logo
Czwartek, 09 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Toksyczni rodzice.
Autor: Anna (34 l.) (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2014-12-11 11:07

Nie wiem od czego zaczac. Musialabym opisac cale swoje zycie. Od malego wieczne znecanie sie psychiczne, ponizanie,najgorsze wyzwiska od strony taty w kierunku naszym i mamy. Mama zawsze stawiala sie w roli ofiary,w centrum zainteresowania, tylko jej cierpienia i lzy byly wazne, comiesiac biegla do konfesjonalu aby plakac do ksiedza i mowic jakiego tyrana ma za meza i tak zawsze robila swoje,miala sukcesy zawodowe, miala pomoc ze strony rodziny i przyjaciol, ale nigdy tak naprawde nie myslala o nas. Mama ma osobowosc narcyza, zawsze kreowala sie na perfekcjonistke w kazdej dziedzinie, w pracy, gotowaniu, prasowaniu, sprzataniu, spiewaniu, my nigdy nie moglismy jej dorownac, ona zawsze sie wszystkim chwalila, a nas poprawiala. Do tego wszystkich oceniala i porownywala jak najgorzej, nas, rodzine, znajomych,obcych, zeby siebie dowartosciowac. Ja, siostra i brat zawsze bylismy pilkami odbijanymi przez rodzicow podczas ich wojny, nastawiani przeciwko siebie,zmuszani zeby sie smiac z podlych " kawalow" taty, ktory nazywal moja siostre, ktora urodzila sie z krotsza noga i nie widziala na jedno oko, kaleko i drewniakiem. Juz w dziecinstwie blagalismy mame zeby odeszla od niego, ale mieszkalismy w malej wiosce, mama z pozycja dyrektorki szkoly bala sie bardziej o swoja opinie i o to co ludzie powiedza niz co sie z nami stanie. Bylismy zmuszani do chodzenia kosciola, na wszystkie nabozenstwa,ale pomimo tego i tak bylismy nazywani opetanymi. Bylam najlepsza uczennica, ale i tak tato przed kazdym egzaminem powiedzial ze go obleje, ze jestem kupa g..., przez 6 lat mialam chlopaka, tato mowil ciagle ze moj chlopak powinien kopnac mnie w d, bo jestem beznadziejna, klamal ze widzial chlopaka z inna, wszystko zeby mnie bardziej zranic, brat, ktory nigdy nie mial kontaktu z ojcem, w liceum sobie nie radzil, popadl w zle towarzystwo, jako ucieczka od domu, narkotyki, dlugi, klamstwa, siostra, ktor byla najbardziej atakowana i najbardziej wrazliwa z nas w liceum nie wytrzymala, przed matura zaczela sie choroba, proby samobojcze, pogotowie, szpital psychatryczny i tak juz ma 36lat z czego polowe zycia spedzila w szpitalu biorac leki na depresje, schizofrenie. Od 12 lat mieszkam poza granicami kraju. Moja mama tez tu przyjechala jak przeszla na emeryture. Tutaj dowiedzialam sie o jej licznych romansach, rozbila rodzine ktora ja sponsorowala, na poczatku nikt sie nie domyslal, ona i ten pan pracowali w kosciele, on jako organista a ona spiewaczka, potem okazalo sie ze sa razem, on odszedl od zony i 5tki dzieci. Ona oklamywala nas wszystkich i go zmusila do rozwodu, bo ona przeciez nie moze, jak to on zonaty, a jak jej powiedzialam ze " ty tez masz meza w Polsce" to nic nie odpowiedziala. I tak minelo 12 lat, oni sa razem, ja w miedzyczasie powiedzialam rodzinie o tym, mama powiedziala ze nigdy mi nie wybaczy ze im powiedzialam o jej zwiazku. Jej slowami ona nie oklamywala nikogo tylko nie mowila prawdy i ze ona nie jest pierwsza i ostatnia. Ja poznalam wspanialego czlowieka, jestem szczesliwa mezatka, mamy dzieci... Siostra mieszka w Polsce, caly czas z tata, ktory kilka razy w roku na kilka miesiecy pozbywa jej sie dzwoniac po ambulans do szpitala psychiatrycznego. Z bratem nie mam kontaktu. Mama zostawila wszystko tacie, majatek, emeryture, taki uklad ze on bedzie "sie opiekowal" siostra, on tez nie chce rozwodu bo co ludzie powiedza. Sielanka trwa do dzisiaj. Ja nie radze sobie z soba, kontakt z moja matka jest prawie zerowy, jest dla mnie obca osoba, ktora jak juz przyjedzie te kilka razy w roku, zawsze zrobi wszystko zeby pokazac ze jestem zla matka, zla zona, beznadziejna we wszystkim co robie i ze moje zycie jest latwe,ze ona to miala trud i cierpienie, ze ona wie i robi wszystko najlepiej. Najgorsze jest to poczucie winy wszczepiane w nas,ze to my dzieci robilismy i robimy cos zlego, ze mamy bezwzglednie szanowac rodzicow i byc im poslusznymi. Czuje sie jak zero, do niczego, mam depresje, pomimo kochanego meza i dzieci...Kazda moja rozmowa z nia konczyla sie jej lzami wyjsciem i przesunieciem odpowiedzialnosci i winy na moja strone, ze ona byla i jest dobra matka o ofiara i niczego zlego nam nigdy nie zrobila. Jak mam zyc, po kazdej probie rozmowy kontakt sie urywa na kilka miesiecy do roku, az nie przeprosze, bo to przeciez ja cos zlego zrobilam. Jak ma radzic sobie dorosla osoba z toksycznymi rodzicami. Czesto mysle o samobojstwie, bo nie mam juz sily walczyc o to co dobre i tak nie wygram z hipokrytami, narcyzami. Zawsze w okolicach swiat depresja, ona swieta spedza z kochankiem, ktory ma taka samo narcystyczna osobowosc. Do kosciola chodze od swieta.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: pocieszacz (---.free.aero2.net.pl)
Data:   2014-12-18 17:37

Rozumiem, że boli Panią krzywda całej Pani rodziny i pragnie Pani zmiany zachowania matki. Prawda wygląda jednak tak, że ma Pani własną rodzinę - męża i dziecko, za które bierze Pani odpowiedzialność. Za matkę nalezy się modlić. Jesli zranienia są faktycznie tak głębokie, że uniemożliwiają codzienne życie nawet z dala od "krzywdziciela" polecam terapię. Koncentracja na doznanych w przeszłości krzywdach i chęć kontroli niekontrolowanego - do zmiany. Koncentracja powinna zostać przeniesiona na własną rodzinę, która może zostać gdzieś po drodze skrzywdzona nieumyślnie.
Może pomóc modlitwa o uzdrowienie. Na początku należy jednak oddać wszystkie bóle i troski Bogu, zawierzyć bez granic i pozwolić Jemu zaleczyć rany. Bóg nie może być od święta, tak jak Pani pisze. Polecam - wprawdzie już kończące się - rekolekcje ojca Szustaka https://www.youtube.com/watch?v=l9FKVhBQR4I
Z Bogiem i modlitwą

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: Celnik (---.gdynia.mm.pl)
Data:   2014-12-18 17:59

Twoja matka nie postępuje dobrze. Mam tu na myśli choćby rozbicie rodziny. A Twój ojciec jest chory psychicznie, czy też tylko chory na drania? (nikt mu jeszcze tego draństwa pięściami nie wybił?)
Przy najbliższym kontakcie z matką powiedz jej wprost, że nie wyobrażasz sobie kontaktu z nią, dopóki Cię nie przeprosi za całą krzywdę, jaką Tobie w życiu wyrządziła. Skończ rozmowę i tego się trzymaj.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: 4135 (62.244.157.---)
Data:   2014-12-18 18:38

poszukaj terapii dla Dorosłych Dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców (DDR).

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-18 19:17

Jeśli kontakt z matką jest dla Ciebie bolesny i zawsze wpędza Cię w poczucie winy, to może powinnaś unikać z Nią kontaktu, dopóki to Ona czegoś nie zrozumie. Nie musisz Jej przepraszać za każdym razem, jeśli nic złego nie zrobiłaś. Masz swoją rodzinę i za nią jesteś teraz odpowiedzialna i dla niej musisz żyć. Dlatego potrzebne Ci są siły i poczucie własnej wartości, aby przekazać to, co dobre dzieciom. Pomyśl, jak zatroszczyć się o siebie. Powinnaś często się modlić i oddawać to wszystko Bogu, jak i całą przeszłość. Pisałaś też o siostrze, że mieszka nadal z ojcem i jest chora. Czy nie możesz Jej jakoś pomóc, sprowadzić Jej do siebie, aby miała lepsze życie? Ona tego potrzebuje, bo nigdy się nie wyleczy, żyjąc z takim człowiekiem. Zamiast tracić energię na kłótnie z matką, pomyśl o siostrze i przede wszystkim o sobie. Życzę Ci wszystkiego dobrego. :)

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: Tomasz (---.play-internet.pl)
Data:   2014-12-18 21:32

No dobra. Chcesz coś z tym zrobić? To też musisz przestać być ofiarą. Idź na terapię do psychologa. W takich przypadkach to pomaga. Nie odrzucaj tej opcji mówiąc: Jezus mnie uleczy. On za Ciebie tego nie przepracuje.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-19 03:49

Anno, pokój serca można mieć tylko wtedy, gdy człowiek żyje zgodnie z Bożymi Przykazaniami i gdy jednoczy się z Bogiem regularnie w Komunii Świętej. A więc coniedzielna Msza Święta (Przykazanie trzecie "Pamiętaj abyś dzień święty święcił") i pozostałe z Dziesięciu Przykazań, w tym i czwarte: "Czcij ojca swego i matkę swoją". Niemożliwe w przypadku Twojej rodziny? Ależ Bóg powiedział, żebyśmy kochali nawet nieprzyjaciół. Jest to możliwe. Nieprzyjaciel to człowiek, który w gruncie rzeczy potrzebuje pomocy, bo coś mu się w głowie poplątało, skoro robi żle. Człowiek jest nieraz bezradny wobec drugiego człowieka, ale wtedy po prostu może oddać tę sprawę, tę relację, te problemy Bogu. Modlitwa i udoskonalenie wroga, jego nawrócenie, to następnie jego żal za jego grzechy i także wtedy szansa na uzdrowienie naszych wzajemnych stosunków. Mama, która robi takie rzeczy jak rozbicie cudzej rodziny, ewidentnie jest daleko od Boga i potrzebuje Jego pomocy. Bóg nie ingeruje w wolną wolę człowieka (tu - mamy), ale na prośbę nawet nie tego ale innego człowieka (czyli za przyzwoleniem człowieka, na prośbę - modlitwę - tu - np. dzieci) - interweniuje. Bo Bogu bardzo, ale to bardzo zależy na nas, tak bardzo, że dał się ukrzyżować i dał serce sobie przebić.
Napisałaś Anno "Do kościoła chodzę od święta" - zacznij od tego, a wszystko inne ułoży się. Chyba św. Augustyn powiedział, że gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na miejscu właściwym. Chodzenie na coniedzielne Msze Święte to podstawa, potem - uzyskanie pełnego uczestnictwa w Mszy Świętej (spowiedź i Komunia Święta).
Życie to także te aspekty nadprzyrodzone, o których nie mamy po ludzku mówiąc zielonego pojęcia. Ale są. Np. Pan Jezus powiedział: "(...) Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie." J 6,53
Życzę Ci Bożej pomocy w uzyskaniu pokoju serca.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: Anna (---.17.253.84.static.wline.lns.sme.cust.swisscom.c)
Data:   2014-12-19 08:53

Terapia, terapia i jeszcze raz terapia u dobrego psychologa. Dobrze jesli bylby to psycholog chrzescijanski. Tutaj innego wyjscia nie widze, rany sa zbyt glebokie. Zapros oczywiscie Pana Boga, by z Toba przeszedl ta terapie.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: AgataR (---.182.9.152.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-12-19 22:03

"Kochaj Rodziców i żyj"
Nie ma idealnych rodzin i idealnych rodziców. Niekiedy jednak relacje dorosłych dzieci z własnymi rodzicami bywają tak trudne, że zamiast dawać wzajemne wsparcie zasmucają i wyczerpują. Powodują często ogromne cierpienie emocjonalne i duchowe. Wiele jest osób dorosłych, którzy w swoim życiu zauważają trudności w podążaniu samodzielnie obrana drogą bez poczucia winy wobec rodziców, albo walki z nimi lub ich odrzucenia. Wiele osób zachowuje się wobec swoich rodziców tak, jakby nadal byli dziećmi, których można kontrolować, przymusić, obwinić albo po prostu zatrzymać na siłę przy sobie. Jeszcze inni zrywają relację z rodzicami, często brutalnie albo odchodzą by za chwilę wrócić z poczuciem porażki. Zamykają drzwi, by zaraz potem pozwolić rodzicom kontrolować swoje życie. Często to miotanie się związane jest nie tylko z nieuporządkowanymi emocjami, granicami czy też nieprzebaczeniem ale również z nakazem zawartym w przykazaniu: „czcij ojca i matkę swoją” a właściwie z fałszywym rozumieniem tego przykazania. Czcić nie oznacza być uległym, a nawet posłusznym, nie oznacza również, że trzeba za wszelką cenę kogoś lubić. Czcić to mieć szacunek do rodziców z cała świadomością czym jest macierzyństwo i ojcostwo dla dziecka, jego udział w stwórczym dziele Boga. Uznać niezaprzeczalną rolę rodzica. Ale jednocześnie nie zaciemniać ani znaczenia dobrych ani złych wydarzeń między nami. Żeby móc dobrze oddać cześć trzeba być wolnym, więc „odpępowionym”. Wtedy i rodzice i dorosłe dzieci mogą żyć własnym życiem, mieć odpowiedzialność za swoje działania, a często mieć też dopiero wtedy ochotę na wzajemne relacje.

Żeby przyjrzeć się temu, co nas z rodzicami łączy, zbliża i temu co oddala, określić jaki krok jest do zrobienia po dorosłemu wobec własnych rodziców zapraszam na autorskie warsztaty.

Spotkania o charakterze warsztatowo-wykładowym pozwalają spojrzeć z punktu widzenia dorosłego zarówno na dom rodzinny, jak i na aktualne relacje z rodzicami. Można będzie sprawdzić jaki wpływ na dorosłe życie mają rodzinne, niepisane przekazy, uświadomić sobie ukryte oczekiwania do własnych rodziców, odróżnić w sobie część dziecięcą i dorosłą a w końcu przećwiczyć trudne komunikaty w ramach uczenia się zdrowej (więc wynikającej z miłości) asertywności. Przyjrzymy się również tematowi prawdziwego i fałszywego przebaczenia.
Celem zajęć jest doprowadzenie do świadomego i odpowiedzialnego przyjęcia własnej drogi życia, które nie neguje treści przykazania czwartego dotyczącego nakazu czczenia matki i ojca.
Agata Rusak

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: Anna (34 l.) (---.dyn.optonline.net)
Data:   2014-12-19 23:07

Dziekuje za pomocne odpowiedzi. Przepraszam, ale nie wiem co napisac, czuje taka niemoc. Jestem w 9tym miesiacu ciazy i mam dwojke malych ukochanych dzieci, 2 i pol i 5 lat. Jestem matka swiadoma czym jest macierzynstwo i odpowiedzialnosc za drugiego, szczegolnie tego bezbronnego czlowieka. Nawet jak czasem z braku cierpliwosci czy sil krzykne na dzieci, to zawsze pozniej przepraszam i mowie dlaczego to zrobilam, tlumacze po raz kolejny, mysle o swoim zachowaniu, jaki to ma i bedzie miec skutek na zycie moich dzieci, nie chce zeby Oni przechodzili to samo. Nie chce tak jak moja matka miec ten parasol "ofiary" i zarazem byc toksycznym manipulatorem zycia swoich dzieci, nawet juz tych doroslych. Co mnie boli, to to ze nigdy w zyciu ani od ojca ani od matki, nie uslyszalam, nie uslyszelismy slowa "przepraszam, zrobilam cos zlego" Oni zawsze twierdza ze sa idealni, ze nic nie zrobili, to my dzieci jestesmy wszystkiemu winne i niewdzieczne, bo przeciez nic nam nie robili. Jak grochem o sciane. Kosciol, trudno nam z mezem, ktory ma dwie prace, ja w domu z dwojka malych dzieci juz niedlugo z trojka chodzic, wiem ze to nie jest dobre uspraweiedliwienie, odkladanie Pana Boga na bok. Szczerze, moj ojciec cale dnie i noce (czuwania) spedza w kosciele, nawet mowil przez telefon, byl u egzorcysty w sprawie mojej siostry, ze niby opetana, mowil ze modli sie o jej smierc, bo juz zmeczony jest "opieka" nad nia, dwa lata temu, bo juz nie odbieram jak dzwoni, bo dzwoni wrzeszczy zebym powiedziala matce zeby nie wysylala pieniedzy i glupot siostrze. Calkowicie odcial siostre od swiata, odcial internet, wrzeszczy i wyzywal jak ja dzwonilam do niej, nawet jak ja placilam, ze to on bedzie za to placil. Dla niego licza sie tylko pieniadze, ktorych w domu nigdy nie brakowalo. Mama, w weekendy pracuje jako spiewaczka w polskim kosciele z kochankiem organista, tylko ciagle sie chwali ze ludzie przychodza do niej i mowia ze spiewa jak aniol, caly czas sa w kosciele, pamietam jak jej kochanek bil swoje dzieci, potem je zostawil dla mojej mamy zeby " jadly po katolicku" i rowniez zmuszal je do chodzenia do kosciola i do innych rzeczy, ale to temat ocean. Oni, rodzice i kochanek mojej mamy obrzydzili mi Kosciol, stracilam sens w chodzenie do Kosciola, ale w wiare nie. moja matka przyjezdza do wnukow, kocha je, ja poswiecam swoje zdrowie psychiczne dla " dobra" dzieci, sama mialam ukochanych dziadkow, ucieczke od " domu rodzinnego" zawsze tam do nich chodzilam, spalam zeby uciec od klotni iwyzwisk i wiecznego ponizania. Jak przyjezdza to ja czuje sie jakby inspektor na inspekcje przyjechal a i tak inspekcji nie przewjde, sprzatam wszystko, gotuje ze strachu, a ona i tak cos znajdzie, zawsze cos robie, ona zawsze i tak cos znajdzie zeby mnie ponizyc jako matke i zone. Jak ona tu jest to we wlasnym domu czuje sie jak zero, jak zaprogramowany robot z przepranym mozgiem, nienawidze swiat, nigdy nie mielismy normalnych swiat, w wigilie ojciec probowal byc "ludzki" nie wiedzial jak sie zachowac to opowiadal i wymyslal kawaly, oczywiscie o nas dzieciach w roli glownej, a my mielismy sie z siebie smiac. Moj zyciowy sukces byl taki ze dopiero po przyjezdzie do obcego kraju, tutaj zaczelam o tym mowic do ludzi, do przyjaciol, zawsze wczesniej myslalam ze to tylko moja rodzina jest taka, ze kazdy inny ma normalna rodzine, bo we wsi zawsze w kosciele widzialam wszystkich w kosciele, rodzinami, w Polsce nikt ze znajomych o tym nie wiedzial, odsunelam sie od znajomych, zamknelam w sobie ze wstydu i bezradnosci. Czesto plakalam w ukryciu po tym jak np wracalam z kolezanka ze szkoly a moj ojciec przejezdzal na rowerze po drodze obok nas i nawet sie na mnie nie popatrzyl, kompletnie mnie ignorowal, nigdy po imieniu do nas nie mowil tylko wyzwiskami, a jak bylam u kolezanek w domu to widzialam ich normalnych rodzicow, corki zwracajace sie do nich "tato". Tutaj, za granica, jak powiedzialam matce, ze wszyscy przyjaciele wiedza o niej, to powiedziala ze mi nie wybaczy ze popsulam jej opinie, ze jakim prawem obcym osobom opowiadam o niej (a tymczasem ona dzieli sie wszystkimi informacjami o moich zyciu i o tym jaka jestem zla z kochankiem, ale wedle jej on nie jest obcy), ze nie powinnam jej oceniac, ze tylko Bog ja oceni, ona zawsze BOGA wzywa na swiadka, ze Bog jest po jej stronie we wszystkim a my dzieci jestesmy zle. Zaczelam w to wierzyc, jak przez cale zycie najblizsze osoby rania najbardziej. Siostra, dzisiec razy wizy nie dostala, mam ja sponsoruje, jak tutaj przyjedzie to jej pomoge, bo sama nie bylam 12 lat w Polsce, nie przez status ale dlatego ze boje sie zobaczyc ojca, ze bedzie mnie wyzywal, ponizal, tutaj nie odbieram telefonow, jestem " bezpieczna" przez dwa lata mialam straszna nerwice, codzienne wymioty, ataki paniczne, myslalam ze to atak serca, dzieki mojemu ukochanemu mezowi, zarazem najlepszemu przyjacielowi ataki minely i nie od lat nie musze brac lekarstw. Przepraszam ze moj wpis jest chaotyczny, majac 34 lata, trudno opisac w skrocie wszystko. Dziekuje Wam za slowa otuchy i bardzo prosze o modlitwe o sile i wiare dla mnie zeby zyc dla swojej Rodziny, meza i dzieci. Nasze dzieci pieknie mowia po polsku i uczymy ich wiary w Boga, modlitw, polskich tradycji, jak troche podrosna, bedziemy je zabierac regularnie na msze sw. Wiem, ze na pewno mam depresje, caly czas mysle o szukaniu pomocy ale ze wzgledow logistycznych, maz ma dwie prace, male dzieci, odkladam to na pozniej. Bedac w ciazy, kolejny raz bez wsparcia ze strony matki, mam kolezanki, mezatki, kazda miala meza i mame przy sobie tak mi przykro, ze ja i moje rodzenstwo nie mielismy i nie mamy ani jednego normalnego rodzica. To boli, szczegolnie czlowiek zaczyna patrzec na swoje zycie i robic bilans jak ma wlasna rodzine. Jeszcze raz przepraszam za chaos i dziekuje za wsparcie, tego potrzebuje, slowa otuchy i modlitwy.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: paty (193.242.212.---)
Data:   2014-12-20 00:17

Chciałabym abyś przeczytała moją odpowiedź do końca.
Mam podobną sytuację. W Twojej historii pojawiają się wątki niemal identyczne jak w mojej rodzinie. Nie chcę za wiele pisać o sobie. Chciałam Ci powiedzieć, że odcięcie się od rodziny w takim przypadku to jedyne i najlepsze wyjście. Dobrze, że tobie się to udało przynajmniej fizycznie. Rozumiem, ze masz teraz bardzo dużo na głowie i jesteś w wyjątkowym stanie (błogosławionym), ale warto też abyś pomyślała o swojej siostrze po urodzeniu Twojego dziecka. Sytuacja w Twoim domu się nie zmieni - uwierz mi. To Twoi rodzice powinni się leczyć, a nie będą i żadne argumenty do nich nie dotrą, jak argumenty z życia wzięte. Otóż Twoja siostra znajduje się w beznadziejnej sytuacji, to na niej teraz rodzice skupiają całą swoją negatywną uwagę. Ta historia zresztą brzmi jak z horroru - jak to ojciec co jakiś czas oddaje córkę do szpitala psychiatrycznego i nikt z personelu (pracownik socjalny, lekarz) nie zainteresował się sytuacją rodzinną tej kobiety. Przecież ją zwyczajnie trzeba zabrać z tego domu bo dziewczyna się wykończy psychicznie. Jeśli masz z nią jakiś kontakt to jej pomóż. Sprawę oczywiście komplikuje pozycja zawodowa i społeczna Twojej matki - wiadomo jest ona dyrektorką szkoły i to na wsi więc trudno w lokalnej społeczności szukać pomocy, bo w takich sytuacjach najlepiej poprosić o pomoc albo pracowników socjalnych albo policję. Obawiam się też, ze w takich warunkach w jakich się wychowaliście naprawdę diabeł zbiera swoje żniwa - jak w nie w rodzaju opętania to w całkowitym odcięciu się od religii. Człowiek w takiej sytuacji po prostu zamyka się w sobie, czasami ucieka w świat fantazji i iluzji, szuka ukojenia i pomocy wśród niebezpiecznych idei, ideologii oraz sekt itp. Zdecydowanie w najtrudniejszej pozycji są osoby z zaburzeniami i chorobami psychicznymi gdyż ta niepełnosprawność często skazuje te osoby na życie w tych trudnych do przeżycia warunków.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: Anna (34 l.) (---.dyn.optonline.net)
Data:   2014-12-20 02:06

Paty, dziekuje za slowa wsparcia. Przykro mnie, ze i TY doswiadczylas w swoim zyciu piekla ze strony swoich rodzicow. W Polsce nie bylam 12 lat, wlasnie z tego powodu, strach jest silniejszy, nie moim malym dzieciom i mezowi pokazac miejsca ktorego sie panicznie boje i z ktorego sie wyrwalam. Siostre ojciec ubezwlasnowolnil, tj on decyduje o Jej losach, on sie uwaza, skoro matka zostawila jemu "opieke" nad Siostra i uciekla od niego, zalozyla nowa "rodzine" z kochankiem, ona z Siostra ma kontakt, sponsoruje ja, to juz trwa kilka lat, ale wiadomo, ze kiedys Siostra tutaj dolaczy i wtedy ja bede mogla sie Nia zaopiekowac, dac Jej normalne zycie, teraz nie jestem w stanie Jej pomoc, napisalam wczesniej, wysylalam Jej zaproszenia, pomimo ze jestem tutaj obywatelem tego kraju i moja matka rowniez, 10 razy konsulat odmowil Jej wizy, bo od 18 roku zycia jest na rencie, to mowili ze Ona do Polski nie wroci, wiec matka Ja sponsoruje. Moje spojrzenie na to, matka powinna zostac w Polsce, ale dla niej najwazniejszy jest kochanek, to nic ze w POlsce ma meza i chora corke, ona zawsze mowi, ze przeciez nie zostawila " malego dziecka" i co ona tam w Polsce bedzie robic, bo przeszla na nauczycielska wczesniejsza emeryture, a tutaj zrobila sobie licencje asystenta nauczyciela i pracuje w. katolickiej szkole, co w jej wieku 60 lat jest niemalym osiagnieciem, mowi, ze nie musi sprzatac domow, jak wiekszosc kobiet w jej wieku na obczyznie, tylko pracuje swoim w zawodzie, w w Polsce by robila nic na emeryturze, ktora pieniadze zostawila ojcu jako " haracz" za " opieke" nad siostra. Dla nich taki uklad jest idealny, nie musza sie rozwodzic, ojciec ma co kocha, pieniadze, matka ma co kocha kochanka i wolnosc, wolne " sumienie" ze nie jest rozwodka (chociaz kochanka zmusila do rozwodu bo jak to ona nie bedzie z mezatym, a skoro ja i meza dzieli ocean to ona mysli ze, to jest ok). Najgorsze jest to ze nasz ojciec zawsze, na nasze zale, ze zmarnowal nam zycie, ze nas traktowal i traktuje jak smiecie, gorzej, zawsze mowi to samo co matka, ze on nic nie zrobil, ze przeciez nas fizycznie nie bil, katowal, jak inni ojcowie, ktorzy fizycznie bija dzieci i zony. Oderwalam sie fizycznie od ojca, bo matka mieszka 1, 5 godziny od nas, przepraszam ze to napisze, ale czesto czuje ze dopiero po ich smierci zycie mojej siostry, brata i moje sie zmieni, dopoki oni zyja i caly czas nie maja zadnego poczucia odpowiedzialnosci ze zrobili dalej czynia nam krzywde, nic sie nie zmieni, a ja wiem, ze oni nigdy sie nie zmienia. Najgorsze w tym wszystkim jest to ze oboje sa gorliwymi swietoszkami, matka zawsze na pokaz odmawia rozaniec, nawet do komunii chodzi, ojciec (jak mialam z nim kontakt)tylko o kosciele mowil przez tel. o tym jak dlugo tam przesiaduje na jakie czuwania jezdzi, jakby pobijali rekordy kto wiecej czasu spedza w kosciele a nas, dzieci, jak dalej szykanuja, ze jestesmy zle, bo do kosciola nie chodzimy. W Polsce zostawilam swoj pamietnik, zamkniety w biurku na klucz, matka powiedziala ze jak tam byla to czytala, ojciec czytal, ze pamietnik lezy na stole kazdy mogl czytac i a'propos, ze ja "mam emocjonalne problemy", wtedy dziewczyna 22 letnia. Boze, moglabym przytoczyc miliony przykladow tego znecania sie psychicznego. Jedyne co mnie boli to to ze zawsze myslalam ze jak uciekne z kraju zaloze rodzine, ze bedzie dobrze, ze sie z tego uwolnie. Ale nie, caly czas czuje ze jestem przykuta tym lancuchem i pomimo tego ze od 10 lat mam najwspanialszego meza na swiecie, cudowne i zdrowe dzieci, to zawsze mam ta drzazge w sercu i wyrzuty sumienia, lzy zawsze i w swieta i nigdy nie bede szczesliwa, bo nie potrafie sie cieszyc kiedy tam, ze ja tutaj, a Siostra tam, ze Ona slabsza, nigdy nie bedzie miec swojej rodziny, zyje w swoim swiecie, ma zmarnowane, zniszczone zycie i szkarlatna litere na cale zycie ze jest "chora psychicznie", to sie moze zmieni, kiedy siostra tutaj dolaczy, wtedy bede mogla Jej pomoc, daj Jej czastke normalnego zycia, zadbac o Nia.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-20 04:58

Twoim problemem jest to, ze oceniasz i bardzo potępiasz matkę i ojca, i ciągle chciałabyś im układać życie. Są to dorośli ludzie, mają prawo do swoich wyborów, Ty takze i każde z Was odpowiada za swoje życie. Masz swoją rodzinę i ona jest najważniejsza, ale wbrew temu, co piszesz, ze jest taka wspaniała, to jednak cierpisz i płaczesz, i ciągle obwiniasz o to przeszłosć, zamiast skupić się na sytuacji bieżącej. Zadne z Twoich rodziców nie ma już dziś wpływu na Twoje życie, gdyż mieszkają daleko, mają swoje sprawy i problemy, a Ty swoje, i nie ma potrzeby ciągle wracać do tego, co było kiedyś, rozpamiętywać tego, co ktoś zrobił,albo nie zrobił, tylko poszukać problemu w sobie i swojej obecnej sytuacji. Piszesz tu tak, jakbyś chciała, zebyśmy Twoich rodziców też potępili, przyłaczyli się do Twoich żalów za zmarnowane życie, ale to wszystko jest wyimaginowane, bo już dawno układasz sobie to życie tak, jak ty chcesz.
Usłyszałaś dobre rady, zeby podjac terapię i jest ona niezbędna, ponieważ moze okazać się, że Ty takze, jak siostra potrzebujesz pomocy psychiatrycznej, bo Twój stan psychiczny i takie "zapętlenie się" na kwestiach, które są już od Ciebie odległe na to wskazują. Obym się myliła.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-20 16:31

Moim zdaniem nie powinnaś kontaktować się na razie z matką, dopóki nie uporządkujesz swoich emocji względem Niej i ojca. Jeśli nie masz w sobie tyle siły, aby nie czuć się przez Jej słowa zła, winna, poniżana, to nie kontaktuj się z Nią dla dobra swojego i dzieci, mimo że Ona mieszka w tym samym kraju. Może to pomoże Jej też coś zrozumieć? A jeśli nie, to trudno. Zajmij się teraz sobą, swoimi dziećmi i tym dzieckiem, które się narodzi. Nie myśl o przeszłości, tylko żyj teraźniejszością i doceniaj to, że masz własną rodzinę, bo przeszłością też możesz sobie zniszczyć obecne życie. Przeszłości nie zmienisz i nie miałaś na nią wpływu. Najbardziej żal mi Twojej siostry, która musi mieszkać z ojcem, być pod Jego opieką. Szkoda, że nie możesz Jej zaprosić do siebie, bo jest na rencie i pod opieką ojca. I że nikt nie jest w stanie Jej pomóc.
Nie rezygnuj z chodzenia do Kościoła, z Boga, dlatego że Twoi rodzice tam chodzą, są hipokrytami, a postępują inaczej. Nie tylko Twoi rodzice tak postępują. A Ty odbierasz sobie kontakt z Bogiem. Zacznij chociaż od modlitwy, jeśli nie możesz na razie inaczej. Poproś Boga, aby uleczył Twoje rany i uwolnił Cię od przeszłości. I ofiaruj chociaż modlitwę za swoją siostrę.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: kieda bieda (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-12-23 21:17

Żyj swoim życiem, a nie rodziców. Po co innym o tym opowiadasz? Po co nam? Jeśli nie potrafisz się sama od tego odciąć, odpowiedz o tym wszystkim na terapii, gdzie jest obowiązek dyskrecji. Publiczne mieszanie rodziny z błotem do niczego dobrego nie doprowadzi. Nie chodzi o to, że w ogóle nie mogłaś tu napisać. Ale widać, że kręcisz się w kółko, że chcesz im ciągle dołożyć, zemścić się, a nie tylko opisać fakty.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-27 22:50

Anno, opowiadanie przez dziecko innym ludziom o wadach i błędach swoich Rodzicach prędzej czy później musi obrócić się przeciwko dziecku. Ludzie bywa że mogą myśleć (nawet niesprawiedliwie) jak w przysłowiu, że "niedaleko pada jabłko od jabłoni".
Biblia słowo Boga, mówi: "Nie przechwalaj się niesławą ojca, albowiem hańba ojca nie jest dla ciebie chwałą" (Syr 3,10)
Chwała dla każdego człowieka płynie ze czci ojca, a matka w niesławie jest ujmą dla dzieci. (Syr 3,11)
Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. a jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. (Syr 3,12-13)

Wklejam Ci niżej fragmenty Pisma Świętego, mówiące o stosunkach rodzice-dzieci. Weź poprawkę, że szereg z nich dotyczy sytuacji, gdy dzieci są jeszcze pod opieką rodziców, Ty zaś jesteś już dorosłą, 34-letnią mężatką. Może niektóre z tych fragmentów pomogą Ci? Może pomogą Ci jakoś skorygować ocenę sytuacji z przeszłości i sytuacji bieżącej?
Niech Pan Bóg wspiera Cię w dobrym i niech prowadzi, niech da Ci pokój serca. Czy już urodziłaś trzecie dzieciątko?

* * *

Fragmenty Pisma Świętego
dotyczące stosunku dzieci do rodziców
i rodziców do dzieci


"Noe był rolnikiem i on to pierwszy zasadził winnicę. Gdy potem napił się wina, odurzył się [nim] i leżał nagi w swym namiocie. Cham, ojciec Kanaana, ujrzawszy nagość swego ojca, powiedział o tym dwu swym braciom, którzy byli poza namiotem. Wtedy Sem i Jafet wzięli płaszcz i trzymając go na ramionach weszli tyłem do namiotu i przykryli nagość swego ojca; twarzy zaś swych nie odwracali, aby nie widzieć nagości swego ojca." Rdz 9,20-23

"Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie." Wj 20:12

"Kto by uderzył swego ojca albo matkę, winien być ukarany śmiercią." Wj 21:15
[takie prawo otrzymali Żydzi od Mojżesza, patrz też Mt 15,4 oraz Mk 7,10]

"Każdy z was będzie szanował matkę i ojca i będzie zachowywał moje szabaty. Ja jestem Pan, Bóg wasz!" Kpł19:3

"Czcij swego ojca i swoją matkę, jak ci nakazał Pan, Bóg twój, abyś długo żył i aby ci się dobrze powodziło na ziemi, którą ci daje Pan, Bóg twój." (Pwt 5:16)

"Przeklęty, kto gardzi swoim ojcem lub matką. (...)" (Pwt 27:16)

"I zawołał swego syna Tobiasza, który przyszedł do niego. I rzekł mu: Spraw mi piękny pogrzeb! Szanuj swoją matkę i nie zapomnij o niej przez wszystkie dni jej życia! Czyń to, co jej się będzie podobać, i nie zasmucaj jej duszy żadnym twoim uczynkiem!" (Tb4:3)

Ty mnie zaiste wydobyłeś z matczynego łona; Ty mnie czyniłeś bezpiecznym u piersi mej matki. (Ps22:10)

Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją (Ps 103:13)

Synu mój, słuchaj napomnień ojca i nie odrzucaj nauk swej matki, (Prz1:8)

Słuchajcie, synowie, rad ojca, by poznać mądrość, zważajcie! (Prz 4:1)

Strzeż, synu, nakazów ojca, nie gardź nauką matki, (Prz 6:20)

Przysłowia Salomona. Mądry syn radością ojca, strapieniem matki syn głupi. (Prz 10:1)

Głupi pogardza napomnieniem ojca, kto rad przestrzega - mądrzeje. (Prz 15:5)

Mądry syn radością ojca, a matką gardzi syn głupi. (Prz 15:20)

Kto zrodził głupca, wiele ma zmartwień, nie cieszy się ojciec nicponia. (Prz 17:21)

Zmartwieniem ojca syn niemądry, goryczą - swej rodzicielki. (Prz 17:25)

Strapieniem dla ojca - syn głupi, a rynną wciąż cieknącą - kłótliwa kobieta. (Prz 19:13)

Kto ojca znieważa, a matkę wypędza, jest synem bezecnym, zhańbionym. (Prz19:26)

Temu, kto ojcu i matce złorzeczy, w noc ciemną lampa zagaśnie. (Prz 20:20)

Słuchaj ojca, który cię zrodził, i nie gardź twą matką, staruszką! (Prz 23:22)

Raduje się ojciec prawego, kto zrodził mądrego, się cieszy; (Prz 23:24)
niech się weselą twój ojciec i matka, twa rodzicielka niech będzie szczęśliwa. (Prz 23:25)

Kto Prawa się trzyma, ten mądrym jest synem, przyjaciel rozwiązłych hańbi swego ojca. (Prz 28:7)

Rózga i karcenie udziela mądrości; chłopiec pozostawiony sobie jest wstydem dla matki. (Prz 29:15)

Jest plemię, co ojcu złorzeczy i matce nie chce błogosławić. (Prz 30:11)

Oko, co ojca wyśmiewa, gardzi posłuchem dla matki - niech kruki nad rzeką wydziobią lub niech je zjedzą orlęta! (Prz 30:17)

Albowiem Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. (Syr3,2)

Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. (Syr3,3-4)

Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci, a w czasie modlitwy swej będzie wysłuchany. (Syr3,5)

Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce: jak panom służy tym, co go zrodzili. (Syr3,6-7)

Czynem i słowem czcij ojca swego, aby spoczęło na tobie jego błogosławieństwo. (Syr3,8)

Albowiem błogosławieństwo ojca podpiera domy dzieci, a przekleństwo matki wywraca fundamenty. (Syr 3,9)

Nie przechwalaj się niesławą ojca, albowiem hańba ojca nie jest dla ciebie chwałą. (Syr 3:10)

Chwała dla każdego człowieka płynie ze czci ojca, a matka w niesławie jest ujmą dla dzieci. (Syr 3:11)

Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. a jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. (Syr 3:12-13)

Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie. W dzień utrapienia wspomni się o tobie, jak szron w piękną pogodę, tak rozpłyną się twoje grzechy. (Syr 3:14-15)

Kto porzuca ojca swego, jest jak bluźnierca, a przeklęty przez Pana, kto pobudza do gniewu swą matkę. (Syr 3:16)

Z całego serca czcij swego ojca, a boleści rodzicielki nie zapominaj! (Syr 7:27)

Hańba dla ojca, jeśli ma syna źle wychowanego, a jeśli córkę, to wstyd mu ona przyniesie. Córka roztropna jest bogactwem dla swego męża, a córka, która wstyd przynosi, zgryzotą dla swego ojca. Nieobyczajna córka zawstydza ojca i męża i przez obydwóch będzie wzgardzona. (Syr 22:3-5)

Córka dla ojca to skryte czuwanie nocne, a troska o nią oddala sen: w młodości, aby przypadkiem nie przekwitła [jako niezamężna], a gdy wyjdzie za mąż, by przypadkiem nie została znienawidzona, gdy jest dziewicą, by nie była zbezczeszczona, stając się w domu ojcowskim brzemienną - będąc z mężem, aby przypadkiem nie wykroczyła [niewiernością] i zamieszkawszy z nim, nie była niepłodna. (Syr 42:9-10)

Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. (Mt10:37)

Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. (Mt 15:4)

I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. (Mt19:5)

czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego! (Mt 19:19)

I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. (Mt 19:29)

Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie. (Mk 7:10)

Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. (Mk 10:19)

Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. (Łk 2:51)

Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. (Ef 5:31)

Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe. Czcij ojca twego i matkę - jest to pierwsze przykazanie z obietnicą - aby ci było dobrze i abyś był długowieczny na ziemi. (Ef 6:1-3)

A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie! (Ef 6:4)

Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha. (Kol 3:21)

Starszego wiekiem nie strofuj, lecz nakłaniaj prośbą jak ojca, młodszych - jak braci, (1Tm 5:1)

Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? (Hbr 12:7

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: M (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-28 19:15

www.krasnobrod-sanktuarium.pl/news-view/?id=663

Witaj Anno zachęcam Cię do przesłuchania rekolekcji link na górze może Ci pomogą mi dużo wyjaśniły wiele jest świadectw przykładów jak to z totalnego kryzysu rodzi się w człowieku Nowe Życie na nowo. Dziś jest święto Świętej Rodziny proś Ją o pomoc nawet krótkimi słowami nawet znak krzyża w chwili rozpaczy to jest wielki ratunek i modlitwa akty strzeliste. Modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne polecam do częstego odmawiania dla Ciebie i osób które przeżyły zranienia moim zdaniem nie ma osoby w której nie było zranień braku miłości.
Pozdrawiam i życzę owocnego czasu

http://odnowabrzesko.pl/wp-content/uploads/2011/02/Uwolnienie.pdf

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: babcia (---.dsl.bell.ca)
Data:   2015-01-03 04:19

Anno, wez sobie do serca slowa Paty ona ma racje ze siostra jest w fatalnym polozeniu. Sprobuj porozmawiac z mezem, bo wedlug twoich opisow siostra ma tylko krotsza noge i nie widzi na jedno oko. Z takimi fizycznymi niedoborami moze calkiem dobrze funkcjonowac jezeli da sie jej szanse. Mieszkaliscie na wsi to prawdopodobnie siostra byla chowana przed sasiadami. Teraz jej potrzebna jest terapia psychiczna. a taka terapia to moze byc tylko taka ze wystarczy jej dac swiety spokoj i wzgledne warunki. Nie sadzisz ze to ona moglaby ci pomoc? Przy 3 dzieci jest duzo do pomocy. Kiedy czytam twoja reakcje kiedy mama przyjezdza ty starasz sie robic tak zeby mame zadowolic. A ja ci radze zupelnie co innego . Otoz sprzatac tak jak dotychczas, zadnych cudow czy marow. Mamy uwagi ignorowac , pewnie nie widzisz ze upodabniasz sie do niej chcesz byc na sile lepsza niz jestes, a po co? Mezowi sie podobasz to w porzadku, jezeli krytykuje ciebie w obecnosci meza to zasluguje na pokazanie drzwi i to przed swietami a nie podczas, nie przepraszaj jezeli ty nie masz sobie nic do zarzucenia.
Nie staraj sie nawet przyrownac do matki bo nie jestes w stanie a jezeli ona przyjezdza na inspekcje to niech sobie sprawdza a najlepiej jak by ci posprzatala w szafach . Jezeli mezowi smakuje obiad ktory ty gotujesz a mamie nie to powiedz jej gdzie znajduje sie w poblizu dobra restauracja. Troszeczke wydaje mi sie ze przesadzasz z tym ponizaniem, moze to ty patrzysz na kazdy jej zmarszczek na skrzywienie oka, czy slowo. Wierz mi ze kazde zdanie mozna przeroznie interpretowac dlatego troszke zastanawiam sie czy ty to wszystko wlasciwie oceniasz. Poniewaz mam podobne doswiadczenia z mlodymi osobami co do ich rodzicow i patrze z boku na to 'widowisko' to widze czesto ze to mlodzi ludzie chca byc madrzejsi wszystko wiedzacy bez zastanowienia wpajajac swoje chore nowoczesne pomysly w zycie ktore wiadomo spala na panewce. Jezeli jednak masz wlasciwy osad to jak mam przyjezdza ty rozsiadasz sie w fotelu i czekasz az mama cos zrobi nawet na poczatku dziekujac jej ze przyjechala ci pomoc.

 Re: Toksyczni rodzice.
Autor: Megi (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-07-07 12:28

Kochana Aniu, Twój link pojawił się jako pierwszy gdy wpisałam hasło "modlitwa za toksycznych rodziców" Nie wiem, czy jeszcze śledzisz ten wątek, liczę, że tak. Jak się domyślasz moja sytuacja rodzinna jest podobna. Od kiedy opuściłam dom rodziców w wieku 21 lat (dokładnie uciekłam) pracowałam nad tym, aby uwolnić się od ciężaru traumy. Wreszcie udało się, ale kosztowało mnie to bardzo dużo czasu, wysiłku i również sporo bólu. Mam kochanego męża, udaną rodzinę, nigdy się nie pokłóciliśmy z mężem, jesteśmy już razem 16 lat :-) i mamy utalentowanego syna.
Po drodze do całkowitego uwolnienia się od rodzinnej traumy popełniłam sporo błędów, co znacznie przedłużyło czas pracy nad sobą. Najgorsze było to, że nie spotkałam nikogo, kto mógłby mi wskazać sposób, jak sobie radzić z moimi problemami. Jakby wokół mnie była pustynia, choć pełno ludzi, ale zawsze był pewien brak zrozumienia, przez co przechodziłam i jakie są moje emocje. Sama musiałam znajdować sposoby dobre dla mnie i moich bliskich metodą prób i błędów. Niestety również mój mąż, choć wspiera mnie jak może, nie jest w stanie tak do końca zrozumieć, co przeszłam. Właściwie to dobrze, bo jedynie osoba, która doświadczyła tego co ja, może mnie zrozumieć, a tego memu Najmilszemu nie życzę. Chciałabym podzielić się z Tobą i z innymi, którzy są w podobnej sytuacji swoim doświadczeniem, może komuś to pomoże.
Po pierwsze nie da się uwolnić od tego bólu i cierpienia bez porządnej terapii, im dłużej będziesz ją odwlekać, tym gorzej, a Twoje dzieci niech Cię jeszcze do tego zmotywują. Nie jesteś w stanie tak siebie kontrolować, aby nie przenosić na nich wyuczonych zachowań z domu pełnego przemocy, skutkiem czego nieświadomie możesz je skrzywdzić. Jeśli są świadkami Twoich dramatycznych rozmów z Twoją matką, albo widzą, jak jesteś przygnębiona, to Twoja sytuacja już źle na nie wpływa. Idź na terapię dla siebie i dla dobra dzieci. Uwierz mi, wiem o czym piszę, sam doświadczyłam tego, jak zachowanie mojego syna poprawiło się, gdy ja się zmieniłam po terapii. Sądzę, że udałoby Ci się znaleźć opiekunkę na czas terapii. Wydaje mi się też, że ociągasz się z terapią z innych powodów niż brak czasu i zajmowanie się dziećmi. Trudno jest otwierać się przed obcym człowiekiem, choćby nie wiem jakim specjalistą, a zwłaszcza, gdy najbliższe Ci osoby (Twoi rodzice) tak bardzo zawiodły Twoje zaufanie. Z mojego doświadczenia mając za sobą wiele lat terapii wiem, że aby była ona skuteczna, to trzeba szukać i znaleźć tego właściwego psychologa. Być może tam, gdzie jesteś za granicą, są jakieś ośrodki pomocy dla Polaków - mógłby tam tez być psycholog. Nie każdy psycholog pomoże, najlepiej taki, który specjalizuje się w problemach przemocy rodzinnej, zniewolenia i traumie, w dodatku trzeba aby to była osoba, którą po prostu polubisz i której możesz zaufać. Ten ostatni warunek jest najważniejszy. Niechętny psycholog może skutecznie zniechęcić. Dla mnie zawsze bardziej pasował psycholog - kobieta. Wiele lat szukałam tej właściwej osoby, znalazłam wreszcie w ośrodku leczenia uzależnień, bo szukając ucieczki od cierpienia wpakowałam się w uzależnienie od komputera. Po drodze pomogła mi też 2 letnia terapia grupowa DDA (Dorosłe Dzieci z rodziny Alkoholowej), bo moja matka była/ jest uzależniona od leków psychotropowych. Sytuacje w moim domu rodzinnym były takie, jak w rodzinie alkoholowej. Niestety dotąd nie znalazłam w moim dużym mieście terapii dla grupy DDD (Dorosłe Dzieci z rodziny Dysfunkcyjnej), do których się zaliczam. Jak widzisz znalezienie pomocy nie jest proste, ale naprawdę warto. Nie jest tak, że wszystkie problemy znikną po terapii, ale teraz czuję się wolna, mogę się cieszyć, chce mi się żyć i działać, radzę sobie w miarę normalnie z życiem i ze swoimi emocjami. Dalej uczestniczę w terapii, bo jeszcze mam taką potrzebę, ale naprawdę cieszę się życiem, od kiedy nastąpił przełom.
Kolejna ważna rzecz, najlepiej nie otwierać się ze swoich doświadczeń przed przygodnymi ludźmi. Jak napisałam powyżej, raczej na 100% spotkasz się z niezrozumieniem, odtrąceniem, lub obwinianiem, co dla mnie było bardzo bolesne. Większość ludzi nie doświadczyła tego co Ty i nie zrozumie Cię. Długi czas zazdrościłam innym ludziom wsparcia rodziców i poczucia bezpieczeństwa, którego mi brakowało, czułam żal, w końcu zaakceptowałam, że moje życie jest inne i nic na to nie można poradzić. Jest jakie jest. Jeden ksiądz mi powiedział (rozmawiałam na ten temat z wieloma), odnośnie szukania wsparcia czy bliskości u agresywnych rodziców, że "nie głaszcze się wściekłego psa".

Kolejny punkt: Bóg i relacja z Nim zawsze były ważne w moim życiu, ale budowanie tej relacji jest bardzo trudne dla osoby, która była ofiarą przemocy rodziców. Mamy taki obraz Boga, jacy byli nasi rodzice, zwłaszcza ojciec. Nie dziw się więc, że odrzuca Cię od Kościoła, tym bardziej, że rodzice obarczyli Ciebie poczuciem winy wykorzystując religię (mnie też). Można mimo to zbudować relację z Bogiem, bo On jest naprawdę kochającym Tatą, takim jakiego nie zaznałaś i kocha Ciebie taką jaka jesteś. Potrzebujesz jedynie Go poznać, jaki On jest naprawdę, doświadczyć Jego miłości i otworzyć swoje serce dla Niego, oddać mu wszystkie zranienia, a On Ciebie dalej poprowadzi. Bóg jest najlepszym terapeutą, coś o tym wiem. :-) Dla mnie początkiem budowania prawdziwej relacji z Bogiem były spotkania Odnowy w Duchu Świętym. Doświadczyłam wtedy naprawdę dotknięcia jego miłości. Trudności w budowaniu relacji z Bogiem zdarzają się nadal, ale nie mam zamiaru się poddać. Polecam Ci obejrzenie filmów ojca Szustaka na Youtube - zwłaszcza rekolekcje na temat toksyczni rodzice.

Na koniec mojej długiej wypowiedzi najważniejsza sprawa. Pomimo tego, że wyprowadziłaś się z rodzinnego toksycznego domu (czego bardzo Ci gratuluję i za co podziwiam, bo nie wszyscy to potrafią w takiej sytuacji - wielkie brawa dla Ciebie) Ty wciąż nosisz ten dom ze sobą, w swoim sercu. Popełniasz ten sam błąd, który ja popełniłam i przez to straciłam tak wiele wiele czasu, cały czas skupiasz się na złu, które Ciebie spotkało i na konflikcie z rodzicami. Większość Twoich myśli wokół tego krąży, cały czas to przeżywasz ten gniew, żal, gorycz, strach, smutek, poczucie winy, być może nienawiść. Twoi rodzice i krzywda jaką Ci wyrządzili, te wiele krzywd, są w centrum Twojego życia, ich przemoc wciąż tutaj dominuje. Dopóki wyrażasz na taką sytuację zgodę, Twoi rodzice nadal mają nad Tobą władzę. W Twoim życiu nie ma miejsca dla najważniejszej w nim osoby, dla Ciebie.
Ja też tak robiłam, prowadziłam w myśli niekończące się rozmowy z rodzicami, szukałam poparcia u innych, aby udowodnić moje racje. Analizowałam bez końca, co oni zrobili, co ja zrobiłam, wszystko w moim życiu było skupione wokół tej toksycznej relacji. Była to woda na ich młyn, bo kiedy burzyłam się wobec nich, to był tylko dowód, że ja jestem ta zła. Trwał we mnie konflikt pomiędzy szukaniem ich wsparcia i bliskości a strachem przed ich przemocą. Skutkiem tego cały czas byłam we władzy ich manipulacji, bo dominacja nade mną była dla moich rodziców najważniejsza. Takie szamotanie się do niczego nie prowadzi, nie da się z nimi wygrać. Jedynym praktycznym rozwiązaniem jest budowanie dystansu, odsunięcie się od krzywdzących Ciebie ludzi i budowanie samej siebie i swojego życia poza nimi. Jeśli to możliwe dla Ciebie, to kolejnym krokiem jest przebaczenie, bo wtedy Twój gniew na rodziców przestanie Cię wyniszczać. To jednak może być długi proces. Skup się na sobie, poznaj siebie, poznaj co lubisz, a czego nie, co Ciebie cieszy, a czego nie cierpisz. Spotykaj ludzi, wyjdź z domu, poznawaj zdrowe relacje, naucz się spokojnie mówić innym nie, kiedy coś Ci się nie podoba, naucz się mówić, że coś Ciebie irytuje, zajmuj swoje myśli, wyrzucaj z nich rodziców, odwracaj się od tego, co Cię niszczy. Ciesz się życiem, naprawdę może być wspaniałe. Postaw również zdrowe granice swojej matce i ojcu, abyś Ty i Twoja rodzina mogli czuć się bezpiecznie. Jeśli jesteś w stanie pomóc swojej siostrze, to to zrób, ale zrób to z głową. Możesz jej pomóc, nie możesz jej wyręczyć z tego, co ona potrzebuje zrobić sama. Może jakiś godny zaufania pracownik socjalny mógłby pomóc Twojej siostrze wyrwać się z domowego piekła? Podsumowując to Twoje życie, nie Twoich rodziców i wciąż możesz uczynić je wspaniałym, ale tylko Ty możesz.

Mam nadzieję, że moja pisanina do Ciebie dotrze. Dobrze Ci życzę i będę się modlić za Ciebie. Trzymaj się

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: