Autor: anna (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2015-01-31 08:11
polecam żebyś weszła na stronę internetową wspólnoty trudnych małżeństw Sychar i wybrała się na tamte rekolekcje,
Wiele tam jest osób które żyją samotnie, bo rozstali się z małżonkami sakramentalnymi.
Mają podobne do Ciebie problemy, emocje, powiedzą jak sobie z nimi radzą, na takich rekolekcjach są tematyczne konferencje, czas na modlitwę.
Ja żyję w szczęśliwym małżeństwie, ale kiedyś zanim wyszłam za mąż osiem lat żyłam w związku i bardzo przeżywałam opuszczenie, brak zainteresowania od tamtego chłopaka, bo liczyłam (zresztą mi obiecywał ) na ślub. Dlatego częściowo rozumiem że możesz czuć się opuszczona, samotna, mieć niższe poczucie swojej wartości itd, Ja tak miałam, A że współżyłam z tamtym człowiekiem to czułam sie też oszukana, wykorzystana i nie mogłam przystępować do Komunii Świętej, I wiem jak mnie to bolało. Oddaliło mnie to od Boga, Ciężko mi było pójść do spowiedzi, a gdy poszłam z postanowieniem poprawy tylko jakiś czas wytrzymywałam bez grzechu, bo potem znów myślałam, że może jednak ten związek się uda, i szłam w grzech. W końcu powoli Pan Bóg mnie wyzwolił od Tamtego człowieka, uzależnienia od niego. Zrozumiałam, że skoro ja teraz tak cierpię opuszczenie i zranienie rzez chłopaka to teraz rozumiem jak Pan Jezus cierpi opuszczenie przeze mnie gdy grzeszę. I to pozwoliło mi podjąć decyzję powrotu już na zawsze do Boga. Z większą determinacją walczyłam o czystość. Poprosiłam Matkę Bożą by za mnie się nawróciła bo ja wciąż upadam i w końcu ostatecznie zerwałam tamtą relację,
Dzielę się z Tobą tym, bo chcę Ci powiedzieć jak wiele cierpienia przyniósł mi tamten czas bez Boga, A jeżeli wejdziesz w związek niesakramentalny z nowym mężczyzną to też czeka Cię życie w grzechu. Domyślam się jak Ci trudno. Ale na przykładzie tego co przeżyłam w tamtym związku będąc daleko od Boga nie życzę tego nikomu. Niby jakby tak po ludzku nie byłam samotna, ale nie mogłam być przy Bogu. A przecież to życie na ziemi jest tylko chwilowe, Liczy się wieczność. Zrywając tamten związek czułam że mogę już nigdy nie być z nikim. Nie być w małżeństwie. i trudno mi było zerwać. Ale oddałam moje życie Panu Bogu. Codziennie czułam potrzebę iść na Mszę i do Komunii, Tam w modlitwie oddawałam Bogu wszystko czego się boję, co było dla mnie trudne. I w końcu już nawet nie chciałam z nikim być bo mi Bóg wystarczał:) czułam się wartością samą w sobie. Czułąm się osobą godną, ważną, bo Pan Jezus za mnie na krzyż poszedł i mnie kocha i nie potrzebowałam do szczęścia mężczyzny. Potem tak Pan Bóg pokierował moim życiem że wyszłam za mąż ale wtedy gdy już tego rozpaczliwie nie pragnęłam.
Więc proszę Cię spróbuj zwrócić się do Pana Jezusa. Powiedz Mu co czujesz, jak Ci źle, I oddawaj całą siebie na modlitwie, w codziennym czytaniu Pisma Świętego, częstej Mszy Świętej i przyjmowaniu Komunii Świętej a On Cię poprowadzi. nie opuści Cię nigdy, Zawsze będzie Cię kochał i wspierał. Będzie do Ciebie mówił, da pokój w sercu bez względu na to co Cię spotka i jak ułoży się z Twoim mężem,
Mąż może się nawrócić i wrócić do Ciebie, do sakramentalnej żony. Módl się o to. Pamiętaj , że jeżeli tutaj "ułożysz sobie" życie na ziemi żyjąc w związku niesakramentalnym to będziesz żyć w grzechu ciężkim, w cudzołostwie i pójdziesz do piekła, odwrócisz się od Boga, wybierzesz człowieka. Więc może warto nie angażować się w taką relację tylko Bogu oddać swoje troski.
Niech CIę Pan Bóg błogosławi, da pokój serca, poczucie bycia przez Niego kochaną, pragnienie modlitwy i oddania się Jemu całkowicie. Niech zaprowadzi Cię do Zbawienia,:)
|
|