Autor: maria (27 l.) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2014-07-23 14:31
Mam 27 lat. Rok temu rozstałam się z chłopakiem. Nie było między nami wielkiego zakochania, ale była szczera miłość i to ona sprawiała, że czułam się szczęśliwa, piękna, rozkwitałam. Chodziłam uradowana ulicamy, czasem zaczepiali mnie ludzie, pytali o powód mego szczęścia. Cieszyłam się, że mam faceta, z którym mogę żyć w czystości, który respektuje religię, choć sam nie jest wierzący. Później był to związek na odległość, przez pół roku, w końcu rozstaliśmy się, bo mnie zdradził. Młodszy ode mnie, niedojrzały. Ustaliliśmy, że będziemy się kumplować, jak przed związkiem. Mamy dobry regularny kontakt, spotykamy się czasem. Od momentu rozstania nie mogę się pozbierać. Nie ma dnia bym o nim nie myślała. Postanowiłam, że będę w pobliży i poczekam aż dojrzeje. Marzyłam o związku z nim. On z mnie traktuje 100% jak kumpla, zwierza mi się z różnych rzeczy. Dziś mi powiedział, że poznał dziewczynę, ostatecznie dostał kosza, ale sposób w jaki o niej mówił sprawił że przepłakałam cały dzień. Czułam jakby nasz związek i wszystkie poprzednie był jakąś farsą, jakby nic dla niego nie znaczył, jakbym była za mało piękna, za mało urzekająca, niewarta spędzenia życia. Jest mi strasznie smutno i przykro. Na pewno nie zdawał sobie sprawy z tego, że będę to tak przeżywać. Chcę jego szczęścia, ale jednocześnie boli mnie niesamowice informacja o jakiejkolwiek dziewczynie w jego życiu, w szczególności, że jest ode mnie lepsza, choćby piękniejsza. Nie wiem co zrobić z naszą relacją. Czy nie powinnam zakończyć znajomości. Nie potrafię zapomnieć o nim i żyć dalej. Przez ten rok nie poznałam nikogo godnego uwagi. Czuję się beznadziejnie.
|
|