Autor: m. (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2014-02-15 11:38
Hejo wszystkim! Już 5 lat znam się z chłopakiem, miły, wierzący, zapatrzony we mnie jak w obrazek. Tego lata ślub. Ale... naszły mnie takie duże wątpliwości, że nie wiem. Otóż on jest bardzo miły, ale zachowuje się według mnie dość dziwnie i sama nie wiem, czy go znam... Z rodzicami często się zgadza dla świętego spokoju. Robi czego chcą, nawet jak nie widzi w tym sensu. Dla spokoju przeprasza, choć został potraktowany niesprawiedliwie lub upokorzony. W naszym związku ja mam o większości spraw decydować i nie kłócimy się. A jak jest różnica zdań, my po prostu histeryzujemy, on zaraz wyolbrzymia moje stanowisko i panikuje. Czuję się niezrozumiana i nie wiem już, co mówić, jak wyjaśniać, tłumaczę się, potem płaczę. Zupełnie nie potrafimy się skonfrontować i dogadać, jak mamy inne zdania. I niestety, bardzo często on coś mówi, a jak mu to przypomnę np. miesiąc później jest zdziwiony i ma już całkiem inne zdanie. Albo coś zrobi, a potem tego nie pamięta albo mu wstyd, jak mógł to zrobić, nie rozumie. Większość spraw które mi się nie podobały, to albo "już tak nie myśli", albo sam nie rozumie, jak mógł się tak zachować i to wcale nie mija dużo czasu. Ii tak co chwilę... jaki on jest naprawdę?
Inny przykład to wesele... Marzę o skromnym, jego rodzina nie wyobraża sobie nawet, że można nie mieć normalnego, jak oni zawsze. Albo mają swoją listę osób, którą wypada zaprosić i nic to, że ja chcę tylko najbliższych. On ma kilkadziesiąt takich "najbliższych" i oczywiście wszystkich musimy zaprosić. Ostatnio powiedział, że mamy takie same wizje i preferencje, on też by najchętniej wziął ślub i potem na wczasy, bez hucznego wesela, ale... Zapytałam, co ale, a on, że nie mógłby tak, bo źle by się z tym czuł. (prawdopodobnie chodzi o wyrzuty sumienia względem rodziny, bo ona oczekuje czegoś innego i wezmą do siebie, że nie będziemy chcieli spędzić tego dnia z nimi czy coś takiego - zawsze go szantażują emocjonalnie i biorą wszystko do siebie). Poza tym gadaliśmy, ile wydamy na prezent wspólnie dawany na urodziny. Zasugerowałam niższą kwotę z tych co mi zaproponował i zaczęłam tłumaczyć czemu, a on od razu z pełną wyrozumiałością "ależ rozumiem, nie tłumacz się, oczywiście". A potem okazało się, że jednak wydał tą wyższą... (dobre tyle, że ode mnie pewnie będzie chciał zwrotu takiego jak za niższą, ale widzę tu traktowanie jak wobec rodziców - przytaknięcie dla świętego spokoju, a i tak zrobi, co uważa). I co tu zrobić? Czuję czasem, jakbym go wcale nie znała. Przez to ogromnie stresuję się tym ślubem...
|
|