Autor: Iwii (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-01-20 23:03
mam problem natury duchowej... po długiej batalii sama ze sobą zdecydowałam się odejść od męża, który mnie od samego początku małżeństwa bardzo źle traktował... Przed ślubem wszystko było cudownie, romantycznie, nie przyznał mi się jednak do tzw. żółtych papierów, wiedziałam jedynie, że cierpiał na depresje, którą rzekomo pokonał (nie byłam świadoma, że może być to depresja urojeniowa...).
Od razu po tym jak obrączka znalazła się mi na palcu zaczął mnie dominować, narzucać mi swoje zdanie. Często manipulował (do tego stopnia, że czasem głupiałam co jest prawdą, a co fałszem). Z czasem pojawiła się także przemoc (szturchanie, zastraszanie) i ograniczanie mnie (np. nie wolno mi było się dokształcić, bo wg niego miałam być wydajniejsza w pracy). Przeżyłam z nim 5 lat i na zmianę był albo biednym, miłym chłopaczkiem, albo tyranem... Zawsze jednak wiedział do jakiego punktu można było dojść, żebym go nie zostawiła (wycofywał się i zmieniał front). Miał też problem z pornografią i zdecydowanie bardziej ją wolał niż mnie, przez długi czas nie chciał mieć dzieci (zmienił zdanie tydzień przed moim odejściem wiedząc, że będę chciała odejść). Dawałam mu wiele szans, obiecywał poprawę, ale po pewnym czasie wszystko wracało do normy, a jego zachowanie stawało się coraz bardziej brutalne (finalnie doszło do próby zabójstwa, którą tłumaczył faktem "że próbował mnie jedynie przestraszyć, nie zabić"). Wyszło też na jaw, że prawdopodobnie jest osobą chorą psychicznie.
Mam jednak wyrzuty sumienia, że opuszczam go. Psychiatra (też z czasem dostałam nerwicy), bliscy, przyjaciele - wszyscy mi radzili od dawna, żebym zostawiła męża, walczyłam jednak w imię sakramentu. Nie mogłam odejść będąc non-stop pod presją męża, kochałam go. Nie miał żadnych przyjaciół, ponieważ generalnie kłócił się ze wszystkimi.
Teraz gdy odchodzę, przyznaje, że w moim życiu pojawił się ktoś inny, kto jest łagodny i bardzo mi pomaga, przede wszystkim walczyć z nerwicą, jest to osoba wyrozumiała, bardzo czuła. Mam jednak wyrzuty sumienia, że zostawiłam męża, pomimo faktu, że mam duże szanse na uznanie małżeństwa za niebyłe nawet w świetle praw kościelnych. Czuję się jak oszust, a mąż gra mi na emocjach właśnie słowami , że się nawrócił i że będę potępiona (bo to jest oszustwo, że chcę mieć innego męża, że Jezus coś takiego potępia), mąż do tej pory zbyt religijny nie był. Sen z powiek spędza mi też fakt, że może on naprawdę się nawrócił, a ja jestem ta "zła". Jednak czy powinnam się narażać? Zdiagnozowano u mnie, że mam wszystkie psychiczne objawy długotrwałego znęcania się nade mną...
Co powinnam zrobić?!
|
|