Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data: 2015-01-02 01:03
Droga Rozgoryczona,
Przykro mi, że jesteś w takiej sytuacji. Mogę Cię tylko pocieszyć, że nie znasz przyszłości, i nie wiesz jak spełnienie Twojej prośby wpłynęłoby na Twoją przyszłość i na innych. Dzisiaj miałam okazję wysłuchać kazania księdza z dalekiego kraju. Opowiedział nam historię, którą podobno powtarza się w jego rodzinnych stronach. Pozwól, że ją przytoczę.
„Był sobie farmer i tak się złożyło, że zaginął mu koń. Przyszli do niego sąsiedzi i zaczęli go pocieszać, i żałować, że zaginęło mu zwierzę pociągowe. „Co za nieszczęście!”, mówili mu. A on na to: „Szczęście, czy nieszczęście? A kto to wie.” Po paru dniach koń wrócił, ale nie sam. Przyprowadził ze sobą dziesięć dzikich koni. Sąsiedzi i tym razem odwiedzili farmera, ale teraz już wydarzenie nazwali szczęściem. A co na to farmer? Powtórzył to, co i wcześniej: „Szczęście, czy nieszczęście? A kto to wie.” Miał rację, bo jego syn wsiadł na jednego z przyprowadzonych koni, a ten koń go zrzucił, i syn farmera złamał nogę. Sąsiedzi i tym razem mieli opinię na temat zajścia, i teraz jednak nazwali je nieszczęściem. A co na to farmer? Już wiemy. Powiedział: „Szczęście, czy nieszczęście? A kto to wie.” I znowu miał rację, gdyż niedługo zaczynał się przymusowy nabór młodych mężczyzn do wojska, a syn farmera mógł uniknąć go dzięki kontuzji, a właściwie dzięki temu, że jego ojcu zginęło zwierzę pociągowe.”
Jaki z tego morał? Trzeba i dobrze jest ufać Bogu, że wie lepiej od nas, co jest dla nas dobre.
|
|