Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2014-04-16 19:37
"obecnej sytuacji jeżdżę do niej ale mam wrażenie, ze ona a zwłaszcza on jest do mnie wrogo nastawiony."
Dziwisz się?
"Powiedziałam jej kiedyś żeby nie przyjeżdżała do domu rodzinnego z tym panem, więc nie przyjeżdża wcale."
To nie jest ten pan, tylko ojciec Twoich wnuków. Mam nadzieję, że przy wnukach nie zwracasz się do niego w ten sposób. To człowiek, który wziął odpowiedzialność za Twoją córkę i ich dzieci, choćby w tej chwili nieformalną. Bo, jak rozumiem, mieszka z nią, łoży na dzieci, opiekuje się nimi itd. Uwierz, mogłoby być gorzej.
Córka jest dorosła, czas jej wychowywania się zakończył. Teraz ona musi wziąć odpowiedzialność za swoje życie we własne ręce. Wyraziłaś swoje zdanie i naprawdę nie musisz go powtarzać między żurkiem a mazurkiem. Już wiesz, do czego to prowadzi. Moja babcia mawiała: na kroplę miodu więcej much złapiesz niż na beczkę octu. Więcej zdziałasz, jeśli zamiast oskarżeń, zaprzeczenia i odrzucenia okażesz miłość, może zatroskaną, ale miłość, a nie fochy. To musi być nie taki zły człowiek, skoro po tak ostentacyjnym zachowaniu z Twojej strony toleruje Twoją obecność w swoim domu i jeszcze jest względem Ciebie grzeczny.
Jak wspomniałaś, wnuczki są małe. Jak im wytłumaczyć napiętą atmosferę w domu? Dzieci wyczuwają takie rzeczy i mają tendencję do brania winy na siebie, choćby irracjonalnego. Dzieci do prawidłowego rozwoju psychicznego potrzebują przekonania o stabilności związku i miłości ze strony rodziców. Owszem, oni nie są małżeństwem, ale są rodziną. Kwestionując stabilność związku poprzez ostentacyjne zachowanie odbierasz dzieciom poczucie bezpieczeństwa.
Przyjmij do wiadomości zaistniałą sytuację. Oczywiście, rozmawiaj z córką, ale niech to będą rozmowy sporadyczne i przeplatane pozytywnymi tematami. Zauważ, pochwal i doceń to, co możesz - zarówno na polu religijnym, jak i zwykłym życiowym. Wtedy córce łatwiej będzie przyjąć Twoją troskę o nią i o jej związek. Może będą z tego jakieś efekty, choćby w dłuższej perspektywie. Z ostentacyjnego odrzucenia nie będzie nic, nawet jeśli "wyjdzie na Twoje", bo on zostawi ją samą z dziećmi. Usłyszysz wtedy, że to wszystko Twoja wina, nawet jeśli to będzie absurdalne. Nie znam pary, która pobrałaby się z powodu zrzędzenia rodziców, za to historii takich jak Twoja - kilka, w tym jedna w rodzinie (tu akurat odrzucenie było pomimo ślubu kościelnego). Niestety, wszystkie zakończone zerwaniem kontaktów i obustronnym poczuciem krzywdy przeniesionym na wnuki. To nie jest dobra droga.
|
|