Autor: AsiaBB (---.182.98.218.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2015-02-01 10:23
Wszystkim wam zazdroszczę fajnych wspólnot, które są miejscem wzrastania, mnie nie było dane. Próbowałam, ale raz chcieli mi narzucać na siłę udział w rekolekcjach, mimo, że w tym czasie miałam wykupione wczasy, innym razem opowiadali, że opieka nad chorym dzieckiem nie jest wystarczającym powodem opuszczenia spotkania wspólnoty, jeszcze innym przyczepiła się do mnie kobieta twierdząca, że miała objawienie na mój temat i przekazuje mi, co Bóg mi każe zrobić, w ogóle też nie zachowywali się, jak głosili - na spotkaniu hip hip hura, dobrze siostro, że jesteś, na ulicy nie odpowiadali na dzień dobry. I nawet, kiedy postanowiłam odejść, nękali mnie smsami, mimo, że odpowiadałam wprost, że nie nie chcę już w tym uczestniczyć. Nawet usłyszałam raz, że moja decyzja to podszepty szatana. I potem się dziwić, że niewierzący śmieją się z Kościoła. Jak kogoś interesuje, była to wspólnota związana z Odnową.
A co do tracenia wiary przez brak wspólnoty - nie można, chyba, że opierała się na emocjach i atmosferze panującej w tej wspólnocie. Ale można stracić pewien sposób praktykowania wiary i trzeba poszukać innego. Jak nie oaza, to może inna wspólnota czy coś, w co się można zaangażować? Można też mieć noc wiary, kiedy bezsensowna wydaje się nie tylko oaza, ale i nawet zwykła modlitwa, bo może Boga nie ma... Każdy chrześcijanin miewa takie noce wiary, zwątpienia, kiedy zadaje sobie różne pytania, ma wątpliwości. I to jest bolesne, ale jest momentem rozwoju.
|
|