Autor: Michał (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data: 2014-01-18 19:43
Niestety należę do tego rodzaju facetów, którzy są że tak powiem są zbyt wrażliwi i kiedy przeżywają tak trudne chwile nie potrafią po tym normalnie funkcjonować. Moje myśli i uczucia są teraz w strasznym bałaganie. Zdaje sobie sprawę z tego że jeżeli moje poczucie wartości byłoby większe (miałbym skończone studia, miałbym dobrze płatną pracę, samochód itp.) byłoby mi łatwiej w kontaktach z kobietami i nawet jeżeli zostałbym odrzucony, znacznie szybciej bym się z tym uporał. Boję się że teraz nawet jeżeli będę miał jakieś rozmowy o pracę to... nie podołam i nie wypadnę najlepiej. Czuje się jakbym wszedł w labirynt, z którego nie mogę znaleźć wyjścia i ciągle błądzę coraz bardziej zagłębiając się w jego wnętrzu i nie widzę znikąd pomocy. nie życzę tego nikomu bo ten stan jest beznadziejny i to tak cholernie boli :(. Wczoraj nie mogłem wytrzymać siedząc sam w zimnym domu z pilotem w ręku i zadzwoniłem do kumpla czy nie mógłby się ze mną spotkać. Wpadłem do niego na kilka godzin i... wcale się nie żaliłem, słuchaliśmy muzyki i nawet nie wspominałem o moich problemach. Potrzebuje towarzystwa jak nigdy przedtem bo... samemu czuje się źle i popadam w obłęd.
Napisałem jej życzenia, takie normalne bez żadnych podtekstów poza tym że dodałem po... " szczęścia i spełnienia w miłośći:) ". Podziękowała i zaznaczyła że "dziś ma bal" pewnie chodzi o bal aplikantów. A ja głupi będę dziś myślał że jest na tym balu mój "przyjaciel" i dotrzymuje jej dzielnie towarzystwa. Nie będę potrafił nad tym zapanować i wiem że to mi dziś nie da łatwo zasnąć. Straszne to jest. Do tej pory zmagałem się z brakiem pracy i martwiłem kiedy w końcu ją znajdę. A teraz jeszcze to... . Wczoraj wieczorem wróciła moja mama i od razu pretensje "że nie odśnieżone, że lodówka pusta, że jestem pijany (wypiłem tylko dwa piwa)" i jeszcze "sam jesteś sobie winien, powtarzaliśmy ci z ojcem ucz się weź się za siebie, później będziesz płakał". To jeszcze bardziej pogłębia moje poczucie winy i ten nieznośny stan. Nie chcę jej mówić o tej sytuacji z dziewczyną bo domyślam się jaka będzie odpowiedź "dziwisz się, co mógłbyś jej zaoferować, weź ty się lepiej zajmij czymś pożytecznym..." , tylko że za co się teraz nie wezmę to odczuwam bezsens moich działań. Nie mam ochoty wracać do swoich zajęć pisania leksykonu, książki, tekstów dla zespołu. Dziś zmusiłem się do pracy, odśnieżyłem, przewiozłem trochę drzewa, sprzątnąłem samochód, rozpaliłem w piecu. Zajęło mi to kilka godzin i wróciłem do domu odpaliłem internet i... przeczytałem na fb wpis Andrzeja, czyli tego mojego kolegi "Kiedyś przecież wrócę. Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec. Brzęk kajdan, którymi skuty jesteś z drugim człowiekiem, milszy jest czasem od samotnej pieśni na drodze.”
- Marek Hłasko (z książki Sowa, córka piekarza. Widzę że jedyną osobą która go polubiła jest Magda czyli właśnie ta moja femme fatale. Widać że są ze sobą a ja chciałbym im życzyć dobrze... tylko nie potrafię. Dodam jeszcze jedno, myślę że w tym przypadku istotną rzecz. Chodzi o zdarzenie które miało miejsce jakieś dwa tygodnie temu i które myślę że zaważyło na tym co się obecnie dzieje. Mam nadzieje że komuś z Was uda się przeczytać całość... Był piątek po południu, zaproponowałem Magdzie spotkanie w sobotę. Ona powiedziała że jutro nie może, ale jest dziś (piątek) spotkanie jej znajomych z aplikacji, których zdążyłem poznać i że z tego co wie z maila będzie na niej też Andrzej, więc może zabiorę się z nim i w ten sposób możemy się spotkać. Niezwłocznie zadzwoniłem do Andrzeja, pytając czy się wybiera i czy wie gdzie to jest. Odpowiedział twierdząco na obydwa pytania i umówiliśmy się że razem tam pójdziemy. Wiedział już wtedy że dziewczyna wpadła mi w oko i że spotkałem się z nią kilka razy. On podobno wrócił niedawno do swojej byłej, z którą był około 5 lat. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu jej jeszcze nie było choć wiedziałem że się spóźni bo tak mi napisała. Usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku wśród znajomych,zapoznałem także kilka nowych osób, wdając się z nimi w ciekawą dyskusję. Ogólnie była miła atmosfera, ale zacząłem z niepokojem obserwować wejście i czekałem aż przyjdzie Magda. W końcu przyszła w towarzystwie swojej koleżanki i jej chłopaka. Przywitała się ze wszystkimi i usiadła naprzeciw mnie. Trudno nam było rozmawiać bo ona była po drugiej stronie stołu i wokół panował hałas, ale żeby nie dać jej do zrozumienia że tylko dla niej tu przyszedłem zacząłem rozmowę ze swoimi sąsiadami. Z czasem chciałem się przysiąść bliżej niej i zacząć że tak powiem flirt. W pewnym mommencie zauważyłem że przysiadł się do niej Andrzej. Od razu uderzył mnie sposób w jaki patrzyli na siebie i widziałem że dobrze się czują w swoim towarzystwie. Mimo tego iż starałem się nie zwracać na to uwagi i nie myśleć o tym niepotrafiłem do końca skupić się na rozmowie, którą toczyłem z jej koleżanką. W pewnym momencie zauważyłem jak Andrzej łapię ją za rękę i widzę że wyraźnie z nią flirtuje. Gotowało się we mnie ale starałem się trzymać fason i opanować wzbierające się we mnie negatywne emocje. Koleżanka Magdy, której imienia już nie pamiętam widać wciągnęła się w rozmowę ze mną i wyraźnie zaczęła mnie podrywać. Zapytała mnie co myślę o Andrzeju i o tej sytuacji która ma miejsce. Powiedziałem, że znam Andrzeja od lat i choć nie podoba mi się to co widzę to nie mam zamiaru robić z tego powodu niepotrzebnej awantury. Ona mimo że przyszła z chłopakiem, którego nie było w naszym otoczeniu kontynuowała flirt ze mną. Wiedziała że Magda mi się podoba i zaznaczyła że to wartościowa osoba i zapytała czy ja o tym wiem. Przyznałem jej rację i w pewnym momencie widzę że Andrzej i Magda idą gdzieś na papierosa. Byłem w takiej konsternacji i poczułem najzwyklejszą zazdrość. Poszedłem później ich szukać, niby też idąc na papierosa i znalazłem ich siedzących w zatłoczonej sali przy dwuosobowym stoliku, śmiejących się, wpatrzonych w siebie i w najlepsze flirtujących ze sobą. Nie myśląc za wiele przysiadłem się do nich i starałem się włączyć do dyskusji, choć w pewnym momencie poczułem się jak piąte koło u wozu. Jakoś dyskutowaliśmy ze sobą, było nawet wesoło, aczkolwiek moja osoba chyba była tam zbędna. Andrzej wstał i poszedł do łazienki ja siedziałem z Magdą starając jakoś złapać wspólny temat. Trochę pogadaliśmy i z racji że było głośno bo właśnie grupa facetów zaczęła śpiewać komuś sto lat wróciliśmy do reszty znajomych, ona po drodze zatrzymała się w łazience. Później widziałem jeszcze ukradkowe spojrzenia i oczka jakie Andrzej puszczał do Magdy. Miałem ochotę wyjść z tego lokalu bo moje nerwy były już wystarczająco nadszarpnięte. Wypaliłem chyba z paczkę papierosów w ciągu tego wieczoru (nie jestem osobą palącą) aż w końcu zwymiotowałem w łazience. Po wyjściu z tego lokalu Magda chwyciła Andrzeja pod rękę i tak szliśmy kilka skrzyżowań, aż dotarliśmy do miejsca gdzie trzeba było sie rozstać. Pożegnaliśmy się z Magdą i poszedłem z Andrzejem do jego mieszkania gdyż miałem u niego przenocować. Była gdzieś 3 w nocy. Po dotarciu na miejsce do mieszkania Andrzeja rozmawialiśmy na temat zaistniałej sytuacji i powiedziałem Andrzejowi że źle się czuje z tym że Magda zainteresowała się nim a mnie trochę olała. Andrzej zgodził się z tym i stwierdził że czasami trzeba odpuścić, bo nie ma się co narzucać. Przytaknąłem mu i nagle usłyszałem sygnał smsa w jego aparacie, wiedziałem że była to Magda... poczułem się oszukany i pomyślałem jak to przecież on ma dziewczynę, przecież nie może jej tego zrobić. Ogarnął mnie ponury nastrój i zawiesiłem się na moment. On z uśmiechem na twarzy odpisał na smsa, pytając mnie jeszcze (z racji że dobrze znam język angielski) jak się piszę "Daddy is home". Pogadaliśmy chwilę na inny temat, z tym że myślami byłem już gdzie indziej. Położyłem się spać ale za nic nie mogłem usnąć. Zeby nie przedłużać spotkałem się z nim kilka dni później, zapytałem co u Agnieszki czyli tej dziewczyny z którą ponoć się znów zszedł. Odpowiedział że już nie są ze sobą bo stwierdzili że już nic tego nie będzie. Z tego co wiem Andrzej zdradził ją kiedyś dlatego też się rozstali... Nie wiem znam człowieka tyle lat niby się z nim przyjaźnie, ale czasami mam ochotę go opieprzyć i powiedzieć co myślę na temat tego jak traktuje Agnieszkę. Widziałem że się w końcu to wyda i Aga nie wytrzyma, nieraz byłem świadkiem jak Andrzej podrywał inne dziewczyny na imprezach na których razem żeśmy bywali. Wracając do tematu powiedział mi w końcu że spotyka się z Magdą i co ja o tym myślę, czy nie mam do niego żalu. Skłamałem że nie i że nie ma sensu pchać się tak gdzie mnie nie chcą. Potwierdziłem jednocześnie że nic między mną a Magdą nie było i że tylko spotkałem się z nią kilka razy z nadzieją pogłębienia naszej znajomości. Zrobiło się niezręcznie i Andrzej powiedział mi że nie spał z Magdą. Odpowiedziałem mu trochę wzburzony że nie interesuje mnie już to i że temat Magdy jest dla mnie zamknięty. W głowie i sercu miałem wówczas burzę z piorunami. Wypiliśmy po jeszcze jednym piwku i wyszliśmy z lokalu, w którym się spotkaliśmy. To co się później wydarzyło sprawiło mi jeszcze większy ból. Weszliśmy po drodze do Mc Donalda Andrzej kupił na wynos dwa zestawy i w pewnym momencie w drodzę na mój tramwaj zatrzymał się mówiąc bez ogródek "ja tu już skręcam, idę do Magdy". Była niedziela godzina 21-sza. Czując jak coraz bardziej się we mnie gotuje zamieniłem z nim jeszcze kilka zdań i nie wiedząc co mam powiedzieć życzyłem mu powodzenia i poszedłem z sercem w gardle w stronę tramwaju. Docierając do siebie i myśląc o tym co się stało nie mogłem sobie miejsca znaleźć. Położyłem się do łóżka i przez całą noc nie zmrużyłem oka. Na drugi dzień napisałem list pożegnalny, nie wspomniałem w nim nic o Andrzeju i Magdzie tylko wyrzuciłem swoje wszystkie żale i wypisałem dlaczego podjąłem decyzję o tym żeby ze sobą skończyć. Byłem wówczas u brata, gdzie była także moja mama i widziała że moje zachowanie jest niepokojące i mam doła, zapytała co jest ja powiedziałem że chodzi o sytację z pracą. Nic jej nie powiedziałem o Andrzeju i Magdzie (Andrzeja mama i moja mama są koleżankami i znają się od ponad 30 lat, stąd nasza długa znajomość). Musiałem wtedy już wracać do domu, czyli ponad 100 km od Warszawy bo zrobił się mróz i trzeba było w piecu rozpalić żeby grzejniki nie rozsadziło. Mama została żeby zająć się dziećmi brata i miała przyjechać dopiero w piątek. Wsiadłem w samochód i w takim fatalnym stanie jechałem do domu, po drodze płacząc jak dziecko i słuchając smętnych, smutnych ballad. po przyjeździe spotkałem się z moim kumplem Pawłem, który również bardzo dobrze zna Andrzeja i powiedziałem mu o całej sytuacji. Musiałem komuś się wygadać, poprosiłem jednocześnie żeby nic nie mówił Andrzejowi o naszej rozmowie i o tym co ja naprawdę czuje po tym co się stało. Przez kolejne pięć dni odchodziłem od zmysłów i siedząc w pustym domu, szukałem jakiegoś zajęcia, niestety nic nie było w stanie skupić moją uwagę na dłużej. Dzwoniłem do kumpli, żeby mieć z kim pogadać, czasami się żaliłem, czasami po prostu chciałem pogadać tak zwyczajnie. I tak do dzisiaj to się ciągnie... . Boję się co będzie dalej ze mną i jak dalej mój organizm sobie z tym poradzi. Marnie jem, śpie mało, a kiedy rano wstaje mam problem z podniesieniem się z łóżka. Mama zauważyła po przyjeździe że coś ze mną nie tak, ale ja tylko obstawałem dalej przy tej dołującej sytuacji z brakiem pracy. Nie mogę znieść tej beznadziei mojego losu i ciągle biję się z myślami, a serce mam wrażenie że wyskoczy mi zaraz z klatki. Chciałem tylko napisać jak to się zaczęło i nie liczę na to że przebrniecie przez całą moją wypowiedź. Po prostu musiałem to z siebie wyrzucić. Wiem że mój stosunek do Andrzeja się teraz zmieni i jeśli spotkam go w towarzystwie Magdy, może nic głupiego nie zrobię ale na pewno nie będzie to dla mnie przyjemne doświadczenie. Muszę się zacząć modlić o siebie i próbować jakoś wyjść z tej działającej na mnie destruktywnie sytuacji. Moja psychika zaczyna już trochę szwankować i nie potrafię znaleźć ukojenia.
|
|