Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2014-01-15 00:38
Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że on właśnie idzie na kompromis. Aż mi się to wydaje podejrzane. Gdyby był fanatycznym czy wojującym ŚJ (lub wojującym ateistą) nigdy by nie powiedział "że jeśli ochrzczę dziecko, to zrobię to wbrew jego woli, ale on będzie musiał to zaakceptować i pogodzić się z tym, ale on nigdy sam nie wyrazi na to zgody i nic nie podpisze". Dla mnie to jest pewna forma zgody. Taka, jaka nie jest zdradą własnej wiary. Wierz mi, niezgoda na chrzest wygląda zupełnie inaczej. Miałam to w domu, nie byłam chrzczona jako niemowlę.
Czy on postępuje nie fair? To przymuszanie go do podpisania zgody na chrzest jest "nie fair". Wiedziałaś z kim się wiążesz. Jego wiara zabrania zgody na katolicki chrzest. Jeśli chcemy, by inni szanowali naszą wiarę, musimy też rozumieć postawę ludzi, którzy inaczej wierzą. Tu nie chodzi o jego widzimisię. Za zgodę na chrzest on zostanie odrzucony przez współbraci, nie toleruje się tam takich gestów. Może on chce mieć pewnego rodzaju czyste sumienie, gdy powie: "ja się na to nie zgodziłem, żona zrobiła to wbrew mojej woli". Nie czuję, żeby mąż postępował nie fair wobec Ciebie. On (podobnie jak Ty) chce żyć zgodnie ze swoją wiarą. Ma takie prawo.
Młodzi ludzie nie chcą wierzyć, że różnica wiary, czy nawet tylko wyznania, wprowadza w związek wielkie nieporozumienia, a czasem wojny. "Kochamy się, to wszystko będzie OK". A tymczasem OK może być tylko wtedy, gdy obu stronom, lub przynajmniej jednej, w ogóle na swojej wierze nie zależy. Nie licz na to, że będzie lepiej. To dopiero początek. Nie wiem, dlaczego tak spokojnie pozwala na chrzest. ŚJ w perspektywie zawsze mają pragnienie przerobić żonę na świadka Jehowy. Może być tak, że jeśli drugim dzieckiem będzie chłopak, to wtedy Ty nie będziesz miała nic do powiedzenia i będzie wychowywany na ŚJ. Może być tak, że dopiero jak odciągną Cię od Twojej rodziny, to wtedy dopiero postawią ultimatum, a teraz trochę spokoju, bo jeszcze masz gdzie uciec.
Nie porównywałabym Twojej sytuacji do zwykłego chrztu dziecka w rodzinie bez ślubu kościelnego. W nieformalnych związkach często nie ma wprost problemu wiary, jest najczęściej problem moralny. Cywilni małżonkowie najczęściej nie mogę wziąć ślubu, bo mają już jeden, a teraz wybrali grzech i nie potrafią z nim zerwać. Nie mają więc prawa do spowiedzi, do komunii, ale samej wiary nie odrzucają, często cierpią, że nie mogą żyć po katolicku. Chrzest w takiej rodzinie daje większą szansę dziecku na pójście drogą katolicką. U ŚJ chrzest dziecka to tylko początek problemów. Wyraźnie Ci powiedział: "jego wiara nie pozwala mu zgodzić się na to, abym mogła wychować dziecko w wierze Kościoła rzymskokatolickiego". Chrzest może być dopiero początkiem wojny.
Napisałaś: "Sama wybrałam takie życie. Tylko nie wiedziałam, że będzie tak ciężko". Chodzi o to, czy teraz już wiesz na pewno. Czy jesteś na tę wojnę gotowa. Czy ta wojna może być zwycięska. Przeczytaj świadectwo kobiety, która była ŚJ, bo może nadal jeszcze nie wiesz jak tam jest. Może także lepiej zrozumiesz męża.
http://www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=305931&t=305931
Przed ostateczną decyzją zastanów się, czego Ty oczekujesz od życia. Dlaczego chcesz ochrzcić dziecko. Trochę dziwnie brzmią słowa "Jak jej nie ochrzczę to co z Komunią Świętą?". Oczywiście, że bez chrztu nie będzie Pierwszej Komunii. Ale o co Ci bardziej chodzi? O to, żeby nie miała grzechu pierworodnego, czy o to, żeby poszła do Pierwszej Komunii? Chodzi o Boga, czy o to, żeby miała uroczystości jak inne dzieci? Bo jeśli nie o Boga, to czy warto podejmować wojnę? A jeśli o Boga, to czy po chrzcie widzisz możliwość choćby tej Pierwszej Komunii? Jesteś pewna, że dziecko będzie chodziło na religię? Jesteś pewna, że będziesz mogła je wprowadzać w tajemnice chrześcijańskie?
Wydaje mi się, że jak dobrze poszukasz, to gdzieś znajdziesz kapłana, który ochrzci dziecko bez zgody ojca. Tylko pozostaje pytanie o sens. Jeśli chcesz pozostać w kręgu świadków Jehowy, to czy sama wytrwasz w wierze? Czy po wojnie o chrzest pierwszego dziecka będziesz miała siły na wojnę o chrzest drugiego? Pytaj szczerze o własną wiarę: na ile jest mocna i głęboka.
"Czyli poddać się i poczekać aż córka dorośnie i sama obierze wiarę".
Tak naprawdę, to Ty już dawno się poddałaś. Przecież żyjesz bez ślubu kościelnego, czyli w grzechu. Bóg więc nie był najważniejszy. Dlatego pytam o sens chrztu dziecka. Czy tu naprawdę chodzi o Boga, czy o formalność.
To prawda, chrzest nawet gdy dla rodziców jest tylko formalnością - zmienia coś na zawsze. Gładzi grzech pierworodny. Ale nie skazujmy w naszej świadomości nieochrzczonych dzieci na potępienie. Bóg nie odrzuci dziecka, które nie było ochrzczone. Jeśli nie damy dziecku oprócz chrztu nic więcej Boga, to pozostaje pytanie, czy ten chrzest nie był bardziej dla matki, niż dla dziecka. Dla własnego komfortu psychicznego.
Osobiście nie czuję się gorsza przez to, że byłam później ochrzczona. Nigdy nie uwierzę, że Bóg mnie przez to kocha mniej. Nie wierzę, że nie mogłam tamtych lat w poznawaniu Boga nadrobić, a jeśli mi czegoś brakuje, to jest to z mojej winy, a nie przez późniejszy chrzest. A gdy jest mi ciężko w życiu - wracam do tej chwili spod chrzcielnicy i jeszcze raz sama świadomie powtarzam Bogu swoje "tak", bo tamtą chwilę pamiętam.
Nie, nie jestem zwolennikiem chrztu dorosłych. Dobrze, gdy chrzcimy dzieci. Ale dobrze jest dopiero wtedy, gdy po chrzcie dziecko żyje w domu w klimacie miłości Boga, a nie w stanie permanentnej wojny. A jeśli nam się wydaje, że bez chrztu dziecku stanie się coś złego, to znaczy że Bóg jest dla nas Bogiem niemiłosiernym i że nie wszystkie swoje dzieci kocha.
To zabrzmi w pierwszej chwili jak wielki egoizm - ale w tej chwili ważniejsza jest Twoja wiara. Matki. Jeśli nie powrócisz do Boga, nie zaczniesz żyć w łasce - to pomimo chrztu niewiele dziecku dasz Boga. Chrztu się wprawdzie nie zmaże, nie zgubi, ale ochrzczony człowiek może żyć tak, jakby nigdy nie był ochrzczony. Wbrew Bogu. Przed rozpoczęciem wojny o chrzest dziecka zatrzymaj się na chwilę przy swoim chrzcie. Po co Ty byłaś ochrzczona? Co z niego w Tobie pozostało?
Taki rachunek sumienia może pomóc inaczej spojrzeć na własne życie. Na życie matki dziecka, które ma być katolikiem.
|
|