logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Złość w ciąży.
Autor: wiola (---.torun.mm.pl)
Data:   2014-03-18 03:16

Jestem właśnie w 34 tygodniu ciąży. Mam problem ze złością, irytacją, łatwo wyprowadzić mnie z równowagi, czesto płaczę, wpadam w rozpacz, no niby normalne w ciąży. Mam 4-letniego syna, kłopoty w relacji małżeńskiej, ogólnie czuję się niepewnie, bo mąż jest jakby dalej od wiary, niż ja, nie jest przewodnikiem, ja chciałabym, zebyśmy razem szli tą drogą, a mnie denerwuje każdy wrecz głupi filmik obejrzany przez niego, każdy wręcz idiotyczny tekst, często związany z seksualnością i tak dalej... Mój mąż jest chłodnym typem, mało przytula, mało rozumie, no jest trudny, pewnie z resztą, jak ja. A ja nie wyrabiam. Jestem w domu z dzieckiem, które już wariuje, bo to dziecko, które potrzebuje ruchu. Ja w ciąży nie mogę mu tego zapewnić. Mąż nie jest typem, który poszaleje z dzieckiem.
Sama potrzebuję bliskości, teraz bardziej. Praktycznie nie wychodzimy gdzieś sami, relacja jest w stanie krytycznym. A ja w tym wszystkim tracę fundament, mogłabym się spowiadać codziennie, bo codziennie wpadam w złość, krzyczę na dziecko, ktoremy też jest w tym wszystkim trudno, czepiam się męża. I albo wyję wieczorem, albo jest mi wszystko jedno. Takie poczucie beznadziei. Syn mnie nie słucha, a ja wtedy dostaję furii i straszę go karą. Ogólnie jestem za podejściem rodzicielstwa bliskości, porozumienia bez przemocy, ale trudno w tym trwać, gdy mam taki stan. Jestem ciężarną jędzą, denerwuja mnie ludzie, ich zachowania. Chodzę i zrzędzę, wyzywam szufladę, która mi się nie chce otworzyć,coś mi spadnie, to mam ochotę cisnąć przez okno. Im blizej rozwiązania, tymjest mi gorzej. Ciąża ogólnie trudna, z dużym zmęczeniem, kiepskim samopoczuciem. Ostatni czas przed nią też nie należał do łatwych, bo maż zachorował powaznie, ja poroniłam, okazało się, że moje zdrowie też jest powaznie nadwyrężone, objawiało się to chronicznym zmęczeniem, migrenami, problemami z mięśniami, tak, ze po południu dopiero się rozruszać potrafiłam, by coś zrobić. Mąż się tym denerwował, ze ja "nic" nie robię, a ja nie miałam siły. Okazało sie się, ze cierpię na nietolerancje pokarmowe (typ alergii) i jedzenie, ktorego nei toleruje niszczy mnie od środka (przeciwciała). Rodzina wokół dziwnie na mnie patrzyła, w tym maż, ze sobie wymyślam. Poza tym cierpię na niedoczynnosć tarczycy, jakąs immunologiczną. Ogólnie nie jest mi łatwo z tym wszystkim i bardzo potrzebuję czułego ramienia, a tego nie mam :(. Poza tym pochodze z rodziny, gdzie ojciec był agresywnym alkoholikiem, trwoniacym pieniadze i mającym problem z utrzymaniem pracy. Bez diagnozy wiem, ze jestem DDA.
Przybija mnie poczucie winy, bo nie chcę przekazywac dziecku tego, co sama kiedyś przeżyłam, ale nie potrafię, teraz nie potrafie, wcześniej w miarę mi się udawało, teraz to mnie przerasta. Miałam czas, kiedy fruwałam po żywym poznaniu Pana Boga, oddania zycia Panu Jezusowi, a teraz wciąż pod górę. Nawet do modlitwy nie mogę się zmusić, chociaż rozmawiam z Bogiem, a to też modlitwa. Ale często wybieram coś innego, niż lekturę Pisma Sw. czy Różaniec lub koronkę, które sobie obiecuję... i moze to problem, ze chcę za dużo.
Wiem, jest to wszystko chaotyczne, chciałam jakos krótko nakrełśić sytuację, zeby byla jasność, skąd się ta moja złosć bierze, choć i tak to pewnie nie wszystko. Wiem, że w tym całym "zamieszaniu" działa PanBóg i ja widzę to działanie, zaczynam widzieć swoje niedoskonałości, problemy, przyczyny zachowań. Nie do końca zrzucam winę na innych ludzi, nie tak jak wczesniej tą odpowiedzialnosć, tylko zaglądam w głab siebie. Szukam wiedzy, czytam, dojrzewam w pewnym sensie.
Chciałam zadać na początku pytanie, czy ta złość, nie w sensie emocji, bo nie są one same w sobie grzechem, tylko to, co się z nimi robi, czy ta złość, że się wydrę, ze jestem nieprzyjemna, że nie potrafię odpuścić, ze rozsadza mnie irytacja, ze sie na słabszym rozładuję, czy jest to typowym grzechem gniewu (nie tego słusznego). Czy jest to grzech ciężki? Bo jełsi tak, to musiałabym się co tydzień przynajmniej spowiadać... Czy problem raczej terapeutyczny albo kwestia hormonów? Choć pewnei wszystko na raz. A ja nie chcę takich sytuacji, ale nie umiem nad tym panować. Czuję się opuszczona i tak, jakby mnie Bóg nie kochał, bo taka jestem okropna. Wydaje mi się, że taki stan będzie trwał wiecznie. Mialam z tym problemy wcześniej, byłam nerwowa przez jedzenie tego, co na mnie miało zły wplyw i stąd się obawiam, ze wciaż tak będzie. Po odstawieniu nietolerowanych produktów nie mam problemu z mieśniami i migrenami, i więcej energii do życia. Zmeiniłam dietę na zdrowszą i poczułam się lepiej. Ale ciąża znów mnie przybiła do tego krzyża złego samopoczucia :P.
Dziękuję za każdy odzew :).

 Tematy Autor  Data
 Złość w ciąży. nowy wiola 
  Re: Złość w ciąży. nowy xc 
  Re: Złość w ciąży. nowy Franciszka 
  Re: Złość w ciąży. nowy 38 na karku 
  Re: Złość w ciąży. nowy Zofia 
  Re: Złość w ciąży. nowy Joanna 
  Re: Złość w ciąży. nowy Gazela 
  Re: Złość w ciąży. nowy wiola 
  Re: Złość w ciąży. nowy Franciszka 
  Re: Złość w ciąży. nowy 38 na karku 
  Re: Złość w ciąży. nowy domibu 
  Re: Złość w ciąży. nowy wiola 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: