Autor: Marta (---.30.201.241.threembb.co.uk)
Data: 2014-07-31 09:42
Oso, to bardzo dobrze, że wiesz, że masz problem ze sobą. Zauważenie i nazwanie problemu to pierwszy krok do jego zwalczenia, Ty już ten krok zrobiłaś, to sukces. Niektórzy potrafią całe życie ignorować problem w sobie i uważać, że to wszyscy inni są wszystkiemu winni.
Co dalej robić w Twojej sytuacji: nazwij sobie ten swój problem bardzo konkretnie, poszukaj źródeł, zastanów się czy jakieś konkretne wydarzenie popchnęło Cię do stanu "wszyscy mnie zawiedli"? Kiedy tak się stało, dlaczego? Co masz sobie do wybaczenia? Czy tak prawdę powiedziawszy zrobiłaś jakieś poważne zło (komuś/sobie?) czy bardziej Ci chodzi o zraniony perfekcjonizm, że nie jesteś taka jaką byś siebie chciała widzieć? Te dwie sytuacje wymagają nieco innego podejścia.
Potem podejmij decyzję, czy chcesz ten problem zwalczyć, czy też wolisz dalej siedzieć w swojej jako tako bezpiecznej i znajomej skorupce? Możesz siedzieć, to się da, ale będziesz się męczyć. Jak spróbujesz coś w sobie zmienić, to masz szansę na lepsze. Spróbuj coś zmienić. Ja jak mam coś zrobić, czego się boję, bo nie wiem jak to wyjdzie i czy w ogóle, to sobie myślę, że jak nie wyjdzie, to świat się nie zawali, a do punktu wyjścia prawie zawsze można wrócić.
Jak już zdecydujesz, że chcesz jednak coś zmienić, to porozmawiaj z psychologiem lub jakimś życzliwym człowiekiem ;) - tylko uważaj, bo jednak nie każdemu należy ufać i wierzyć od razu. Poczytaj książki lub artykuły w necie odnośnie Twojego problemu, pytaj tutaj. Tylko my rzecz jasna nie jesteśmy wszystkowiedzący i mamy ograniczone możliwości. Nawet wpisanie w google "jak wybaczyć sobie błędy" (prawie 1,5 miliona rezultatów w 0,43 s, wow!) i poczytanie różnych tekstów może Ci pomóc w rozwiązywaniu Twojego problemu. Oczywiście myśl jak czytasz i nie wierz we wszystko bezkrytycznie :)
Nie wiem jak tam Twoja relacja z Bogiem, ale to też może być źródło naprawdę dużej pomocy dla Ciebie. Tylko trzeba chcieć tej relacji i prosić Go o pomoc. Mnie osobiście rozmowy z Bogiem bardzo pomogły swego czasu w nabraniu pewności siebie i w poukładaniu swojego życia. Kiedyś w końcu do mnie dotarło, że skoro Bóg mnie kocha, tak bardzo, że oddał za mnie życie na krzyżu, to co ja się będę przejmować, że nie wszyscy ludzie mnie akceptują i lubią? Bóg kocha także Ciebie, Oso, także Ciebie wzywa po imieniu i Ciebie również chce przytulić do swojego serca.
Muszę zmykać do pracy, jak coś, to pisz, odpiszę później.
|
|