logo
Wtorek, 14 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: K. (---.slupsk.vectranet.pl)
Data:   2014-03-05 15:57

Twierdzi, ze nie kocha, że nigdy nie kochal, że małżeństwo jako instytucja zostało mu wmowione przez matkę (on nigdy nie czuł potrzeby ślubu), że teraz musimy się męczyć we dwoje. I że przeze mnie zostanie niedługo ruiną człowieka (bo musi ze mną żyć, a ja podobno nie umiem go już niczym zainteresować i przez to nie mamy już o czym ze sobą rozmawiać). Coraz częściej mówi, że jedynym rozwiązaniem tej sytuacji byłaby jego śmierć.
Kocham.
Co robić?
Pozwolić mu zostać samemu = odejść? Zostać z nim i pozwolić mu tkwić w przekonaniu, że marnuje sobie życie?
Czy co?
Sytuacja trwa już pół roku.... już nie daję psychicznie rady.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2014-03-12 08:29

Może najpierw należałoby się zastanowić nad ważnością waszego małżeństwa i porozmawiać z jakimś księdzem na ten temat, a jeśli to odpada to czeka was duża praca nad swoim małżeństwem, najlepiej za pośrednictwem jakiegoś specjalisty. Myślę, że nie powinnaś dążyć do rozstania. Na sam początek zacznij pracować nad sobą (nad swoim schludnym wyglądem, może nad kondycją, sylwetką, zainteresowaniami, poszerzeniem horyzontów poprzez wartościową lekturę, prasę) - może jest tu coś do zrobienia i może rzeczywiście twojemu mężowi tego brakuje, choć może też tak być, że jest to tylko jego wymówka. Wbrew temu, co się mówi o kobietach, to mężczyźni często wypowiadają wiele nieprzemyślanych, raniących, emocjonalnych słów, choć wcale tak nie myślą. Przecież na pewno dostrzegasz takie sfery waszego życia, które trzeba naprawić - ale naprawdę zacznij od siebie, zainwestuj w siebie, w swój rozwój, zainteresowania, mimo wszystko spróbuj zaciekawić męża sobą ponownie. A w życiu codziennym zwykła życzliwość, uśmiech i zaniechanie ciągłych wymówek może czynić cuda. I pewnie niektórzy mi zarzucą, że to twój mąż powinien się zmienić, ale ja myślę, że jeśli zaczniesz od siebie, spojrzysz krytycznie na siebie, to przynajmniej jeśli nie da to efektu, to będziesz miała satysfakcję, że próbowałaś, że zrobiłaś wszystko, by małżeństwo uratować, a przy okazji staniesz się lepszą osobą.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-03-12 10:25

Pachnie mi to psychomanipulacją i przemocą psychiczną. Tak mało napisałaś, a jakie nasycenie treścią: postawa roszczeniowa i bierność w stosunku do Ciebie ("nie umiesz go niczym zainteresować") i matki ("wmówiła małżeństwo"), oskarżanie ("przez ciebie będę ruiną człowieka"), budzenie poczucia nadchodzącej nieubłaganej katastrofy (znowu ta "ruina") i poczucia winy ("jedynym rozwiązaniem śmierć") - to tak tylko na podstawie interpretacji prozy, psychoterapeuta mógłby znaleźć więcej. Sformułowania, jakich używa, uczucia, jakie wywołuje (nawet ja czytając to czułam się źle!) i sam tok rozumowania są bardzo charakterystyczne dla pewnego rodzaju przemocy psychicznej, niezależnie od Twojej obiektywnej jakiejkolwiek winy. Napisałaś bardzo mało, zresztą zawsze pisze się subiektywnie, ale jego postawa jest skrajnie nieprawidłowa i świadomie lub nie ukierunkowana wcale nie na odejście, ale na znęcanie się nad Tobą. Gdyby chciał, odszedłby już dawno albo się zabił, ale to tylko straszak, który daje mu nad Tobą władzę. Masz przepraszać i starać się bardziej, a on Cię będzie oceniał i znowu krytykował, a jak coś pochwali (umiarkowanie), to się popłaczesz ze szczęścia. Nie sądź, że jakakolwiek aktywność z Twojej strony coś trwale poprawi. Będziesz wychodzić z siebie, a on zawsze Cię zrecenzuje i zawsze będzie jakieś "ale", choćbyś nie wiadomo jak się zarzynała, próbując osiągnąć stan z pierwszych miesięcy znajomości. W tego typu związkach mężczyzna na początku jest partnerką zachwycony, wręcz bombarduje ją miłością. Zastrzeżenia pojawiają się stopniowo, są maleńkie na początku i stopniowo narastają. Stopniowo również jest podkopywane poczucie własnej wartości i skuteczności, podobnie jak stopniowo ograniczane są kontakty z innymi ludźmi. (Masz przyjaciółki? Jeśli tak, to czy one go lubią? A może zerwałaś dawno temu kontakty, bo każdej mąż przypiął jakąś łatkę albo uważał, że od dnia ślubu nie powinnaś marnować czasu z koleżankami?) Potem jest wrażenie siedzenia na huśtawce - partner bywa bardzo niezadowolony, ale bywa znów bombardujący miłością, kiedy czuje, że ofiara może mu się wymknąć. Taka dwuosobowa sekta. To nie jest miłość. To jest uzależnienie. Zobacz, ile punktów opisuje Ciebie?
http://www.kobieceserca.pl/psychotesty-czy_jestem_%20kobieta_%20ktora_%20kocha_%20za_%20bardzo.html.html

Poszukaj profesjonalnej pomocy psychologicznej. Najpierw sama stań na nogi, a potem zaproponuj mu terapię małżeńską (lepiej pójść do psychologa niż męczyć się do śmierci, prawda?). Wątpię, aby się na nią zgodził, będzie czuł, że może zostać zdemaskowany. Nawet mu nie mów, że sama chodzisz do psychologa, bo będzie Cie odwodził od tego. Psycholog dalej Tobą pokieruje. Nie wiem, jakie są szanse na uratowanie tego małżeństwa, ale na pewno drogą do tego nie jest płaszczenie się przed nim i dalsze uczestniczenie w jego grze. Musisz podnieść się z kolan i zacząć wymagać, bo w tej chwili to nie wygląda jak normalny, zdrowy związek, tylko układ sado-maso.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: K. (---.superkabel.de)
Data:   2014-03-13 00:30

Nie wglądam źle.. nie, faceci nadal się odwracają. Czy jestem głupia? Nie wiem, pewnie tak.
Pracowałam kiedyś w fajnej pracy. 3 lata temu wzięliśmy ślub. Kochał mnie. Jestem pewna, że kochał, choć dziś twierdzi, że NIGDY nie kochał. Rok temu wyjechałam z nim z kraju. Bo dostał kontrakt. Pół roku było super, od pół roku - źle. Nie kocha, nienawidzi, robię z niego ruinę, powinnam odejść, zostawić go w spokoju (ale z drugiej strony jesteśmy na siebie skazani, bo przysięga). Teraz twierdzi, że przysięga jest nieważna, bo przysięgał pod przymusem. Jakim? Nie wiem.. podobno go zmusiłam.

Dzisiaj po raz kolejny, na spokojnie, powiedział, że całe jego zycie to.. skazane już jest na porażkę. Tylko dlatego, że jest ze mną, "Żeby być takim, k**a, głupim i się z nią żenić" - w tym momencie leży w łóżku i takie teksty lecą. Grozi - niby tylko słownie - 'sikirą bym porąbał". Nie porąbie. Nie boję się. Ale źle mi,

Źle mi, bo od pół roku nie wiem jak mam zyć. Wiem, że dla świętego swojego spokoju i swojej psychiki powinnam odejść. Ale nie wiem czy to dobre rozwiązanie dla niego. Dzisiaj zgodził się pójść ze mną do psychologa, teraz krzyczy, że nigdzie nie pójdzie, że nie jest świrem.

"Tobie i mojej matce zawdzięczam zmarnowane życie. Tośta k**a dostały.. tylko ja nie chciałem. To teraz macie, co chciałyśta. Żałuję, że każdy mój dzień wygląda tak jak wygląda. Depresję mi k**a wmawiają! Nie rozumieją, że człowiek źle zrobił!"
Teraz to mówi.

A ja już nie wiem. Nie umiem się tzrymać, nie umiem być silna. Nic nie umiem.

Jeśli to prawda, jeśli on nie chciał ślubu, wziął dla świętego spokoju (jeszcze wczoraj to było niemożliwe, dzisiaj zaczynam mu wierzyć), to ten ślub był ważny? Co robić?

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Marta (---.196.233.29.threembb.co.uk)
Data:   2014-03-13 02:44

Droga K, bardzo Ci współczuję tej sytuacji. Wygląda mi na to, że mąż jest chory psychicznie. To się zaczęło w zasadzie nagle pół roku temu i może pod wpływem stresu związanego z przeprowadzką za granicę. Może sytuacja go przerasta, za dużo stresu, wyzysk w pracy, nie wiem co. Leżenie w łóżku i rzucanie agresywnymi tekstami to nie jest dobry objaw. Mówisz, że nie boisz się siekiery. Nie chcę Cię straszyć, ale jeśli to jest choroba psychiczna, to nie możesz mieć żadnej pewności, że nie zostaniesz zaatakowana.
Zostaw na razie wątek o nieważności ślubu. To nie jest prawda co on mówi o przymusie, a już na pewno nie o marnowaniu życia z Tobą. Wierz mi, facet jakby chciał odejść, to by już dawno to zrobił. Najpierw bym poszukała porady lekarskiej, może nawet przymusowego leczenia (tego typu groźby już mogą być do tego podstawą).
To prawda co napisała Iza o dwuosobowej sekcie. Obawiam się, że to Twój przypadek. On do Ciebie tekstami o zmarnowanym życiu przez Ciebie, a Ty się zastanawiasz, czy Twoje odejście "to dobre rozwiązanie dla niego"? Włos na głowie dęba staje. Dziewczyno, uciekaj od niego, w trosce o swoje własne zdrowie.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2014-03-13 08:39

Twój drugi wpis zmienia trochę perspektywę - coś się musiało stać, że twój mąż tak się zmienił i nagle się "odkochał". Podzielam podejrzenia innych, że to może być choroba, np. depresja, albo gorzej. Poza tym, tak od strony duchowej, to może też być działanie złego ducha - bo zły duch atakuje poprzez natrętne wracanie do przeszłości i podważanie podjętych decyzji. Myślę, że nie możesz zostać sama z tym problemem - może powinnaś podzielić się tym z kimś trzecim, kto mógłby coś sensownego pomóc, doradzić. Może jest osoba, która ma dobry wpływ na męża i mogłaby z nim porozmawiać. Tym bardziej, że nie chce się zgodzić na wizytę u specjalisty.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-03-13 09:05

To nie jest choroba psychiczna, to są zaburzenia osobowości (takie typy świetnie się potrafią maskować, stąd rzekomy "nagły" początek). Na bardzo podobnego człowieka 10 lat temu straciłam 4 lata życia, na szczęście nie mieliśmy ślubu. Chrzestna do Częstochowy szła pieszo, żebym otrzeźwiała. Mama kiedyś płakała księdzu w rękaw "a jak oni się pobiorą?" Ksiądz powiedział: "niech się pani nie martwi, ślepy widzi, że to małżeństwo nie byłoby ważnie zawarte". Rodzina na wieść o rozstaniu (podaną na spotkaniu rodzinnym) zaczęła klaskać i śpiewać mi sto lat.
Wierz mi, to jest przemoc, a Ty jesteś ofiarą. Nie wyjdziesz z tego bez wsparcia z zewnątrz, bo on teraz wygaduje, a jak się wyprowadzisz, to może zacząć przepraszać, prosić i obiecywać. Jesteś od niego uzależniona, bo mężczyźni stosujący przemoc psychiczną nie zaczną się znęcać, dopóki nie uzależnią kobiety od siebie psychicznie i zazwyczaj także ekonomicznie (masz pracę?). Objawy tego uzależnienia widać jak na dłoni - on Ci grozi śmiercią, a Ty temu zaprzeczasz i martwisz się, co będzie lepsze dla niego. To nie jest miłość.

Nie jestes skazana na czlowieka, ktory grozi, że zarąbie Cię siekierą. Wyprowadź się natychmiast, bo przemoc psychiczna przerodzi sie w fizyczna. Zgłoś na policję, że grozi Ci śmiercią (juz po wyprowadzce). Ja w takiej sytuacji nie próbowałabym ratować małżeństwa - to już nie są "nieporozumienia małżeńskie". Zaburzenia osobowości są nieuleczalne.

Moja ciotka oberwała od męża siekierą w głowę. Przeżyła, ale jest niepełnosprawna. Jej syn nie miał tyle szczęścia. Uciekaj, póki możesz.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Maggy (---.dynamic.vectranet.pl)
Data:   2014-03-13 09:28

W szoku jestem, że nie chcesz UCIEC z NIEBEZPIECZENSTWA bo.. nie wiesz czy to dobre dla męża. Masz prawdopodobnie chorego psychicznie męża a objawy tego są już teraz bardzo, bardzo groźne. Ta "siekiera" bardzo niedobrze rokuje, K. Nie chcę Cię straszyć ale nie jedna osoba straciła życie przez najlbiższą osobę słysząc kiedyś wcześniej takie coś od tej osoby. Poszukaj pomocy u specjalistów, sprawdź jak wygląda sytuacja z punktu widzenia prawa o przymusowym leczeniu i zwiewaj od niego w trosce o siebie, o swoje życie i zdrowie. Masz OBOWIĄZEK o siebie dbać, troszczyć się w imię miłości jaką Cię Bóg kocha, rozumiesz? Nie jesteś mniej ważna od Twojego męża. Twój mąż jest niebezpieczny dla Ciebie a naturalnym odruchem w niebezpieczeństwie jest obrona, a Ty się nie bronisz póki co bo...nie wiesz czy to będzie dobre dla męża. Sic! Nie,nie można tak. Nie pomożesz mężowi jeśli sama będziesz chora (depresja, załamanie psychiczne). Nie pomożesz mężowi pozwalając mu na niszczenie Ciebie. Przede wszystkim musisz zadbac o SIEBIE żeby pomóc innym. Taka jest prawidołowa kolejność. Jesteś w jakimś zaklętym kręgu i jak sama widzisz nie idziesz do przodu. Nie idziesz bo źle postrzegasz sytuację i siebie w niej. W takiej sytuacji w której jesteś Twoje zdanie "nie wiem czy to dobre dla niego"świadczy jak bardzo źle postrzegasz to wszystko, jak bardzo ta toksyczność w której żyjesz Cię zatruła i zatruwa nadal. Pora się otrząsnąć i zacząć walczyć, K.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: magda (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2014-03-13 09:57

Lista winnych to matka i Ty? A on przepraszam kim jest?
Jakby to szło w stronę depresjo to sam by siebie obwiniał.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: K. (---.superkabel.de)
Data:   2014-03-13 09:59

Sprawdziłam "czy kocham za bardzo". wyszło, że nie. To nie jest tak, że ja przy nim tkwię, bo nie umiem żyć sama czy cos. Umiem. I umiem być zadowolona (bo o szczęściu na razie nie piszę). To jest tak, że od pół roku to nie jest mój mąż. Mam wrażenie, że codziennie rano obok mnie budzi się mój M. czuły, kochający, przytulający.. a z pracy wraca ktoś inny. I spać się kładzie obok mnie, a w nocy go podmieniają.
Dlaczego piszę o "dobrze dla niego". Bo się boję, Boję się, że jeśli to choroba, to coś sobie zrobi. A jeśli ja odejdę i tak się stanie, to sobie tego nigdy nie wybaczę.

Wczoraj dzwonila do mnie teściowa. Że trzeba go do lekarza zaprowadzić, że mam go przekonać, bo on sobie coś zrobi, bo on jest chory na depresję z agresją, bo on nie wie co mówi itd. I moim zadaniem jest go wysłać na leczenie. A o rozwodzie mam nie myśleć, bo to grzech...

Najgorsze, że mam (coraz częściej) momenty, w ktorych myślę, że to nie jest choroba, a prawda. Że przez 5 lat wspólnej znajomości byłam oszukiwana i mamiona miłością. Ze byłam głupia, a on naprawdę nigdy nie kochał....

Dzisiaj zrobiłam głupią rzecz: rozpuściłam mu w kawie lek antydepresyjny ziołowy. Wiem, że mu nie zaszkodzi. Ale tak nie powinno się robić....

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-03-13 13:40

>Sprawdziłam "czy kocham za bardzo". wyszło, że nie.

To źle Ci wyszło, bo to, co piszesz:

"Boję się, że jeśli to choroba, to coś sobie zrobi. A jeśli ja odejdę i tak się stanie, to sobie tego nigdy nie wybaczę."

= punkt 9: Beze mnie mój partner nie da sobie rady w życiu. Znam jego ograniczenia i dlatego to ja muszę trzymać kontrolę nad naszymi wspólnymi sprawami, bo inaczej wszystko się posypie.

"Coś sobie zrobi" to najbardziej typowy straszak w toksycznych związkach (w tym uzależnieniowych i przemocowych). Na moje oko pozytywny jest także punkt 2, 4 i 12, a być może także 7, bo nie odpowiedziałaś na moje pytanie o to, czy masz pracę i koleżanki. Już jeden pozytywny świadczy o uzależnieniu i nieprawidłowej relacji.

On mówi wprost, że byłaś pomyłką i że najchętniej by Cię zabił, wiec co jeszcze robisz w jego mieszkaniu? Wolisz uciekać w środku nocy przed nożem? Widziałam taką jedną panią, wiszącą (na wysokości 3 piętra, przy 20-stopniowym mrozie, w samej bieliźnie) z ramy okiennej w centrum Warszawy, bo jej pan ją z nożem po mieszkaniu gonił. Piękna, odrestaurowana kamienica, żadne slumsy. Dla niej skończyło się dobrze, ludzie zdążyli wezwać straż, a straż zdążyła nadmuchać trampolinę. A Ty zdążysz?

"A o rozwodzie mam nie myśleć, bo to grzech..."

O rozwodzie masz nie myśleć, bo zostanie z kłopotem sama. Kwestie grzechu omawia się z duszpasterzami, nie z teściowymi. Moja mama przed rozwodem konsultowała się z kilkoma nieprzypadkowymi księżmi (z poradni w Licheniu m.in) i dostała zgodne opinie, że w jej sytuacji jest to niezbędne ratowanie siebie i dzieci, a nie grzech. Kiedyś Kościół tak mówił: to jest twój krzyż i masz nieść. Ale od ostatnich kilkudziesięciu lat dużo się w tej kwestii zmieniło. Masz prawo chronić siebie i masz prawo zbadać, czy to małżeństwo było ważnie zawarte. Depresja z agresją... jaki to kod w klasyfikacji ICD-10? Ludzie z depresją nie znęcają się psychicznie nad innymi, choć faktem jest, że potrafią zamordować. Tym bardziej powinnaś uciekać.

Ziołowe leki przeciwdepresyjne (na dziurawcu zapewne, Deprim czy coś podobnego) nie podziałają. Po pierwsze, ich efekt działania jest bardzo słaby, pomagają na łagodne obniżenie nastroju, typu depresja jesienna czy inne chandry u ludzi generalnie zdrowych i niezaburzonych. Jeśli by to miała być depresja (w co nie wierzę), to zapomnij, że to pomoże, a na zaburzenia osobowości nie pomoże na bank. Leki psychotropowe po pierwsze dostaje się od psychiatry, bo są na receptę, a żaden psychiatra nie da leków bez zbadania pacjenta. Po drugie, nie da się ich podrzucać ukradkiem, bo często wywołują działania niepożądane, więc pojawią się zarzuty, że go trujesz (prawdziwe zresztą). Z drugiej strony, jeśli tabletka jest do połknięcia, to jest do połknięcia, bo ma się rozpuścić w określonym miejscu przewodu pokarmowego, wsypując kapsułkę do jedzenia skuteczność zmniejszasz być może nawet do zera. Po trzecie, leki tego typu nie działają od razu, a po kilku tygodniach regularnego zażywania. Odstawia się je również stopniowo, nie wolno od razu. Pomysł leczenia go w taki sposób jest poroniony, a on do psychiatry nie pójdzie, skoro nie chce iść do psychologa, bo - jak Ci powiedział - nie jest wariatem. Zejdź na ziemię, zachowujesz się jak żona alkoholika. Jesteś uzależniona od bycia ofiarą. Dlatego Ci napisałam, że bez solidnego wsparcia z zewnątrz z tego nie wyjdziesz. Jak się to skończy? Zacznie Cię tłuc, najpierw sporadycznie, potem coraz częściej. Albo on zatłucze Ciebie, albo Ty jego (w samoobronie, nożem, bo zacznie Cię dusić, gdy będziesz robiła kanapki). W Polsce dostaniesz za to tylko 8 lat - sądy są łaskawe dla żon maltretowanych latami przez mężów, dlatego dają minimalną ilość lat z widełek od 8 lat po dożywocie. Sporo jest reportaży w sieci o takich właśnie kobietach jak Ty, poczytaj, dokładnie tak samo się to zawsze zaczyna: od oskarżania i poniżania. Bywają gorsze scenariusze niż bycie mamionym miłością. Uważaj, żebyś z powodu obawy przez zmarnowaniem 5 lat nie straciła kolejnych 50.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: K. (---.superkabel.de)
Data:   2014-03-13 16:05

Mam pracę i koleżanki.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: K. (---.superkabel.de)
Data:   2014-03-13 16:22

Iza,

tekst o tym, że by siekierą porąbał nie są do mnie. On gada tak o matce, która jest 1200 km stąd.
Ja nie usprawiedliwiam, staram się obiektywnie nakreślić sytuację. A obiektywnie: do tej pory było, że przysięgał aż do śmierci, więc.. zabije siebie. O samobójstwie gada często, własnie dlatego teściowa dzwoniła "bo ona się o niego boi".

Do licha, ja wiem, że to brzmi jak uzależnienie, bo jestem pedagogiem. Tylko najbliższych diagnozować najtrudniej. Albo się nie da.

Mam pracę, mam koleżanki (ale to tylko koleżanki, bo po roku na emigracji nie mam tu jeszcze przyjaciół... Przyjaciół mam w PL), mam imprezy, na które chodzę sama. Mam pasję. Mam. Ale dla niego jestem "za nudna". Przemoc ekonomiczna? Nie. Kupuje mi co chcę, daje kasę (zarabia więcej, ale ja ze swojej pensji spokojnie mogę się utrzymać).

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-03-13 17:57

"tekst o tym, że by siekierą porąbał nie są do mnie. On gada tak o matce, która jest 1200 km stąd. "

A, jak o matce, to wszystko w porządku, zwłaszcza że jest daleko. (Sorry, nie mogłam się powstrzymać). Zdajesz sobie sprawę, że to świadczy o nim jeszcze gorzej? Żona jest nabyta, w tym przypadku całkiem niedawno; żon można mieć w życiu wiele, ale matka to z reguły jest dla faceta świętość, nawet jeśli nie jest idealna. Skoro tak mówi o matce, to zaraz to samo będzie mówił o Tobie. Normalnemu człowiekowi takie słowa nie przeszłyby przez gardło, niezależnie od tego, jak bardzo by nie był wściekły.

"Ale dla niego jestem "za nudna".

Bo on prezentuje postawę "jestem turystą i żądam wrażeń". Normalny mąż, gdyby zobaczył, że żona mu gnuśnieje (jeśli gnuśnieje), wyszedłby z inicjatywą: kochanie, zapiszmy się razem na kurs tańca / wspinaczki / pilotażu odrzutowca; pójdźmy do teatru / na spotkanie partii politycznej / na mecz hokeja (cokolwiek)... - i jak ci się, kochanie, podobało? A on traktuje Cię jak telewizor: rozpiera się z piwem w fotelu i ocenia występy, a ty wychodź ze skóry, żeby pana zabawić.

Nie możesz ulegać szantażom emocjonalnym. Nie wiem, jak wygląda niemieckie prawo, ale w polskim jest tak, że do osoby grożącej samobójstwem wzywa się karetkę. Pogotowie odwozi delikwenta do szpitala, szpital kładzie na oddział (bodajże do 3 dni może zatrzymać), w tym czasie kieruje się do sądu wniosek o przymusowe leczenie, jeśli rzeczywiście chory zagraża swojemu życiu. Tak więc sprawdź, czy jak mąż zacznie grozić samobójstwem, to możesz wezwać pogotowie. W tym momencie nie ma "nie pójdę do psychiatry", a sprawę tego, czy on mówi poważnie, czy nie, zostawiasz lekarzowi i niezależnie od oceny masz problem z głowy (bo albo jest pod specjalistyczną opieką, albo tylko straszy i można to zlekceważyć). Oczywiście, nie zrobisz tego, bo jesteś uzależniona od bycia maltretowaną psychicznie.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Maggy (---.dynamic.vectranet.pl)
Data:   2014-03-13 20:58

Im więcej piszesz tym więcej jestem przerażona Twoim stanem psychicznym, K. Coś nieprawdopodobnego. W takim szambie toksyczności żyjesz, a Ty o tym piszesz jakby tylko troszkę nieładnie pachniało, choć smród, za przeproszeniem, czuć z odległości wielkich. Piszesz, że o rozwodzie myśleć nie możesz, bo to grzech. A co na to Bóg? To nie tak, że jakbyś dostała rozwód, to byłabyś potępiona na wieki. Byłby problem dopiero wtedy, gdybyś po rozwodzie z kimś się związała. Grzech czy nie... wszystko zależy od konkretnej sytuacji człowieka. Strasznie mi Ciebie żal i już nie tylko dlatego, że masz męża jakiego masz, ale że sama przez to straciłaś siebie, zdrowy rozsądek, nie widzisz siebie w prawdzie. Posłuchaj Izy, proszę. Skorzystaj z tej szansy jaką Ci dał Bóg, dając Ci to forum, na którym ktoś może Ci powiedzieć jak jest naprawdę. Nie odrzucaj tego. Chociaż zacznij trochę wątpić w to co myślisz, to czujesz.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2014-03-14 13:35

Cóż i tak bywa, to bardzo przykre.
Trudno tu radzić cokolwiek, no bo jak?
Sugeruję wspólny kontakt ze specjalistami (także w zakresie prawa kanonicznego) i wspólne zastanowienie się co w tej sytuacji zrobić. Związek, w którym jedna strona nie jest zainteresowana i męczy się wymaga poważnej analizy. Tak przyczyn, jak i skutków.
Naprawdę to bardzo przykre co Pani pisze. Współczuję.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Kama (---.hsi5.kabel-badenwuerttembe)
Data:   2014-03-14 23:05

Bardzo mi przykro czytać ten post. Wiele już zostało powiedziane. Mnie uderzył przede wszystkim wątek emigracji. Wygląda na to, że jesteś K. jedną z osób, które dobrze radzą sobie w nowym otoczeniu. Zmiana kraju to naprawdę ogromna rewolucja. Potrzebowałam kilku lat żeby zaaklimatyzować się w Niemczech. I to pomimo, że polskie miasto rodzinne było stosunkowo niedaleko, że podążałam za swoją pasją, miałam swobodny dostęp do katolickich (w tym również polskich) kościołów, etc.
Również otarłam się o depresję. Dlatego pozwalam sobie tutaj na refleksję (bo do udzielania rad nie czuję się w mocy) - nie każdy ma siły do udźwignięcia emigracyjnych wyzwań. I, co należy podkreślić, nie jest to niczyim obowiązkiem. To piekielny przywilej naszych czasów, możliwość i często niestety konieczność przemieszczania się po świecie. Zapominamy prawie, że to dla wielu (a może większości) z nas jest to wbrew naturze.

 Re: Mąż twierdzi, że nie kocha.
Autor: Gośka1981 (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-03-15 01:51

Jeżeli to początek choroby psychicznej (a według mnie również wiele na to wskazuje), to nie czekaj. Możesz wziąć go podstępem. Wezwij psychiatrę na wizytę domową, prywatną. Umów się na taki moment, kiedy mąż na pewno będzie w domu. Nie pozwól, żeby wtedy wstał i wyszedł. Spróbuj go "zmusić" do rozmowy z psychiatrą. Jak zacznie sypać swoimi "mądrościami", to lekarz w mig się połapie, że coś jest nie tak. Zresztą nawet gdyby mąż nie mówił tych rzeczy, które gada w nerwach, to lekarz wypyta go o sprawy, które będą ważne. Najpierw jednak Ty musiałabyś się z tym lekarzem spotkać i powiedzieć dokładnie o co chodzi.
Inni mają rację- jeśli padają z ust Twojego męża takie słowa, to pewnego dnia mogą przerodzić się w czyn. Nie mówię od razu o porąbaniu siekierą, ale kiedyś może Cię uderzyć (chociaż prawdopodobnie jesteś pewna, że nic takiego by się nie wydarzyło) i wmawiać Ci winę. Bo go sprowokowałaś, bo się zdenerwował i już nie wyrobił, bo doprowadziłaś go do takiego stanu, że coś w nim pękło i tak dalej... Za to Ty z biegiem czasu, bardzo powoli, wręcz niezauważalnie dla siebie samej, zaczęłabyś wierzyć w swoją winę. I wtedy to Ty mogłabyś potrzebować antydepresantów.
Mój mąż ma problem. Normalnie jest facet do rany przyłóż. Ale jak go ktoś sprowokuje, a zwykle są to dwaj najstarsi synowie, którzy naprawdę potrafią zaleźć za skórę, to przestaje nad sobą panować. Oprócz tego, że się drze, chwyta za chabety, potrafi uderzyć, rzucić tym co ma pod ręką, to zdarzyło się już, że ostentacyjnie zakładał sobie w obecności syna sznurek na szyję, mówiąc, że już tego nie wytrzyma i będzie się wieszał. Wtedy po raz pierwszy (a było to niedawno) nie położyłam uszu po sobie, tylko pojechałam po nim jak po psie, brzydko mówiąc. Powiedziałam, że jeszcze jeden raz i dzwonię po policję, zakładają niebieską kartę i składam pozew o rozwód. A powiedziałam to kilkakrotnie i takim tonem, że się przestraszył. Następnego dnia porozmawiałam, powiedziałam, że nie ma pięciu lat, tylko jest dorosły i ma obowiązek nad sobą panować i koniec. Wiesz co zrobił? Powiedział:" pomóż mi". Nigdy, ale to przenigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Ale wzięłam sprawę w swoje ręce i zarejestrowałam go do najlepszego moim zdaniem psychiatry jaki chodzi po ziemi :-D
Faceci, nawet jeśli wiedzą, że mają problem, nie są skorzy do przyznania się do tego, a już na pewno nie chcą korzystać z pomocy specjalistów, bo to wstyd. Niestety nie wszyscy wierzą, że mają problem.

Ps. Tak jak ktoś zauważył- leki ziołowe na depresję nie są tak naprawdę antydepresantami. One zadziałają jak ktoś w okresie jesienno- zimowym ma nieznacznie obniżony nastrój, ale na prawdziwą depresję nie zadziałają. Druga rzecz- leki zwykle zaczynają działać po ok. 2-3 tygodniach. Te prawdziwe antydepresanty też. Ja czekałam 23 dni na pierwszy efekt, który nie był wyleczeniem, a jedynie początkiem baaaaaaardzo długiej drogi.
Jeszcze jedno- NIGDY nie popija się, a już na pewno nie rozpuszcza się leków w kawie lub herbacie. Nie będą działać. A może się okazać, że jeszcze szkody narobią, bo mogą wejść w interakcje z teiną lub kofeiną.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: