Autor: helena (---.tvk.torun.pl)
Data: 2014-08-28 09:00
Droga Kamilo,
z Twojego postu wyłowiłam to zdanie:
"Dopóki nie ułożę sobie swojego życia z kimś innym będzie miał szansę".
Wiesz co Ci powiem? To zdanie naprawdę powinno brzmieć:
"Wciąż ma u mnie szansę i przez to nie ułożę sobie swojego życia z kimś innym".
Bo taki to właśnie ma sens. Niektórzy wyznają zasadę "klin klinem" i wychodzą z nieszczęśliwej miłości, padając w ramiona kolejnej osoby, ale moim zdaniem, to nie jest najlepszy i najzdrowszy sposób. Myślę, że Twoje szanse ułożenia sobie życia z kimś innym znacząco wzrosną, jeśli najpierw "pozamiatasz" u siebie i się odkochasz. Drugi człowiek nie może być lekarstwem na złamane serce. To trzeba najpierw pozwolić zrobić Bogu.
Pozwoliłam sobie wypowiedzieć się w tym wątku, bo mam podobną sytuację - też czuję się wykorzystana, też czuję, że ktoś nie kochał mnie na tyle, żeby o mnie walczyć, tez uważam, że jest "dobrym człowiekiem ale niesprawiedliwym":) i - o zgrozo - też nieraz łapię się na myśleniu, że on "wciąż ma u mnie szansę" (na szczęście już sporadycznie;) Z tym, że u mnie to już troszkę trwa, więc wiem, że nie ma co liczyć na to, że będziemy to roztrząsać w nieskończoność, a to tymczasem samo przejdzie. Nic samo nie przechodzi, trzeba decyzji, żeby odpuścić. Tylko jak to zrobić?
Teraz targają Tobą silne uczucia, poczucie krzywdy, smutek, żal, może się potem pojawić silny gniew. To co przeżywasz, to prawie jak rozwód. Nie tłum tego w sobie, trzeba to przerobić. Możesz np. napisać do tego chłopaka list, którego mu nie wyślesz. Wyraź w nim wszystko to, co czujesz. Możesz też porozmawiać z jakimś mądrym psychologiem, jeśli masz taką możliwość, to naprawdę pomaga.
Jeszcze przez jakiś czas będzie bolało, bo takie zerwanie intensywnej więzi musi boleć, i na to nie masz wpływu. Możesz jednak zdecydować o tym, jak będziesz przeżywała ten czas. Czas kiedy jesteś sama, jest też bardzo potrzebny. Kiedy już emocje nieco opadną, spójrz z dystansu i pomyśl, czemu właściwie to tak wyglądało? Co Cię przyciągnęło do chłopaka, który daje sobą kierować? Jaką masz/miałaś relację ze swoim tatą? Czy to jest/był ktoś fizycznie albo emocjonalnie niedostępny i odległy? Jak jest z Twoim poczuciem własnej wartości? Czy wierzysz, że jesteś córką Pana Boga i że On jest Tobą zachwycony? Czy wierzysz, że "teściem" Twojego przyszłego męża jest Pan Bóg, a On jest o Ciebie zazdrosny i strzeże Ciebie jak najcenniejszego skarbu, żeby nie stała Ci się krzywda? (oczywiście, nie musisz odpowiadać, to są pytania dla Ciebie samej).
Wiesz co bym Ci poradziła? (Jeśli oczywiście chciałabyś radę:) Przeżyj tę żałobę, bo to żałoba po dużej stracie. Zapisz sobie te sytuacje,w których Twój chłopak źle Cię traktował - nie po to, żeby mu tego nie wybaczyć, ale po to, żebyś czarno na białym zobaczyła, że wcale nie było tak różowo, kiedy z czasem Twoje wspomnienia zaczną zmieniać kolory i zaczniesz za nim tęsknić, myśląc sobie, że w 95% było ok, a wszystko co złe, to ledwo 5%, z którym w sumie możesz się pogodzić. Nie! Dopóki nie masz takiego poczucia własnej wartości, które samo każe Ci uciekać - buduj je "na siłę", zmuszając samą siebie do szanowania siebie. Jak to mówią Amerykanie "Fake it until you make it". Za każdym razem, jak będzie Cię kusiło, żeby zrobić coś poniżej swojej godności, żeby dostać w zamian namiastkę miłości, sięgaj do tego dziennika i przypominaj sobie, na co się nie godzisz.
Po drugie - (co w sumie powinno być "po pierwsze":) skup się na swojej relacji z Panem Bogiem. Jeśli masz możliwość, chodź sobie na Adorację i przytul swoje serce do Jego serca. On rozumie. Poproś, by Ci pokazał, kim jesteś,jak możesz wykorzystać czas dany Ci na tej ziemi, jakie masz talenty, jakie powołanie. Kiedy będziesz wiedziała kim jesteś, będziesz pewna siebie i nie zadowolisz się niczym mniej niż prawdziwą miłością. Nie tylko módl się, ale też działaj. Zapisz się na kurs tańca, zrób coś fajnego dla siebie, coś, co lubisz. Potraktuj siebie dobrze, z czułością:)
Po trzecie - to, że popełniłaś jakieś błędy w tej relacji, których teraz żałujesz, to nie znaczy, że masz teraz dać się gnębić przez całe życie (i sama siebie biczować). Pan Bóg Ci odpuszcza w sakramencie pokuty i jesteś nowym stworzeniem. Zaufaj Mu.Nie myśl też, że gdybyś była taka czy owaka, gdybyś bardziej się starała, to chłopak by został. Z wszystkiego można wyciągnąć jakieś dobro - Ty swojemu chłopakowi być może pokazałaś, z czym ma problem, a on Tobie, z czym Ty masz problem. Relacje ujawniają to, co w nas siedzi.Podziękuj w duchu za to, co dobre, wybacz to, co złe (sobie i jemu), nie miej do siebie pretensji, jeśli to nie stanie się w jeden dzień, i ruszaj do przodu.Być może to zerwanie właśnie otwiera przed Tobą drzwi do lepszego życia (ja tak sądzę, przynajmniej). Trzymaj się ciepło i pamiętaj: na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli nie jest dobrze - to nie jest koniec:)
|
|