logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość?
Autor: Katarzyna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-01 22:20

Nie wiem czy tutaj uzyskam odpowiedź, ale potrzebuję jej bardzo. Wcześniej jednak w skrócie opiszę sytuację.. bo myślę ,że to dość niezwykła historia dwojga ludzi.
Znamy się ze szkoły pdstawowej, On był klasę wyżej. Wszystko zaczęło się ,kiedy ja byłam w 7 klasie. Ja po uszy zakochana ,skrycie oczywiście. On zorientował się dopiero tuż przed odejściem ze szkoły. On poszedł do miejscowego liceum, ja do liceum w sąsiednim mieście. Aż do studiów kontak nasz się urwał. Na studiach spotkaliśmy się i to w jednej grupie. Zaskoczenie, potem nadzieja, a na końcu rozczarowanie, o okazało się ,że moja dawna niespełniona miłość ma od kilku miesięcy żonę i właśnie urodził się Jemu syn. Oboje wiedzieliśmy, że musimy poprzestać wyłącznie na koleżeństwie, chociaż gdzieś w tle tego wszystkiego wyczuwało się niezwykłe napięcie emocjonalne. Któregoś dnia On zniknął ze studiów, nagle ,bez uprzedzenia. Czas mijał, a ja potem próbowąłam sobie ułożyć życie z komś innym, ale i tak nic z tego nie wyszło. Wyjechałam bardzo daleko, wróciłam po kolejnym nieudanym związku z dzieckiem do rodzinnego miasta po 12 latach.
Dzisiaj synek ma 6 lat i życie zaskakuje mnie kolejną niespodzianką... po 20 latach spotykam ponownie swoją miłość z podstawówki, ale już jako człowieka wolnego, bo po rozwodzie i też po 20 latach dowiaduję się, że Jego małżenstwo nie przetrwało, że On całe te lata o mnie myślał, myślał o mnie nawet dzień przed ślubem, do którego rodzina Go zmusiła. Jak to opisywał przez te wszystkie lata byłam jego skrytą nadzieją na normalne, bezpieczne życie i stabilizację uczuciową, kojarzyłam się Jemu zawsze z ciepłem, uczuciami...
Tak się cieszyliśmy tym spotkaniem, że zaczęliśmy się spotykać, uznaliśmy to za przeznaczenie i za znak od Boga, że jednak powinniśmy być razem, ale z biegiem czasu dowiadywałam się coraz to ciekawszych rzeczy o Jego życiu i tego ,co przeszedł. Na szczęście dowiadywałam się tego od Niego, bardzo dużo ze sobą rozmawialiśmy i bardzo szczerze, zaufaliśmy sobie nawzajem. Okazuje się, że moja miłość ma za sobą próbę samobójczą ,walczy z depresjami i jest trzeźwym alkoholikiem. Rozmawialiśmy o tym przez trzy godziny, słuchałam, niedowierzałam, bo to zawsze był taki poukładany chłopak, zakochany w sporcie, dobry uczeń... z dobrej rodziny. Widziałm jak trudno było Jemu o tym wszystkim mówić, bo to przecież trzeba miec odwagę, by w takich szczegółach komuś o tym opowiadać nie mając pojęcia jak ta druga osoba może zareagować. Kiedy skończył mówić wiedziałm już, że mimo wszystko nie zostawię Go z tym, że nadal chcę Go poznawać, być z Nim ,wspierać Go ... i zostałam modląc się każdego dnia o wsparcie od Boga w tym wszystkim, by dał nam szansę, by nas nie rozdzielał kolejny raz, by nas sobie nawzajem znowu nie zabrał. Wszystko szło ku dobremu i do przodu, On chodzi cały czas na terapię, uprawia czynnie sport, ale rzadko się widzieliśmy, bo nadal mieszkamy w sąsiednich miastach, więc kiedy przychodził moment ,kiedy wpadał w kolejną depresję byłam zła na to,że nie robimy nic, y być na codzien bliżej siebie, by mogła Jemu pomagać, twierdził, ze już sama moja obecnoś w Jego życiu bardzo Jemu pomaga, ale ja ciągle uznawałąm, ze to za mało, że skoro aż tyle lat na siebie czekaliśmy to nie musimy z niczym już czekać, bo przecież i nie mamy już 20 lat ,a oboje jesteśmy juz po 40 ce. I niby zaczął coś z tym robić, planował wspólne wyjazdy, pomieszkiwania, a nawet oglądanie mieszkań, ale nic z tego się nie spełniało ,bo zawsze coś nam plany krzyżowało. Więc ja zaczęłam się naprawdę martwić o nasze relacje ,bo On jak miał złe dni to mi znikał na trzy dni, nie dzwonił, nie pisał, a zawsze robił to codziennie, wiec się martwiłąm. Ostatnie tygodnie były naprawdę niepokojące, a ja przeczuwałm, że coś się dzieje i dobrze przeczuwałam, bo na kolejnym spotkaniu, które już sama ustaliłam, bo po prostu pojechałąm do Niego... usłyszałąm, ze On jednak woli być sam, bo sam ze sobą dobrze się czuje, bo nie chce mnie obarczać swoimi problemami, bo widzi jak cierpię przez Niego, że w koncu On nie może Jego zdaniem czegokolwiek budować nie mając stałej pracy, stałych dochodów, stałego miejsca zamieszkania (po powrocie z ośrodka zamieszkał u rodziców), a do tego tyle problemów, że jako mężczyzna źle się z tym czuje, bo nie jest w stanie mi nic zapewnić na tym etapie. Nie pomogły tłumaczenia, że ja tego wszystkiego nie potrzebuję od razu, by z Nim być, że kocham Go bardzo, że sobie poradzimy itd. Powiedział, że nie znika mi z życia, ale chce być sam i poukłądać sobie to wszystko, a my powinniśmy zacząć naszą znajomość od początku jako Przyjaciele najpierw ,poznać sie lepiej, a potem coś budować ,jeśli okaże się, że jest nam jednak po drodze, On nie wyklucza niczego między nami, ale chce być sam teraz ,bo ja burzę ten Jego porządek ustalony terapiami ,sportem... jak twierdzi zjawiłam się w Jego życiu w badzo dziwnym momencie ,ze On nie radzi sobie z emocjami, że przez ta Jego chorobę obawia się ciągych kłótni między nami, że to nas właśnie rozdzieli.
Bardzo źle to zniosłąm i znosze do dzisiaj. A tak bardzo się o Nas modliłam, by Bóg dał nam szansę, by mi Go nie zabierał znowu z życia, a jednak zabrał. Ciężko mi z tym, bo zdążyłam Go naprawdę pokochać, moje dziecko również widziało w Nim swojego nowego Tatę, Czuję się jak w jakiejśc próżni, bo On ciągle jest, rozmawiamy o tej Jego decyzji, interesuje się mną i moim stanem emocjonalnym, martwi się,że tak cierpię, wziął całą winę na siebie za to wszystko i ciagle prosi, żebym to ja dąła Nam szansę i pozwoliła na to, co On proponuje czyli zaczęcie od Przyjaźni, która pozwoli nam zdecydować co dalej. Strasznie to dla mnie zniezrozumiałe, bo tak bardzo za sobą byliśmy na początku ,nikt mnie traktował nigdy tak jak On, nikt mnie tak nie kochał, czułam to, czułam się kochana, a tu nagla takie coś i tylko dlatego, że nieche ,bym cierpiała z powodu Jego problemów i choroby.
Dlaczego ludzie podejmują takie decyzje, kiedy wiedzą, ze są potrzebni drugiej osobie, że są kochani przez ta osobę i druga osoba zaakceptowałą to, z czym walczy i będzie pewnie walczył do końca życia. Byłam gotowa na to wszystko, bo Go kocham, a skoro kocham Jego to i Jego wszelkie ułomności i niepowodzenia. Nigdy nie oceniałam Go z tego powodu, po prostu bez zastanowienia zaakceptowałam to wszystko uznając, ze to teraz będzie po prostu część naszego życia, a ten mi nagle o ty, że ja niepotrzebnie tak szybko sobie w głowie poukłądałąm to naszą przyszłość, że On nie myślał o tym chyba jak ja, ale przeciez wszystko, co robił wąśnie o tym świadczyło, wspólne wyjazdy, nawet zaproponowął wyjazd do Australii RAZEM jako para, było wiele rzeczy, które mi mówiły tylko jedno, że On też chce być ze mną i chce naszej wspólnej przyszłości, a tu tak przykra niespodzianka mnie spotkała z Jego strony. Przykra to mało powiedziane,ja po prostu jestem załamana, nie jestem w stanie na niczym się skupić, trudno mi żyć, pracowąc i funkcjonować, nie radzę sobie z tym Jego odejściem mimo, że nadal ze sobą rozmawiamy, nie unikamy siebie, będziemy się widywać, ale jako Przyjaciele.. nie wiem czy to w ogóle możliwe, a może to i dobrze z drugiej strony, bo to będzie czas na podjęcie właściwych decyzji. Nie wiem ,mam tysiće myśli, ciągle płaczę, nie mogę spać, ja się snuję po swoim życiu ,a nie żyję. Rozpacz jest ogromna, a niezrozumienie takiego planu Boga wobec Nas jeszcze większe, przyszło też zwątpienie czy w ogóle Bóg mnie słuchał, iedy się do Niego modliłam, a modląc się nawet płakałam w Kościele. Jestem osobą wierzącą, On również, więc tym bardziej nie rozumiem dlaczego Bóg nas tak postanowił znowu rozdzielić i tak boleśnie nas oboje doświadcza mimo, że już tyle lat się na siebie naczekaliśmy i oboje tyle już prześliśmy. Może jest tu ktoś kto będzie mi umiał to wtłumaczyć i coś doradzić, bo mam wrażenie ,ze ja już nic nie wiem i nie potrafię już z tego wszystkiego logicznie myśleć, bo nie potrafię się z tym wszytkim pogodzić, a nawet nie chcę. Co gorsze i dziwniejsze On twierdzi, że nie musze ukrywać swoich uczuć do Niego... sama nie wiem o co w tym wszystkicm chodzi... Czy naprawdę On po prostu nie chce być ze mną czy rzeczywiście jest w stanie poświęcić swoje uczucia ukrywając je ,by odejśc ,bo mnie może tylko ranić jak mówi, a dotrzeć do Jego uczuć jest naprawdę trudno, ma ogromne problemy z ich wyrażaniem i mówieniem o Nich....Pomóżcie, bo jest mi z tym tak źle, że aż się boję swoich własnych myśli chwilami. Co mogłabym zrobić, by Go przekonać do tego, że jednak możemy być razem teraz, a nie za pół roku czy rok aż On się z tych swoich problemów podniesie. Czy rzeczwiście może Bóg ma jakiś konkretny plan wobec nas i to ,co się dzieje terza to Jego część..Pomóżcie chociaż radą.

 Tematy Autor  Data
 Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Katarzyna 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy G_JP (15) 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Sowa Przemądrzała ;) 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Maggy 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy ja 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Maryla 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Monika 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Katarzyna 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Bogumiła z Krakowa 
  Re: Niepotrzebnie poukładałam sobie w głowie naszą przyszłość? nowy Maggy 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: