logo
Czwartek, 09 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: mama (92.59.65.---)
Data:   2014-12-11 12:41

Kochani, mam męża i dziecko. Jestem sfrustrowana, nie mam pieniędzy, ani nikogo do pomocy. Nie mam życia, nie mogę wyjść ze znajomymi, odwiedzić mojej rodziny, ani się rozwijać. Jestem matką i żoną - wrakiem kobiety! Moja rodzina mieszka daleko, a rodziną męża to ja muszę się opiekować, a nie oni pomagać mi. Ja zajmuję się dzieckiem, opiekuję teściami. Nie pracuję zawodowo. Mąż zarabia na nas. Nie zarabia źle, ale ja źle się czuję jak muszę ciągle prosić o pieniądze. W dodatku mąż jest skąpy. Nasz synek ma już roczek i mąż ciągle mówi o powiększeniu rodziny. Ja zawsze byłam otwarta, chciałam mieć dzieci, nie zabezpieczaliśmy się. Teraz zastanawiam się na zażywaniem tabletek, albo wkładką domaciczną. Wiem, że to grzech, ale chcę się rozwieść, zmienić życie, odzyskać radość, możliwość pójścia na Mszę spokojnie (nie jak teraz idę i mąż zasypuje mnie smsami: wróć, trzeba zrobić obiad, łazienka jest brudna), spotkania się z rodziną. Jestem niewolnicą we własnym domu. Terapia małżeńska nie pomogła. Na kolejną mąż się nie chce zgodzić. A ja sama nigdzie nie pójdę, bo nie mam z kim dziecka zostawić. Nie chce drugiego dziecka. Jak długo potrwa takie niewolnictwo? Przestaje kochać męża, nie zależy mi na tym, żeby w domu było ładnie. Zawsze jak coś kupiłam, to była awantura. Nawet jak choinkę ubrałam. Bo bombki za drogie. Chcę wolności, własnych pieniędzy, możliwości spotkania z rodziną, wyjścia od czasu do czasu samej z domu. Czego Bóg ode mnie oczekuje? Ja już wpadam w depresje. Czuję się taka sama, uzależniona od wszystkich. Mąż nie zgadza się na żłobek dla dziecka.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2014-12-11 13:38

Polecam książkę: "Granice w relacjach małżeńskich" Henry Cloud, John Townsend.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-11 13:41

Bog oczekuje wiernosci mezowi, tzn. ze sie nie rozwiedziesz. Ale nie znaczy to, ze masz zachodzic zaraz w druga ciaze, Wasze dziecko ma dopiero rok! Sa rozne koncepcje na temat idealnej roznicy wieku miedzy dziecmi. Sa zwolennicy krotkich serii, ale to z reguly ludzie wyluzowani albo majacy duze wsparcie. Sa tez zwolennicy odstepow ok. 4-letnich. Wynikaja one z tego, ze ciaza moze byc rozna, a trzylatek jest juz w wielu sprawach samoobslugowy, nie trzeba go nosic, duzo rozumie i potrafi sie juz dluzej czyms zajac. No i wieksze odstepy miedzy dziecmi oznaczaja krotszy okres pustego gniazda, zanim pojawia sie wnuki.

Bog nie oczekuje, ze bedziesz niewolnica. Przeczytaj koniecznie "Urzekajaca". A potem na spokojnie porozmawiaj z mezem. Jak wyobraza sobie, ze bedziesz lezec i karmic, skoro nie potrafi sobie poradzic pod Twoja niespelna godzinna nieobecnosc ze zrobieniem obiadu czy ogarnieciem lazienki? Przeciez opieka nad niemowleciem wylaczy Cie na dlugie godziny? Kto zajmie sie wtedy niespelna dwulatkiem? Kto zaopiekuje sie tesciami? Czy maz bedzie gotowy zatrudnic pania do pomocy, skoro zaluje pieniedzy na bombki?

Do przedyskutowania jest rowniez kwestia zarzadzania finansami. Dlaczego nie macie konta malzenskiego z dwiema kartami do niego? Dlaczego nie chce sie zgodzic na zlobek? Czy stac Was na prywatny klubik malucha (mniej dzieci)? Moje dziecko chodzi do takiego, jest zachwycone (poszedl do zlobka na rok i 4 miesiace, ale jeszcze wtedy nie chodzil samodzielnie). Wystarczy ze powiem, ze jedziemy do dzieci, a krzyczy z radosci "dzieci, dzieci!", smieje sie na widok klubiku i zasuwa do cioć tak, ze malo nog nie pogubi. Wita mnie rowniez szczesliwe i wybawione. Skonczyly sie czasy, kiedy zlobki to byly wiezienia dla niemowlat. Moze jakims rozwiazaniem bylaby praca na 1/2 etatu i 5 h pobytu w zlobku? Albo praca zdalna (nie wiem, jaki masz zawod)?

Jesli maz Cie tyranizuje, to nie obwiniaj za to Boga, ktory owszem, troche wymaga (tzn. ogolnie: zeby miec dzieci), ale nie okresla ile tych dzieci ma byc, w jakich odstepach czasu maja sie rodzic, nie wymaga, zebys nie pracowala zawodowo (wzor kobiecosci z biblijnego poematu o dzielnej niewiescie to kobieta zarabiajaca Prz 31,10nn). Na pewno musicie uregulowac kwestie finansow. Narzedzi do tego jest duzo, od bardzo lagodnych (rozmowa), przez bardziej stanowcze (ultimatum: albo mamy wspolne konto i dwie karty, a ty mnie nie rozliczasz z wydatkow, dopoki starcza nam na zycie i utrzymujemy wspolnie zalozona rezerwe, albo dziecko idzie do zlobka, a ja do pracy), az po bardzo drastyczne (pozew o alimenty, to mozliwe bez pozwdu o rozwod). Dostaniesz pewnie jeszcze jakies inne pomysly. Oczywiscie, zaczac nalezy od srodkow najlagodniejszych i przechodzic do kolejnych tylko wowczas, jesli sytuacja sie nie zmienia.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: annakatarzyna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2014-12-11 14:27

"zastanawiam się na zażywaniem tabletek, albo wkładką domaciczną. Wiem, że to grzech, ale chcę się rozwieść, zmienić życie, odzyskać radość, możliwość pójścia na Mszę spokojnie"

Jesteś pewna, że po tym wszystkim będziesz mogła iść spokojnie na Mszę Świętą?
Poza tym nasuwa się wniosek, że Wasze małżeństwo zostało zaaranżowane, a Wy w ogóle się nie znaliście przed ślubem. Czy dobrze myślę?

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: 2T@ (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-12-11 15:15

Odbierasz smsy w kościele? To znaczy że nie stawiasz koniecznych granic. Przykro mówić, ale tego za Ciebie nikt nie zrobi.
Wyrzuć myśli o rozwodzie. Wcale nie byłoby Ci potem lepiej, bo problem jest też w Tobie.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: kapitan Red (---.204.145.36.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-12-11 15:56

Wiem jak Ci ciężko. Moja żona miała podobne problemy. Siedzi w domu i zajmuje się dziećmi, ja pracuję, ale to ona zarządza finansami niemal się w to nie mieszam choć pewnie czasami powinienem. Dla niej wyrwaniem z codziennej rutyny stało się rękodzieło. Niemniej nie jest to w tej chwili ważne. Ważne jest otrzeźwienie twojego męża. Jeśli byliście na terapii to znaczy, że macie już za sobą rozmowę w cztery oczy. Skoro terapia nie pomogła to czas na kolejną rozmowę twój mąż musi mieć pełną świadomość, że w tym kierunku dalej iść się już nie da.
Trudno osądzać jaki argument człowiekiem wstrząśnie. W każdym razie lepsza stanowcza rozmowa teraz póki jest szansa, że uczucie między wami się nie wypaliło niż trwanie w sytuacji pełnej małych utarczek, które prędzej czy później to uczucie zabiją. Wtedy rodziny uratować się nie da.
Zapewne jesteś jeszcze młoda. Wierz mi jednak że z czasem wiele problemów da się rozwiązać bez walki bo człowiek do wielu spraw musi dorosnąć. Zwłaszcza mężczyzna. Ktoś kto pracuje poza domem często ma tylko marginalne pojecie o tym ile trzeba włożyć pracy w jego utrzymanie i zajmowanie się dzieckiem. Staraj się też znajdować radość w zajmowaniu się domem i dzieckiem. Dla twojego męża i dziecka na prawdę nie ma nic lepszego niż czas spędzony razem. Do dziś żałuję że pierwszej córce poświęciłem go tak mało.
Żłobek to nie jest dobre rozwiązanie dla dziecka. Poczekaj jakieś 2 lata i wtedy nich idzie do przedszkola a wtedy pojawi się ruch w twoim życiu, kontakty z innymi ludźmi. Z tym samorozwojem też się nie przesadzaj (bo mam wrażenie że czytam Wysokie Obcasy). Zdążysz. Co do dzieci to optymalnie jest co 5 lat. Bo co teraz narobicie dzieci one baaardzo szybko urosną i zostaniecie sami.
Proś Matkę Bożą o wsparcie w tej trudnej rozmowie.
Polecając Cię Bogu
red

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Beata (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-12-12 15:32

Sytuacja, w której się znajdujesz może oznaczać, że stałaś się ofiarą przemocy psychicznej (np. krzyki, awantury, groźby, przymuszanie, kontrolowanie, izolowanie od ludzi, rodziny, dręczenie sms-ami) i ekonomicznej (skąpienie środków finansowych, zabranianie podjęcia zarobkowania) stosowanej przez męża wobec Ciebie. To karalne i należy zgłosić odpowiednim osobom, które w profesjonalny sposób potrafią pomóc, nawet kobietom z dziećmi). To tym bardziej tragiczne, jeśli świadkami są dzieci.
W każdym razie dla rozeznania tematu polecam skontaktować się z bezpłatnym doradcą w ośrodku interwencji kryzysowej - numery tel., e-maile znajdziesz na stronie internetowej (w każdym większym mieście powinien znajdować się taki ośrodek):
www.interwencjakryzysowa.pl/osrodki-interwencji-kryzysowej
lub pod anonimowym telefonem zaufania tel. 801-12-00-02

Polecam również poczytać:
www.niebieskalinia.pl/edukacja/podstawowe-informacje-o-przemocy
www.niebieskalinia.info/index.php/przemoc-w-rodzinie/30-cykle-przemocy-w-rodzinie
http://www.niebieskalinia.pl/pomoc

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Izabella (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-12-12 22:33

Nalezy jeszcze raz przepracowac ustalenia z terapii małzęńskiej, pod warunkiem, ze mówiliscie prawde. Powiekszenie rodziny jak najbardziej ale pod kilkoma warunkami. Jestes równorzędnym partnerem w małzęństwie bo podejrzewam, ze maz jest apodyktyczny i probuje cie zdominowac na kilka sposobów. To do niczego dobrego nie doprowadzi. Musicie zmienic relacje pomiedzy wami bo wczesniej czy póżniej cos peknie.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: joannaa (---.as13285.net)
Data:   2014-12-12 23:47

Bog nie oczekuje, ze bedziesz niewolnica ani dnia dluzej. Musisz postawic granice. Moze byc trudno ale nikt za Ciebie tego nie zrobi. Ale bez paniki. Da rade.

Moja rada, idz na terapie sama. Zeby zlapac oddech, dystans i tez pomoc w tym jak rozmawiac z mezem. A jemu powiedz, ze owszem drugie dziecko ale jeszcze nie terazt. I w ogole wtedy gdy on nauczy sie byc ojcem czyli bedzie sie zajmowal dzieckiem tak zebys Ty mogla gdzies wyjsc na dluzej. Ja Ci sie nie dziwie, ze sue tak czujesz skoro calutki czas przebywasz z dzieciatkiem. Musisz miec czas na oddechy.

I co to za szopki z ta msza i smsami? Maz wymaga od Ciebie, Ty wymagaj od niego. Od tej mszy zacznij np. Powiedz, ze chce rodziny to niech nie tyle przestanie slac smsy gdy jestes w kosciele ale niech idzie z Toba i dzieckiem, chocby do towartystwa i pomocy przy dziecku w trakcie mszy.
I koniecznie wymagaj pomocy w domu i przy dziecku. A jak uwaza, ze to nie jest ciezka praca to... jest taki jeden sposob niezawodny.. Wyjedz na dwa lub trzy dni i zostaw go z dzievkiem. Niech posmakuje tej lekkiej pracy..

I finanse tez do zmiany. Jesli bedzie mial watpliwosci to powiedz ze i wedlug prawa masz prawo do pieniedzy zarobionych przez niego. Bo harujesz w domu. Alternatywnie mozesz zaproponowac zw tez pojdziesz do.pracy ale on wtedy musi przejac czesc obowiazkow domowych. Albo niech sie dzieli. Niech wybiera.

Duzo do zmiany. I potrzeba sily. Idz na porzadna terapie. Jakbys chciala darmowa zo googlin centrum pomocy/sluzby rodzinie. I koniecznie zacznij w y m a g a c.

A z prochami daj sobie spokoj. To syf. Sprobuj zmusic meza do zmiany. Da sie. Tylko musisz stawiac jasne wymagania i byc konsekwentna. I powiedz mezowi, ze jest zle w saszym.malzenstwie. Niech wie. Niech tez sie stara.

Z modlitwa j.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-12-17 06:49

"Mąż zarabia na nas. Nie zarabia źle, ale ja źle się czuję jak muszę ciągle prosić o pieniądze. W dodatku mąż jest skąpy."
Na czym konkretnie polega jego skąpstwo? Czy Wasze dziecko jest źle odżywione? Czy jest brudne i zaniedbane z powodu braku środków higienicznych i pielęgnacyjnych? Czy nie ma przyzwoitego wózka, łóżeczka, ubranek, zabawek itp.? Takich, które by nie zagrażały jego bezpieczeństwu. Czy z braku pieniędzy Ty się źle odżywiasz? Czy odbija się to na Twoim zdrowiu? Czy mąż skąpi na lekarstwa potrzebne Tobie lub dziecku? Czy urządza awantury o wydatki na podstawowe środki potrzebne do życia? Czy z kolei on Tobie nie zarzuca nieodpowiedzialności, niegospodarności lub rozrzutności? Czy od początku małżeństwa wydzielał Ci pieniądze? Czy nastąpiło to później, kiedy zorientował się, ile i na co wydajesz?
Dlaczego pytam. Spotykałam się czasem ze skrajnym skąpstwem mężów. Ale znaczenie częściej spotykałam się z rozrzutnymi żonami. Czy potrafisz uczciwie powiedzieć, że na pewno nie należysz do ich grona?

"Moja rodzina mieszka daleko, a rodziną męża to ja muszę się opiekować, a nie oni pomagać mi."
Dlaczego uważasz, że rodzina męża powinna Tobie w czymś pomagać? Na co brakuje Ci czasu lub sił, że oczekujesz pomocy?
Jakim obciążeniem jest dla Ciebie opieka nad teściami? Z czego musisz zrezygnować, niosąc im pomoc? Czy teściowie nie są już w pełni sprawni? Czy się tylko Tobą wysługują? Spróbuj sobie szczerze odpowiedzieć.

"Nie mam życia, nie mogę wyjść ze znajomymi, odwiedzić mojej rodziny, ani się rozwijać. "
Kiedy zostaje się matką, ma się przede wszystkim obowiązek opieki nad niemowlęciem. Ma się życie, ale już inne – w dużej mierze podporządkowane potrzebom dziecka. Spotkania ze znajomymi nierzadko muszą przybrać inny charakter. Zamienić się na jakiś czas np. na spacery z wózkami, potem na spotkania na placu zabaw. Bywa, że kontakt z rodziną, w której się wzrastało, zostaje mocno ograniczony. I trzeba sobie jakoś zacząć z tym radzić. Trudne? Nieraz tak. Ale na tym polega rozwój matki.

"mąż zasypuje mnie smsami: wróć, trzeba zrobić obiad, łazienka jest brudna"
Kiedy to się dzieje? W niedziele? Jak często się powtarza? Czy mąż jeszcze się nie nauczył, ile trwa msza? Czy nie wie, że w niedziele nie robisz porządków domowych? Czy może mu chodzi o Twoje znikanie z domu w ciągu tygodnia? Czy kiedy wracasz i bierzesz się za pracę, on wyłącznie leniuchuje?

"Zawsze jak coś kupiłam, to była awantura. Nawet jak choinkę ubrałam. Bo bombki za drogie."
A czy przed zakupami starałaś się z mężem uzgodnić wydatki?

"Mąż nie zgadza się na żłobek dla dziecka."
Roczne dziecko najbardziej potrzebuje kochającej matki, a nie obcych opiekunów. Jeśli się tylko da, trzeba mu żłobka oszczędzić.

"Nasz synek ma już roczek i mąż ciągle mówi o powiększeniu rodziny."
Gdyby w Waszym małżeństwie nie działo się źle, byłabyś zdrowa i dobrze sobie radziła z obecnymi obowiązkami, to mógłby być dobry moment na powiększenie rodziny. Niewielkie odstępy między dziećmi mają swoje zalety. Rodzeństwo ma większe szanse na dogadanie się między sobą, wspólne zainteresowania i zabawy. Jedynaków trudniej się chowa.

"chcę się rozwieść"
A synek? Zastanowiłaś się choć przez moment, jaki los chcesz mu zgotować? Bez taty na co dzień?

Piszesz, że jesteś niewolnicą we własnym domu. Być może jesteś. Ale nie można wykluczyć, że tylko czujesz się jak niewolnica, ponieważ pewne sprawy wyolbrzymiasz. I mogłabyś się poczuć znacznie lepiej, gdybyś spróbowała spojrzeć na nie inaczej.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: mama (92.59.65.---)
Data:   2014-12-17 20:29

Dziękuję za rady. Odpowiedziałam sobie na pytania J. Po urodzeniu dziecka nie byłam jeszcze na wizycie kontrolnej u ginekologa. Nie mam jak. Jeśli umówię się na wizytę, to nigdy nie idę, bo nie mam z kim zostawić dziecka, a nie chcę go narażać na niepotrzebne przesiadywanie w szpitalu. Lekarz, który mi przysługuje przyjmuje w szpitalu, a tam wiadomo, niemiłosierne kolejki. Jedzenie kupuje teściowa przez internet. Mąż daje jej pieniądze. Paczki przywożą nam bezpośrednio do domu. Ale wiadomo zawsze kupi to co jej się podoba i to co ona lubi, nie np;ja. Ostatnio poprosiłam koleżankę o drobne i kupiłam musztardę, bo bardzo miałam na nią apetyt. Ucieszyłam się jak dziecko, gdy zjadłam kiełbasę z musztardą. I to był moment w którym zdałam sobie sprawę, że coś nie tak. Że we własnym małżeństwie nie mogę kupić sobie nawet takiej drobnostki. Mąż uważa, że zapewnia mi wszystko (jedzenie z dostawą do domu), nie muszę pracować, itp. Owszem, doceniam to. Ale myślę, że w zamian wymaga ode mnie za wiele poświęcenia. W ubiegłą niedziele wysłał mi zdjęcie brudnych talerzy przez mmsa gdy byłam w kościele. Z napisem: brud, smród w domu, a Ty zamiast się nami zająć siedzisz w Kościele.
Nie zgłoszę się na niebieską linię, ani do żadnej pomocy społecznej, bo tam jedynie co robią to zabierają dzieci i boję się tych instytucji.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-17 21:17

Twoj maz stosuje przemoc ekonomiczna i psychiczna. On ma wspolnote majatkowa z Toba, a nie ze swoja mama. Maz nie zapewnia Ci najwazniejszego: wolnosci i szacunku. I nie ma znaczenia, ze nie chodzisz glodna, brudna, gola i chora. On nie ma prawa stosowac takich metod, jakie stosuje. On Cie traktuje jak przedszkolaka. Nawet dzieci w podstawowce dostaja kieszonkowe do dyspozycji.
Nie polecam drugiego dziecka w tym momencie. Najpierw Ty musisz stanac na wlasnych nogach, a maz musi znormalniec. Po pierwsze, musisz miec narzedzia do zmiany sytuacji, a kolejna ciaza w tej chwili calkowicie Ci je odbierze. Po drugie, dziecko rosnie i bedzie obserwowalo zachowania swojego ojca, a nastepnie bedzie tak samo traktowalo Ciebie. Z jednym dzieckiem dasz rade pojsc do pracy. Z dwojka przez kilka najblizszych lat nie bedzie to mozliwe.
Niestety, przemoc psychiczna i ekonomiczna lubi byc wstepem do przemocy fizycznej. Najpierw uzaleznia sie czlowieka od siebie, a potem mozna zaczac go tluc, bo nie ucieknie. Jestes na prostej drodze do katastrofy malzenskiej, rodzicielskiej i wlasnozyciowej. I nie chce Cie straszyc, ale we wszystkich znanych mi podobnych przypadkach, kiedy maz trzymal lape na kasie, a zona nawet nie wiedziala, ile on zarabia i ile ma na koncie, ostatecznie okazywalo sie, ze maz przepuszczal kolosalne sumy pieniedzy na swoje wlasne widzimisie (kochanka / hobby / podejrzane interesy /uzywki itp). Ja bym postawila sprawe jasno; albo wyciag z konta na stol za ostatnie pol roku i wspolne konto, albo pozew o alimenty. Poza tym warto isc do pracy takze po to, zeby zabezpieczyc przyszlosc. Za co bedziesz zyc, gdyby nagle sie z Toba rozwiodl albo umarl? Za co bedziesz zyc na starosc?

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: mama (92.59.65.---)
Data:   2014-12-17 21:57

I stąd właśnie mój dylemat. Drugie dziecko w tej sytuacji to według mnie zły pomysł. Czy środki antykoncepcyjne w tym momencie to niewybaczalny grzech? Ja już zanim je przyjmuje żałuję, bo zawsze do tej pory stosowałam NPR i miałam wstręt do antykoncepcji (niszczą zdrowie psychiczne i fizyczne, są grzechem, zamknięciem na rodzinę), ale bardzo się boję drugiej ciąży. Wiedząc, że mąż chce mieć drugie dziecko, nie mogę liczyć na prezerwatywy. Powiedział nawet, że może je stosować, ale jest w stanie poprzekłuwać iglą, żeby nie zadziałały. Mąż uważa, że nasza rodzina jest wspaniała i trzeba ją powiększyć. Myśli, że niczego nam nie brakuje, że im więcej dzieci tym lepiej. Ja też tak myślałam na początku małżeństwa, nie zdawałam sobie sprawy, że cały ciężar spadnie na mnie. Rozmowa i modlitwa do tej pory nie działają. Jakie kroki mam podjąć? Chciałam zacząć się zabezpieczać, oddać dziecko do żłobka za rok i poszukać pracy. Nie widzę innego rozwiązania. Wiem jednak, że jest to przeciw woli Bożej (antykoncepcja). Z mężem przestałam rozmawiać o moich planach, bo i tak go nie obchodziły. Będę udawać, że jest ok, a jak już znajdę pracę to podejmę inne kroki. Czy to dobry scenariusz?

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-17 22:43

Bardzo zly. Po pierwsze, antykoncepcja ma ten przykry feler, ze nie dziala w 100%. A jak wpadniesz? Nic nie jest bardziej skuteczne w kwestii zapobiegania ciazy niz brak seksu. Skoro maz nie rozumie intelektualnie, ze czujesz sie nieszczesliwa w takim ukladzie, to moze dotrze do niego, jak poniesie przykre konsekwencje swojego zachowania. Kosciol kladzie duzy nacisk na to, ze wspolzycie seksualne powinno odzwierciedlac milosc i calkowite oddanie pomiedzy malzonkami. Przemoc, rowniez ekonomiczna, jest monstrualna przeszkoda w jednosci malzenskiej, bo de facto o jednosci w ogole nie ma mowy. Co wiec wyraza seks w takiej sytuacji? Falsz znacznie wiekszy niz antykoncepcja. Po drugie, antykoncepcja nie jest rozwiazaniem, poniewaz nie wyleczy chorego malzenstwa. A ono potrzebuje leczenia i to natychmiast. Udajac, ze jest OK, utrudnisz sobie modyfikacje jego zachowania w przyszlosci.
Poza tym, antykoncepcja kosztuje. Mowisz, ze na musztarde za kilka zl musialas dostac pieniadze od kolezanki. Skad wiec wezmiesz co miesiac kilkadziesiat zl na pigulki? Potrzebne rowniez beda regularne wizyty u ginekologa, a od roku nie bylas, bo nie masz dziecka z kim zostawic. To jak to w koncu jest: da sie obejsc te wszystkie przeszkody, czy nie, bo cos mi w Twojej historii przestaje sie podobac?

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-12-18 04:39

Nie wygląda to dobrze. Mimo wszystko odradzam Ci rozwiązania siłowe, które mogą doprowadzić do wstąpienia na drogę prawną. Zwłaszcza jeśli nie znasz dobrze prawa majątkowego i rodzinnego kraju, w którym mieszkasz. A tym bardziej gdyby zarzuty o Twojej rozrzutności nie były wyłącznie moim wymysłem. Jeśli rodzina męża odbierze Twoje żądania jako chęć zawładnięcia majątkiem, Wasza miłość może tej próby nie wytrzymać. I możesz się znaleźć w sytuacji gorszej, niż jesteś teraz. Chyba nie zależy Ci na wolności, ale bez dziecka?

Nie musisz się wcale godzić na obecne układy. Możesz stopniowo dążyć do zmian. Łagodna perswazja nieraz odnosi lepsze skutki niż ostra walka. Potrzebny jest czas. Poza tym w walce zawsze są ranni. A rany nie zawsze szybko się goją.

Możesz dążyć do swojej finansowej niezależności, idąc do pracy i oddając dziecko w obce ręce. Tylko weź pod uwagę, że niektórym mężczyznom łatwiej jest podjąć decyzję o porzuceniu żony, kiedy są przekonani, iż żona świetnie sobie sama w życiu poradzi.

Argument za odsunięciem w czasie kolejnego dziecka jest bardzo mocny. Na razie masz warunków, żeby chodzić do lekarza.

A inne sprawy? Poproś teściową o musztardę, kiedy ta za pieniądze od koleżanki Ci się skończy. A gdyby się nie zgodziła, powiedz mężowi, jakie masz marzenie.
I tak krok po kroku. Drobiazg za drobiazgiem.
Jesteście młodym małżeństwem, prawda? Trzy lata? Wszystko jeszcze może dobrze się ułożyć. Nie zrób tylko jakiegoś wielkiego głupstwa.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2014-12-18 10:08

Ciężko ci będzie to teraz poodkręcać, a to dlatego, że na pewnym etapie zgodziłaś się na pewne rozwiązania. Ja sobie nie wyobrażam, jak można być zdanym na dostawy żywności od teściowej i nie móc samemu decydować o tym. Czy ty masz w ogóle jakieś pieniądze do dyspozycji? Na pieluchy, środki czystości, kosmetyki? Nie może być tak, że to ty będziesz żywność zamawiała przez internet, a nie teściowa? Tylko, że ty to zaakceptowałaś, trzeba było zareagować od razu, a teraz będzie trudno. Bo to wygląda jakbyś była niewolnicą we własnym domu, która jest zdalnie zarządzana przez męża i jego rodzinę. Trudno ci będzie tak rozwiązać tę sprawę, by nie doprowadzić do kryzysu małżeńskiego. Jeszcze raz polecam książkę "Granice w relacjach małżeńskich" Henry Cloud, John Townsend.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: mama (92.59.65.---)
Data:   2014-12-18 11:04

Po receptę poszłabym z dzieckiem, a pieniądze wyciagnęła od męża mówiąc, że potrzebuję na leki. Przez kilka miesięcy może by się udało tak ciągnąć. Z tym że jeden grzech powoduje drugi, a później kolejny, itd. Bo i męża bym musiała kłamać i samą siebie oszukiwać, że wszystko jest ok.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-18 14:06

Kwestie tego, czy cos jest moralnie dopuszczalne, czy nie, analizuje sie ze spowiednikiem/kierownikiem duchowym, najlepiej podczas indywidualnej rozmowy w sprzyjajacych okolicznosciach (tzn. nie w przedswiatecznej kolejce). Z nami tego nie wynegocjujesz, bo nie jestesmy upowaznieni do rozdawania dyspens i rozgrzeszen.
Wg mnie oszukiwanie meza nie jest wg mnie odpowiednim rozwiazaniem. Musisz krok po kroku ustalc nowe zasady.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Beata (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-12-19 01:06

Mamo, ja i moje dziecko jesteśmy osobiście przykładem, że niebieska linia i pomoc społeczna jednak pomagają. Wyszłam z kilkuletniej historii przemocy psychicznej, ekonomicznej i fizycznej, którą mąż mi serwował, nawet w ciąży. Mieszkam z dzieckiem osobno od męża, i nikt mi go nie zabierał. Ty też możesz. Inaczej nigdy się nie wyrwiesz. Strach rodzi kłamstwo i kolejne grzechy.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-19 02:57

Droga mamo,
Twoim i męża problemem jest zagubienie religijne i moralne.
Pan Jezus powiedział "prostujcie ścieżki dla Niego " (por. Mt 3,3; Mk 1,3; Łk 3,4; J 1,23).
Napisałaś "zastanawiam się na zażywaniem tabletek, albo wkładką domaciczną. Wiem, że to grzech, ale chcę się rozwieść, zmienić życie, odzyskać radość, możliwość pójścia na Mszę spokojnie"
Chcesz pójść na Mszę "spokojnie" po popełnieniu kilku ciężkich grzechów?
Spirala domaciczna uniemożliwia zagnieżdżenie się poczętego dziecka w macicy, a więc powoduje jego śmierć. Z taką świadomością, ze świadomością że zabijasz w ten sposób swoje poczęte dzieci nie mogłabyś "spokojnie" uczestniczyć w Mszy Świętej.

Napisałaś "chcę się rozwieść". A przecież to zrujnowałoby całe Twoje dalsze życie i życie męża. "A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" Mt 19:6 Małżeństwo sakramentalne jest dozgonne i nierozerwalne.
Po rozwodzie cywilnym na pewno któreś z Was związałoby się z kolejną osobą, może nawet zarejestrowalibyście te związki w Urzędzie Stanu Cywilnego. Ale przecież małżeństwo sakramentalne (nie piszesz o tym, ale zakładam że zawarliście małżeństwo sakramentalne) trwałoby dalej, dozgonnie. Pan Jezus powiedział: "Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo." (Ew. Łukasza 16,18)
Ewentualne następne związki byłyby więc cudzołóstwem, odseparowałyby Was trwale od możliwości uzyskania rozgrzeszenia (!) i od jednoczenia się z Bogiem w Komunii Świętej, w sakramencie Eucharystii. To jest straszna sytuacja, tym straszniejsza, gdy już pojmie się jej wagę.
Jeżeli macie ślub kościelny, to przed Bogiem i ludźmi przysięgaliście sobie publicznie i uroczyście "nie opuszczę cię aż do śmierci". Po tej przysiędze w głowie chrześcijanina nie ma prawa nawet zaświtać słowo "rozwód". W grę może wchodzić docieranie się, ale rozwód nigdy.

Pytasz "Czego Bóg ode mnie oczekuje?" Miłości, dogłębnej i najgorętszej. Pierwsze przykazanie to przykazanie miłości Boga i bliźniego. Ale na czym polega miłość do Boga? Czy to tylko mało mierzalne uczucie? Pismo Święte daje odpowiedź: "albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie" 1 J 5,3
A więc dowodem że kochamy Boga jest to, że spełniamy Jego Przykazania. Żeby wypełniać Przykazania, trzeba je jednak znać. Czy znasz na pamięć Dziesięć Przykazań (Dekalog), siedem grzechów głównych, pięć przykazań kościelnych? To takie minimum.
Czy modlisz się codziennie rano i wieczorem? Choćby tylko tą krótką modlitwą której nauczył nas sam Jezus (Ojcze nasz) plus kilka słów "od serca"?
Co do kłamania mężowi - to nie jest dobry pomysł, mamo. Bo mamy żyć w prawdzie (por. np. Ef 5,9; J 8,32). Nie wszystko jednak musimy każdemu mówić, mamy prawo do pewnych swoich tajemnic.
Napisałaś mamo "Mąż uważa, że zapewnia mi wszystko (jedzenie z dostawą do domu), nie muszę pracować, itp. Owszem, doceniam to." To dobrze, że doceniasz. Status żony w chrześcijaństwie jest niewyobrażalnie wyższy niż np. w islamie. Z innego wątku mogliśmy dowiedzieć się, że według Koranu żonę można... bić ("bijcie je, kiedy są nieposłuszne..."). Dla nas nie do przyjęcia i nie do wyobrażenia. Znane są też np. powszechnie ciężkie problemy małżeństw w których mąż uzależniony jest od alkoholu. Docenianie tego co mamy jest dobre i właściwe. i dziękowanie Bogu.

Wkleję Ci trochę fragmentów z Pisma Świętego dotyczących życia małżeńskiego, może któreś z nich pomogą Ci.
Pozdrawiam Ciebie, niech Pan Jezus błogosławi Wam i pomoże w dobrym życiu, zgodnym z Jego wolą. Życie zgodne z wolą Bożą daje pokój serca. Tego Ci życzę, a także satysfakcji i radości z kolejnych etapów rozwoju synka oraz coraz lepszego wzajemnego zrozumienia w Waszym małżeństwie.

* * *

(4) We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. (List do Hebrajczyków 13:4)

(3) Oto synowie są darem Pana, a owoc łona nagrodą. (4) Jak strzały w ręku wojownika, tak synowie za młodu zrodzeni. (5) Szczęśliwy mąż, który napełnił nimi swój kołczan. Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał z nieprzyjaciółmi w bramie. (Ks. Psalmów 127,1-5)

(...) mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! (...) (1 P 3,7)

(22) Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, (23) bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. (24) Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. (25) Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, (26) aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, (Ef 5,22-26)

Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. (Ef 5,28)

Gdy tak mieszkał tam dłuższy czas, pewnego razu Abimelek, król filistyński, wyglądając przez okno, dostrzegł Izaaka uśmiechającego się czule do Rebeki jako do żony. (Rdz 26:8)

Jeśli mąż dopiero co poślubi żonę, to nie pójdzie do wojska i żaden publiczny obowiązek na niego nie przypadnie, lecz pozostanie przez jeden rok w domu, aby ucieszyć żonę, którą poślubił. (Pwt 24:5)

(18) niech źródło twe świętym zostanie, znajduj radość w żonie młodości. (19) Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze, w miłości jej stale czuj rozkosz! (Ks. Przysłów 5:18-19)

Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi.
(1 list do Koryntian 7:3)

żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. (1 list do Koryntian 7:4)

Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. (List do Efezjan 5:31)

Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! (List do Kolosan 3:19)

Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, [to jest] życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom. (1 List Piotra 3:7)

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Marta (---.eaw.com.pl)
Data:   2014-12-19 20:40

Potrzebujesz wsparcia, również psychicznego, większej pewności siebie. Czy może przyjechać Twoja rodzina do Ciebie? Czy masz przyjaciółkę? Odwagi! Jesteś tak samo ważna jak Twój mąż, nie możesz mu się podporządkowywać niczym niewolnik. Małżeństwo to dialog, a nie jedna osoba rozkazuje a druga ma słuchać. Zadbaj o siebie, zawalcz o siebie, również dla waszego dziecka. Poszukaj w internecie jak wzmacniać swoją samoocenę, chodź na spacer, ciesz się słońcem, ładnymi rzeczami, spraw sobie małe przyjemności. Miej oczekiwania wobec męża. Czy on kiedykolwiek zmywał naczynia? Dlaczego wysyła Ci mmsy w kościele o talerzach a sam ich nie umyje? Masz prawo być na mszy. Czy mąż dba o to, abyś była szczęśliwa? Ty się troszczysz o dom, o dziecko, a kto troszczy się o Ciebie? Zacznij sama troszczyć się o siebie i stawiać mężowi wymagania. Najpierw takie, że niech pół godziny posiedzi z dzieckiem a Ty pójdziesz po zakupy. Wybierzesz co lubisz do jedzenia,spędzisz choćby pół godziny bez dziecka, może porozmawiasz przy okazji z kimś. Dla męża też będzie dobrze jeśli będzie potrafił się przez godzinę dzieckiem zaopiekować. Przecież to również jego dziecko, chyba chce mieć z nim dobrą relację? Zatroszcz się o siebie, oczekuj od męża szacunku, stawiaj mężowi granice. Powiedz, że teraz Ty chcesz wybierać towary w internecie. Czy to takie dziwne?? Że chcesz sama decydować zamiast teściowa o zakupach do waszego domu? To zupełnie normalna rzecz, nie oczekujesz złotej góry tylko normalności.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: alina (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2014-12-20 07:24

Znam smutny przypadek z sąsiedztwa. Bardzo "religijny" sąsiad wydał córkę. Wiedział, że w tym małżeństwie działy się straszne rzeczy. Picie, bicie itd. Kiedy po kilku latach, córka z gromadką dzieci uciekła od męża i wróciła do rodziców, ci nie chcieli jej przyjąć. Kazali wracać do męża, bo jemu ślubowała. Wróciła, ale w krótkim czasie zachorowała psychicznie i wtedy już "święty ojciec". Tak go z oburzeniem nazywali potem sąsiedzi, musiał przyjąć ja do swego domu razem z dziećmi. Ona już nie zajmowała się nimi. Zupełnie ją nic nie obchodziło. Dzieci już podrosły, nie wiem co myślą o takim dziadku. Mama, szukaj pomocy w swojej rodzinie, jeśli masz dobrą rodzinę.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-21 12:07

Po prostu nóż się otwiera w kieszeni kiedy to czytam. Tu nie chodzi tylko o Ciebie ale też o dziecko, które wkrótce dorośnie i zobaczy jak ojciec traktuje matkę.
Powiedz, ze nie wytrzymasz tego dłużej, że od dzis Ty chcesz kupować jedzenie dla Was, ew. może to robic teściowa, ale na Twoja prośbę i Ty jej będziesz płacic, bo to Ty dbasz o Wasz dom ("Jedzenie kupuje teściowa przez internet. Mąż daje jej pieniądze").
Od dziś 1/3 zarobków męża jest jego, 1/3 wspólna na "dom" (czyli dla Ciebie, bo to Ty dbasz o dom), a 1/3 dla Ciebie (proporcje mogą być inne, ale chodzi o to aby było sprawiedliwie). Jeżeli nic się nie zmieni , to przykro Ci bardzo, ale odchodzisz z dzieckiem, bo to może doprowadzić Cię do choroby psychicznej albo okłamywania męża, co wg Ciebie jest sprzeczne z ideą małżeństwa. Wg mnie jeżeli nic się nie zmieni, to masz prawo postarać sie o alimenty na drodze prawnej. Wg mnie możesz nawet wystąpić o unieważnienie małżeństwa (skoro Twój maz wysyła Ci sms-em zdjęcie brudnych garów, kiedy Ty jesteś na Mszy sw., to świadczy o nim jak traktuje spraw wiary i możesz mieć wątpliwości czy pojął Cię za zonę czy za darmowego robota sprzątającego.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-12-22 03:39

"Mąż uważa, że zapewnia mi wszystko (jedzenie z dostawą do domu), nie muszę pracować, itp. Owszem, doceniam to. Ale myślę, że w zamian wymaga ode mnie za wiele poświęcenia."

Czy mogłabyś wyjaśnić, jak doszło do tego, że to nie Ty zamawiasz jedzenie, ale teściowa? Czy tak było od początku Waszego małżeństwa? Jeśli nie, to co było powodem, że mąż powierzył ten obowiązek swojej mamie? A jeśli tak było zawsze, jak mąż to uzasadnił? Czy wcześniej w ogóle nie przeszkadzał Ci ten chory układ?

Czego, oprócz zajmowania się domem (sprzątanie, gotowanie) i opieki nad dzieckiem, wymaga od Ciebie mąż? Co jest dla Ciebie zbyt wielkim poświęceniem? Możesz podać jakieś konkrety?


"W ubiegłą niedziele wysłał mi zdjęcie brudnych talerzy przez mmsa gdy byłam w kościele. Z napisem: brud, smród w domu, a Ty zamiast się nami zająć siedzisz w Kościele."

Czy to znaczy, że nigdy Ci nie wolno ruszyć się z domu, jeśli nie zostawisz wszystkiego w idealnym porządku? Czy może na złość mężowi zaczęłaś celowo olewać swoje obowiązki, a on uznał, że przebrałaś miarę? Czy w tym dniu wyszłaś tylko do kościoła? Czy był to ostatni punkt Twojego programu poza domem? Jak długo Cię wtedy nie było?


Dobrze przemyśl, jakie argumenty ma w ręku mąż, zanim zdecydujesz się wstąpić na drogę prawną, do której Cię niektórzy zachęcają. Czy nie przyjdzie mu zbyt łatwo udowodnić, że jesteś żoną, która trwoni majątek, i wyrodną matką, która chce pozbyć się dziecka (oddać do żłobka), żeby móc sobie do woli jeździć do Polski do rodziny.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: mama (92.59.65.---)
Data:   2014-12-22 13:55

Teściowa zawsze kupowała jedzenie. Zawsze mi to przeszkadzało, ale mąż mówi, że jak chcę jeść to mam się nie wtrącać. Jego mama nie ma nic do roboty, więc chociaż przyjemność jej sprawia kupowanie nam jedzenia.

Tak, z domu nie mogę wychodzić. Nigdzie. Za każdym razem jest awantura. Dlatego nie pozwala mi nawet szukać pracy.

W domu ma być wszystko w idealnym porządku. Nie mogę sprzątać/włączać pralki, zmywarki itp./podczas gdy on jest w domu, bo hałas tych urządzeń mu przeszkadza.

Nie mogę nic mówić kiedy on ogląda telewizje, bo go rozpraszam.

Muszę spać w pokoju z dzieckiem, ponieważ gdy dziecko się obudzi i rozpłacze to mogłoby obudzić męża. A on przecież pracuje i musi się wyspać. W efekcie on śpi w naszym małżeńskim łóżku, a ja na kocach na podłodze w pokoju dziecka. Nie z własnej woli.

Owszem, jeśli zdecyduję się na rozwiązanie prawne mam małe szanse na wygranie, bo co mogę udowodnić: że teściowa wspaniała - pomaga mi i kupuje jedzenie, mąż na nas zarabia i nie muszę pracować.

Mąż ma wspólne konto bankowe z teściową, nie ze mną. Samochód kupiony 50% na nią, 50% na niego.

Nigdy nie wychodzimy w trójkę wspólnie z dzieckiem nigdzie. Jako rodzina nie jesteśmy grupą. Nie dbamy o nasze potrzeby. Czuję się jak taki robot sprzątająco-gotujący.

Ja o męża dbam, gotuję, sprzątam, uprawiam seks, dbam o dziecko. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić.

Trudno się żyje bez pieniędzy. Muszę prosić o drobne na podpaski, drobne na krem, drobne na chleb. Jak idę z dzieckiem na spacer to czasami nie mam nawet na lizaka, bo mi mąż na słodycze dla dziecka nie da, bo popsują mu się ząbki. A jak teściowa kupuje i daje dziecku słodycze to mu sie przeszkadza, bo dzięki temu bardziej kocha babcię. W takich sytuacjach czuję się jak "brzuch do wynajęcia".

Dla mnie ogromnym poświęceniem jest zakaz mówienia do męża, zakaz wychodzenia z domu bez dziecka, nakaz jedzenia tego co akurat kupiła teściowa, niemożność robienia wspólnych planów, słuchanie uwag o wszystko i cała ta chora sytuacja.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-22 16:20

Droga Autorko, gdyby Twój maż był zdeklarowanym islamistą (nie tylko muzułmaninem) takie traktowanie żony byłoby pewną normą, ale i on miałby obowiązek wypłacić zonie tzw mahr, czyli umowioną kwotę na własne wydatki. Rodzina żony postarałaby się o taki kontrakt. Jeżeli to chrześcijanin, a układ jest po prostu chory i niespotykany, chyba nie masz wyjscia, tylko doprowadzić do sytuacji, ze Twoja rodzina ujmie się za Tobą. Dlaczego rodzina, a nie Ty sama? Oczywiscie, ze powinnaś prowadzić rozmowy z mężem, stawiać granice, wyrazać swoje potrzeby itp, ale skoro tego nie zrobiłąś do tej pory to znaczy, ze albo jesteś osobą zupełnie bezwolną i nie jesteś w stanie w zaden sposób zadbać o swoje własne interesy, albo masz do czynienia z patologią i sama też nie poradzisz. Powiedz swojej rodzinie - jakiejś zdecydowanej i decyzyjnej osobie - ojcu, matce, bratu to wszystko, co tutaj napisałaś i zapytaj ich o radę i o to, jak mogą Ci pomóc. Jeśli bedziesz wiedziałą, ze w razie czego masz gdzie odejsć z dzieckiem - podejmij zdecydowaną rozmowę z męzem. Jeśli zrozumie przynajmniej częśc Twoich zarzutów, to moze małymi kroczkami uda się coś zmienić, a później przyjdzie czas na dalsze kroki. W żaden sposób go nie szantażuj i nie mów o odejsciu, bo prawdopodobnie Ci to uniemożliwi. Jesli ta rozmowa nie pomoze, zaproś do siebie rodzinę i wyjedź z nimi. Z pozycji odległości i ze wsparciem najbliższych będziesz miała prawdopodobnie szanse wynegocjować lepsze warunki, choć trzeba mieć świadomosc, ze taki wyjazd może też zakończyc małżeństwo. Nie namawiam Cię do tego, ale pozostawienie sytuacji bez zmian tylko ją pogorszy.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-22 16:33

Dlaczego Twoj maz w niedziele nie jest na Mszy sw? Jest chrzescijaninem w ogole? Macie slub koscielny? Bo to wyglada jakbys wyszla za Araba. Przynajmniej mentalnego.

Jak to masz "zakaz mowienia do meza"?

Bardzo zle to wyglada. Zbieraj dowody na wszystko (nagrania, smsy, zeznania swiadkow - np. sasiadow - wszystko, co potwierdzi Twoja wersje wydarzen). Choc i tak moze sie zdarzyc, ze cena za uwolnienie od tyrana bedzie utrata dziecka, jesli ma ono obywatelstwo kraju, w ktorym mieszkasz.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Niki (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-22 21:38

Droga mamo,

Nie daj się zwariować. SŁUCHAJ WŁASNEGO SERCA, INTUICJI I ROZUMU.
Musisz kochać siebie bo przegrasz życie, gdy będziesz sfrustrowana. Dlatego walcz o siebie po swojemu. Bo nikt tego nie zrobi tego za Ciebie. A tylko Ty wiesz co jest dla Ciebie teraz NAJLEPSZE. Może być ciężko, ale walcz o swoje.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-12-22 23:15

Obawiam się, że wpakowałaś się w małżeństwo, które od początku było chore. Czy nikt Ci tego związku nie odradzał? Czy podczas terapii nikt Ci nie zasugerował, że mąż może mieć poważne zaburzenia osobowości czyniące go niezdolnym do małżeństwa?
Czy kiedykolwiek groziłaś mężowi odejściem? Jeśli tak, to czy nie stosował wtedy psychicznego szntażu. Na przykład, że Ci nie wolno, bo ślubowałaś mu przed Bogiem, że go nie opuścisz. Albo że nie zobaczysz więcej dziecka na oczy? Czy nie brał do ręki Biblii i nie czytał Ci fragmentów, że żona ma być posłuszna mężowi?
Czy Twoja rodzina wie, jak naprawdę Twoje małżeństwo wygląda? Czy do tej pory udawałaś przed nimi, że wszystko gra. Czy możesz liczyć na ich wsparcie, jeśli się przyznasz?
Musisz znaleźć dla siebie pomoc w realu, najlepiej profesjonalną. Wg mojego rozeznania, nie jest to przypadek dla amatorów.
Jeśli wszystko to, co w swoim najnowszym wpisie dodałaś, jest prawdą, wycofuję się z mojej poprzedniej rady o stosowaniu łagodnej perswazji.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2014-12-23 08:03

Najlepiej by było, gdybyś miała wsparcie w osobie trzeciej, bo sama się nie przebijesz. Czy jest ktoś taki w twoim zasięgu, kto wie o tym wszystkim i byłby w razie czego stanąć po twojej stronie? Jakaś koleżanka, krewna lub krewny, a może sąsiadka? Ktoś, kto zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i byłby w stanie pomóc ci w różnych aspektach. Bo bez tego jesteś osaczona. Zastanów się, z kim ten wspólny front można by trzymać.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: M (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-12-23 22:31

Witaj Mamo sytuacja wygląda dość nie ciekawie ja bym Ci radziła pisać prośbę o modlitwę o tą sytuację do zakonów żeby się modlili o siły też dla Ciebie. Słuchałam konferencji Michała Piekary może On był by Ci wstanie jakoś pomóc napisz do Niego z poważnych kryzysów wyciągał małżeństwa i jest wierzący wiele razy głosił na rekolekcjach i miałam okazję słuchać napisał kilka książek z Zoną spróbuj poczytać. Może warto odprawić nowennę w intencji ratowania małżeństwa. O łaskę owocnych rozmów z Mężem proś Jego Anioła Stróża o pomoc w rozmowie wrzucam linki do artykułów i rekolekcji może coś znajdziesz i info jak rozmawiać z Aniołem Stróżem rekolekcje słuchałam jak po nowennie do Anioła Stróża osoby z którą rozmowy były koszmarne wcześniej zdarzył się cud i Nowenna do Matki Bożej rozwiązującej węzły tej nowenny nie odmawiałam
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/modlitwy-o-uwolnienie/modlitwy-do-aniolow/475-nowenna-do-aniola-stroza.html
http://www.parafiarososzyca.pl/index.php/nowenna-do-matki-bozej-rozwiazujacej-wezly?showall=1&limitstart=

http://gosc.pl/doc/2200408.Kryzys-jest-szansa
http://www.siostryodaniolow.pl/?q=godzina_aniolow
http://swiatlopana.com/category/autorzy/m-piekara/

http://przymierzewojownikow.pl/index.php/inicjatywy/rekolekcje

Michał Piekara
Dyrektor Merytoryczny w Klinice Małżeńskiej. Od kilku lat pracuje z parami i rodzinami. Ukończył certyfikowanym przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne 3-letnie Studium Psychoterapii w nurcie systemowym w Ośrodku Psychoterapii Systemowej w Krakowie. Kształci się również w The Gottman Relationship Institute (Seatle, USA), najbardziej wyspecjalizowanym ośrodku terapii par na świecie, realizując certyfikowany kurs Couples Therapy. A Research-Based Approach. Jest autorem licznych artykułów oraz audycji radiowych i telewizyjnych poświęconych tematyce budowania trwałych związków. Prowadzi konferencje oraz warsztaty w Polsce i zagranicą. Jest autorem kilku książek, w tym bestsellerowej “Razem przez życie. Przewodnik dla małżeństw, które pragną zwyciężać”. Praktykował również w Warszawie. Nieustannie kształci się w zakresie terapii par i małżeństw. Pracuje pod stałą i regularną superwizją.
Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec piątki dzieci.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Beata (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-12-24 01:43

Mamo, Joanno, Izo - "wygląda to tak jakbyś wyszła za Araba" - mam to samo wrażenie, identyczne. Dosłownie! Jestem właśnie w trakcie czytania 3 książki na ten temat i kropka w kropkę mi się to zgadza z Twoją sytuacją. Polecam - Betty Mahmoody "Tylko razem z córką"
Ponadto wygląda, że maż jest maminsynkiem...
Koniecznie, koniecznie zwróć się po pomoc na Niebieską Linię

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Marta (---.tvk.torun.pl)
Data:   2014-12-25 23:25

To chora sytuacja. Weź dziecko i wyjedź jak najdalej od tego człowieka, do swojej rodziny najlepiej. Jeśli macie być jeszcze razem to mąż musi się zmienić, a separacja w tym jak najbardziej może pomóc. Mąż powinien szanować żonę i tworzyć z nią wspólnotę, a nie dbać tylko o siebie i tworzyć tylko więź ze swoją matką. Nie toleruj tego co jest teraz, bo później będzie jeszcze gorzej. Pora na zmiany, zadbaj o siebie i dziecko. Właśnie separacja i ustalenie zasad od nowa może również pomóc małżeństwu. W tym momencie jesteście tylko małżeństwem w teorii a nie w rzeczywistości, nie tworzycie prawdziwej wspólnoty. Życzę powodzenia w podjęciu odważnych decyzji, o zadbanie o siebie i dziecko.

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: w (---.play-internet.pl)
Data:   2014-12-26 14:10

Witaj,
Nie wiem, czy Ci pomogę, ale mnie udało się uciec z rocznym dzieckiem od męża, który stosował przemoc w każdej dziedzinie życia. Miałam bardzo podobnie do Ciebie, dostałam depresji i ciężkiej nerwicy i gdyby nie moja rodzina, to już bym dawno wylądowała w psychiatryku. Odeszłam i jestem szczęśliwa, mam dobrą pracę, a były już mąż odwiedza dziecko, kiedy tylko chce i paradoksalnie jest dużo lepszym ojcem niż był. Jest tylko jedno "ale" w tej historii - niestety nie mogę się z nikim związać, póki nie unieważnię ślubu kościelnego, a bardzo chciałam mieć więcej dzieci. Czasem mi też smutno, że syn nie ma ojca przy sobie, ale gdy przypomnę sobie, co musiał oglądać w domu, to trochę mi ten smutek mija. Idź do punktu konsultacyjnego dla ofiar przemocy w rodzinie, jest tam darmowa pomoc prawna i psychologiczna. Pozdrawiam Cię serdecznie

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Kasia (---.retsat1.com.pl)
Data:   2015-05-21 18:39

Witaj,
Ja bym się nie dała jestem przekorna zadziorna i jakby mój mąż wysłał mi zdjecie brudnych garów, napisałabym że nie jest dzieckiem i jak mu przeszkadzają brudne gary niech sobie pozmywa. Ja jestem teraz w kościele a w kościele telefonów sie nie używa i z tymi słowami bym wyłączyła komórkę. Jakby zaczał awanturę po moim powrocie powiedziałabym, że mam prawo wychodzić do koscioła a on niech nie histeryzuje a jak mu nie pasuje zawsze może się rozwieść a drugim dzieckiem on bedzie się zajmował bo ja sie nie rozdwoje :D

Czasami trzeba tupnąć nogą, tak wytresowałam mojego obecnego narzeczonego i on wie że ma mi pomagać. I pomaga. Przy dziecku tez mi pewnie bedzie pomagał, bo nie bedzie miał po prostu wyboru :D

 Re: Jestem niewolnicą we własnym domu.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-05-21 23:23

"a jak mu nie pasuje zawsze może się rozwieść"

Rozwieść? Kasiu, czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, co doradzasz? Czy w ten sposób masz też zamiar kontynuować tresurę obecnego narzeczonego po Waszym ślubie? Czy Ci się wydaje, że zawsze będziesz dla niego tak atrakcyjna, jak teraz, że nigdy nie skorzysta z Twojej oferty?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: