logo
Wtorek, 14 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.sta.asta-net.com.pl)
Data:   2014-08-13 20:49

Jestem w związku z chłopakiem od dwóch lat. Dzieli nas 300 km. Ostatnio on ciągle zmienia zdanie co do tego, czy chce ze mną być. Już parę razy mnie zostawiał, ze względu na swoją rodzinę. Jego matka i siostra są o mnie zazdrosne i nie lubią mnie, a on nie chce ich zasmucać. Niestety nie traktowały go dobrze, bywało tak, że pracował i załatwiał ich sprawy cały dzień, a nawet nikt nie przygotował dla niego obiadu. Albo woził siostrę na zakupy (ona sama ma prawo jazdy i samochód) i nie wykonywał w tym czasie swojej pracy, a póżniej matka nie pozwalała mu do mnie przyjechać, bo nie wykonał swoich obowiązków. Kłociliśmy się często o to, bo im przeszkadzała moja obecność w domu, to że chcemy spędzać ze sobą czas i np. nawet oglądając telewizję trzymamy się za ręce. Ja chciałam tylko, żeby i oni czasem mu pomogli, np. żeby siostra zawiozła go na pociąg kiedy jechał do mnie - ale ona nie chciała i on w żaden sposób nie brał później tego pod uwagę. Ja już traciłam siły, denerwowałam się. Jednak on chyba wybrał to, że woli się nie stawiać rodzicom, tylko lepiej rozstać się ze mną. Ja go mocno kocham, bo to dobry chłopak i chcę tylko, żeby przestał tak ulegać swojej rodzinie, a nastawił się na tworzenie nowej ze mną (oczywiście nie odrzucając tamtej). Na razie nie chce się ze mną rozstawać, mówi, że mnie kocha ale do siebie nie pasujemy. A gdyby wyłączyć tylko te sprawy z jego rodziną to zawsze się dogadywaliśmy wspaniale. Tak jak ja jest i werzący, razem chodziliśmy zawsze do kościoła, do spowiedzi, to były cudowne przeżycia. Ciągle płaczę, modlę się ale chciałabym, żeby było dobrze...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: hmm (---.eaw.com.pl)
Data:   2014-08-19 18:10

Cóż, niewiele można doradzić, bo wydaje się, że decyzja jest po stronie chłopaka, Ty chcesz z nim być, a on nie wie co zrobić. To dla Ciebie na pewno trudne. Jedyne co właściwie możesz zrobić to porozmawiać z nim i polecam żeby to zrobić. Nie jest niestety możliwe, by sprawić, by było tak jak chcesz. Pozostaje Ci rozmowa z nim. Czy jest możliwe, abyście zamieszkali w jednym mieście? Rozmawiaj z nim, ale nie mów nic złego na jego rodzinę, bo on będzie czuł się nielojalnie względem nich. Rozmawiajcie o Was, o waszym związku, przyszłości.
Jeśli będziecie dalej razem to bądź uprzejma do rodziny chłopaka, nie musicie być przecież wielkimi przyjaciółmi, wystarczy uprzejmość i grzeczność. Jeśli to możliwe to spotykajcie się z chłopakiem częściej poza domem. Może być też tak, że chłopak jeszcze nie dorósł do tego, aby założyć własną rodzinę.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-19 21:16

Rozmawiam z nim ciągle i zawsze rozmawiałam, będąc ze mną przyznawał mi rację, a kiedy wracał do domu, uważał, że nic się nie stało, tylko ja się czepiam. Na początku dzielnie to znosiłam, starałam się mimo ich negatywnego stosunku do mnie, byłam miła i pomocna, wrecz czasami to ja robiłam więcej niż jego siostra, kiedy ona siedziała bezczynnie, ja gotowałam dla całej rodziny obiad, podawałam, sprzatałam po nim - ale nikt tego nie doceniał, a wręcz ciągle wytykał błędy. Więc zaczęłam z nim o tym rozmawiać ,że mnie to boli, że na to pozwala, że nie egzekwuje od nich lepszego zachowania, tylko uważa, że trzeba wymyślic inny sposób, żeby im się przypodobać i zaczynał robić to, czego oni chcą, kosztem nas. Mimo tego wszytskiego, nigdy do nivh nie powiedziałam złego słowa, nadal pomagałam - ale unikałam kontaktu - np. po obiedzie dziękowałam, zmywałam naczynia i od razu wolałam iść, nie siedząc z nimi, bo wcześniej kiedy rozmawiali i ja też włączałam się do niej, to jego matka jakby nie słyszała, że cokolwiek się odzywam. Ale jemu było smutno, że u mnie w domu jest tak miło, a u niego nie... I nie damy rady spotykać się poza domem, bo na taką odległość niestety muszę od czasu do czasu go odwiedzić... A plany zamieszkania były.. miał się oświadczać, ale się one teraz rozmyły, on nic nie mówi, a ja nie chcę go zmuszać. Z drugiej strony, jeśli on nie jest pewien co do mnie i taką sytuację ma, to ja nie chcę na ślepo wyjeżdżać do obcego miasta - gdzie będę miała tylko jego... A on - chce przejąć rodzinną działalność, więc nie chce się stamtąd wyprowadzać...
Dziękuję bardzo za dopowiedź! :)

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2014-08-19 22:21

"Gdyby wyłączyć rodzinę..."
Problem w tym, że wchodząc w związek z kimś przyjmuje się go z dobrodziejstwem inwentarza - czyli między innymi z jego relacjami z rodziną.
Będę brutalna - ale jeśli on zrywa z Tobą, bo jego rodzinie nie pasuje jego związek z Tobą, to trzeba się poważnie zastanowić, czy jest sens tracić czas i energię na takiego człowieka. Bo to nie daje podstaw do przypuszczania, że on sprawdzi się jako Twój mąż i ojciec waszych dzieci.

I ja wiem - to strasznie boli. Ale są pewne granice, których się przekraczać nie powinno. I pewne sprawy trzeba postawić stanowczo przed ślubem, bo ślub wcale nie zmienia magicznie relacji z rodziną. A po ślubie jest już za późno na wycofywanie się.
Na samym wspólnym chodzeniu do kościoła niestety się małżeństwa nie zbuduje.

Módl się. Ale właśnie o to, żeby "było dobrze". Naprawdę dobrze. Co może się również wiązać z trudnymi decyzjami.
Ale lepiej pocierpieć teraz - trochę, niż całe życie z nieodpowiednim mężczyzną.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-20 12:41

Wiem, że jego rodzina byłaby nieodłącznym elementem naszego życia. I byłabym gotowa zaakceptować ją taką, jaka jest - tylko, żeby on był stanowczy i w pewnym momencie też powiedział im "stop"! Wiem, że byłoby to dla niego trudne, bo oni zaraz pokazywali, że im się to nie podoba, gadali mu na mnie - ale za tą cenę moglibyśmy być razem. mnie interesuje tylko to, jak on się do mnie odnosi, a nie co mówi o mnie jego mama. I kiedy był u mnie, ze mną - był cudownym człowiekiem, wprost idealnym mężczyzną. a kiedy wracał tam, to jakby zapomniał o tym wszystkim, o czym rozmawialiśmy widząc się... Ale suma summarum to przecież jego świadoma decyzja - uznał, że musi kogoś wybrać i ponownie wybrał ich. Tylko kiedyś po tych rozstaniach wracał po krótkim czasie, bo mówił, że beze mnie nigdy nie będzie szczęsliwy... Niestety okazało się chyba, że już potrafi być..Nie rozumiem tylko tego skąd teraz w nim taka złość do mnie. Czasami czuję jakby mówił te złośliwości wbrew sobie, nie poznaję go. Dlaczego nie podejmie decyzji i np. nie porozmawia ze mną na spokojnie - przeprosi, że odchodzi, ale nie potrafi tak zyc, zebysmy sie rozstali w przyjazni, a nie mowi mi jednego dnia, ze nie chce mnie widziec, ze ma dosyc -a kiedy rzadzwoni i rozmawiamy wieczorem, to mowi, ze mnie kocha. I od tygodnia nie podjal jeszcze decyzji... Zaczelam odmawiac nowenne pompejanska, wlasnie w intencji odnalezienia prawdziwej, milosci dobrego meza - a jesli ma to byc on o uzdrowienie tych relacji... Czytalam swiadectwa innych osob, ze ta modlitwa jest tak silna, ze szatan probuje zniechecic mod;acego sie, tym bardziej rzucajac klody pod jego nogi....Teraz zrobilo sie jeszcze gorzej-a ja nie poznaje czlowieka, ktorego kocham...
Dziekuje za wszytskie odpowiedzi, jest mi latwiej chocby przez to, ze moge sie wygadac, utwierdzic w tym, ze nie moglam sie godzić na takie jego zachowanie (bo czasami mam wyrzuty sumienia, że może faktycznie powinnam być cicho i nie zwracać uwagi na to, co sie tam dzieje w jego rodzinie -ale cierpiałam strasznie przez to, że on odtrącał mnie, aby być z nimi, zrobić coś dla nich, kosztem spotkania, rozmowy ze mną - i gdyby to było kilka razy, albo choćby kiedy i jemu potrzebna była pomoc, ktoś by się odwdzięczył nic bym nie mówiła - ale tylko on ciągle był zobowiązany, a dla nas nic nie egzekwował... A na odpowiedź, czy ten związek ma sens chyba jeszcze muszę poczekać... I masz rację, boli bardzo....

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2014-08-20 16:15

Obawiam się, że - w świetle tego, co piszesz (nie mam innych informacji) - odpowiedź na pytanie, czy ten związek ma sens jest dość jasna.

Kobieto - on już parę razy pokazał Ci, że ważniejsza jest dla niego jego rodzina a nie Ty - już teraz, przed ślubem. Wiesz jaka byłaby tragedia, gdyby taką samą decyzję podjął po ślubie zostawiając Ciebie i dzieci?
Ty byś chciała, żeby on stanowczo zareagował na sytuacje rodzinne. Ale czy on tego chce?
Czy on chce być z Tobą - nawet za cenę stanowczego postawienia się rodzinie?

Dlaczego nie porozmawiał, nie przeprosił i tak dalej?
Nie wiem. Może dlatego, że brak mu odwagi. Może dlatego, ze brak mu czegoś innego. A może jeszcze z innego powodu. Ale to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia.
Ważne jest to, jakiej informacji o nim Ci to dostarcza. Bo jeśli człowiek ogólnie jest idealny, ale w pewnych sytuacjach zachowuje się okropnie, to możesz być pewna, ze gdy przyjdą ciężkie chwile, to właśnie wtedy może się ujawnić ta jedna jedyna okropność w jego charakterze.

I ja rozumiem Twój ból. Niedawno przeżywałam coś podobnego. Ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że dobrze się stało, bo gdybym wyszła za mąż tego człowieka, to byłabym nieszczęśliwa, a być może i tak zostałabym sama.

Z perspektywy osoby stojącej z boku rozsądne wydaje mi się powiedzenie mu jasno - albo, albo. Albo tworzycie związek (w domyśle prowadzący do ślubu, a w pierwszej kolejności do uporządkowania relacji z jego rodziną), albo nie i on już Ci nie zawraca głowy. I danie mu czasu na podjęcie decyzji z zaznaczeniem, że ma się odezwać do Ciebie dopiero jak ją podejmie. Nie wcześniej.

A poza tym bardzo Ci współczuję. Ale powiem tak - ten ból mija. Czasami szybciej niż się człowiek spodziewa. A lepiej żebyś teraz się wypłakała, niż żebyś miała płakać po ślubie.

Trzymaj się. Pana Boga.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-20 16:31

Dlaczego Jego rodzina Cię tak traktuje, czy Ciebie nie akceptują, czy coś Im w Tobie nie pasuje? Powinnaś się zastanowić, czy jesteś w stanie dalej znosić niechęć Jego rodziny do Ciebie, to, że On się podporządkowuje Im. Jeśli Ktoś wchodzi w związek, to powinien tworzyć go tylko z tą osobą, którą kocha, bez wtrącania się osób postronnych, choć też bliskich. Gdy tworzy się małżeństwo, to decyzje podejmuje się razem, błędy popełnia się razem i najlepiej mieszka się osobno. Może Twój chłopak nie jest jeszcze gotowy na takie życie i jest zbyt uzależniony od rodziny i to On musi popracować nad relacją z rodziną, aby nie wtrącała się w Jego życie, bo będzie słuchał Ich i zostanie sam. Może dobrze by było, abyście zrobili sobie przerwę od bycia razem, On by się zastanowił, na ile jesteś dla Niego ważna i czy naprawdę Cię kocha, a Ty, czy chcesz z Nim być, pomimo trudności i dużej odległości od siebie. Jeśli naprawdę się kochacie, to przetrwacie tę próbę i kiedyś będziecie razem, a jeśli nie, to znaczy, że to nie była miłość z czyjejś strony.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-20 18:04

Na początku niby było wszytsko dobrze - ja tak myślałam. Widziałam, że jego siostrze się to nie podoba (a wcześniej przyjaźniłam się z nią, mieszkałyśmy razem przed rok i było ok, to ona nas zapoznała). Ale chyba poczuła się zazdrosna o brata, bo jak tylko widziała nas razem i było wiadomo, że to cos poważnego, to zaczęły się dziwne komentarze - że np żle wyglądam - oczywiscie nie do mnie, a do niego. Jak wchodziła do pokoju i widziała nas razem, to widziałam, że coś jest nie tak, zaczęła mnie unikać - mimo, że na pierwsze nasze wspólne randki z mojej inicjatywy ją zabieraliśmy, bo rozstała się z chłopakiem i żeby miała z kim też wyjść. ale z biegiem czasu też chcieliśmy pobyć troche sami. Na początku się nie wtrącałam w to, że ciągle on musi przekładać wyjazdy do mnie, nie ma dla mnie czasu, bo coś im ciągle trzeba - ale w końcu też zaczęłam mu mówić, że mi się to nie podoba. Najpierw były rozmowy, później płacz, a czasem nawet złość, krzyk - choć nigdy nie zrobiłam żadnej awantury przy nich, zawsze rozmawiałam, czy kłóciłam się z nim na osobności, "po cichu". W pewnym momencie on zaczął poświęcać mi więcej czasu, czasami, kiedy chciał jechać do mnie, odmawiał wykonania czegoś, jeśli ktoś mógł sobie z tym poradzić - po rpostu tak, żeby to nie kolidowało z naszymi planami, stał się bardziej samodzielny, chciał mi się oświadczyć... I nagle się to wszytsko posypało - Im przestało sie podobać to, co się dzieje. Okrzykęli, że chcę go wciągnąć pod pantofel - choć prawda jest taka, że to u nich jak widać siedzi pod pantoflem, bo jest na każde ich zawołanie - nawet wioząc gdzieś siostrę, musiała ona wyrazić zgodę, żebym ja pojechala odwieźć ją na pociąg z nim. A inne argumenty były moim zdaniem nie na miejscu - np., ze jedzac ciasto nakruszylam, albo sama nie znalazlam sobie zadnej pracy w ich domu, tylko poszlam zapytac jego mamy w czym jej pomoc, kiedy jego chwilowo nie bylo.

Teraz jest tak, ze on jest na mnie obrazony? W kazdym razie przestal byc juz kochany i mily i w sumie rozmawia ze mna jak z kolezanka. Wszytsko bylo w miare dobrze, dopoki nie prosiłam go, żebyśmy się spotkali i normalnie proozmawiali, a nie załatwiali wszytsko przez telefon. On się zdenerwował i powiedział, że nie będzie się odzywał w takim razie. Ja nie potrafię życ w takiej złości, jeśli mamy się nawet rozstać, to chcę po prostu to wyjaśnić, ale na spokojnie. Odezwałam się więc do niego, teraz nie wiem jak będzie. Nie wiem, czy on probuje mnie zniechęcić? Ale nawet w tym czasie potrafi na koniec rozmowy powiedziec, ze mnie kocha... Ja jestem pewna, ze go kocham, brakuje mi go i wiem, ze jest dobrym czlowiekiem. Chcialabym tylko tej stanowczości, żeby to moglo być nasze i TYLKO NASZE zycie.

Wiem, że po slubie mogloby być gorzej, dlatego nie modlę się o niego, a tylko o dobrego męża. Jednak wierzę też, że jeśli dwoje ludzi się kocha, to są w stanie wszytsko przetrzymać, tylko muszą chcieć. Każde z nas przed tym związkiem przeszło nieodwzajemnioną raniącą miłość, wierzyliśmy, że Bóg wynagrdził nam teraz tamten czas dając nam siebie. A teraz on mówi, ze mnie kocha, ze wie, ze bylabym dobra zona, ale nie pasujemy do siebie i on ma dosc...

Dziękuję Wam ,za te mądre słowa. Umacniają mnie. Podświadomie jakoś czuję, że jeszcze będzie dobrze. Nie wiem tylko, czy to nie moja chęć tego, by tak było... Modlę się i to daje mi spokój. Wierzę, że Bóg ma dla nas plan, boję sie tylko, że wdarło się gdzieś zło i miesza te szyki. Jego rodzina nie jest mocno wierząca, tylko onnw sumie chodzi do koscioła co niedzielę, oni prawei wcale. Od kiedy jesteśmy razem jest bliżej Boga. Nie jesteśmy kryształowi, ale nie opuszczaliśmy mszy świętej, spowiadaliśmy się, przystępowaliśmy do komunii... Wierzę i ta wiara daje mi siłę, że Bóg mnie nie zostawi... Dziękuję Wam... :)

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-20 18:38

Jego siostra być może jest zazdrosna, bo sama straciła chłopaka i boi się stracić brata, więc nie podoba Jej się Wasza relacja. Tak naprawdę rodzina robi Mu krzywdę, uzależniając Go od siebie i zmuszając do wyborów między Tobą a nimi. Może jest tym zmęczony i kocha Ciebie, jak mówi, ale nie potrafi tego przerwać, może sam jest zagubiony? Dopóki nie przeciwstawi się rodzinie, nie pozwalając Im wchodzić w Wasz związek, to nic się nie zmieni. Dobrze zrobiłaś, że chcesz z Nim porozmawiać. Teraz decyzja należy do Niego, czy podejmie jakieś kroki, aby zmienić tę sytuację. Współczuję Ci traktowania przez Jego rodzinę i cierpienia. Daj Mu i sobie trochę czasu, a jeśli nic się nie zmieni, to może lepiej się rozstać? Proś też Boga, aby pomógł Ci dokonać właściwego wyboru.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-20 19:54

Problem w tym, że ona sama się z tym chłopakiem rozstała.I zaraz w sumie miała nowego i nadal z nim jest. Później nie mieszkała już ze mną, tylko z nim, więc swojego miała na co dzień. Ona potrafiła przy mnie zwracać się do brata Koteczku, albo kiedy była pijana chciała go całować. Dla mnie nie jest to normalne, tym bardziej przy takiej jej zazdrości, też niepokoiło mnie takie zachowanie, on oczywiście nie widział w tym problemu... Wierzę, że on jest zmęczony, ja również. przez pierwszy rok trzymałam się dzielnie i to były drobne sprzeczki, ale w końcu i ja nie wytrzymuję... Nie wiem jak mu pomóc... A sama tez cierpiałam, dlatego płakałam, na niego ten płacz już przestał działać, a jego matka uważa, że robię scenki, żeby go do czegoś zmusić. A ja płaczę, bo go kocham i nie rozumiałam dlaczego taki jest... Będąc ze mną ideał, kiedy jest z nimi ja jakby schodzę na dalszy plan. On mi mówił, że jestem najważniejsza dla niego, ale pytałam, to skoro tak, to dlaczego tak się zachowuje - wyszło, że ja jestem dla niego równie ważna, jak rodzina, a nie ważniejsza. A moim zdaniem jednak ktoś, z kim planujemy wspólne życie musi być najważniejszy (zaraz po Bogu). Fakt często się kłóciliśmy o to, jak zrobił coś, żeby dla nas było dobrze to oni sie obrażali, jak robił jak oni chcą to ja byłam zła... wiem, że dla niego to trudne... ale nie chciałam, żeby odwracał się od rodziny. Chciałam tylko tego, żeby wyznaczył im granice, żeby pokazał, że mnie wybrał i ich obrażone miny nic nie zmienią. I też zmienił ich traktowanie, skoro oni nie akcpetują jego wyboru, a nie dalej działał tak, jakby nic się nie stało. Rozumiem, że nie chce ze względów zawodowych opuszczać swojego miasta - prpsiłam więc o odzielnie mieszkanie. choćby stancję... Nie był z tego zadowolony zbytnio, mówił, że póki sie nie dorobimy lepiej mieszkać u nich....
Najgorsze jest to, że teraz on mówi mi dużo przykrych rzeczy, że nie ma ochoty sie do mnie odezwać, że zawsze był sam (moze nie tak szczesliwy jak ze mna) ale jakoś sobie radził, ze juz nie wierzy w to, że bedzie między nami dobrze - ale mowi tez, ze decyzji jeszcze nie podjął. Mam jego parę rzeczy, w końcu, kiedy ciągle odwleka spotkanie - bo oczywiscie musi załatwiać jakieś sprawy w domu ciągle, a na 1 dzień mówi, że za daleko żeby przyjeżdżać, to w końcu powiedziałam, że mogę mu je odesłać, jeśli chce - to powiedział, że spokojnie, jeszcze zobaczymy itd. Próbowałam jakoś odbudować tę relację, powiedziałam, że o konkretach pogadamy jak się zobaczymy, ale teraz postarajmy się odnosić mile do siebie - to on mówi, że to nie ma sensu... Ze jednego dnia mysli, ze bedzie dobrze, drugiego dnia juz sam nie wie, a trzeciego nie chce. Dziękuję za słowa wsparcia, chyba moje modlitwy już po części zostały wysłuchane, bo Bóg zesłał mi Was :) Nie czuję się taka samotna z tym problemem :) Mam nadzieję tylko, że te dwa lata nie były kłamstwem i on na prawdę mnie kocha i jakoś jeszcze to wszystko sobie poukładamy... Może tak musi się zepsuć, żeby on pewne rzeczy też zrozumiał... Choć mam wrażenie, że teraz to ja bardziej cierpię niż on... Ja sama sie nie odzywam już do niego, nie namawiam na spotkanie - a on napisze wieczorem parę sms-ów... Nie wygląda na smutnego...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-20 20:47

Ile lat ma Twój chłopak? Według mnie zachowuje się bardzo niedojrzale, no chyba że ma dopiero jakieś 15 lat. Z takim związku i normalnej rodziny nie stworzysz. On nie umie dokonać dojrzałego wyboru... albo Cię nie kocha i dlatego wybrał siostrę i mamusię. Człowiek pewny swojej miłości wie za czym ma pójść i za tym idzie. Jeżeli jest nastolatkiem to jest szansa, że wydorośleje. Powodzenia życzę.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-08-20 21:20

A jaka jest rola ojca Twojego chłopaka w Jego rodzinie? Może to byłaby wskazówka jakim mężem mógłby być Twój chłopak?

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-20 23:13

Mój chłopak ma 23 lata... A ojciec - choruje od kilku lat, ale nie w sensie fizycznym. Miał tez problemy z alkoholem. Matka wychowała więc sobie drugiego męża i ojca córce. Ojciec mimo, że nie ma motywacji/chęci by coś więcej robić, to woli jak syn jest w domu i robi - ale jesli przychodza jakieś decyzje - to ma głos decydujący, czego też nie mogę pojąć, często mój chłopak na to narzekał... Rozumiem, że powinien pomagać matce i siostrze, ale dlaczego kosztem swojego życia i dlaczego jemu nikt nie chciał pomagać? Potrafił pracować cały dzień, parę km od domu, podczas żniw, matka i siostra w domu, a nikt nawet nie zawiózł mu kanapek, zjadł coś dopiero jak wrócił w nocy do domu. Powiedziałam mu, zeby poprosil kogos chociaz o kanapki, żeby mu następnego dnia podrzucił i nie pracował cały dzien głodny - to obraził się na mnie, że sie wtrącam i o co mi chodzi, jemu te kanapki niepotrzebne, to, ze u mnie w domu był zawsze obiad, to nie znaczy, że u niego być musi i jak będę miała kiedyś możliwość, to będę mu robić, a na razie tak będzie. A poza tym, to ciekawe czy jakbym miała możliwośc to tez bym mu gotowała co dzień... Ręce opadają - bo staram się troszczyć o niego, a obraca się to jeszcze przeciwko mnie... I przestał sie odzywać... Podejrzewam, że wybrał najprostszą opcję dla siebie - wolał zrezygnować ze mnie, żeby mieć święty spokój w domu... Ale to chyba dowód na to, że mnie na prawdę nie kochał... Kiedyś zawsze wracał - ale teraz chyba będzie inaczej...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-21 13:02

Szkoda, że na forum wątki nie są tagowane. Zobaczyłabyś, ile jest historii typu "jego rodzice mnie nie akceptują, ale gdyby nie rodzice to po prostu ideał, zasuwam w ich domu jak niewolnica, a oni mnie upokarzają, co mam zrobić, żeby się ze mną ożenił?" I jak one się kończą, kiedy historia jest opowiadana z perspektywy czasu przez kobietę ok. 40-letnią.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Monia. (---.free.aero2.net.pl)
Data:   2014-08-21 14:18

Wydaje mi się, że on jeszcze nie dojrzał do poważnego związku. Jesteśmy z mężem w podobnym wieku i nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż się tak zachowywał. Chyba bym oszalała. Może on po prostu już nie wie czy chce z Tobą być albo sam się poplątał w tej całej sytuacji. Dopóki nie wydorośleje i nie przestanie być na ciągłe zawołanie rodziny to będzie ciężko. Po ślubie nie zmieni się wszystko jak za pstryknięciem palcem, a Ty będziesz się ciągle czuła jak popychadło, zawsze na ostatnim miejscu...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-21 14:41

Macie rację...zresztą już podjął decyzję...wczoraj cały dzien milczał, dziś ja nie wytrzymałam i zadzwoniłam...Powiedział, że postara się przyjechać w niedzielę rano, pogadamy i się rozstaniemy i wieczorem wróci do domu....Powiedział też, że te rozmowy ze mną go jeszcze bardziej wkurzyły. Że mówił, że od dłuższego czasu jest żle i ciągle ja miałam o coś pretensje. Jak byliśmy razem było dobrze, jak wracał do domu to zawsze o coś była kłotnia ze mną...Ze jest mu źle, jesteśmy za daleko i on się męczy...Miałam jeszcze przeczucie, ze będzie dobrze, ze jakos dojdziemy do tego wszytskiego...Wiem, że po ślubie może być tylko gorzej - lecz liczyłam na to, że on wkońcu zrozumie, że beze mnie nie będzie szczęsliwy, że musi jakoś swoje żcyie poukładać...Jakoś trzymam się tej niedzieli, że będziemy mieli dzień dla siebie, że m,nie zobaczy i może serce mu zmięknie...Może też razem udamy się do kościoła...

Najgorsze jest też dla mnie to, że byłam głupia i popełniłam błąd. Całe życie planowałam czekać na tego jedynego, aby oddać sie mu cała po ślubie...I tu też dawałam radę, ale się stało i wiem, że to moja wina...Wyspowiadaliśmy się, ale czystości już nigdy nie odzyskam...Myślę, że może to przez ten grzech straciliśmy to wszystko??? Z drugiej strony boję się, że nikt już nigdy mnie przez to nie pokocha...bo wartościowy facet chce mieć swoją kobietę dla tylko dla siebie...

Czasami już też sama nie wiem, czy może to ja faktycznie za bardzo go przyciskałam? Czuję się winna całej tej sytuacji, że to ze mną jest coś nie tak i tracę wspaniałego mężczyznę, miłość mojego życia...

Zastanawiam się też jak zachowywać się na tym spotkaniu...Traktować go jak kolegę, czy tak jak zwykle..Przytulic na przywitanie...Próbować rozmawiać? Nie wiem co robić...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-21 16:25

Napisałaś Kamilo, "że on w końcu zrozumie, że beze mnie nie będzie szczęśliwy, że musi jakoś swoje życie poukładać." On może być szczęśliwy bez Ciebie, bez swojej rodziny, szczęście jest w nas i nie zależy ono od drugiego człowieka. On ma też prawo wybrać, być może nie wybiera teraz Ciebie, bo nie jest na to gotowy, nie radzi sobie ze swoją rodziną i nie potrafiłby stworzyć własnej rodziny. Dlatego czuje się zmęczony wszystkim. Pisałaś, że ma ojca alkoholika, stąd wynikają Jego problemy. On powinien najpierw sam uporządkować swoje życie, aby wejść z kimś w związek. Nie naciskaj na Niego na tym spotkaniu, bo możesz osiągnąć skutek odwrotny, będzie czuł się zmęczony i zły na Ciebie. Powiedz, co myślisz o Waszej relacji, czego oczekujesz, szanując Jego wolność i spytaj, jak On to wszystko widzi. Jeśli nie chce dalej z Tobą być, wybierze swoją chorą rodzinę, to będziesz musiała to uszanować, choć będzie bolało. Być może On potrzebuje też czasu, aby dojrzeć, bo nie jest jeszcze gotowy na życie razem, bez rodziny. Nie wiesz też, czy to jest miłość Twojego życia, może Tobie się tak wydaje teraz? A kiedyś może spotkasz kogoś innego, bardziej dojrzałego?

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-21 17:28

Doskonale sobie z tego zdaję sprawę, że nie wiem, czy to on...W tym momencie chciałabym, zeby to był on...Męczyłam się, kiedy mnie ranił swoim zachowaniem, ale kiedy on zniknął - to wszytsko wydaje się niczym...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2014-08-21 17:30

I co - serce mu zmięknie, a Ty odzyskasz spokój, bo już będziesz miała pewność, że już nigdy takich wątpliwości nie będzie..?

Nie. To, co piszesz, z boku naprawdę nie wygląda dobrze. Podstawą związku jest zaufanie. A - nawet jeśli on zgodziłby się ciągnąć to dalej - byłabyś w stanie ufać, że zgodził się absolutnie szczerze i bez wątpliwości?

Związki rozpadają się z różnych powodów. Czasami ludzie po prostu do siebie nie pasują, czasami ktoś nie jest jeszcze gotowy na związek. Nie ma sensu ciągnąć nierokującej relacji. Nie ma sensu tracić na nią czasu i sił. Bez względu na powody. Czasem trzeba coś uciąć, wypłakać się i... zacząć nowe życie.
Być może za parę lat będziesz to, co przechodzisz teraz wspominać jako Boże błogosławieństwo. "Bo gdyby X ze mną nie zerwał, to ja nie spotkałabym Y".

I jeszcze jedno. Dziewictwo to cenna sprawa. Ale nie róbmy z niego bożka. "Żaden porządny facet nie będzie chciał dziewczyny, która..."
Seks pozamałżeński jest grzechem. Ale Boże miłosierdzie jest nieskończenie większe. Pan Bóg nawet z grzechów potrafi wyprowadzić dobro - o ile człowiek zwróci się do Niego ze skruszonym sercem.
Jeśli rzeczywiście skruszyłaś serce, jeśli postanowiłaś poprawę, jeśli szczerze się z tego wyspowiadałaś - to jeśli trafisz na człowieka, który nie będzie umiał Ci tego przebaczyć, to po prostu trzeba będzie poszukać innego, bo ten może wcale nie jest taki porządny.
I czystość, to nie dziewictwo. Czystość to stan serca. Jeśli Bóg nam wybacza grzechy to znów jesteśmy czyści.
Owszem - coś straciłaś. Każdy grzech to strata czegoś. Każdy grzech to rana, którą sobie zadajemy. Ale Boże miłosierdzie jest ogromne i leczy te rany.
Może to głupio zabrzmi, ale mi niektórych grzechów trudno żałować - bo to, jak mnie z nich Pan wyciągał było tak piękne i pełne miłości, że - żałuję, ale jakoś tak... nie do końca. Bo może bez tych grzechów żyłabym w przekonaniu, że jestem silna, dzielna i nie ulegam pokusom. I wpakowałabym się w jeszcze gorsze bagno.

Odwagi Kamilo. Przechodzisz przez coś trudnego i bolesnego. Ale ufaj Panu. On nie da Ci zginąć.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-21 21:45

Orelko dziękuję Ci za te słowa! Szczególnie dotyczące dziewictwa i grzechu...Podniosłaś mnie troche na duchu, bo czułam, że straciłam już wszystko, dałam to co najcenniejsze facetowi, który nawet tego nie doceni...
Wiem, że było źle między nami, ale mi jego osoby brakuje - jego ciepła, rozmowy, przutulenia...O dziwo, dziś rano mówił mi, że zrywa ze mną...Ze przyjedzie pogadać i zabrać swoje rzeczy... Ale powiedział,że odezwie się wieczorem i już rozmawialiśmy przez telefon, nie o nas, tylko tak normalnie, co u nas się wydarzyło...Jest mi lżej kiedy ten kontakt jest...może dlatego, że łudzę się, że on nie odejdzie...Bo moim zdaniem, jeśli mnie kocha na prawdę, nie będzie mógł siedzieć obok mnie i mówić, że to wszystko skończone. Spędzi ze mną cały dzień i kiedy mi powie, o rozstaniu, na początku, na końcu? Tych rzeczy nie jest dużo, mogłabym je wysłać...Patrząc na to, że kiedyś nie chciał nawet połowy tej drogi przejechać, by się ze mną zobaczyć, bo się nie opłaca...Myślę, że on też jedzie się sprawdzić... Poza tym, nawet jeśli odejdzie ale kontakt będzie - to nie będzie w mloim życiu tak pusto nagle bez niego, niby będę miała nadzieję, że wróci, będę starała się mu pokazać, że daję sobie świetnie radę i co stracił -i przez to wyjdę na dobrą drogę sama :)
Wiem, że dobrze mi mówicie i pewnie, że nawet gdyby wrócił, bałabym się, bo wiem, że będzie ten problem...
Jednak wiem jedno -modlę się do Boga o dobrego męża, miłośc,nie wskazuując jego... Bóg tak mnie poprowadzi, żeby było dobrze :) Bóg ma wielką moc. a co dla nas przygotował zobaczymy :)
Nie wiem, pokładam w tej niedzieli wielkie nadzieje, choc wiem też, że moge się rozczarować...
Dziękuję Wam za te słowa, bez nich byłoby mi bardzo ciężko! :)

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Beata (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-08-22 01:46

Kamila, może napisz do chłopaka list i opisz w nim to co nam piszesz, to co czujesz, jakie masz rozterki, a on niech odpowie. Bo być może cała ta sytuacja wynika z niezrozumienia położenia drugiej strony
Jeśli żadne sposoby porozumienia nie pomogą, to chyba nie warto się spalać dla takiego związku

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-22 13:55

Z utęsknieniem czekam właśnie na niedzielę, żebyśmy mogli porozmawiać w cztery oczy. Zobaczę co on będzie robił i jak się zachowywał...Co powie -nie będę się odzywać, aż nie skończy wszystkiego, co chciałby powiedzieć - a później powiem, co czuję ja..
Wiem i rozumiem, że się męczył -swoim zachowaniem, gadaniną próbowałam mu wytłumaczyć, że pewne rzeczy mnie bolą. Dzień przed całym tym zamieszaniem on powiedział mi, ze chce być ze mną i chce spróbować jeśli ja na to jeszcze pozwolę...Ze myśli, że pewnego dnia będzie potrafił uznać mnie jako najważniejszą dla niego osobę, a nie równie ważną jak rodzina...A następnego dnia sam z siebie zmienił zdanie? Teraz zaoiera się, że chce zerwać, a każda moja próba podjęcia tematu kończy się złością z jego strony..Ale mimo tej rozmowy, w której powiedział mi, że jedzie zerwać zaczął się odzywać -po koleżeńsku, ale rozmawiamy dość długo ze sobą...Przestał być złośliwy...I teraz ja nie wiem jak się zachowywać do czasu spotkania -czy tylko czekać na kontakt z jego strony, czy np., kiedy on się nie dozywa, to napisać coś miłego? A jeśli w niedzielę po spędzeniu ze mną dnia powie, że to koniec, to chyba przestał mnie kochać tak na prawdę -bo nie wierzę w to, że można w oczy powiedzieć coś takiego ukochanej osobie, tylko ze względu na to, że chce się mieć święty spokój...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2014-08-22 14:34

Czekać. Nie odzywać się. Dać sobie spokój z pisaniem miłych rzeczy, gdy facet chce zerwać. To naprawdę nie czas i miejsce na to.
I jeśli on na razie tylko myślał, że kiedyś będzie potrafił uznać Cię za najważniejszą osobę w jego życiu, to znaczy, że z jego strony zaangażowanie nie było tak silne jak z Twojej.

I powiem Ci tak - dziś jest piątek. Do niedzieli masz jeszcze dzień z kawałkiem. Zabierz się za gruntowne porządki, pranie (najlepiej ręczne), przekopanie ogródka. Jak chcesz - napisz to, co chcesz mu powiedzieć, a potem znajdź sobie dużo fizycznej pracy. I nie myśl. Nie łudź się nadzieją. Nie ustalaj co mu powiesz - napisz sobie to raz i więcej o tym nie myśl. Co będzie, to będzie.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-08-22 14:43

Pani Kamilo,
Zachowuje się Pani dziecinnie. To może FPK ma z Pani chłopakiem porozmawiać i zdecydować co robić, a co nie, zadawać się z jego rodziną lub nie, przekonawać go w jedną stronę lub drugą? Jeśli Pani nie umie podjąć decyzji, to może Pani też nie jest gotowa do związku z mężczyzną.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-22 15:16

Jak on ma Cię szanować, skoro Ty sama się nie szanujesz? I nie mówię tu o współżyciu, tylko o tym żebraniu o to, żeby wybrał Ciebie. Nie dzwoń, nie pisz, nie proś, umów się z jakąś koleżanką, idź do kina, zacznij biegać, kup sobie wystrzałową sukienkę i niebotyczne szpilki - dla samej siebie, nie dla niego. Odwołaj spotkanie z niedzieli - nie ma o czym rozmawiać, naprawdę. Odklej się od niego, bo dusisz go jak bluszcz. Dla dojrzałych mężczyzn brak dziewictwa nie jest problemem. Jak facet naprawdę Cię pokocha, to i z dzieckiem by Cię wziął, a jak nie kocha, to mu kolor włosów będzie przeszkadzał. Nie reanimuj martwego związku bez przyszłości ze strachu przed samotnością, bo prześpisz szansę na prawdziwą miłość. Zachowania, które prezentuje ten człowiek, miłością nie są, niezależnie od tego, co by Ci nie naobiecywał.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-22 16:05

"czy tylko czekać na kontakt z jego strony, czy np., kiedy on się nie dozywa, to napisać coś miłego?" - NIE, nie narzucaj się.
Kamila, serdecznie współczuję. Dobrze robisz: "modlę się do Boga o dobrego męża, miłośc,nie wskazując jego... Bóg tak mnie poprowadzi, żeby było dobrze"
Tego się trzymaj :)
Nie przywiązuj tak dużej wagi do tej niedzieli. Jesteś spięta, Serdecznie współczuję.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-22 21:23

Może jestem niedojrzała tego nie wiem...Ale wielu ludzi, starszych ode mnie mówiło mi, że jestem wręcz zbyt dojrzała na swój wiek... Tak miotam się teraz i wiem to...Bo kocham go i chciałabym nad tym pracować. Jest dobrym człowiekiem, ale przedkładającym szczęście matki nad swoje, może nie kocha mnie na tyle ile mi się wydaje. Ja wiem, czego chcę...Tylko do tej pory jak widzicie to, co robiłam nie doprowadziło nas do punktu, w którym on jest w stanie zauważyć jak się rzeczy mają i, że o siebie o nas też powinien zadbać, wręcz przeciwnie, moje działania obróciły się przeciwko mnie. Serce mnie boli, bo będąc z nim, byłam na prawdę szczęśliwa. Liczyłam, że poradzę się osób, które może powiedzą mi co robię nie tak? Pytam, bo nie wiem, a nie chcę tego zepsuć. Poza tym serce mi pęka i chcę to ratować jeśli tylko się da...Mam burzę myśli w głowie...Może pytania są dziecinne, ale podobno nie ma głupich pytań. Chciałam się tylko poradzić ludzi, którzy może mają inne doświadczenia niż ja, może sami przez coś takiego przechodzili. Nie wykluczam, że to ze mną jest problem - ale po to jestem tutaj :) Dziękuję za poświęcony mi czas i słowa wsparcia. Byli dla mnie Pastwo często wielką podporą w mojej rozpaczy :)
Pozdrawiam :)

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-08-23 01:48

Pani Kamilo,
Choćby nie wiem ile Pani napisała o swoim chłopaku, nikt go tak dobrze tu nie pozna jak zna go Pani w rzeczywistości. Pani sama wie, czy Pani odpowiada taki chłopak, jakim go Pani opisała. Nikt za Panią Pani życia nie przeżyje i nie weźmie odpowiedzialności za tutejsze porady. Dorosłe życie polega na tym, że się samemu decyzje podejmuje, a potem ponosi ich konsekwencje. Mogę poniekąd Panią zrozumieć, bo znam trochę osób, które uważają, że los nimi rządzi, a one same to tak przypadkiem żyją. Ja Pani życzę udanej niedzieli z chłopakiem. Może się dogadacie. A jeśli nie, to świat się nie zawali. Tego kwiatu to pół świata :)

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-23 10:39

Mój chłopak tak właśnie uważa, że życie samo się jakoś układa. A ja jestem zdania, że dużo zależy od naszego działania...Oddałam swój los Woli Bożej i ufam, że Bóg dobrze mnie poprowadzi..Ale jak brzmiał stary dowcip - Człowiek prosił Boga o wygraną w totka i miał ciągle pretensje, że Bóg go nie wysłuchuje...Więc któregoś dnia Bóg tak się zdenerwował, że sam przemówił do człowieka - Dam Ci wygrać, tylko w końcu zagraj!..Dzieła Boskie są nie do ogarnięcia dla człowieka i czasami Bóg działa cuda, które racjonalnie nie są wytłumaczalne...Przypadkiem na to forum nie trafiłam...Może ktoś z Was powiedział mi coś, co sprawi, że postąpie tak, a nie inaczej, co znacząco wpływnie na sprawę. Kocham go, ale od tygodnia mój chłopak jest innym człowiekiem...Nie wiem jak można się tak zmienić i to najbardziej boli.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-26 15:20

I odwołał spotkanie w sobotę wieczorem...Poprosił o wysłanie jego rzeczy...Wszystko przepadło...Najbardziej jest mi przykro, że zerwał kontakt zupełnie, jakbym była dla niego nikim...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-26 16:17

Współczuję Ci Kamilo. Widocznie nie miał odwagi z Tobą porozmawiać. Postaraj się o nim nie myśleć i czymś się zająć. Wiem, że Ci ciężko i jesteś rozczarowana. Może On nie zasługiwał na Ciebie i nie jest gotowy na związek. Może tak będzie lepiej, bo męczyłabyś się jeszcze bardziej? Podobno czas leczy rany. Szukaj oparcia w Bogu.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-26 16:59

Współczuję. Czas leczy rany, naprawdę.

Porozmawiam z Tobą mimo wszystko :)

"jestem zdania, że dużo zależy od naszego działania..."

W stosunkach "ona i on" nie jest to tak jednoznaczne. Był kiedyś świetny wątek na ten temat, ale nie mogę znaleźć, więc wkleję Ci przybliżony.
Serdecznie pozdrawiam.

* * *

Boję się mu powiedzieć, że go kocham.

Autor: Magnolia98 (---.com.pl)
Data: 2009-05-05 12:25

Moje pytanie jest, wydaje się banalne i klasyczne. Zakochałam się w chłopaku, ale nie mam za krzty odwagi, żeby mu to powiedzieć. Boję się panicznie tego, co będzie jak mu powiem. Po prostu nie mogę. Co zatem robić? Czy ktoś może był w takiej sytuacji i może powiedzieć czy czekać, czy jakoś zapomnieć. Widzę w nim dużo dobra, ale ma też wady oczywiście, które jednak mi nie przeszkadzają ani mnie nie drażnią. Mam 24 lata-on też. On nie ma pojęcia o moich uczuciach - tak myślę, po jego zachowaniu-przecież to widać, jak komuś na mnie zależy. Na samą myśl o tym, że mu powiem skacze mi adrenalina itp. Znamy się od dawna i od zawsze był mi bliski. Tyle-i aż tyle. Proszę o pomoc


Re: Boję się mu powiedzieć, że go kocham.
Autor: Krystyna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data: 2009-05-08 12:44

Nie mów mu, że zakochałaś się w nim, on to sam zauważy (może już widzi).
Uśmiechaj się do niego częściej - to wystarczy :))

Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-05-08 12:49

Naprawdę uważasz, że dobrze jest zaczynać od wyznania miłości? Piszesz że się od dawna znacie. No to jaki problem zgłębić znajomość? Najpierw przekonaj się, czy on w ogóle ma na to ochotę: na częstsze spotkania, w jakikolwiek sposób, a sprawę miłości zostaw na później. Jak często się spotykacie, gdzie, jak, po co, z kim? Czy są to spotkania w cztery oczy, częste, a mimo to on nic nie widzi co się w tobie dzieje ale jesteście na stopie przyjacielskiej? Czy to spotkania wspólne ze znajomymi, wspólna praca albo co innego, że jesteście często obok siebie, ale nie razem?
Najlepiej zainicjować spotkania sam na sam, bez deklaracji, żeby nie odstraszyć i nie stracić przyjaciela. Zobaczysz na ile ma ochotę. Poproś o pomoc w przybiciu gwoździa w domu ;)), zorganizuj bilet do kina, zaproś na wycieczkę rowerową we dwoje bo ładna pogoda. Najpierw na godzinę, potem cały dzień, najpierw raz w tygodniu, potem częściej. Ile czasu będzie ci gotów poświęcić, na ile chętnie, jak długo chce z tobą być? Jeśli często usłyszysz: nie mam czasu, idę z kim innym, nie mam ochoty, może w przyszłym tygodniu, to daj sobie spokój.
Natomiast jeśli już dużo czasu spędzacie we dwoje, jesteście wspaniałymi przyjaciółmi, tylko nic dalej się nie dzieje, to oczywiście można i miłość wyznać, dzisiaj to nie takie dziwne. Ale wcześniej dobrze się zastanów, bo może się zdarzyć, że stracisz przyjaciela, bo on nie chce nic więcej, a nie będzie umiał po tym wyznaniu spotykać się z tobą. Lepiej zajmować mu coraz więcej czasu i energii, aż sam zdecyduje, czy jest gotowy być jeszcze bardziej z tobą. Wtedy kobiecie łatwiej odejść, niż gdy się usłyszy stanowcze "nie". Nie boli tak bardzo, bo można sobie tłumaczyć, że przecież nie spytałam wyraźnie. Ale to zależy od twojego charakteru i stopnia ryzyka, które jesteś gotowa podjąć.

Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data: 2009-05-08 16:49

"Boję się panicznie tego, co będzie jak mu powiem." -
Nie znam się za bardzo na obyczajach panujących teraz wśród młodych. Ale z moich życiowych wynika, że dziewczyny wyskakujące z takimi pomysłami jak twój, natychmiast doświadczeń zrażały do siebie chłopaków - nawet wówczas, gdy już coś się tliło między nimi.

Re: Boję się mu powiedzieć, że go kocham.
Autor: nn (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2009-05-08 20:05

Nie odwracaj ról za cenę swojej kobiecej godności, to nie ta droga.
Pozdrawiam

Autor: agu (---.toya.net.pl)
Data: 2009-05-08 22:05

"kocham" to poważne słowo, może przerazić. spokojnie, na razie możesz go lubić i spędzać z nim czas. pozwól mu być mężczyzną.

Autor: lili (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2009-05-08 22:49

Dlaczego nie zapytałam Was o to, o co pyta Magnolia osiem miesięcy temu? :( Czy teraz jest już za późno? ech.

Autor: I. (---.10.11.vie.surfer.at)
Data: 2009-05-09 10:56

Nie mów mu. Okaż mu zainteresowanie, odpowiadaj z radością gdy się do Ciebie zwróci, ale nie zdradzaj swoich uczuć. To on musi być zdobywcą, inaczej nic z tego nie będzie. Banalna rada, ale jeszcze nie widziałam, żeby było inaczej. Inaczej tylko go zrazisz, albo doprowadzisz co najwyżej do krótkotrwałego romansu, po którym będziesz zraniona. Dużo cierpliwości Ci życzę.

Autor: Kasia (---.uzp.gov.pl)
Data: 2009-05-11 14:48

Polecam ten artykuł: http://www.adonai.pl/milosc/?id=120


Autor: wiśnia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-05-21 22:28

Znam małżeństwo, które się w ten sposób zaczęło, tzn. od jakiejś deklaracji dziewczyny. On na to, że musi się zastanowić i bliżej ją poznać. Zaczęli się częściej spotykać i są razem już ładnych parę lat. Ale ta moja koleżanka miała taką metodę. Komuś innemu, staremu przyjacielowi też wcześniej powiedziała i tyle z tego było, choć sama nie żałowała, bo wiedziała na czym stoi.
To jednak nietypowe. Chyba bym tak nie zrobiła. Tzn. nie zrobiłam i nie mam zamiaru.
On naprawdę nic nie zauważył? Zdarzały mi się rozmowy na ten temat z mężczyznami przez nich zaczynane, jak jeszcze nie było fazy zakochania, tylko takie całkiem początkowe większe zainteresowanie. I oni to widzieli. To, że po nim nie widać, o niczym nie świadczy w tej kwestii. Od kolegi z klasy, w którym się podkochiwałam, kilka lat po skończeniu szkoły dowiedziałam się, że był tego świadomy. Bardzo to sobie wtedy ceniłam, że choć sam nie był mną zainteresowany bardziej niż koleżeńsko, w żaden nie dał mi odczuć niechęci, tylko był fajnym kumplem. Wyznaniem wtedy wprost pewnie bym to zepsuła.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-26 17:15

A co jest do wysłania? Pieniądze, których zapomniał zabrać? Czy może swetry, skarpetki, koszule, książki? Może ktoś powie, że mi brakuje miłości bliżniego, ale jak ktoś choć trochę mnie zna, wie, że nie jest dla mnie problemem pomóc, niejeden raz wysyłałam komuś paczkę, poświęcałam swój czas. Ale w tej sytuacji? Nie wiem. Pieniądze bym wysłała. Ale pakować jego koszule i skarpetki, albo dźwigać jego książki, chodzić na pocztę, opłacić paczkę? I nie do osoby niepełnosprawnej, chorej, albo mieszkającej za granicą, ale tylko dlatego, że ktoś nie miał odwagi przyjść? Tylko dlatego, że on tak chce? Nie wiem. Pewnie bym schowała te rzeczy do pudła i niech leżą. To dziecko trzeba nauczyć, że dorosły człowiek zachowuje się inaczej. To właśnie jest miłość bliźniego. Nie wierzę, żeby to spotkanie cokolwiek zmieniło, miałam nawet napisać, że za dużo się spodziewasz, więc bardzo się rozczarujesz. Ale myślałam, że przyjdzie. Osobiście napisałabym SMS, że spakowane rzeczy czekają do następnej niedzieli (albo dwa tygodnie), a jak nie przyjedzie po nie, to wyrzucisz. Naprawdę nie ze złości bym tak zrobiła, nie z zemsty. Ale żeby go czegoś nauczyć. Że nie w ten sposób żegna się z dziewczyną. Że nie wypada wymagać tego od dziewczyny, którą się właśnie porzuciło. Inaczej zawsze pozostanie dzieciuchem.

Jego rzeczy odesłałabym tylko wtedy, gdybym to ja zrywała, ale z jego winy. Gdybym to ja miała go dość i nie chciała więcej widzieć. Ale może Ty go właśnie masz dość i już nie chcesz widzieć? Wtedy tak będzie dobrze. Warto wysłać te rzeczy także wtedy, kiedy nadal masz nadzieję, że spotkanie coś jeszcze zmieni. To bez sensu. Nic nie zmieni. Ten człowiek nie dorósł jeszcze do żeniaczki. Kamila, naprawdę byłoby Ci z nim bardzo źle.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-26 20:57

B. Nie do końca rozumiem jakie przesłanie niósł ten wątek - by pozwolić facetowi być facetem - jeśli będzie chciał, to sam wyjdzie z jakąkolwiek inicjatywą? :)
To tylko buty i zegarek. buty kupiliśmy razem w moim mieście i akurat się zepsuły, więc odniosłam na reklamację, zegarek dostał ode mnie, też był w naprawie.
Tak - liczyłam na to, że spotkanie wiele zmieni, bo rok temu, kiedy zerwał ze mną, napisał sms-a -później tłumaczył, że w życiu nie mógłby powiedzieć mi tego w oczy, bo nie dałby rady. I przy rozmowie, kiedy przyjechał wtedy się pogodzić, zanim to nastąpiło, mówił, że nie mógł wytrzymac tego, że siedziałam obok, a nie mógł mnie przytulić... Za każdym razem jak do mnie jechał, a podróż trwa długo, mówił, że całą drogę myślał o tym jak będzie cudownie móc być w końcu razem.
To zerwanie wyszło tak nagle, on jest miękki, sądzę, że może to być efekt naporu rodziny... Liczyłam, że zatęskni...Nadal trochę liczę...I czasami mam takie chwile, że serce mi pęka, bo przykro mi, że tak jest, że rozstał się ze mną w ten sposób...
A co do wysyłki...To na siłę mam go zmuszać do spotkania? Jeślli denerwowały go moje telefony, to skoro tak wybrał, to ok, te 15 zł mnie nie zbawi... I jeszcze przykleją mi łatkę, że na siłę coś chcę od niego...
Więc chyba lepiej będzie, jak dam mu to, czego chce, czyli wolne ode mnie...
Nie byłoby mnie tutaj, gdybym wiedziała co robić...
Dziękuję...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2014-08-26 21:36

"liczyłam na to, że spotkanie wiele zmieni, bo rok temu, kiedy zerwał ze mną, napisał sms-a -później tłumaczył, że w życiu nie mógłby powiedzieć mi tego w oczy, bo nie dałby rady."

Wiem. Teraz jesteś w rozpaczy, jest Ci źle i smutno. I to normalne. Ale mam dziwne wrażenie, że jak już dojdziesz do siebie, to dojdziesz również do wniosku, że wcale nie był to taki super udany związek.

Może na forum dla wierzących ciężko demonstrować niewiarę, ale naprawdę nie wierzę w związki, o które już przed ślubem trzeba walczyć, w związki, które już przed ślubem mają historię rozstań i powrotów i to powrotów bez jakichś dramatycznych zmian w jednej i drugiej "stronie" tego związku.
No po prostu to się dobrze nie zapowiada.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-27 08:47

Myślałam, że tych rzeczy jest więcej. Tłuc się 300 km po stare buty, to faktycznie nie ma sensu, jeśli on sensu nie widzi w spotkaniu z Tobą.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-27 09:28

Przegrałam z jego miłością do jego rodziny...Widocznie była silniejsza niż ta do mnie. Nie potrafił/nie chciał się postawić, a ja byłam kłębkiem nerwów, kiedy widziałam co się dzieje i jak postępuje - że nie reaguje na ich niesprawiedliwe zachowania, traktował ich jakby wszytsko było w porządku, a przecież nie było. Sam przyznawał to w rozmowach ze mną...ale nic z tego nie wynikało - mieli co chcieli z jego strony, a ja musiałam ciągle się dopraszać kontaktu, spotkań...No i on uznał, że ja się czepiam za bardzo...Choć ciężko się pogodzić z tym, że ktoś, kto jeszcze wczoraj nas kochał, dziś już nawet nie chce ze mną rozmawiać...Choć od dłuzszego czasu było przecież źle i stąd moje zdenerowanie i kłótnie - zaprosiła nas na urodziny kuzynka jego razem, poszedł sam (zaprosiła "dziś na jutro", on tłumaczył się tym, że pewnie i tak nie zdążę dojechać - zdążyłabym ,gdyby tylko pokazał, że mu zależy...ale nawet nie brał tego pod uwagę, tłumacząc się, że i tak pewnie nie pójdzie...) W końcu poszedł, miał iść na dwie godziny, miał sie jeszcze odezwać...Odezwał się dopiero następnego dnia przed południem,że wrócił o 4 i nie chciał mnie budzić...Przecież mógł napisać chociaż, że jest fajnie i jednak zostanie dłużej...a ja martwiłam się cała noc, czy wszytsko ok...No ale był z siostrą i było przecież fajnie...Tak się nie zachowuje chłopak, który kocha...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-27 15:09

To nie są stare buty :) Są nowe :) stąd była gwarancja :P Sens w spotkaniu ze mną jest taki, że jeśli ktoś jest odpowiedzialny, to chyba po dwóch latach sie nie zostawia bez słowa, przez telefon, bez podania wyraźnej przyczyny, jeśli nie zawiniłam w sposób oczywisty (zdrada, kłamstwo, znęcanie się itp.). ale jeśli kogoś się kocha/kochało albo chociaż w jakimś stopniu szanuje... To chamskie jest postąpienie w ten sposób. Po dwie rzeczy faktycznie nie oplaca się jechać - ale okazać trochę szacunku drugiej osobie - jak widać na to go nie stać.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Maggy (---.dynamic.vectranet.pl)
Data:   2014-08-27 17:20

Kamila, jak Ty zaczynasz mądrze pisać... Ale cóż z tego jak i tak gdyby tylko zadzwonił byłabyś od razu na jego skinienie? Facet tzn. chłopaczysko ;), ma Cię, dyplomatycznie rzecz ujmując, trochę jak piąte koło u wozu, a Ty i tak wobec niego masz ciągle jakieś oczekiwania. Bez snesu. To co teraz zaczełaś pisać o braku jego miłości do Ciebie itp... no to teraz zacznij przyjmować do siebie, próbuj się na to godzić bo tak trzeba. Nie ma innej drogi. Zacznij prosić Boga o uleczenie uczuć, o zgodę na przyjęcie prawdy o braku jego miłości wobec Ciebie i żeby Ci Twoje uczucia do tego chłopak zabrał albo przemienił w coś mniej uczuciowego niż jest. Nie czułaś się kochana przez tego chłopaka więc po co na niego czekać? Miał czas Cię pokochać ale nie pokochał więc po co kombinować z tą relacją, czekać na kontakt z nim, tłumaczyć, zastanawiać się, czekać? Chłopak nie odchodzi teraz. On już dawno zaczął odchodzić ale zastanawiam się czy on kiedyś tak naprawdę przyszedł do Ciebie.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-08-27 18:12

Pani Kamilo,
Proszę tak źle nie oceniać chłopaka. [Czy był on całkowicie niezależny finansowo, by móc swobodnie o sobie decydować?] Być może jego decyzja uchroni Panią od potencjalnej przyszłej gehenny w trójkącie Pani-Pani chłopak-jego rodzina. On mógłby być między młotem i kowadłem i mógłby tego nie wytrzymać. Może też powodem rozstania są sprawy, o których Pani nic nie wie. Brak ostatecznego spotkania z nim też może jest dobry dla Pani. W razie spotkania może dowiedziałaby się Pani o sprawach, które by Panią podłamały. Proszę zachować dobre wspomnienia i cieszyć się życiem. Jeszcze znajdzie Pani swego prawdziwego Królewicza – tak myślę.

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-27 18:48

Maggy, wiem, że postąpił źle. Tak to jest z tą miłością, że "nie pamięta złego". Gdyby się złamał, uznał, że zrobił źle - gdyby pokazał, że mu zależy - pewnie skakałabym z radości, choć wiem, że dobrze byłoby, żeby tym razem się postarał...Nie wiem...ciężko jest uwierzyć w to, że nigdy mnie nie kochał, myślę, że kochał na pewno, bo nie wierzę, że tyle czasu i w tylu pięlknych gestach mógłby kłamać...Nie był złym człowiekiem...wiem, że było mu ciężko..Mi też było...Jednak jeśli dwoje ludzi się kocha, to żadna z opcji, która zakłada życie z dala od siebie nie jest najlepszą...Skoro odszedł - to chyba nie dość mocno mnie kochał -wolał spokój w swojej rodzinie...
Boli...Jego decyzja o porzuceniu mnie, dodatkowo jeszcze w taki sposób..Boli nagły brak kogoś, kto był ze mną dzień w dzień, tak mi bliski...Czuję się jakby umarł, bo nawet jak rozmawialiśmy, to już nie był mój ukochany...Z dnia na dzień był zimny, oschły...
Dopóki nie ułożę sobie swojego życia z kimś innym będzie miał szansę -jeśli na prawdę zrozumie, co było nie tak...
Dobre wspomnienia mnie zabiją...Kiedy myślę o dobrych chwilach, mam ochotę złapać za telefon i zadzwonić, albo wsiąść w samochód i jechać do niego, by móc porozmawiać...Wiem, że nie mogę tego zrobić...Dlatego muszę pamiętać teraz o złych chwilach...
Skrzywdził mnie i niestety nie zachował się tak, jak powinien...Dlatego na postawie tego zachowania mogę mieć o nim takie zdanie...Takic rzeczy nie robi się osobie, którą się kocha..Poza tym zawsze powtarzałam mu - chcę znać najgorszą prawdę, ale prawdę...Przynajmniej wiedziałabym jak jest...A tak mam tylko domysły...
I ja nie uważam go za złego człowieka..Jest dobry człowiekiem, tylko mnie nie kochał na tyle, żebym była dla niego najważniejsza...Żeby porzucić majątek rodzinny i przeciwstawić się rodzinie. Postawił na szali mnie i swoje życie z nimi -wybrał ich. Jest dobrym człowiekiem -ale niesprawiedliwym i niedostatecznie we mnie zakochanym...

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: helena (---.tvk.torun.pl)
Data:   2014-08-28 09:00

Droga Kamilo,

z Twojego postu wyłowiłam to zdanie:
"Dopóki nie ułożę sobie swojego życia z kimś innym będzie miał szansę".

Wiesz co Ci powiem? To zdanie naprawdę powinno brzmieć:

"Wciąż ma u mnie szansę i przez to nie ułożę sobie swojego życia z kimś innym".

Bo taki to właśnie ma sens. Niektórzy wyznają zasadę "klin klinem" i wychodzą z nieszczęśliwej miłości, padając w ramiona kolejnej osoby, ale moim zdaniem, to nie jest najlepszy i najzdrowszy sposób. Myślę, że Twoje szanse ułożenia sobie życia z kimś innym znacząco wzrosną, jeśli najpierw "pozamiatasz" u siebie i się odkochasz. Drugi człowiek nie może być lekarstwem na złamane serce. To trzeba najpierw pozwolić zrobić Bogu.
Pozwoliłam sobie wypowiedzieć się w tym wątku, bo mam podobną sytuację - też czuję się wykorzystana, też czuję, że ktoś nie kochał mnie na tyle, żeby o mnie walczyć, tez uważam, że jest "dobrym człowiekiem ale niesprawiedliwym":) i - o zgrozo - też nieraz łapię się na myśleniu, że on "wciąż ma u mnie szansę" (na szczęście już sporadycznie;) Z tym, że u mnie to już troszkę trwa, więc wiem, że nie ma co liczyć na to, że będziemy to roztrząsać w nieskończoność, a to tymczasem samo przejdzie. Nic samo nie przechodzi, trzeba decyzji, żeby odpuścić. Tylko jak to zrobić?
Teraz targają Tobą silne uczucia, poczucie krzywdy, smutek, żal, może się potem pojawić silny gniew. To co przeżywasz, to prawie jak rozwód. Nie tłum tego w sobie, trzeba to przerobić. Możesz np. napisać do tego chłopaka list, którego mu nie wyślesz. Wyraź w nim wszystko to, co czujesz. Możesz też porozmawiać z jakimś mądrym psychologiem, jeśli masz taką możliwość, to naprawdę pomaga.
Jeszcze przez jakiś czas będzie bolało, bo takie zerwanie intensywnej więzi musi boleć, i na to nie masz wpływu. Możesz jednak zdecydować o tym, jak będziesz przeżywała ten czas. Czas kiedy jesteś sama, jest też bardzo potrzebny. Kiedy już emocje nieco opadną, spójrz z dystansu i pomyśl, czemu właściwie to tak wyglądało? Co Cię przyciągnęło do chłopaka, który daje sobą kierować? Jaką masz/miałaś relację ze swoim tatą? Czy to jest/był ktoś fizycznie albo emocjonalnie niedostępny i odległy? Jak jest z Twoim poczuciem własnej wartości? Czy wierzysz, że jesteś córką Pana Boga i że On jest Tobą zachwycony? Czy wierzysz, że "teściem" Twojego przyszłego męża jest Pan Bóg, a On jest o Ciebie zazdrosny i strzeże Ciebie jak najcenniejszego skarbu, żeby nie stała Ci się krzywda? (oczywiście, nie musisz odpowiadać, to są pytania dla Ciebie samej).
Wiesz co bym Ci poradziła? (Jeśli oczywiście chciałabyś radę:) Przeżyj tę żałobę, bo to żałoba po dużej stracie. Zapisz sobie te sytuacje,w których Twój chłopak źle Cię traktował - nie po to, żeby mu tego nie wybaczyć, ale po to, żebyś czarno na białym zobaczyła, że wcale nie było tak różowo, kiedy z czasem Twoje wspomnienia zaczną zmieniać kolory i zaczniesz za nim tęsknić, myśląc sobie, że w 95% było ok, a wszystko co złe, to ledwo 5%, z którym w sumie możesz się pogodzić. Nie! Dopóki nie masz takiego poczucia własnej wartości, które samo każe Ci uciekać - buduj je "na siłę", zmuszając samą siebie do szanowania siebie. Jak to mówią Amerykanie "Fake it until you make it". Za każdym razem, jak będzie Cię kusiło, żeby zrobić coś poniżej swojej godności, żeby dostać w zamian namiastkę miłości, sięgaj do tego dziennika i przypominaj sobie, na co się nie godzisz.
Po drugie - (co w sumie powinno być "po pierwsze":) skup się na swojej relacji z Panem Bogiem. Jeśli masz możliwość, chodź sobie na Adorację i przytul swoje serce do Jego serca. On rozumie. Poproś, by Ci pokazał, kim jesteś,jak możesz wykorzystać czas dany Ci na tej ziemi, jakie masz talenty, jakie powołanie. Kiedy będziesz wiedziała kim jesteś, będziesz pewna siebie i nie zadowolisz się niczym mniej niż prawdziwą miłością. Nie tylko módl się, ale też działaj. Zapisz się na kurs tańca, zrób coś fajnego dla siebie, coś, co lubisz. Potraktuj siebie dobrze, z czułością:)
Po trzecie - to, że popełniłaś jakieś błędy w tej relacji, których teraz żałujesz, to nie znaczy, że masz teraz dać się gnębić przez całe życie (i sama siebie biczować). Pan Bóg Ci odpuszcza w sakramencie pokuty i jesteś nowym stworzeniem. Zaufaj Mu.Nie myśl też, że gdybyś była taka czy owaka, gdybyś bardziej się starała, to chłopak by został. Z wszystkiego można wyciągnąć jakieś dobro - Ty swojemu chłopakowi być może pokazałaś, z czym ma problem, a on Tobie, z czym Ty masz problem. Relacje ujawniają to, co w nas siedzi.Podziękuj w duchu za to, co dobre, wybacz to, co złe (sobie i jemu), nie miej do siebie pretensji, jeśli to nie stanie się w jeden dzień, i ruszaj do przodu.Być może to zerwanie właśnie otwiera przed Tobą drzwi do lepszego życia (ja tak sądzę, przynajmniej). Trzymaj się ciepło i pamiętaj: na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli nie jest dobrze - to nie jest koniec:)

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-28 19:00

Posłuchaj Kamilo rad Heleny, mądrze Ci napisała, za co Jej też dziękuję i za te pytania dotyczące własnej wartości, problemu w relacjach z innymi. Dotyczą one też mnie, bo moje poczucie wartości też jest zaniżone i przekłada się to na popełnianie błędów w życiu i niewłaściwe relacje. Wiem, co czujesz Kamilo i że jest Ci ciężko, że nadal kochasz, a sama czujesz się nie do końca kochana, bo Cię zostawił Twój chłopak. Nie czekaj na Jego telefon, nie żyj nadzieją, że może coś się zmieni, że się odezwie. Nawet gdyby się odezwał, to pewnie nic by się nie zmieniło. On musi dojrzeć, widocznie nie radzi sobie sam ze sobą i nie potrafi być z Tobą. Może nie kochał Cię tak jak Ty Jego, nie wiem. Może tak jest dla Ciebie lepiej, mimo że teraz cierpisz. Kiedyś ten ból minie i będziesz mogła normalnie żyć. Trzymaj się :)

 Re: Proszę o pomoc - moja miłość odchodzi.
Autor: Kamila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-28 21:50

Dziękuję bardzo Pani Helenie - każde opuszczenie przez ukochaną osobę sprawia, że poczucie naszej wartości jest zaniżone - bo "nie byłam zbyt dobra, żeby był ze mną". Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi...Byliście ze mną w chwilach, kiedy moje serce pękało na pół i chciało mi się wyć do księżyca...A najgorsze było to, że nie mogłam nic zrobić...A mnie bezsilność zabija...Wtedy mogłam wygadać się Wam...
Dziś wysłałam mu rzeczy...Całe dwa lata zostawiłam w tym pudełku... Boli mnie, że rozstał się w taki sposób i szkoda, że nigdy nie poznam motywów dlaczego to zrobił, że nie okazał mi odrobiny szacunku, że przy rozstaniu nie był tym samym facetem, w którym się zakochałam..
Ale wiem, że czas uleczy rany...wiem, że widocznie tak jest dla nas lepiej...W końcu Bóg nad nami czuwa...
Jeszcze raz dziękuję...

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: