Autor: Julita (22 l.) (---.16-4.cable.virginm.net)
Data: 2015-01-25 13:55
Witam
Chcę się zwrócić o pomoc, poradę, ponieważ nie radzę już sobie psychicznie, caly czas żyję nadzieją na to, że będzie lepiej. Zacznę od początku.
Ponad 3 lata temu poznałam mojego obecnego męża, który jest starszy o 8 lat. Po pol roku znajomości zdecydowaliśmy, że chcemy być razem, dogadywaliśmy super, pierwszy raz poczułam, że Łukasz jest osobą, z którą chcę stworzyć rodzinę, on się zgadzał ze mną, ja się zgadzałam z nim i to w każdej sprawie. Pochodzę z bardzo wierzącej rodziny, i sama chciałam zawsze taką stworzyć, Mama od zawsze zabierała mnie na rekolekcje, uczyła prawdziwej wiary, dzięki niej poznałam Pana Boga za co jestem jej bardzo wdzięczna. Bardzo doceniam rodziców, generalnie rodzina jest dla mnie bardzo ważna i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Łukasz pochodzi z rodziny wielodzietnej, ma 4 rodzeństwa, ojciec jest alkoholikiem, przez całe życie pił i znęcał się nad rodziną, w dużej mierze psychicznie, wywoływał bojaźń, być może dlatego Matka Łukasza nie odeszła od niego, ale Lukasz zawsze twiedził, ze nigdy nie bedzie taki jak jego ojciec. Przed poznaniem naszym poznaniem, Łukasz we wczesnym wieku ok. (18 lat) był w związku z kobietą starszą o 12 lat, z trójką dzieci. Byli razem przez 7 lat. Na początku kiedy się o tym dowiedziałam, było to dla mnie lekko przerażające, ponieważ jak młody chłopak mógł się związać z kobietą o tyle lat starszą, jednakże po rozmowach z nim powoli przestawałam o tym głębiej myśleć, był mlody i jak sam twierdzi teraz bardzo tego żałuje. Z tą kobietą przeszedł dużo złego i tak naprawdę ciągle słyszalam tylko o jej wadach. Następnie związał się z dziewczyną 3 lata starszą od niego, byli razem prawie 3 lata i również słysząc tą historię okazuje się, że dziewczyna ta, była taka i owaka i zostawiła Łukasza. Po tym czasie stwierdził, ze nie bedzie nikogo szukał, miłość sama go znajdzie. Tak też się stało jak poznał mnie. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy, ze chcemy się pobrać, zaczęlismy zbierać pieniądze na ślub, wszystko załatwiać, organizować. Jednak moi rodzice próbowali mnie od tej dezycji odwrócić, moja Mama od samego początku jak Łukasz pojawił się w moim życiu 'bała się' go, widziałam, że coś jest nie tak, jakby coś ją bardzo dręczyło, mój Ojcec miał podobne odczucia jednakże, ja i tak twardo brnęłam w to, ze chce byc z Łukaszem i koniec kropka. Pół roku przed ślubem rodzice probowali mnie namówić, abym dała sobie jeszcze rok czasu, że to jest idealne aby się jeszcze poznać, że jak mamy być razem to i tak bedziemy, ale żebym dała sobie jeszcze ten rok.Były sytuacje kiedy płakałam przez Łukasza, dal mi odczuć, ze czasem alkohol i znajomi są dla niego wazniejsi ale ja i tak się bardzo buntowałam, nie chcialam słyszeć o czekaniu, chciałam być z Łukaszem i dopiąc do konca sprawy związane ze ślubem. Dodam jeszcze, że Łukasz pali marichuanę i lubi sobie wypić, ale byłam pewna, ze po ślubie wszystko się zmieni, że przecież stworzymy prawdziwą rodzinę i Lukasz na pewno w pewnych sprawach zmądrzeje. Nawet znajomi próbowali mi delikatnie zasugerować abym poczekała, ze slubem, ze jestem jeszcze młoda itp. Ale ja nie chcialam o tym slyszeć. Kiedy nadszedł dzień ślubu dopadł mnie jakiś 'lęk' szczerze mówiąc, dzień ktory miał być najszczęsliwszym dniem w moim zyciu był dniem 'bojaźni', nawet na nagraniu widać, ze siedzę smutna w kosciele. Po około 2 tygodniach po zawarciu małżeństwa wszystko się zmienilo... I tak jest do dzisiaj. Łukasz bardzo nieładnie zachowywał się kiedy odwiedzała nas Mama albo mój brat z rodziną, pokazywał, że wyraznie nie podoba mu się, ze przyszli i było to wyraznie widac, chwilami było mi wstyd... W pewnym czasie moja Mama stwierdziła, ze nie bedzie lepiej nas odwiedzać, ponieważ widzi, że Lukaszowi sie to nie podoba, brat z bratową równiez przestali przychodzic, (dodam, że wizyty mojej mamy wcale nie byly częste). Zaczęłam zauważac, ze Lukasz probuje odciągnąc mnie od rodziny, abym była tylko dla niego, mi się to nie podobalo, Mama starała się mi pomoć, porozmawiać ze mną i poradzić się innych doświadczonych duchowo ludzi o co chodzi, czemu tak sie dzieje.. Wkrótce zaczely sie miedzy nami klotnie o BYLE CO. Nieraz uslyszałam, ze mam sie wynosić, jednakże w gorszej formie tego słowa...Probował robić ze mnie winną w sytuacjach gdzie nie zrobiłam nawet troche złego, zaczęłam się go bac ponieważ nawet zwykłe pojechanie na zakupy ciągle konczylo się kłotnią, wystarczy, ze za długo się nad czymś zastanawiam to Łukasz od razu wybucha złością.... Miesiąc po ślubie okazało się, ze jestem w ciązy. Wszyscy sie tą wiadomoscią ucieszylismy. Liczylam, ze dziecko zmieni nasze życie i Łukasz w koncu zacznie zachowywać się jak prawdziwy mąż, a nie osoba ktorej się boję.. Jednak i z tym się myliłam, Łukasz potrafi mi robić aferę o wszystko, przez co doprowadza mnie to płaczu a to w moim stanie nie jest wskazane, jednakże dla niego ja się ciągle 'bronię' ciążą. Nie mogę go o nic poprosić przed wczesnym ustaleniem ponieważ, on po pracy musi się napić, albo zapalić to i owo.. W naszym małżenstwie nie ma jednosci, jestem obwiniana o wszystko. Ani razu nie widzialam jak Lukasz wrocil zadowolony z pracy i cieszyl się ze wrocil do domu, codziennie boję się w jakim bedzie humorze, codziennie są sprzeczki, dziś usłyszlaam, ze mam sie wynosić bo juz nie może na mnie patrzeć. Jutro mija pół roku od naszego, ślubu, niedługo na świat przyjdzie nasz synek, Dopiero teraz widzę, jaką racje mieli rodzice aby dać sobie jeszcze rok czasu... nie chcieli dla mnie źle, za pewne widzieli jakim człowiekiem naprawdę jest Łukasz ponieważ oni jako jedyni trzeźwo patrzyli na całą sytuacje i na to jakim jest człowiekiem i co mnie z nim czeka, ja pod wpływem emocji i uczuć tego nie zauwżałam i ślepo brnęłam w to wszystko. Coraz częsciej zastanawiam się nad rozwodem ponieważ, nasze małżeństwo od samego początku nie przypomina małżeństwa, zyję w wiecznej kłotni, bojaźni, rozmowy coś polepszają tylko na chwilę, Lukasz jest zawzięty i cały czas pokazuje 'kto tu rządzi'. Ciągle licze na to, ze jak pojawi się dziecko to wtedy coś się zmieni, w co z dnia na dzien zaczynam coraz bardziej wątpić. Zawsze mogę wrocic do rodziców, oni znają tą sytuację i widzą jak się mecze i jaka przyszłosc mnie czeka... Jednakże liczę na to, ze tutaj znajdzie się ktoś kto bedzie potrafił napisać mi co robić, czy rozwód to dobre wyjście.. Postaralam sie opisać wszystko jak jest i jak sie czuje.. Teraz już nie jestem sama bo pod serduszkiem noszę największe szczęscie jakie mogło mnie spotkać i nie chcę wychowywać go w bojaźni i kłotniach. Proszę o pomoć. Julita.
|
|