logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: daizy83 (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-11-19 19:10

Kilka dni temu dowiedziałam się że jestem w ciąży. To będzie moje 3 dziecko. Mam już 4-latka i roczną córeczkę. Od kilku dni pracuję, bo wróciłam do pracy po macierzyńskim. Nie mogę tego wszystkiego jakoś poukładać. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Dzieci zaczęły chorować, więc co dziennie muszę się zwalniać z pracy na jakieś badania czy wyniki. Wiem że źle już na mnie patrzą gdy tak co dziennie się po coś zwalniam. Na dodatek bardzo źle się czuję jak to w pierwszych tygodniach ciąży. Ledwo jestem w stanie pracować. Ciąga mnie na wymioty, brzuch boli i mam biegunki. To jakiś koszmar. Dzieci zostają w domu z mężem który pracuje na 7 wieczorem. Pilnując ich nie jest w stanie nic zrobić, ani jedzenia ani prania ani sprzątania. Przychodzę z pracy ledwo żywa i zabieram się za te wszystkie prace chociaż w głowie mi się kręci i ledwo staję na nogach. W nocy córeczka ciągle się budzi bo właśnie ząbkuje. A ja o 5.30 muszę być na nogach. Najgorsze, że nie umiemy z mężem cieszyć się z tego 3 dziecka. Ciągle się kłócimy. Wyzywam go od głupków i durni - bo nie umie nic w domu zrobić. /a on obrzuca mnie wulgaryzmami i wychodzi do pracy. Dziecko to przecież dar Boga, szczęście. Dlaczego Bóg dał je nam w takim momencie. Jak mam się cieszyć gdy ledwo żyję, gdy się martwię co będzie jak w pracy powiem że jestem znów w ciąży, jak mam być szczęśliwa gdy nie ogarniam dwójki dzieci i pracy - nie wspominając o względach finansowych. Mieszkamy w dużym domu i mamy duuuuży kredyt. Ledwo ciągniemy. Gdy zaciągaliśmy kredyt byliśmy z dobrej sytuacji finansowej. teraz jest marnie. chciałabym sprzedać ten dom i przeprowadzić się do bloku. Ale wiem że mój mąż nawet nie kiwnie palcem żeby coś zrobić w tym kierunku. A ja nie daję rady już z wszystkim. Nie mogę też sobie zupełnie wyobrazić jak dam radę z trójką maluchów. Ciągle płaczę i pytam Boga co dalej? Jak mam żyć? Jak odzyskać tą radość z tych maluszków które już ma i z tego które rośnie sobie spokojnie w moim brzusiu niczego nie świadome.... Boże! Daj mi radość z moich dzieci.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-11-19 19:36

Może dom można komuś wynająć, samemu przeprowadzić się do bloku (wynająć coś dla siebie). Czasami w wynajętym lokum mieszka się łatwiej niż na swoim. Może nawet skorzystacie na tym finansowo, aby tylko dobrzy lokatorzy się Wam trafili.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: ktośka (92.58.92.---)
Data:   2014-11-19 21:18

Zazdroszczę Ci tej sytuacji. Masz męża, dwójkę dzieci, duży dom. Po co zaciągaliście kredyt na duży dom? Czy po to, aby mogło w nim mieszkać dużo dzieci? Jesteś w pierwszych miesiącach ciąży, więc hormony szaleją. Przez rok, dwa będzie pewnie trudno, ale za trzy, cztery lata będzie sielanka. Odchowane dzieci, duży dom, część kredytu spłacona. Pierwsze dziecko jest chyba najtrudniejsza sytuacja, bo zmienia życie o 180 stopni, ale z trzecim to już nie taka tragedia. Przy dwójce rodzeństwa prawie samo się odchowa. Mam jedno dziecko, marze o dwójce lub trójce, ale nie mam najmniejszej możliwości, aby tak się stało :( dlatego dziękuj Bogu, że Ty otrzymałaś taki dar.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ania (---.lublin.mm.pl)
Data:   2014-11-19 23:34

Witaj,
My właśnie czekamy na czwarte... Starsze dzieci: 6, 4 i niecałe 2 lata.
Na wstępie chcę ci powiedzieć, że rozumiem twój stan, bo ja, choć gdzieś w głębi serca otwarta na to czwarte dziecko, byłam jego poczęciem zaskoczona (że to już, teraz?) i przerażona, że po prostu nie dam już rady, nie ogarniam domu z trójką, na wszystko brak czasu, brak miejsca na buty, ubrania no i przede wszystkim brak sił fizycznych. Aha, i jeszcze straciłam pracę.
Siły nie mam, kasy brak, nie ma czasu dla dzieci, nie ma kiedy pogadać z mężem, bo padamy wieczorem ze zmęczenia.
Ale jest nadzieja. I radość, wbrew własnemu buntowi, i jakaś duma nawet. Czwarte dziecko. Jeszcze do mnie nie dociera. Ja i tyle dzieci? Czy nie biedniejsi ci, którzy jedzą sushi i spędzają luksusowe wakacje, a na drugie czy trzecie ich nie stać.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: ja (---.dynamic.t-mont.net.pl)
Data:   2014-11-20 00:30

Trudna sytuacja. Jesteś zmęczona. Może wolontariusze mogliby pomóc. Szukaj ich przy parafiach, w duszpasterstwach, na forach się czasami ogłaszają. Wolontariat to pomoc świadczona przez drugiego człowieka za darmo. Jakaś młoda osoba w zamian np. za referencje albo inne drobne korzyści lub zupełnie bezinteresownie (bo to pierwsze to bardziej w ramach motywacji) taki wolontariusz może ci pomóc przy dziecku, jakieś zakupy, pranie, sprzątanie, gotowanie. Czasami młodzi ludzie szukają kogoś do współpracy biznesowej, wcale nie potrzebujesz nakładu pieniężnego, możesz np. wynająć część domu w korzystnej cenie plus zarezerwować korzyści płynące z firmy. tzw. udział w biznesie. Nie polecam podejmować radykalnych kroków w takim kryzysie. Nie wiem czy sprzedaż domu jest dobrym pomysłem, musicie to z mężem ustalić. Wszystkie za i przeciw. Poza tym co z waszą dalszą rodziną: babcia, dziadek, wujki, ciotki, kuzyni gdzie się podziali ?
Ale puki co ja proponuję iść na L4, zdrowie Twoje i dziecka najważniejsze.

Panie Boże pobłogosław autorkę tego postu, pobłogosław jej małżeństwo i cały dom, a zwłaszcza dziecko, które rozwija się w jej łonie. Nie pozwól aby stała się mu krzywda, spraw aby było zdrowe, silne i przyniosło radość jego rodzicom.
Amen

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-20 07:24

Witaj,
nic dziwnego, ze w takim stresie nie umiesz się cieszyć z maleństwa, które przecież was oboje "zaskoczyło". Do normalnych w tej sytuacji problemów dochodzą trudnosci finansowe. To bardzo trudna sytuacja i trzeba zrobić wszystko, zebyście z mężem zaczęli się wspierać wzajemnie, a nie walczyć. Jeżeli on w dzień siedzi z dziećmi, a w nocy pracuje, to kiedy odpoczywa? Przecież w pracy chyba nie śpi? Nic dziwnego, ze jest rozdrażniony i zły. Jeżeli to na nim spoczywa ciężar zarabiania, to powinien być jednak przez Ciebie bardzo chroniony. Powinien też mieć wysoką polisę na życie,żebyś nie została w razie czego sama z dziećmi i kredytem. Jest oczywiste, że Ty z tak złym samopoczuciem i dezorganizacją w domu nie możesz być wydajnym pracownikiem, ani matką,ani żoną. Niestety , mimo, ze pewnie nikomu to nie pasuje , musisz isć na zwolnienie, przynajmniej na ten początkowy okres. Jesli to Twoje zarobki są wyższe, to moze rozważyć wzięcie kogoś do pomocy do dzieci, lub pomoc kogos z rodziny na czas ciąży, a potem szybki powrót do pracy.
Nie doradzam Ci wysłania starszego dziecka do przedszkola, bo mam wnuki w tym wieku i z przedszkola ciągle jakieś infekcje przynoszą, zamieniając dom w szpital permanentnie. Nie doradzam sprzedaży domu, bo zajmuje to dużo czasu i energii, a proces trwa i tak bardzo długo. Poza tym w mieszkaniu z rosnącymi dziećmi nie będzie wcale łatwiej. Ze wzgledu na hipotekę sprzedaż jest jeszcze trudniejsza, oczywiście praktycznie, a nie teoretycznie. Gdyby sytuacja finansowa stała się już bardzo ciężka, to dopiero wówczas rozważcie temat sprzedaży lub zamiany domu.
Na pewno usiądźcie z mężem i naradźcie się, jak przeorganizować życie, zeby dało się żyć. Ja poprosiłabym rodzinę o pomoc na kilka miesięcy. W domu zawsze jest wiecej przestrzeni dla takiego rozwiazania. Jak pisały osoby powyżej, ten trudny czas szybko minie i będziecie się cieszyli życiem, jakie sobie wymarzyliście.
Z Panem Bogiem.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2014-11-20 10:56

Bez wsparcia męża będzie ciężko w życiu. Pierwsze co zacznij robić, to nie podkopuj już własnego małżeństwa kłótniami. Zmieniaj swoje nastawienie do rodziny, zacznij się w domu modlić. Gdy atmosfera ulegnie poprawie na tyle, że będziecie mogli ze sobą swobodnie rozmawiać można pracować nad kolejnymi elementami związku, macierzyństwa, pracy. Może przydałaby się pomoc psychologa lub spotkanie w poradni małżeńskiej. Nie załatwisz i nie poprawisz wszystkiego na raz, ustal priorytety.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Janka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-20 11:50

Witaj,
Nowa sytuacja rodzi zawsze niepokój. tak bardzo chcielibyśmy mieć wszystko zaplanowane. Ale przecież nie znamy swojej przyszłości i to co dziś jest trudne po jakimś czasie okazuje się dobrym wyjściem. Każde dziecko to wielki dar i dlatego swoje troski powierz Bogu i jakieś życzliwej osobie, abyś mogła spojrzeć na nie z dystansem.My na forum dajemy jakieś wskazówki dobre lub nie, ale Ty najbardziej potrzebujesz kogoś komu będziesz mogła się wygadać. najlepiej jak był to by mąż, ale On pewnie jak ty przeżywa trudności nowej chwili i niepokoje co będzie dalej. Lęk zawsze jest złym doradcą. Co do pracy to pamiętaj jeżeli jest to twoje miejsce to wszystko się ułoży, a jeżeli to nie jest twoje miejsce to czy będziesz w ciąży czy nie to zawsze można pracę stracić. Może ta trudna sytuacja pokazuje Ci, że kiedy dzieci są małe to twoje miejsce jest z nimi w domu, może jest możliwość pracy zdalnej. Tak naprawdę jeszcze w życiu się napracujesz emerytura 67 lat. Warto zastanowić się co naprawdę dziś jest dla Ciebie najważniejsze. Życzę pokoju serca i radości, że będziesz miała jeszcze jedną osobę, która kocha Cię bezwarunkowo.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: wanda (---.stansat.pl)
Data:   2014-11-20 13:43

Zawierz całą sytuację Panu Jezusowi, ON na pewno znajdzie najlepsze rozwiązanie.
Pozdrawiam, z Panem Bogiem.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Bela (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-11-20 14:17

pójdz do poradni rodzinnej przy parafii i poproś o pomoc prawną z prawa pracy, bys dobrze rozegrała sprawy z pracodawca. także z innych spraw prawnych i finansowych. Niestety w PL wiele spraw jest tylko na papierze a w rzeczywistości sa trudności nierozwiazane. Spotkaj sie z kompetentnym specjalistą. Oprócz tego przy Caritasie lub przy duszpasterstwach są wolontariaty, gdzie za darmo młodzież i emeryci pomaga ludziom w potrzebie. Nawet nie przypuszczasz jakie dobro uczynisz dajac mozliwość bycia pomocnym jakiemus emerytowi czy emerytce. Myslę, ze twój mąż tez ma lęki ale jako mężczyzna inaczej je przeżywa, ucieka. Wiec trzeba wejśc w schemat postepowania, wg planu. Co ma zrobic w ciagu dnia, bo moze cały dzień bawi sie z dziecmi lub martwi, ze ząbkuja lub kaszlą. A to bład.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: daizy83 (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-11-20 18:15

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Popłakałam się jak zwykle ostatnio robię kiedy nie jestem w pracy. Dziękuję za modlitwę i cenne rady. Wiem że to Bóg najlepiej określa kiedy jest odpowiedni moment na kolejne nowe życie. A mimo tego coś się we mnie buntuje i ciągle nie umiem zaufać Bogu i pogodzić się z Jego wolą....I głupio myślę Bo JA chciałam inaczej....... Modlę się modlitwą "Anioł Pański....." Mam nadzieję że wkrótce ten zły okres minie i wszystko sobie poukładamy. Jeszcze raz dzięki :-)

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ania (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-20 21:11

Niech Tobie, Waszemu dziecku pod Twoim sercem i Twojej rodzinie Bóg błogosławi.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2014-11-20 22:18

Nas jest w domu 7 (z dwóch mam), z tego większość nieplanowana. Macocha będąc w ciąży z najmłodszą dwójką czuła się podobnie jak Ty. Ale wiesz co? Jakoś się poukładało. Właśnie ta najmłodsza dwójka (brat już po maturze, siostra w gimnazjum) ma te talenty, których nie mają starsi - tak, jakby Pan Bóg czekał specjalnie na nich z tymi talentami. Zadziwiają mnie oboje, zwłaszcza najmłodsza.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-11-20 23:16

Tak mi się skojarzyło z tym, co napisała Esterka - Celine Dion była najmłodszym, czternastym dzieckiem w rodzinie rzeźnika. Żyli tak skromnie, że w jednym łóżku spało po pięcioro dzieci... I dali radę :) Moja przyjaciółka, matka czwórki dzieci, powiedziała kiedyś, że każde dziecko rodzi się z bochenkiem chleba pod pachą ;) I coś w tym jest, teraz mają się lepiej niż kiedykolwiek. Polecam Was w modlitwie.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Xxx (84.114.0.---)
Data:   2014-11-21 09:26

Jestem już w wieku, kiedy za późno na dzieci. Choć mam tylko czwórkę, doświadczyłam tego, że "Jak Pan Bóg daje dzieci, daje i na dzieci". Wiele moich koleżanek żałuje, że miało za mało dzieci, nie spotkałam żadnej, która by żałowała, że miała ich za dużo.
Dbaj o swoją relację z mężem. Lepiej mieszkać w brudzie i w bałaganie, niż nieustająco się kłócąc. Kłótnie i "ostre słowa" sprawiają, że czujesz się jak w piekle.
Prawdziwym problemem jest słaba relacja z mężem, czujesz się prawdopodobnie przez niego zaniedbana. On pewnie myśli to samo. To jest miejsce, gdzie wchodzi szatan i Was dzieli.
Gdy poprawicie relacje między sobą, ani dziecko, ani kredyt, ani inne lęki nie będą Was tak niszczyć.
Módlcie się razem. Razem rozważajcie różaniec. Choć jedną dziesiątka dziennie, ale razem. Pozdrawiam.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Magda (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2014-11-21 11:26

Mój mąż wyjechał za granicę, bo po narodzinach drugiego dziecka przestało starczać nawet na skromne życie. Wcześniej wydawało się, że wszystko się dobrze ułoży. Nie udało się dotąd znaleźć mieszkania dla nas tam, gdzie mąż pracuje, jestem w Polsce sama z dziećmi i coraz gorzej sobie radzę. Do tego dochodzi mój zły stan zdrowia. Jak Pan Bóg da na kolejne dziecko? Gdzieś można złożyć wniosek?

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-21 12:57

Daizy83,

z jednej strony po ludzku bardzo Cię rozumiem, bo ciąża ciąży nierówna i łatwo się mówi tym, które 'zauważyły' ciężarność w momencie, kiedy zaczął się ich 15-minutowy poród. Irytujące mogą być również stwierdzenia, że w Biskupinie to ludzie spali po 15 w jednym łóżku i dali radę. Po ludzku nieplanowana ciąża to może być katastrofa i koniec świata. Ale zawsze w takiej sytuacji warto pomyśleć, że Pan Bóg wie, co będzie i chce dla Ciebie dobrze. Pamiętam wypadek samochodowy, w którym zginęło 4 nastoletnich braci. Pamiętam, jak jednego lata w rzece utopiło się kilkoro rodzeństwa, matce zostało tylko najmłodsze. Pamiętam, jak bodajże Czeczence nielegalnie przekraczającej granicę w Bieszczadach zamarzły dwie córki, przeżyło najmłodsze dziecko niesione na rękach. Oczywiście, to nie muszą być takie ekstremalne przypadki. Moja ciocia miała sześcioro plus jedno nieoficjalnie przygarnięte i ludzie gadali, po co taka fabryka. 15 lat później dwoje nie żyło, dwie poszły do klasztoru, dwoje poszło w świat, przy matce zostało tylko najmłodsze. Bóg wie, jaki będzie los Twoich dzieci i być może daje Ci to trzecie, żebyś na starość nie została sama, po tym jak jedno zostanie gwiazdą w Hollywood, a drugie profesorem w Australii.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ada (---.docsis.tczew.net.pl)
Data:   2014-11-22 17:50

A gdzie w tym wszystkim dobro poczętego dziecka? Wiesz, że ono wszystko odczuwa? Twoje stresy, zmartwienia? Kłótnie z mężem źle na nie wpływają. Pomyślcie o jego dobru. Zróbcie wszystko aby to dzieciątko już teraz czuło się chciane i kochane. Dziecko już w fazie prenatalnej odczuwa wiele uczuć i emocji a to wszystko rzutuje na jego późniejsze życie.
Dlaczego kłócicie się z mężem? Może to doskonały moment, żeby usiąść i spokojnie porozmawiać o nowej dla was wszystkich sytuacji? Nie neguję tego, że jesteś zmęczona, bo doskonale wiem, że ciężko połączyć pracę zawodową z życiem rodzinnym ale to jest możliwe. Dobra organizacja dnia to podstawa. Z dziećmi nie siedzi się minuta w minutę. Czteroletnia córeczka potrafi zająć się już sama sobą, można ją też zaangażować w prace domowe stosownie do jej wieku a maluszek? Przecież śpi w ciągu dnia, prawda? Wszystko da się pogodzić ale w tym wszystkim potrzebny jest plan i współpraca. Skoro ludzie radzą sobie w wychowywaniem 5 dzieci wy poradzicie sobie z waszą trójką. Ostatecznie na pewno znaleźlibyście kogoś, kto tymczasowo mógłby wam pomóc. Nie ma co się załamywać tylko się spiąć i działać. A jeśli chodzi o dom, jeśli nie stać was na utrzymanie pomyślcie o czymś mniejszym, bardziej ekonomicznym.
Nic nie dzieje się bez powodu. A może to Dzieciątko ma was bardziej ze sobą zespolić, może to właśnie jego poczęcie ma wam pomóc poprawić wasze relacje?
Pamiętajcie o swoich dzieciach, one duuuużo widzą, współodczuwają i na pewno napięta atmosfera nie sprawia, że dzieci czują się bezpieczniej ani lepiej.
Rodzicielstwo to miłość. A miłość to bezinteresowny dar z samego siebie ;)
Życzę powodzenia.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: daizy83 (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-11-23 09:54

Wszyscy tak pięknie piszecie i radzicie.....Ale rzeczywistość nie jest taka prosta. Dom który mamy jest położony 10 kilometrów od małego miasta na wsi. Pewnie będzie nie lada problem ze sprzedażą tym bardziej że właśnie została tu wybudowana obwodnica którą na dobę przejeżdża 5 tys tirów. Tym bardziej nikt raczej tego domu nie wynajmie w takim miejscu. Mamy dużą rodzinę. Niedaleko nas mieszkają teściowie - niestety teściowa jest chora psychicznie. Niby jest teraz na lekach po szpitalu i wygląda na zdrową, ale boję się powierzyć jej dzieci gdy np. gdzieś jadę. Dlatego muszę zawsze zabierać dzieci ze sobą. W pobliskim mieście mam dużo znajomych który chętnie pomagają w pomocy nad dziećmi jeśli do nich przyjadę. Sami nie mają samochodów żeby tu dojechać do mnie. A gdy dzieci są chore to wtedy jest problem. Muszą być w domu. I nici z załatwienia jakiejkolwiek sprawy. Nie wiem co będzie dalej, jak będzie trzeba je dowozić do przedszkola czy szkoły. Będą przesiadywać z szkolnej świetlicy kiedy ja będę w pracy. O żadnych zajęciach dodatkowych nie będzie mowy bo nie dam rady wozić jednego na 16 np. na angielski a drugiego na 19 na kurs tańca... Martwię się tym wszystkim a mąż tego nie rozumie. On się tutaj wychował na tym odludziu spędzając czas przy krowach z rodzicami lub przed telewizorem. Do szkoły chodził na piechotę, bo była kilometr dalej. Wszyscy wokół jakoś tak sobie układają życie żeby było im lepiej i lżej. Tylko mój mąż nie rozumie że mi na tym odludziu jest za ciężko. Że nie daję rady sama z dwójką dzieci a co dopiero z trójką. Moja psychika jest tak w złym stanie że czasem myślę że jedynym wyjściem byłoby umrzeć razem z dziećmi... Czasami proszę Boga o jakiś wypadek samochodowy czy coś abyśmy już więcej nie musieli się męczyć... Czasami sobie myślę że po co się modlić skoro Bóg i tak z góry ma dla nas zaplanowane nasze życie. Ile będziemy mieli dzieci itp. Daje nam i już nie pytając czy chcemy. Czy modlitwa ma jakikolwiek wpływ na Boże plany? Tylko dlaczego nie daje siły na na 3 dziecko? Nie daje radości? A daje obojętność... tak. Jest mi teraz zupełnie obojętne dwoje pozostałych dzieci... gdzie się podziała moja miłość do nich? Gdzie mam się udać, kogo prosić żeby ta troska, miłość, radość z macierzyństwa powróciła? Czemu niektórzy ludzie mają wszystko to co sobie zaplanowali. Dobrze prosperujące firmy, mieszkania samochody wczasy za granicą a jak już w końcu sobie pokorzystają z życia to przychodzi pora na dziecko. Tylko jedne oczywiście. Broń Boże więcej. Mija pare miesięcy i są w ciąży. Wszystko mają zaplanowane i Bóg spełnia ich plany...

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-11-23 13:26

Pewnie macie ładne widoki wokoło? A tę szkołę, co mąż do niej chodził, to już zlikwidowali? Czasami, to trzeba się przeżegnać, i co Panie Boże dasz. A te kursy tańca i angielskiego dla małego dziecka do szczęścia nie są potrzebne, ale rodzice, którzy się kochają to raczej tak. Ale nawet jak się np. kłócą, to jak Twoje dzieci uwierzą Bogu, to dadzą sobie radę i przy Waszej sytuacji rodzinnej, a nawet gorszej.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Vanillia (---.play-internet.pl)
Data:   2014-11-23 16:11

daizy83,
Jesteś dzielna,naprawdę. Wiele kobiet w Twojej sytuacji myśli o aborcji, a Ty ciągle się zmagasz i szukasz rozwiązania problemów. Jestem pod wrażeniem. Z Twojego trzeciego wpisu wynika, że problemy z mężem już były przed poczęciem tego dziecka. Wydaje się, że zostałaś 'wrzucona' w wiejska rzeczywistość, sama myśląc trochę inaczej (bo piszesz o kursach tańca, językach dla dzieci- o tym raczej się na wsi nie myśli). Nie wiem, czy próbowałaś jasno powiedzieć o tym mężowi. Że czujesz się źle, niespełniona... Pewnie lepiej było rozmawiać o tym przed kupnem domu, ale skoro teraz zastała Was taka a nie inna sytuacja - być może ona sprowokuje przeprowadzkę. Wydaje mi się, że generalnie nie czujesz się przez niego rozumiana i wspierana, a ta sytuacja tylko mocniej to pokazała. Może zacznij od powiedzenia mu wprost co Cię boli (wiadomo, że w sprzyjających okolicznościach i nie w formie oskarżeń czy kłótni, ale na tyle spokojnie, na ile dasz radę). Wszystkie inne problemy-organizacyjne, mieszkaniowe - są chyba wtórne do tego.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2014-11-23 16:53

Myślę, że teraz jaskrawo wychodzi, że pewnych rzeczy nie poustalaliście wcześniej z mężem, a przynajmniej wystarczająco świadomie. Nie przegadaliście wystarczająco. Jemu jest dobrze na wsi, Tobie źle. Potrzebny jest kompromis. Proszę nie liczyć i nie sugerować jaskrawego odwrócenia sytuacji, która polegałaby na tym, ze Tobie będzie dobrze w mieście, a jemu źle. Trzecie dziecko to tylko taki katalizator, coś, a raczej ktoś, kto przyspiesza wyrzucenie z siebie bólów i rozczarowań. Nie o to dziecko chodzi.
Przyszła pora na spokojne poszukanie rozwiązań, w których każde z Was dwojga włoży coś z siebie i każde trochę też ustąpi. wyzywanie męża, o którym pisałaś na początku, na pewno w niczym nie pomoże

Są sprawy ważne i ważniejsze. Warto skoncentrować się na ważnych, odpuszczając coś, co wielką przeszkodą ani tragedią nie jest.
Chodzenie do szkoły tylko kilometr na piechotę nikomu nie zaszkodzi, można chodzić i więcej. Swietlice są jednak dla ludzi (choć lepsza oczywiście mama w domu, ale, wiem).. Bez lekcji tańca, o 16.00 czy 19.00 można wyrosnąć na porządnego człowieka. Nie wszyscy mają babcie pod ręką (moi rodzice do swoich mam od momentu ukończenia studiów mieli po kilkaset kilometrów, więc babć pod ręką nie było nigdy. Dziadków też nie, bo obu zabrała wojna).

Myślę też, że powinnaś koniecznie zadbać o podratowanie swojej sytuacji psychicznej. I warunków rozwoju dziecka, które nosisz pod sercem i które to wszystko odbiera. To są priorytety

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: daizy83 (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-11-23 21:29

Nie uważam się za dzielną w żadnym wypadku. Gdybym była dzielna to nie ryczałabym tylko umiałabym znaleźć wyjście z sytuacji. Mąż wie doskonale o co chodzi. Ciągle od prawie 5 lat powtarzam mu że ja się czuję źle na wsi. Ja chcę do ludzi. Chcę czasem wieczorem móc pójść np. do kościoła czy do sklepu i żeby to w końcu nie było uzależnione od tego czy mam na paliwo. Dla niego nie przeszkadza to że czasami gdy on pracuje na 7 do 19 muszę budzić dzieci o 5 rano i przebijać się przez zaspy z duszą na ramieniu - bo może jak dodam za mało gazu to utkniemy w zaspie, a jak za dużo wylądujemy w rowie. On nie rozumie... Nie chce. Powiedział mi że jak chcę się wyprowadzić droga wolna. Znajdzie mi stancję i do widzenia. Nie będzie rozwodu ale i żyć ze mną też nie będzie skoro mi źle. Kiedyś z kolei mówił że pomaga mi w pracach domowych i przy dzieciach tylko dlatego że mieszkamy tu sami w dużym domu. Jeśli byśmy przeprowadzili się do bloku to on nie zamierza nawet kiwnąć palcem. Będzie sobie chodził na piwo z kolegami albo np. na siłownię czy basen a dom go przestanie interesować. Ja juz dzisiaj bym się spakowała i wyprowadziła gdybym była sama. Niestety z dziećmi to nie takie proste. Tym bardziej że mój mąż ich pilnuje gdy jestem w pracy (raz lub max dwa razy w tyg. wożę dzieci do mamy.) Zarabiam za mało żeby mieszkanie wynająć a co dopiero utrzymać się z dziećmi. Wracałam 2 tyg. temu do pracy z myślą że się wdrożę, rozwinę skrzydła i będę starać się o podwyżkę. A teraz będąc w ciąży, ledwo wykonuję swoje obowiązki. Nie wiem co mam robić. Co na to Bóg? Co myśli gdy widzi że się tak męczę i dręczę?
Trzy lata temu przez nasze kłótnie to ten dom na odludziu i nerwy straciłam ciążę. Teraz to się powtarza. Nie umiem odnaleźć spokoju ducha wiedząc że nikt mnie nie rozumie zwłaszcza osoba z którą związałam się na całe życie. Boże dopomóż...
oj ciężko jest podratować własną sytuację psychiczną bez pomocy z zewnątrz. Jest ze mną źle. Łapię się na myśleniu o śmierci jako rozwiązaniu. Mam nawet nadzieję że gdy będę jechała np. autem zdarzy się wypadek i zginiemy. Ja i dzieci. Mąż nie. Niech sobie żyje bez nas w tym swoim ukochanym domu. Co ja wypisuję? Aj. ciekawe co przyniesie koleiny dzień. Na razie tylko ospa wisi w powietrzu.
Wiadomość z ostatniej chwili. Moje starsze dziecko mi prawdopodobnie ospę.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-11-24 00:03

No właśnie, co Ty wypisujesz. Czy wylewanie żali pomaga Ci w zmierzeniu się z problemami? Czy tylko się jeszcze bardziej nakręcasz, pogarszając swój stan psychiczny.

Źródłem Waszych problemów wcale nie jest ten duży dom na odludziu. Jest nim brak miłości między Wami. Gdybyście się kochali, inaczej podchodzilibyście do trudności życiowych. Wspieralibyście się nawzajem, zamiast działać przeciw sobie, tracąc siły na kłótnie.
Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Tylko od Was zależy, czy miłość znów zagości w Waszym domu. I nie jest wcale do tego potrzebny inny dach, w innym miejscu.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ania (---.lublin.mm.pl)
Data:   2014-11-24 01:36

Droga Daizy,
Dziękuję ci za szczerość (do bólu!) twoich wpisów. Mi to paradoksalnie pomaga otworzyć się wewnętrznie na własne lęki, problemy (które nieujawnione niszczą życie mnie i innym, a, jak pisałam, czekamy na czwarte dziecko, brak sił, strata pracy...). Cierpienie, które opisujesz, jest ogromne. Wcale ci się nie dziwię, że masz myśli o śmierci (nie dlatego, że twoja obiektywna sytuacja jest taka zła - sama czytałaś wpisy, że ludzie ci zazdroszczą), tylko dlatego że czujesz się tak samotna i przytłoczona. Ale jeden kierunek ku rozwiązaniom który obrałaś, jest na pewno bezbłędny - dialog z Bogiem. To wszystko, co tu piszesz, mów, Panu Bogu, wyżal Mu się, proś o łaskę, o światło na rozwiązanie (ono gdzieś jest, proś, żeby je zobaczyć i zaufać, że będzie dobre). Kiedy dowiedziałam się o mojej czwartej ciąży, pomyślałam: "cóż tam Mojżesz, który mówił Bogu, że nie ma sił, talentu i pomysłu jak wyprowadzić Żydów z Egiptu do Ziemi Obiecanej, choć Bóg go do tego powołał. Ja to dopiero nie mam sił na moja czwartą ciążę! Wolałabym już poprowadzić jakiś dziki naród przez pustynię, nie dożyję końca tej ciąży, padnę z wózkiem gdzieś w drodze z domu do przedszkola..." A jednak trochę mi to uświadomiło, że Bóg daje wyzwania ponad nasze siły, kładąc te siły i inne potrzebne łaski tuż obok nas, żebyśmy mogli z nich skorzystać i dać radę... z Jego wsparciem, za Jego przyczyną (tak jak wspierał Mojżesza - przecież on sam na tej pustynie wygubiłby ten lud szybciej niż zdążyliby zgłodnieć).
Sugestie o wolontariuszach i dobrej organizacji pracy są dla mnie kompletnie nietrafione - ja nawet płatne niańki muszę do pracy mocno przyuczać, a czasem z nich rezygnować, bo bardziej demolują mi dom i psują dzieci niż pomagają, a dobra organizacja pracy to dar, który nie wszyscy otrzymali. Ale łaska Boga, żeby to wszystko przetrwać i jeszcze cieszyć się życiem to konkret, to możliwe i to za darmo, o to się modlę z całych sił dla siebie, ciebie i twojego męża, na którego po ludzku jestem zła kobiecą solidarnością, ale myśląc po bożemu czuję, że jest bardzo nieszczęśliwy i też tej łaski od Boga potrzebuje, żeby rozwiązać waszą sytuację, niezależnie od własnych pomysłów życie i na wasze małżeństwo.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-24 09:54

Daisy, czytając historię Twojego małżeństwa odnoszę wrażenie, jakbym czytała o moich rodzicach. Mieli wprawdzie o jedno dziecko mniej, za to inny kłopot w postaci długów. Reszta kubek w kubek tak samo. To historia bez happy endu, ale napiszę Ci ją, może będziesz w stanie wyciągnąć z niej mimo wszystko jakieś wnioski dla siebie i Twoje życie potoczy się inaczej.

Ona z miasta, z rodziny biednej i wielodzietnej, ale inteligenckiej i dbającej o staranne wychowanie dzieci; artystka. On - z rodziny rolników i to nie takich na poziomie, jak teraz bywają, tylko typu 'chłop małorolny'. Wprawdzie skończył studia i czarująco potrafił udawać ucywilizowanie (poezja, muzyka, inteligentne rozmowy itd.), ale mentalności wyniesionej z domu nie dało się wykorzenić. Pierwszy błąd: wybór takiego kandydata. Drugi: wyprowadzka 300 km od rodziców, do miasta męża. Trzeci: zamieszkanie przy rodzicach męża (najpierw w jednym domu, potem po przeciwnej stronie drogi). Czwarty błąd: zamieszkanie pod miastem - niby tylko 5 km, za to bez samochodu i komunikacji publicznej (autobus co 1,5 godziny), do tego później z małymi dziećmi, zwłaszcza zimą - to jak pieszo przez Saharę. Wyboru wtedy, na początku lat 80., nie było, bo nie było rynku najmu, trzeba było się budować na ziemi jej teściów, a do czasu budowy zamieszkać u nich w piwnicy.
Kłopoty zaczęły się szybko i z czasem tylko narastały. Etap 1 (0-5 lat po ślubie) brak poszanowania: pracy (co mama umyła podłogę, bo raczkowałam, to bracia ojca w gumiakach weszli), dorobku (wszystko służyło do wszystkiego i nie było odkładane na miejsce, więc jak zdobyła prodiż - bo w latach 80. wszystko się zdobywało i załatwiało - to kury z niego jadły, a jak zdobyła wiadro, to ktoś zostawił na środku podwórka i dziadek traktorem rozjechał). Nieukrywany brak poszanowania dla odrębności nowej rodziny (rządzenie synem) i dla potrzeb wyższych niż pełny brzuch (jawna pogarda dla fanaberii typu spacer z dzieckiem w mieście - po co, skoro może się bawić z kurami, a synowa by w tym czasie w gospodarstwie pomogła... a, nie pomoże, bo krowy się boi, głupia, to niech jedzie).
Po powrocie do pracy (praca w mieście) - ciągle w stresie i ciągle w biegu na autobus. Po czterech latach drugie dziecko, powrót do pracy po 4 miesiącach macierzyńskiego (tyle tylko było). Jedno dziecko do niani (cudem znalezionej za darmo), drugie do przedszkola, wieczny bieg i płacz z nerwów, że nie zdąży i czy nie zapomniała czegoś kupić, bo sklepu na wsi brak. Pieniędzy ciągle za mało, bo obie prace słabo płatne, a tu jeszcze budowa. Ojciec po pracy etatowej dorabiał, czym się dało: hodowlą lisów, handlem w weekendy w Mińsku na Białorusi i w Berlinie, uprawą truskawek. Dom budował w większości sam, więc czasu już na nic nie starczało.
Lata 5-10 po ślubie: gdy dom już stał, ciągle pochłaniał pieniądze. Mama wielokrotnie prosiła o wyprowadzkę do miasta, ojciec się nie zgadzał. Dzieci podrosły do wieku szkolnego, mama uparła się na szkołę w mieście, w której uczyła, ze względu na dramatycznie niski poziom wiejskiej podstawówki (rodzina męża: "a po co, wszyscy ją skończyliśmy, wszystkie pozostałe dzieci w rodzinie tam się uczą i czy czegoś nam brakuje?"). Ponadto uparła się na szkołę muzyczną (sama jest muzykiem, podobnie jak dziadek, do szkoły muzycznej chodziły również wszyscy moi kuzyni) i języki. Znowu wiecznie nerwy i wiecznie w rozjazdach, zwłaszcza przy dodatkowych obowiązkach typu spotkania przygotowawcze do Pierwszej Komunii, obowiązkowe pierwsze piątki itp. Dom praktycznie stał pusty. Ale trzeba go było wykańczać, bo wprowadziliśmy się do budynku, w którym wykończone były dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Ojciec odszedł z pracy, nie widząc możliwości rozwoju, i założył własną firmę. Pierwszych 5 lat nie było pieniędzy, bo firma na rozruchu. Drugich 5 lat nie było pieniędzy, bo w rolnictwie (firma handlująca z rolnikami) pory roku brzmią: za zimno, za ciepło, za sucho i za mokro. Jak zbiory małe, to pieniędzy klienci nie mają, bo nie ma czego sprzedawać, a jak obrodziło, to klęska urodzaju, świńska górka, skup poniżej kosztów produkcji. Poza tym musieli się dostosowywać do norm unijnych, co również kosztuje, a dopłąt jeszcze nie było (teraz historie o biednych rolnikach brzmią jak bajki, ale na Pomorzu w latach 80. i 90. wieś naprawdę była biedna). W konsekwencji wieczne awantury o pieniądze. Matka ojcu krzyczała, że nie liczy się z żadnymi potrzebami rodziny, i to był fakt - pieniądze dzielił na zainwestowane i zmarnotrawione. Ojciec matce - że jest w stanie wydać każdą ilość pieniędzy - i to również był fakt; nie dlatego, że była rozrzutna, ale dlatego, że utrzymanie domu i dwójki dorastających dzieci kosztuje. Awantury często kończyły się słowami "jak ci się nie podoba, to się wyprowadź, to mój dom" (choć notarialnie był obojga).
Ojciec pracował od świtu do nocy, przynosił do domu 1000 zł - reszta zostawała w firmie "na obrót", ale z powodu wysokich dochodów na papierze nie przysługiwało nam nic, nawet nie załapałam się na studiach na akademik. Firma wymagała coraz większych pieniędzy, więc brane były kredyty pod zastaw domu - wymuszone przez ojca awanturami na ulicy i w miejscu pracy oraz zastraszaniem samobójstwem ("nie będę wyrobnikiem" - to jego opinia o pracy u kogoś). Mama również pracowała bardzo dużo i osiągnęła wszystko, co w jej zawodzie jest do osiągnięcia; jest ekspertem na skalę krajową. Stanęło na tym, że wyśmiewana przez ojca budżetowa pensyjka mojej mamy przez większość trwania małżeństwa była podstawą naszego utrzymania.
Awantury były również o trzecie dziecko, bo ojciec koniecznie chciał mieć syna. Mama się kategorycznie nie zgadzała, bo nie było na to ani pieniędzy, ani siły. Przestali ze sobą sypiać.
Po 10 latach okazało się, że pieniędzy nie ma również dlatego, że wspólnik kradnie, przy czym widzieli to wszyscy, poza ojcem. Jak zamontował podsłuch i się połapał, to już brakowało kilkuset tysięcy. Ostatecznie, po 27 latach od ślubu, małżeństwo moich rodziców rozpadło się. Mama została sama z długami, ojciec wyprowadził się. Po pół roku od wyprowadzki okazało się, że przygruchał sobie dziewczynę w moim wieku, z czwórką dzieci. Prostą, mentalnie taką jak on. Zaszła z nim w ciążę z piątym dzieckiem (obecnie 4-letnia dziewczynka) oraz, jak się wczoraj dowiedziałam, kilka miesięcy temu również z szóstym. Mieszkają wszyscy w jednym służbowym pokoju przy fermie drobiu, gdzie ojciec znalazł zatrudnienie. Nie utrzymujemy żadnych kontaktów.

Wniosek? Człowiek ze wsi wyjedzie. Wieś z człowieka - nigdy.

Obecnie w domu mieszka tylko mama - przy rozwodzie dom został przydzielony jej, część ojca poszła na spłatę długów (w sumie przepuścił jakiś 1 mln zł na swoje biznesy). Tym niemniej, dom nadal jest zadłużony na 200 000. Jest sama, dowiadywała się o możliwość stwierdzenia nieważności małżeństwa, ale w kancelarii prawa kanonicznego ją wyśmiali - nikt nie uwierzy w ukryte przedślubne wady po tylu latach, poza tym świadkowie, którzy wiedzieli przed ślubem, że z ojcem jest coś nie tak (fantasta), umarli. Za 10 lat mama będzie miała 70 lat, zapewne będzie już wymagała opieki, więc wezmę ją do siebie, a dom sprzedamy, o ile ktokolwiek będzie chciał kupić taki nienowoczesny dom pod niewielkim miastem na wyludniającym się Pomorzu. Nieraz zachodzę w głowę, jak by się potoczyły losy mojej rodziny, gdybyśmy się jednak wyprowadzili do miasta. Może skończyłoby się samo, bo awantury byłyby o ciasnotę?

Nie wiem, co Ci poradzić. Może pokaż ten wpis mężowi?

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Vanillia (---.play-internet.pl)
Data:   2014-11-24 12:43

Oczywiście, że jesteś bardzo dzielna. Nie dlatego, że znajdujesz rozwiązanie, ale dlatego, że go szukasz. Jeśli nie chorowałaś na ospę - natychmiast idź do lekarza. Zetknięcie się z tą chorobą po raz pierwszy w ciąży może mieć fatalne skutki dla dziecka. Byś może w tej sytuacji (trudnej, bardzo) wsparciem dla Ciebie byłaby rozmowa z psychologiem, w poradni rodzinnej albo z kimś z przyjaciół czy rodziny. Nie wiem, czy próbowałaś podzielić ten ciężar z kimś, komu ufasz. Osoba z zewnątrz zazwyczaj patrzy bardziej trzeźwo i łatwiej jest jej podsunąć jakieś rozwiązanie.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ya (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2014-11-24 15:01

Skoro masz takie silne dolegliwości, to idz na L-4, albo L-4 na chore dzieci. Odpocznij, nabierz dystansu.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-11-24 17:42

"Może pokaż ten wpis mężowi?"

daizy83, czy znasz wystarczająco dobrze swojego męża? Czy umiesz przewidzieć, jak się zachowa, jeśli uzna, że na podstawie powierzchownych przesłanek porównano go do człowieka przedstawionego w skrajnie negatywnym świetle?
Czy ostre najeżdżanie na męża, a zwłaszcza przesadne, kiedykolwiek zbliżyło Was do siebie, czy przede wszystkim oddaliło? Dobrze się nad tym zastanów.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: daizy83 (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-11-24 18:21

O zwolnieniu nie ma mowy. Jestem po urlopie macierzyńskim. Pracuję drugi tydzień. Pokażę "ten wpis mężowi", może jakiś wniosek z tego wyciągnie. On nie jest taki zły. Stara mi się pomagać jak umie, ale nie może zrozumieć że obranie ziemniaków czy odkurzenie w domu nie zmieni faktu że żyjemy na odludziu i jest tutaj nam źle. Piszę nam bo mój mąż też wie to że naszym życiowym błędem było to że wybudowaliśmy się tutaj (na ziemi od teściów). Niby rozumie że jest źle, ale nie umie podjąć żadnych kroków żeby było lepiej. Człowiek popełnia błędy. Grunt to umieć te błędy naprawić. Żeby on chciał to zrozumieć.

Nie ma nikogo kto by mnie zrozumiał. wiem co oni sądzą. Powiedzieliby :Ma dom i jeszcze narzeka. Za dobrze ma itp. Tylko każdy jeden gdyby się zamienił ze mną na mieszkania na 2-3 miesiące szczególnie zimowe szybko by uciekał do miasta. Ja kiedyś też myślałam że mieszkać na wsi jest fajnie. Ale teraz to dla mnie katastrofa. Szczególnie że osoby które mogłyby mi pomóc przy dzieciach mieszkają w mieście i nie mają do mnie jak dojechać.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-24 19:44

Daizy, to ja może doprecyzuję. Nie twierdzę, że Twój mąż jest dokładnie taki, jak mój ojciec. Chciałam tylko nakreślić pewne tło tego dramatu, jaki im się przydarzył, a którego istotnym elementem były: mieszkanie w szczerym polu, frustracja mamy, niezrozumienie jej potrzeb przez ojca, brak jakiejkolwiek pomocy przy dzieciach i problemy finansowe. To wszystko doprowadziło do awantur, a w konsekwencji do ucieczki ojca w pracę w postaci nierokującej firmy, którą trzeba było zamknąć dużo wcześniej. Tym niemniej, nałożyły się również inne czynniki. Dzięki temu, że u Was nie ma wszystkich elementów, macie szansę uratować małżeństwo (już nie mówiąc o tym, że szalenie alarmujące są Twoje myśli samobójcze), ale to wymaga zmiany nastawienia u męża, rozmów zamiast obrażania się i poszukiwania rozwiązań, które nie doprowadzą do długotrwałych frustracji u obu stron. Życzę powodzenia.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Bela (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-11-24 21:03

Zycie na wsi ma swoje plusy i minusy. Zapytaj w Caritasie czy nie znaja kogoś kto za mieszkanie i jedzenie zaopiekuje sie waszymi dziecmi, pomoze w domu. Piszesz o wyjściu do koscioła ale czy jest tam jakąs wspólnota. jeśłi jest to zaproponuj zeby częsciej spotykali sie u ciebie w domu. Nie ma co tak sztywno myslec o wyprowadzce do miasta. Postaraj sie zorganizowac zycie na wsi. Z tego co napisałaś wywnioskowałam, ze opanowała cie tzw. 'mordercza trójka' Poczucie winy, Poczucie Niższości, Perfekcjonizm. One prowadza do depresji i lęków. Bardzo zły jest perfekcjonizm, zastanów sie więc czy na prawde wazne jest bys tyle robiła i starała sie? By wszystko było czyste i poukładane? Czy wazne jest by ten mąz więcej robił w domu. Wazniejsze od spokoju? Czy wazne sa sprawy o które sie kłócicie? Piszesz, ze boisz sie utknięcia w zaspie lub zjechania do rowu. Powinnas miec zawsze naładowany telefon komórkowy, moze CB radio w samochodzie. Moim zdaniem jestes nadodpowiedzialna. Nikt Cie nie pytał o to czy masz sie urodzic, gdzie, kiedy itp. Spotkanie z Twoim mezem moze tez było przypadkowe. Te rzeczy zostały ci zadane, masz ograniczony wpływ na nie. Powinnas robic to co mozliwe a przede wszystkim wierzyc, ze to wystarczy.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-11-24 22:05

"Niby rozumie że jest źle, ale nie umie podjąć żadnych kroków żeby było lepiej. Człowiek popełnia błędy. Grunt to umieć te błędy naprawić.....Żeby on chciał to zrozumieć."

A Ty to rozumiesz? Wymagasz od męża, żeby sprzedał dom, chociaż sama uważasz, że nawet wynajem się nie powiedzie, bo dom ma spore minusy. Czy nie żądasz od niego rzeczy nierealnej?
Chcesz, żeby mąż podjął kroki naprawcze. Ale dlaczego Ty nie jesteś w ogóle zainteresowana naprawianiem własnych błędów, za które możesz się zabrać od zaraz? Czy ślubowałaś mężowi miłość pod warunkiem, że zapewni Ci odpowiedni poziom komfortu? Czy ślubowałaś na dobre i na złe? Przeczytaj swoje wpisy i zobacz, jakie masz pole do popisu.

"Pokażę "ten wpis mężowi", może jakiś wniosek z tego wyciągnie."

Mam wrażenie, że dałaś się uwieść historyjce o rozpadzie rodziny z powodu "domu na wsi". Chcesz nią postraszyć męża? Myślisz, że znalazłaś mocny argument i go tym razem przekonasz? Łudzisz się, że uda Wam się podjąć jakiekolwiek roztropne decyzje, jeśli będziecie prowadzić między sobą nieustanną wojnę? Naprawdę?

"Nie ma nikogo kto by mnie zrozumiał."
Wydaje mi się, że trochę Cię rozumiem, ponieważ mieszkałam kiedyś w niedogrzanym zimą "własnym" domu, zaciskałam pasa po nieprzewidzianej utracie znacznej części dochodów i marzył mi się jakiś ciepły "kąt", co wcale nie było rzeczą prostą do zrealizowania. Ale właśnie ta niemożność wyszła nam potem na dobre. Tylko że dla nas ważna była wzajemna miłość. A nie widzę, żeby Tobie jeszcze na niej zależało. I tego już nie potrafię zrozumieć.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2014-11-24 23:20

Mam wciąż wrażenie, że ty wielu rzeczy "nie wiedziałaś', a teraz to mąż powinien sprawę rozwiązać. Uwaga, powinien to zrobić koniecznie tak, aby było to po Twojej myśli. On, ten ze wsi. Zastanów się nad tym, proszę.

Nie wiedziałaś, że na wsi nie jest tak fajnie, jak sądziłaś? Ok, ale czy naprawdę przeprowadzka sprawi CUD? i wszystko będzie świetnie?

Nie wiedziałaś zupełnie, decydując się na mieszkanie na wsi, że na dodatkowe zajęcia, wszelkie, na zakupy i do lekarza, nie tylko dla dzieci, może być daleko? I że nie zawsze będzie czekała złota kareta, która Cię, Was wszędzie zawiezie?

Nie wiedziałaś, że trudno byłoby sprzedać dom na wsi? Cóż, teraz wiesz, a nadal chcesz, żeby się to cudem stało i obyś tylko wylądowała w mieście.

Nie wiedziałaś, że jak się ma małe dzieci i się pracuje zawodowo, to potrzebna jest często opieka do dzieci albo dłuższe L-4, albo życie na niższym poziomie, za to dzieci mają przez całe dni mamę? (wiem coś o tym, wychowałam się w takim domu, w życiu na poziomie bardzo skromnym, i mamy w domu na wielki dom i luksusy nie zmieniłabym za nic).

Przecież to nie od dziś masz dzieci, a teraz się dziwisz, że nie ma pod ręką opieki. Sorry, ale nikt nie ma obowiązku wychowywać Waszych dzieci, naprawdę.To Wy za nie odpowiadacie i skargi, że daleko do pomocnych znajomych, są tu nie do końca na miejscu. Trzeba się liczyć z tym, ze skoro się decydujemy na dzieci, to nie na zasadzie - dzieci nasze, inni się zajmą.

Nie wiedziałaś, że w ciąży można się źle czuć i że to może kolidować z pracą zawodową?

Nie wiedzieliście, że podejmujecie duże ryzyko, decydując się na duży dom i takież kredyty? I że sytuacja finansowa w dzisiejszym świecie może się pogorszyć z dnia na dzień?

Takich spraw jest tu więcej. Zastanawia mnie, ze dajesz się tak zaskakiwać, dorosła kobieta i matka dzieciom. No, cóż, zabrakło umiejętności zwykłego przewidywania. Troche to naiwne, prawda? Stało się. Ale lekiem na to nie jest z automatu miasto.

Bardzo ważne, genialne w jednym z Twoich postów jest spostrzeżenie: JA chciałam inaczej.
Tak, chciałaś inaczej, ale jest jak jest. I poprawić to można wspólnymi siłami i metodą małych kroków, ustępując ze swojego, nie zaś pokazując mężowi teksty, udowadniające mu jego winę. Nie wierzę, że przeprowadzka do miasta wszystko załatwi. Problem nie jest tak po prostu we wsi. Problem tkwi w Was, także w Tobie. I tu jest pole do pracy. Naprawa więzi jest istotniejsza niż reszta.
Wiem, że jesteś zmęczona i spodziewasz się dziecka. To trudne. Sama walka o codzienne bycie w pracy i o zmuszenie męża do przeprowadzki niczego tu nie poprawi. Przeciwnie.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-25 08:51

Podziwiam Cię, Hanno, za to, że nigdy nie podjęłaś niewłaściwej decyzji. Że nigdy nie przeszacowałaś swoich sił, że nigdy nic Cię nie przerosło. Normalnym śmiertelnikom się to czasami zdarza. Pół biedy, jeśli jest to coś, co można rzucić w diabły, jak np.studia, i szukać innej drogi. Gorzej, jeśli z tego zobowiązania wyplątać się nie da bez strat katastrofalnych, jak z rodzicielstwa czy małżeństwa. Normalnym śmiertelnikom zdarza się również uwierzyć czasami w gruszki na wierzbie, jeśli obiecuje je ktoś, komu się ufa i kogo się kocha. Zazdroszczę również, że nigdy nie potrzebowałaś niczyjej pomocy i że jesteś przekonana, iż tak będzie zawsze. Dlaczego Cię dziwi, że autorka oczekuje wsparcia męża? Dlaczego zrzucasz całą odpowiedzialność na jej barki? Chyba sama decyzji o zamieszkaniu na wsi nie podjęła. Mieszczuch ma mniejszą świadomość realiów, więc odpowiedzialność uświadomienia jej tego wszystkiego spoczywała na mężu, który wiedział, jak wygląda życie w szczerym polu. Kilka lat temu była fala wyprowadzek pod miasto ludzi ok. 30-letnich. Obecnie trwa fala powrotów, bo wiele osób przerosło odśnieżanie, dojeżdżanie i ładowanie wszystkich oszczędności w dom. Dom fajnie wygląda, jak się przyjdzie do kogoś na grilla. Jak trzeba zimą budzić dzieci o 5, to optyka się całkowicie zmienia. Nie tylko ją to przerosło.

Tak, w mieście jest łatwiej. W mieście kobieta jest znacznie bardziej niezależna, a pózniej niezależne są dorastające dzieci. Przez to obowiązków jest po prostu mniej, bo odpada wożenie. Mieszkanie na wsi to mordęga dla kogoś, kto wychował się w mieszkaniu w mieście. Z drugiej strony, mieszkanie w mieście to mordęga dla kogoś, kto wychował się w domku jednorodzinnym. Daizy, a nie dałoby się zamienić tego domu na domek w mieście? Może mniejszy i w gorszym standardzie, ale mielibyście i więcej przestrzeni niż w mieszkaniu, i bliżej? Pomysł wynajęcia jednego pokoju w zamian za pomoc przy dzieciach również wydaje się godny rozważenia. Trzeba szukać rozwiązań akceptowalnych dla obojga.

Zgadzam się, że miasto per se nie rozwiąże problemów w związku, w którym żona marzy o roztrzaskaniu się z dziećmi na drzewie, a mąż ma to w nosie i ją szantażuje. Problemy tkwią znacznie głębiej niż w kwestii nieplanowanej ciąży i miejscu zamieszkania, ale szarpanie się z trudnymi warunkami życia w połączeniu z trudnościami wewnętrznymi (czyli pozostawienie sytuacji bez zmian) poważnie zagraża tej rodzinie.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2014-11-25 21:13

"muszę budzić dzieci o 5 rano i przebijać się przez zaspy z duszą na ramieniu - bo może jak dodam za mało gazu to utkniemy w zaspie, a jak za dużo wylądujemy w rowie"

Może warto dopytać w gminie, czy w ich kompetencjach jest odśnieżanie drogi dojazdowej do Waszego domu. Utknięcie w rowie pozostawia wrażenia na całe życie, ale nie próbuj się o tym przekonać. W samochodzie zawsze miej łopatę i coś, żeby podłożyc pod koła, jak zaczną się kręcić na lodzie. Dodatkowo koce dla dzieci.

Radzę postawić na dobre relacje z mężem. Trzymaj się. G_JP

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Beata (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2014-11-26 13:50

http://sychar.org/

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: wole-nie-podawac (---.play-internet.pl)
Data:   2014-11-28 16:22

Daisy jesteś dzielną kobietą, podziwiam Cię. Mimo wszelkich trudności i normalnych na początku ciąży emocjonalnych huśtawek (czy jak to tam określić, ale wiem z doświadczenia że może być ciężko) nadal modlisz się, zwracasz do Boga, szukasz u Niego pomocy. I to mi się podoba. W ogóle też jesteś dzielna.

Niewiele mogę Ci poradzić. Poszłabym na L4 i już, w ciąży zwolnić Cię nie mogą, Ty już nie wyrabiasz, a skoro już raz poroniłaś, to podstawy do szczególnej troski są, a Dzidziuś najważniejszy. I jeszcze chyba bym poprosiła Mamę o pomoc, może wprowadzi się do Was skoro dom duży chociaż na kilka tygodni. O ile masz z Mamą dobry kontakt i dłuższe przebywanie z Nią dobrze ci robi.

Uściskuję Cię i Zdrowaśka za Was.

Również czekająca na dziecko - Twoja Życzliwa Ci wirtualna Siostra w wierze.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: daizy83 (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-11-28 19:26

Podziwiam Cię że Tobie nigdy nie zdarzyło się czegoś nie przewidzieć. Podziwiam że zanim miałaś dzieci wiedziałaś już o trudzie związanym z ich wychowaniem. Podziwiam że nie byłaś naiwna i zawsze wszystko wiedziałaś. Oskarżasz mnie że nie wiedziałam, że nie umiałam przewidzieć......I masz rację. Gdy budowałam dom nie zapowiadało się że będziemy kiedykolwiek mieli dzieci. Po 4 latach leczenia nie mieliśmy nadziei. Ktoś zapyta w takim razie po co duuży dom? Też teraz się nad tym zastanawiam. Ale patrząc na to z perspektywy czasu myślę że budowa była wtedy dla nas odskocznią od starań o dziecko. Poświęcała duuużo czasu i przestaliśmy myśleć o naszej niepłodności. Czasami myślałam Po co ten dom skoro tylko we dwoje jesteśmy? Ale mąż chciał mieć ogród bo lubi bawić się w ogrodnika. Ja zresztą też myślałam że będę miała wypełniony czas przy dużym domu nawet gdy nie będzie w nim dzieci. Pamiętam że ktoś mi wtedy powiedział. "Nie martw się buduj. Dom się zapełni. Zobaczysz" Jego słowa były prorocze. Szkoda tylko że teraz tego domu nie da się wziąć na plecy i przeciągnąć bliżej ludzi, bliżej przedszkola, szkoły, sklepu, kościoła itp....
Piszę tu na forum bo w swoim otoczeniu nie mogę się przed nikim wygadać i wyżalić. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, za troskę o mnie i moje dzieci, za rady które może sprawią że jakiś pomysł na rozwiązanie naszej sytuacji zaświta nam w głowie. Dziękuję jeszcze raz.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Magda (---.180.229.163.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-11-29 00:34

Pamiętam jak czułam się w pierwszej ciąży... To było jak uczucie gdzieś za głową - chciałam, żeby ktoś się mną zaopiekował, żeby pomógł mi, żebym nie musiała się wszystkim martwić, czułam się samotna, niezrozumiana, sama siebie nie mogłam zrozumieć. Nie mogłam zebrać myśli, jakby mój iloraz inteligencji zmalał o połowę (no może trochę mniej niż o połowę, tak do lekkiego upośledzenia umysłowego). Przeczytanie gazetki dla mam było dla mnie ogromnym wysiłkiem intelektualnym, z trudem wykonywałam zwykłe czynności, nie mówiąc już o tym, że fizycznie bardzo źle znosiłam ciążę, a mdłości przez które wylądowałam w szpitalu w 2 miesiącu to był pikuś.
Ciąża zakończyła się narodzinami upragnionego dziecka. Za drugim razem zrobiłam wszystko, żeby było dobrze, przygotowałam się pod każdym względem. Ciąża była znowu bardzo ciężkim czasem, zakończyła się traumatycznym porodem, po którym najchętniej wykasowałabym swoją seksualność (=ryzyko zajścia w ciążę), wymazuję z głowy myśli o trzecim dziecku. Tego ostatniego chyba nie powinnam pisać, żeby nie straszyć. Jeśli masz za sobą dwa dobre porody, ten na pewno będzie jeszcze lżejszy. :)
Po swoich ciążowych doświadczeniach nie miałabym odwagi na krytykowanie kobiety w ciąży, której jest ciężko. Moim zdaniem ciąża to dobre słowo dla tego stanu, niezależnie od tego, jak bardzo pragnie się dziecka. W ciąży mogą pojawić się bardzo czarne myśli. Bywa że tak czarne, że trzeba poszukać dla siebie wsparcia, jak nie ma go w śród bliskich, to u profesjonalistów.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Tamarka (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-11-29 11:11

Za duży dom na wsi. Skąd ja to znam. Tyle, że jak budowaliśmy, to z myślą, że będziemy mieć dzieci, więc musi być dla nich miejsce. Teraz przestrzeni za dużo. Do cywilizacji daleko, dojazdy do pracy 1,5 h w jedną stronę. Do koleżanek daleko. Jedynie do teściowej blisko, bo za płotem. Kredyt na 38 lat.
Rozumiem, że ma prawo być Ci naprawdę ciężko. Trzymaj się Jezusa. On daje siły do codziennego życia. Niech Boża moc chroni Cię przed załamaniem i zwątpieniem.

 Re: Nie umiemy cieszyć się z 3 dziecka.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-29 15:26

Daizy, kiedyś modliłaś się o dziecko, chciałaś mieć duży dom na wsi z ogrodem - i Bóg wszystkich prośb wysłuchał. A Ty jak żona rybaka - niezadowolona. 30 lat temu zamieszkałam też prawie na wsi - 1 autobus co 1,5 godz, do pociągu 1 km, wszędzie daleko, umordowałam się z 2 dzieci, bo jeszcze samochodu nie było. Dzieci też nie korzystały z zajęc dodatkowych az do gimnazjum. Skończyły jednak dobre uczelnie, pracują, a miasto do nas przyszło samo. Dziś w tym duzym domu wychowują się moje wnuki i moja synowa mówi, ze nie wyobraza sobie latania z wózkiem po placach zabaw na osiedlu. Dzieci i wnuki zawsze miały koty, psa, latem altanę, gdzie odbywały sie wszystkie grillowe imprezy. Miałam piękny ogród i gdzie odpocząć w weekendy. Zima na wsi jest faktycznie ciężka, ale w mieście lato paskudne. Więc nie ma dobrego rozwiazania. Jak przestaniesz martwić się na zapas drobiazgami, to za kilka lat będziesz w tym domu naprawdę szczęśliwa. Ogromnie ważne, zeby wszyscy mogli sie spotkać w jednym domu, np. na Wigilię, w święta, zeby dzieci mogły przyjechać do domu z przyjaciólmi. Zmień nieco optykę, bo i sobie i swojej rodzinie zatrujesz życie, a naprawdę nie ma o co.Twój stan obecny potrwa zaledwie kilka miesięcy, dzieci są jeszcze za małe na zajęcia dodatkowe, ale wystarczająco duze, zeby odczuć wrogosc między rodzicami. Jesli je kochasz - to daj im szczęsliwą matkę i rodzinę, a nie tańce.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: