Autor: Milena (17 l.) (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2014-08-17 08:39
Jeszcze rok temu byłam bardzo wrazliwa na drugiego człowieka, można powiedzieć, że "kochałam go". Chciałam dla niego dobrze. Gdy ktoś miał jakis problem, zmartwienie, robiłam wszystko, wkładałam całe serce i energię w to aby mu pomóc. Cieszyłam się z jego szczęścia mimo, że sama chciałam aby mnie dane "coś" spotkało. To wszystko było dzięki BOGU. To On dawał mi do tego wszystkiego siłę. Do pomagania ludziom, do kochania ich, do cierpliwości i łagodności. Wierzę w to. Kiedy miałam własny problem, gdy czułam się źle - nieważne gdzie się znajdowałam - rozmawiałam z Nim o tym, zawsze był blisko mnie. Podnosił mnie na duchu, "poprawiał humor", wzruszał, sprawiał, że nie czułam się samotna. W tej mojej "samotnosci" zawsze był On.
Później przeszłam 1,5 miesieczną depresję. Było mi tak źle, ze straciłam na wszystko nadzieję, miałam troche pretensje do Boga, czułam się tak jakby mnie opuścił. Teraz poczucie mojej wartosci uległo ogromnemu spadkowi. Jest jeszcze wiele innych skutków mojej depresji. Mimo ze nie chcę, czesto mysle o tym ze "kiedy ktos miał problem, oddawałam mu serce, natomiast gdy ja miałam/mam problem, nikogo nie ma".. Przez to stałam się skoncentrowana na sobie. Pomagam innym, ale w wolnym czasie myślę ciagle o sobie, o tym jak bardzo źle się psychicznie czuję. Czesto odczuwam zazdrość o wszystko (o zainteresowanie innych przykładowo), i nie potrafię już wszystkiego robić dla drugiego. Stałam się mniej wrazliwa na krzywde innych (nie myląc z "w ogóle").. Bardzo mi z tym źle, bo wiem że to kwestia relacji z Bogiem. Nie czuję Jego obecności, nie mam siły na modlitwę,mimo ze wierzę,że on i tak przy mnie jest i mnie kocha... Co mam robić? Jest mi bardzo źle. Bardzo chciałabym aby wróciła "dawna ja", JA POTRZEBUJĘ "BYĆ DLA LUDZI". To daje mi siłę, i POMAGA także
|
|