logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: D (---.chelm.mm.pl)
Data:   2014-02-14 17:54

'Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam'.
Tytułowy tekst z piosenki najlepiej obrazuje to co czuję już od długiego czasu. Chciałabym już "wysiąść", "zakończyć bieg"..... . Przeraża i przerasta mnie życie z jego monotonią, problemami generującymi strach, stres, lęki.... A przecież tak obiektywnie rzecz ujmując mam normalne życie: praca jest, zdrowie też dość dobre, dzieci zdrowe, mąż dba.... A mimo to pytam Boga, czy (aż boję się tego napisać, bo gdzieś podświadomie czuję, że to jakby dezercja) mógłby mi już pokazać metę. Kilka miesięcy temu, ktoś zadał mi pytanie, czy mam jakieś marzenia? Marzenia mają to do siebie, że nigdy się nie spełniają bo zwykle są nierealne - taka ich cecha. Więc odpowiedziałam, ze nie mam marzeń. Może małe pragnienia, które od dawna są trudne do zrealizowania. Skupiam się na przetrwaniu, na podołaniu ogromowi obowiązków pracy, na "popychaniu" obowiązków domowych. Nie napiszę nawet jakie przychodzą mi myśli, bo nie mam odwagi. Nie, nie - sama nie ważyłabym się na życie, bo obawiam się Bożego gniewu, potępienia. Ten stan czasem słabnie na sile jest znośnie, a czasem jakieś niepowodzenie, trudność, problem wywołuje go ze zdwojoną siłą. Myślę, że jetem egoistką, bo moje odejście byłoby traumą dla dzieci, być może dla męża i reszty rodziny (ale oni są dorośli i nie potrzebują już mnie tak jak dzieci). Taki stan emocjonalny to jak wegetacja. Ktoś zdjagnozuje - depresja, ale jakoś mnie ta diagnoza nie przekonuje.
Uświadamiam sobie, że jestem na tym świecie sama ze swoim życiem. Bo kto może mnie wysłuchać i zrozumieć (prócz Samego Boga)? Kiedyś, gdy byłam dzieckiem na wszystkie moje problemy rozwiązanie podpowiadał ojciec, potem gdy "dorosłam" wydawało mi się (byłam z perspektywy tych 20-kilku lat przekonana), że wszystko mogę sama. Teraz po 4 dekadach życia widzę, że żaden człowiek nie jest w stanie zrozumieć mnie. Jedynie Bóg, ale ja chyba nie rozumiem lub nie potrafię usłyszeć Jego rad.
Jak mam dotrwać na tym świecie do mety?

 Re: Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: baranek (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2014-02-19 20:44

Jak byłam mała, i pokłócilam się z koleżankami, albo miałam inne zmartwienie - przybiegałam do mojej Mamy, która - zajęta domowymi pracami - często miała na sobie fartuch. Chowałam się pod ten maminy fartuch przywierając do Jej kolan i wszystkie strachy i smutki znikały.
Potem dorosłam. Wydawało mi się, że wszystko MUSZĘ sama. Tymczasem się tak nie da. I nawet nie trzeba. Jezus mówi: Beze mnie nic nie możecie uczynić. To moje ulubione zdanie.
Tak więc - szczególnie gdy mnie coś przerasta - zdaję się na Niego. Robię to często za pośrednictwem Maryi- odmawiając Różaniec, co przynosi pokój. Staram się nie tyle "odmawiać", lecz za pomocą "odmawiania" przylgnąć do Maryi, do Jezusa.
Pewnego dnia odkryłam także pewną rewelacyjną rzecz.
Otóż Maryja- moja Matka- ma dla mnie taki maminy fartuch pod którym mogę się ukryć: to karmelitański szkaplerz.
Noszę własnie taki z sukna- ktory mocniej wyraża dla mnie tą moją "tajemnicę" fartucha. Gdy czasem mam myśli podobne do Twoich- przytulam szkaplerz do serca i chowam się pod płaszcz Maryi. Ona z pewnością poradzi wszędzie tam, gdzie mnie już nie wystarcza sił ani mądrości.

 Re: Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-02-20 07:39

D witaj, po 40, 50-tce to chyba normalne, ze pojawia sie taki stan- po prostu zmęczenia życiem. A raczej obowiązkami, problemami, chciałoby się odpocząć. To naprawdę też może być depresja albo jej początki. Chciałoby się, żeby ktoś wspomógł, a tu juz wszyscy do Ciebie- i rodzice, jeśli żyją , i dzieci, i szef, i mąż. Myślę, ze w mocno średnim wieku kazdy juz zna to zmęczenie. I jeszcze nie pomaga refleksja, ze z wielkich życiowych planów i oczekiwań pozostało niewiele, albo i nic, a może zaczynanie od zera. Też nie raz prosiłam Boga, zeby juz mnie zabrał, dał odetchnąć, ale widząc, ze się nie kwapi- mówię- trudno, mam tu jeszcze coś do zrobienia. I ta myśl mi pomaga. Czas dojrzałości to czas świadomie przyjętych obowiązków, poczucie się "pracownikiem Pana Boga" na ziemi, ale tez zadbanie o siebie, swoje zdrowie, relaks, zeby mieć siły na te zadania, które nas jeszcze czekają. Jeśli jestes w takim stanie, jak piszesz, to koniecznie musisz przeformatować swoje życie, zeby znaleźć czas na odpoczynek, przyjaciól, rozrywkę, dobra relację z mężem i realizację marzeń. Dobra odpowiedź na pytanie sprzed kilku miesięcy to: mam marzenia i będe je realizować. Marzenia zawsze się spełniają, czasem trzeba tylko poczekać. W naszym wieku czekanie jest łatwiejsze, a spełnione marzenia, choćby drobne- dają o wiele więcej radości niż za młodu. Jak bardzo docenia się za to Boga, ze dał jeszcze dożyć, posmakować piękna tego świata i życia. Radzę ci zacząć od odpoczynku, zrobienia hierarchii obowiazków i zobowiązań oraz wymyślenia fajnego marzenia i jego realizacji. A potem następnych. I tak dotrwasz do mety.

 Re: Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: D (---.satfilm.net.pl)
Data:   2014-02-20 18:09

Dziękuję Wam za słowa otuchy i zrozumienie.

 Re: Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-02-23 12:25

Widzę, że chyba brakuje Ci radości życia i jesteś zmęczona? Czy nie poświęcasz się za bardzo dla rodziny, czystego domu i pracy? Niestety, nikt tego pewnie nie zauważa. Czas pomyśleć troszkę o sobie. Choć raz w tygodniu poczytać, pójść do kina, wyjść do koleżanki, czy na koncert, wystawę... co tam lubisz. A bez Ciebie oni sobie ten raz w tygodniu poradzą. Zapewne spełniasz oczekiwania innych na tyle, że sama już nie wiesz, czego Ty chcesz. Mam podobnie i uczę się, że też jestem ważna. Żeby być szczęśliwym w życiu, nie trzeba być kimś wielkim. Wczoraj oglądałam "U Pana Boga za piecem". Padły tam takie słowa: "Gdyby Pan Bóg chciał, żeby każdy człowiek był wielki, to by go takim stworzył". Nie doceniamy chyba prostego życia. Jesteś szczęściarą: masz rodzinę, zdrowie, pracę, dom i jesteś blisko Boga. Życzę Ci wszystkiego dobrego.

PS: 'Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam'. Ja to rozumiem tak, że wysiadam od tego, czym żyje świat, skupiam się na tym, czym sama chcę żyć :)
Rozwiązanie, które nakreślasz, jest mylne. Przemyśl je pod kątem zasłyszanych ostatnio przeze mnie słów: "Ty nie masz duszy. Ty jesteś duszą, a teraz masz jeszcze ciało." Czas cielesny na ziemi jest tylko częścią życia naszej duszy, skup się więc na swojej duszy, by jej było dobrze, a całe życie będzie dobre :)

 Re: Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: Dorota (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-02-24 09:07

Do Marzeny.
Coś w tym jest, o czym piszesz. Chciałabym by wokoło mnie było prawie idealnie. Posprzątane, poukładane, w pracy na bieżąco z zadaniami..... Czas na rozmowy ze starszym synem, zabawy z młodszym. Siły na wieczory intymne z mężem. Bym w tym wszystkim miała jeszcze czas na swoje małe pasje. A tu nic z tego. Stoję przez tym moim "chciejstwem perfekcji" i (choć zdaję sobie sprawę z jego nierealności) czasem przytłacza mnie to przeogromnie. Wiem, że muszę przewartościować życie, zaufać Bożej Opatrzności. Lecz prócz tego, że o tym wiem muszę to jeszcze wcielić w życie, a z tym gorzej. Teorie niby załapuję, ale z praktyką - beznadziejnie. Mam od lat marzenie, ale jest tak wielkie i tak nierealne, że coraz rzadziej o nim myślę, wspomnienie o nim przygnębia mnie. Jeszcze kilka lat temu miałam dużo więcej sił, zapału - ogarniałam prawie wszystko, bardzo brakuje mi tamtych sił i chęci. Tamtej pogody ducha. Teraz myślę, że brakuje mi kogoś, kto by mnie rozumiał i wysłuchiwał od czasu do czasu. Bo to ja teraz powinnam być ta ostoją, tym oparciem, pomocą, powierniczką.

 Re: Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-02-24 22:27

Doroto,
Też jestem z "gatunku" perfekcyjnych, ale uczę się odpuszczać. Domyślam się, że jesteśmy w podobnym momencie życia. Mam dwoje dzieci (10 i 7 lat), męża, ale nie pracuję zawodowo. Też mam marzenia, ale staram się życ tym, co jest teraz. Inni nawet tego nie mają. Z przerażeniem myślę o dniu, w którym spełniłyby się moje największe marzenia... Bo co dalej? Więcej? Lepiej? Dokąd? Może warto zamarzyć o czymś mniejszym, ale realnym? Chcesz, by ktoś Cię wysłuchał. A kto jest Tobie najbliższy? Zapewne mąż :) Ja np. marzę o wspólnym weekendzie tylko we dwoje w miasteczku, którego nie znamy, a jest blisko nas. Byle bez dzieci ;) Aż wstyd powiedzieć, ale przez 11 lat małżeństwa, odkąd są dzieci, wyjechaliśmy razem tylko raz, na dwa dni. To był błąd. Pracuję nad pogłębieniem relacji z mężem - jak czas mnie przekonuje, to jest mój najlepszy przyjaciel. Polecam Wam to samo, z korzyścią dla obu stron :) I jeszcze jedno - nie musisz być najlepszą żoną, matką, gospodynią, kobietą... Bądź wystarczająco dobra. Odpuść i wrzuć na luz... :)

 Re: Jak dotrwać na tym świecie do mety?
Autor: Dorota (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-02-25 13:28

Daaaaleko mi do perfekcyjnej żony, matki, gospodyni.... Pracuje zawodowo już 24 lata (z przerwami na macierzyńskie) i chętnie zostałabym w domu, ale niestety nie mogę sobie na to pozwolić. (A praca bardzo mnie eksploatuje emocjonalnie i intelektualnie.) Mąż nie utrzymałby sam rodziny. Co do przyjaźni - mąż jest mi najbliższy, ale nie zrozumie tego co tutaj piszę (już próbowałam rozmawiać). On jest mężczyzną i zwyczajnie inaczej patrzy na świat. Wspólny wypad bez dzieci? W zeszłym roku na 4 dni - po 16 latach małżeństwa (bez komentarza). Proza życia. Koleżanka bliska jest, ale nie mam odwagi poużalać się jej nad sobą. Mam też rodzeństwo (szt.1), ale bezdzietne, wiec nie bardzo potrafiące wczuć się w temat. Ja generalnie nie za bardzo mam odwagę powiedzieć komukolwiek w realu o moim "zmęczeniu życiem". Oni wszyscy wkoło mają swoje problemy, swoje sprawy po co dorzucać im jeszcze jedną i to beznadziejną? Ot tyle.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: