem trochę swojej książki i leksykonu. Coraz bardziej poprzez rozmowę z Bogiem, modlitwę godzę się z tym co mam i wiem że stać mnie na znacznie więcej i jest we mnie potencjał. A dziewczyny... Magda, czy też moja była Beata... widać nie było nam pisane być razem i nie mogę dołować się z tego powodu. Mam ciężkie chwilę bo ta sytuacja z Magdą i Andrzejem to jeszcze świeża sprawa, ale nie będę ich winił za to że wybrali siebie. Przecież skoro jest im razem dobrze, powinienem to zostawić i jak malutka stwierdziła niech się toczy swoim torem. Zazdrość która mnie czasami dopada jest pewnie naturalna, ale wiem że już i tak jest lepiej niż chociażby tydzień temu kiedy w przypływie emocji chciałem ze sobą skończyć. Nie mam wpływu na tą sytuację więc naturalną rzeczą jest że odpuszczam. Myślę że to już zrobiłem i tak jak malutka radzi nie będę się kontaktował ani z Andrzejem ani tym bardziej z Magdą. Właściwie to powinienem być wdzięczny Bogu, że te spotykanie się nie przerodziło się w coś więcej , bo tak naprawdę ta dziewczyna mnie tylko zauroczyła i najzwyczajniej w świecie podoba mi się. Nawet jej nie zdążyłem dobrze poznać i w żadnym wypadku się w niej nie zakochałem. Dochodzę do wniosku, że po prostu zabolało mnie to że wybrała Andrzeja nie mnie, uznała że on jest lepszy ode mnie. Choć teraz myślę sobie, że jeśli coś by z tego było to na dłuższą mętę nie miałoby to sensu. Nie pasowalibyśmy do siebie. Gdybym się niefortunnie wkręcił a ona by mnie zostawiła Wtedy dopiero by mnie to zabolało,nie wiem jakbym sobie z tym wtedy poradził. Być może wspólne pasje,zainteresowania, zawód i inne jeszcze rzeczy zbliżają Andrzeja i Magdę do siebie i może coś więcej z tego będzie. Zresztą czas pokażę i to już nie moja sprawa. Muszę zacząć żyć swoim życiem i rzeczywiście rozejrzeć się dookoła, może ktoś potrzebuje mojej pomocy. Nie myśleć tylko o sobie bo są ludzie, którzy mają zdecydowanie większe kłopoty niż ja. Muszę uporządkować swoje życie , wrócić na dobre do swoich dawnych zajęć i zacząć myśleć racjonalnie i poważnie o swojej przyszłości bo chyba czas najwyższy. Na pewno przyjdą chwilę zwątpienia i będzie ciężko ,ale jeśli będę silny i konsekwentny w swoich działaniach wyjdę z tego doła. Wyrzuciłem tu z siebie wiele żalów i odkryłem się przed Wami ze swoim cierpieniem ... w życiu nie zawsze jest z górki, czasami potrafi ono przyłożyć i to tak że wręcz nokautuje, ale nie oto chodzi żeby pozostać na deskach tylko podnieść się zanim skończy się odliczanie. Czas też nas niestety ogranicza i musimy go docenić i starać się go nie marnować. Dlatego też muszę teraz podjąć wyzwanie jakie stawia przede mną życie i nie zważając na przeciwności dążyć cierpliwie do celu. Masz rację Zgretka mam te swoje wartości i muszę sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego Bóg obdarzył mnie takimi właśnie cechami i dał mi takie a nie inne talenty? Myślę że czasami przez to że Go nie słuchałem i podążałem własnymi ścieżkami, niejednokrotnie błądziłem i wpadałem w tarapaty, ale ciągle żyje i mam dla kogo żyć, mam swoje cele, które chcę zrealizować i mimo tego że czegoś tam brakuje to wiem że wystarczy się otrząsnąć i wyrzucić te wszystkie zbędne relikty przeszłości, po prostu stanąć twardo na ziemi i iść przed siebie do wyznaczonego celu. Zgretka jeśli potrzebujesz wsparcia, to choć może się wydawać że jestem ostatnią osobą, która mogłaby Ci go udzielić to możesz na mnie liczyć. Jeżeli tylko mogę Cię wspomóc w jakikolwiek sposób - choćby dobrym słowem - to chętnie zapoznam się z tym co Ciebie trapi. Nie chcę uchodzić za egoistę i wiem że moje problemy to nie jest coś czym wszyscy dookoła muszą żyć. Czuje się zobowiązany po tym jakiego wsparcia mi udzieliliście. Za te wszystkie cenne rady, słowa zrozumienia i otuchy jakie od Was otrzymałem jeszcze raz z głębi mojego serca dziękuje :). Będę się modlił i dziękował Bogu za Was. Jesteście dla mnie takimi aniołami, które naprawdę potrafią podnieść na duchu i wspomóc człowieka lekko zagubionego.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: Zgretka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-22 18:07

Nie napisałam tego, żebyś sobie pomyślał, ze jesteś egoistą itd., tak sobie westchnęłam, bo udzielam ci rad a samej sobie nie mogę udzielić :) Zresztą jak ktoś ma problem to zawsze może tu napisać i jeśli ktoś czuje, że umie pomóc to odpowiada, tak też zrobiłam :)
Chciałam ci napisać co wyczytałam gdzieś o zazdrości. Zazdrość nie jest rzeczą naturalną tylko dziełem diabła, to grzech jeden z głównych. Bierze się on stad, że diabeł wszystkimi możliwymi sposobami próbuje człowiekowi wmówić, że Bóg go nie kocha i że jesteś gorszy od innych. Tak naprawdę człowiek nie jest zazdrosny o coś lub o kogoś tylko o to, że Bóg np. koledze daje więcej, bo go bardziej kocha. Czyli w twoim przypadku możne to kłamstwo wyglądać tak: Bóg bardziej kocha Andrzeja, bo mu dał lepszą pracę, dziewczynę która ci się podoba, pomógł mu skończyć studia, a tobie Michale co dał, tyle problemów. Tak wygląda kłamstwo diabła, mało tego niektóre problemy to jego sprawka (np. twoje niskie poczucie własnej wartości). Musisz pamiętać, że Bóg cię bardzo kocha i nie ma czegoś takiego, że jednych kocha bardziej a drugich miej. Wszyscy jesteśmy Jego wyjątkowymi dziećmi. Musisz pamiętać, że diabeł zawsze kłamie, dlatego we wszystkim doszukuj się prawdy, o sobie samym też.

 Re: Brak motywacji i chęci do życia.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-22 19:38

Cieszę się, że czujesz się już lepiej, postawiłeś sobie jakieś cele, nie zamierasz dalej myśleć o tej dziewczynie i chcesz pomyśleć o sobie i swoim życiu. Cieszę się, że wziąłeś moje rady pod uwagę, tylko pamiętaj, że to Ty decydujesz i musisz być pewny swoich decyzji. Życzę Ci powodzenia w szukaniu pracy i dobra wokół siebie. :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: